Odeprzeć antykobiecą nawałnicę – 3

Opublikowano: 20.04.2016 | Kategorie: Publicystyka, Seks i płeć, Wierzenia, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 994

Przeciwnicy prawa do wyboru walczą nie tylko z aborcją, ale i z jedynymi skutecznymi metodami jej zapobiegania. To jednak tylko pozorny irracjonalizm. Śmiem twierdzić, że tak naprawdę prawdziwym celem środowisk anti-choice jest utrzymanie stereotypowych ról płciowych i anachronicznej moralności seksualnej.

ABORCJA TO “WINA HEDONIZMU”, “MENTALNOŚCI ANTYKONCEPCYJNEJ” I “UNIKANIA ODPOWIEDZIALNOŚCI”

Powszechną metodą ograniczania liczby zabiegów przerywania ciąży w państwach zachodnich jest rzetelna edukacja seksualna i szeroko zakrojony dostęp do antykoncepcji, w tym antykoncepcji postkoitalnej.

Działania te są elementem wywiązywania się państw z części praw człowieka, jakimi są prawa reprodukcyjne i seksualne. Wspomniałem wcześniej o konferencjach w Teheranie, Meksyku, Kairze, Pekinie i Wiedniu. To na nich państwa-sygnatariusze (w tym Polska) zobowiązały się do podjęcia działań w zakresie edukacji seksualnej, antykoncepcji, opieki okołoporodowej czy walki z chorobami przenoszonymi drogą płciową, jak AIDS czy rak szyjki macicy. Dokumentem formalnie niewiążącym jest też rekomendacja WHO w postaci Powszechnej Deklaracji Praw Seksualnych (którą obrońcy życia uważają za promowanie zboczeń).[1] Nasz kraj nie wywiązuje się z tych postanowień do dziś, co postaram się udowodnić na przykładzie edukacji seksualnej, a właściwie jej braku.

W ustawie z 1993r. (zwaną „antyaborcyjną”) mowa jest o edukacji szkolnej w zakresie wiedzy o życiu seksualnym człowieka, nauczaniu związanym z podjęciem odpowiedzialnego i świadomego rodzicielstwa, w tym środkach świadomej prokreacji.[2] Przepis jest jednak martwy. Co prawda istnieje przedmiot o nazwie Wychowanie do Życia w Rodzinie – wiadomości przekazywane w ramach weń są jednak nacechowane ideologicznie i nie mają nic wspólnego z aktualną wiedzą naukową. Jednym z dopuszczonych podręczników (najczęściej stosowanym w szkołach) jest Wędrując ku dorosłości Teresy Król. Pozycja ta umacnia stereotypy związane z płcią (naturalną rolą kobiety uwarunkowaną przez jej psychikę jest pielęgnowanie domowego gniazda), przekazuje treści homofobiczne (w podręczniku stwierdzono, iż „tendencje homoseksualne” podlegają leczeniu), jako argumenty przytaczane są fragmenty z… encyklik Jana Pawła II! W kwestiach antykoncepcji promuje się tzw. metody naturalne, wskazując na niezgodne z prawdą skutki uboczne metod mechanicznych i hormonalnych. Antykoncepcja postkoitalna omówiona jest w podrozdziale dotyczącym środków wczesnoporonnych. Propagowana jest bezwzględna czystość przedmałżeńska (która ma zapobiegać nerwicom i oziębłości), podkreśla się wielką wartość ślubu kościelnego(!).[3] Z doświadczeń własnych i wielu rówieśników pamiętam również sposób prowadzenia tych zajęć. Dowiedziałem się na przykład, iż współżyjąca przed ślubem dziewczyna jest jak „nadgryzione jabłko”, który zaś mężczyzna chciałby „dostać” jabłko nadgryzione, nie zaś nowe i lśniące?[4]

W ramach WDŻ (a także w czasie katechez) uczniowie zapoznają się z filmem pt. „Niemy krzyk”. Jest to dzieło, w którym w głównej roli występuje dr. Nathanson, kontrowersyjny amerykański lekarz, mający na koncie kilka procesów o zniesławienie.

W filmie ukazana jest na USG aborcja 12-tygodniowego płodu. Przekaz pełen jest manipulacji – warto przytoczyć choćby spowolnienie tempa nagrania USG tak, by przypadkowe ruchy płodu wyglądały jak ucieczka; niezgodne z wiedzą medyczną opisy prezentującego; aż wreszcie prezentację aborcji kilkucentrymetrowego płodu na lalce wielkości noworodka. American College of Obstetricians and Gynecologists już w 1985 roku wydało stanowisko, w którym obala teorie Nathansona i potępia jego manipulacje.[5] Mimo trzydziestu lat od uznania filmu za nienaukowy i zmanipulowany, jest on wyświetlany regularnie w polskich szkołach. Jednak nawet jego autorzy zastrzegają, że produkcja jest przeznaczona dla osób pełnoletnich – w Polsce zaś zna go większość gimnazjalistów, a także część uczniów szkół podstawowych, przechodząc przez to traumy![6]

Promowanie abstynencji, wywoływanie traum u dzieci w szkołach w kwestii aborcji – oto metody walki z przerywaniem ciąży ruchów anti-choice. Jednocześnie są one przeciwko jakimkolwiek formom antykoncepcji – uznając ją za grzech i próbując narzucić swoje anachroniczne stanowisko całemu społeczeństwu. Wbrew wiedzy naukowej działacze Ci twierdzą, że antykoncepcja postkoitalna jest formą aborcji, domagają się jej zakazania.

W Polsce za kilka miesięcy uzyskanie „tabletki po” bez wcześniejszej wizyty prywatnej u ginekologa (jak inaczej dostać receptę w ciągu dwóch, trzech dni?) będzie niemożliwa.

W ten sposób nie walczą oni z aborcją – raczej ideologicznie zamykają oczy na rzeczywistość. Śmiem jednak twierdzić, że nie o „życie nienarodzonych” tu chodzi. Mowa raczej o władzy nad kobietami – o tym, że ludzie (a kobiety w szczególności) nie mają prawa współżyć dla ekspresji seksualnej i z pobudek psychicznych. Strach przed oddzieleniem współżycia od prokreacji jest wręcz kuriozalny. Na stanowisku tym stoi także kościół rzymskokatolicki. Paweł VI w encyklice “Humanae vitae” stwierdził, iż powszechna kontrola urodzeń prowadzi do niewierności małżeńskiej i upadku obyczajów.

Nie dziwią zatem zapisy w nowym projekcie ustawy, na które większość społeczeństwa nie zwraca uwagi – a) zmiany zapisu na temat edukacji seksualnej i b) uzasadnienie zakazu aborcji w przypadku gwałtu bądź kazirodztwa.

Ad. a) – Zgodnie z projektem wiedzę o życiu seksualnym już na mocy ustawy zastąpi wychowanie do życia w rodzinie. Zostaną usunięte fragmenty dotyczące nauki o świadomych środkach prokreacji, zostanie wreszcie wykreślone pojęcie świadomego rodzicielstwa. Zamiast tego, w ramach przedmiotu nacisk ma zostać położony na „wartości rodziny i życia ludzkiego od poczęcia aż do naturalnej śmierci”. Wprowadzony ma zostać także wymóg pisemnej zgody, jako że według autorów ustawy wiedza seksualna ma charakter moralny i religijny! Jest to sprzeczne z założeniami opartej na faktach naukowych i pluralizmie edukacji seksualnej. Nadziei w tej kwestii nie daje także „dobra zmiana”: wystarczy zapoznać się z wywiadem z obecną ministrą edukacji (pominę już fakt totalnej ignorancji wobec nauczania chemii). Przytoczę tylko najbardziej kuriozalny fragment:

“Nie wyobrażam sobie, żeby nie rozmawiać z rodzicami o swojej cielesności i intymności – to są jedne z najcenniejszych, najważniejszych rozmów. Tam, gdzie zbiera się grupa i przychodzi obcy edukator seksualny, nie ma takich warunków. Bardzo trudno wyobrazić mi sobie także sytuację, w której dzieci dyskutują o seksie w szkole z obcymi ludźmi.”[7]

Niech podsumowaniem tej wypowiedzi będzie komentarz mojej 16-letniej siostry: „przecież jest dokładnie na odwrót! To głupota czy cynizm?”

Ad b) – W przypadku gwałtu stwierdza się, iż „nie istnieje prawo do nieurodzenia dziecka”. W przypadku kazirodztwa nie można mówić o prawie matki do posiadania potomstwa, gdyż osoby te dobrowolnie podejmują współżycie seksualne. Innymi słowy, w świetle nowej ustawy podjęcie współżycia jest równoznaczne ze zgodą na potencjalne potomstwo. Jest to ideologiczne założenie kościoła rzymskokatolickiego i ruchów anti-choice, niezgodne z jakąkolwiek definicją praw reprodukcyjnych i seksualnych – niemniej jednak, ma szansę stać się obowiązujące.

Ostatnim dowodem na to, że ruchom anti-choice wcale nie chodzi o „dzieci poczęte” i dobro kobiet, niech będzie kwestia szczepień przeciwko HPV. Większość państw świata, nie tylko wyszydzana przez neoliberałów i konserwatystów Szwecja, ale także nawet Rumunia czy Meksyk, wprowadziło te szczepienia do obowiązkowego kalendarza. Polska – nie. Nie dziwi więc fakt, że w naszym kraju mamy najwyższy wskaźnik śmiertelności na raka szyjki macicy w całej Unii Europejskiej. Popularna (niepozbawiona ziarna prawdy) anegdota głosi, iż lekarze państw zachodnich przyjeżdżają do nas oglądać na żywo to, co dotychczas widzieli jedynie w podręcznikach.[8]

Problem jest poważny. Co na to konserwatyści „pro-life”? Jeden z radnych z ramienia PiS-u wygłosił powszechny w tych środowiskach pogląd, iż szczepienia przeciwko HPV to promocja rozwiązłości seksualnej i prostytucji(!) wśród nastolatek. Zdawało się, że nie dociera do niego fakt, iż takie szczepienia najskuteczniejsze są przed rozpoczęciem współżycia seksualnego, dlatego powinno się je wykonać najpóźniej w gimnazjum. Ze swojej strony zalecił – a jakże – wstrzemięźliwość seksualną.[9]

W skrócie: „życie nienarodzonych” to piękny pretekst. Właściwym celem ideologii pronatalistów zdaje się jednak pełna kontrola nad kobiecą seksualnością i utrzymanie tradycyjnych ról społecznych. Przykładów na to drugie stwierdzenie postaram się dostarczyć w kolejnym punkcie.

“NATURALNĄ ROLĄ KOBIETY JEST MACIERZYŃSTWO”, “DZIECI SĄ DLA NAS NAJWAŻNIEJSZE”

Z pewnością gdzieś na świecie istnieją osoby wierzące w „poczęcie” człowieka w momencie zapłodnienia, będące jednocześnie zwolennikami edukacji seksualnej i antykoncepcji. Stanowią jednak margines całego ruchu anti-choice. W Polsce ich istnienie jest wielkim znakiem zapytania. Dla osób znających to środowisko oczywiste jest, że „obrona dzieci nienarodzonych” to część pakietu, w którym oprócz dewocji seksualnej znajduje się także nienawiść do „ideologii gender” i walki ze stereotypowymi rolami społecznymi.

Nie dziwi zatem fakt, że częstym argumentem przeciwników prawa do aborcji jest rzekoma „naturalna rola kobiety”. W rzeczywistości mowa o pewnego rodzaju przymusie macierzyńskim.[10] Większość z nas doskonale zdaje sobie sprawę, z jakim ostracyzmem i napiętnowaniem wiąże się nieposiadanie potomstwa. Te pseudonaukowe dowody bazują w gruncie na koncepcji kobiety jako „gleby, na której wyrasta nowe życie”. Idea ta ma bardzo stary rodowód sięgający jeszcze czasów antycznych; utrwalona została w średniowieczu przez Tomasza z Akwinu (o którym jeszcze będzie mowa). To mężczyzna jest twórcą – do dziś mówimy o spermie, czyli po grecku nasieniu. Kobieta odgrywa rolę bierną – mówiąc brutalnie, zostaje sprowadzona do roli inkubatora. Nawet jeśli dzisiaj wywalczyliśmy szczątkową emancypację, to wszystkie prawa do samorealizacji przestają obowiązywać, gdy dojdzie do zapłodnienia. Ponad połowa naszego społeczeństwa w tej sytuacji zostaje po prostu „Bożym sejfem”, środowiskiem rozwoju, tłem, otoczeniem, źródłem pokarmu.

Widać to we wszystkim co związane jest np. z pomocą państwa. Osobiście jestem zwolennikiem programu 500+ (acz nie do końca w takiej formie). Irytuje mnie jednak powszechna opinia, że to załatwia sprawę. Nikt nie mówi o ułatwianiu powrotu matce na rynek pracy, możliwości zatrudnienia, nie wspominając nawet o jakiejkolwiek samorealizacji (jak to?! przecież ma się realizować jako matka!). Dlaczego nie kładziemy nacisku na powszechne, bezpłatne żłobki i przedszkola? A w jakim celu? Przecież kobieta jest od tego, by siedzieć w domu z dziećmi.

Ciekawym przykładem są Stany Zjednoczone – większość tamtejszych środowisk „pro-life” to jednocześnie zatwardziali wolnorynkowcy, przeciwnicy jakichkolwiek form pomocy społecznej.[11] Dzieci interesują ich de facto tylko do momentu narodzin – później są już prywatną sprawa rodziców (ktoś im kazał mieć dziecko? – pytają cynicznie). W Polsce mamy utrzymane pozory pomocy socjalnej – zasiłki rodzinne i zasiłki dla samotnych matek są żenującej wysokości; ściągalność alimentów to poziom bliski zeru. Warto przypomnieć sobie Piekło kobiet Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Utwór ten praktycznie w całości jest dziś aktualny (napisany zaś został w roku 1929). Przytoczę tylko pewien fragment:

“Uczynić biedną dziewczynę matką, pozbawić ją pracy dlatego, bo się spodziewa macierzyństwa, kopnąć ją z pogardą, zrzucić na nią cały ciężar błędu i jego skutków,
i zagrozić jej latami więzienia, jeżeli, oszalała rozpaczą, chce się od tego zbyt ciężkiego na jej siły brzemienia uwolnić — oto filozofia praw, które, aż nadto znać, były przez mężczyzn pisane! Głosić wzniosłe teorie o „prawie płodu do życia”, znów grozić matce więzieniem w imię praw tego płodu, ale równocześnie nie troszczyć się o to, aby nosicielka tego płodu miała co do ust włożyć… I rzecz szczególna, ten sam płód, nad którym trzęsą się ustawodawcy, póki jest w łonie matki, w godzinę po urodzeniu traci wszelkie prawa do opieki prawnej, może zginąć pod mostem z zimna, gdy matka — którą jej „święte” macierzyństwo czyni nieraz wyrzutkiem społeczeństwa — nie ma dachu nad głową.”[12]

Ta hipokryzja nie wymaga komentarza. Zanim przejdę dalej, zwrócę jedynie uwagę, że również dziś młode matki (o czym wspomina Boy w innej części swojego dzieła) spotykają się z ogromną stygmatyzacją. Ciąża staje się dla nich piętnem – a jednocześnie mają obowiązek ją donosić. Tak jakby te 9 miesięcy było pewnego rodzaju „pokutą za seksualność”.

Ostatnia rzecz, na którą pragnę zwrócić w tym punkcie to opieka okołoporodowa. Czy przypadkiem jest, że w kraju pełnym „obrońców życia” jednocześnie wszystko co związane z narodzinami jest na dramatycznie niskim poziomie? „Kobieta ma rodzić w bólach – to przecież naturalne; szkoły rodzenia to idiotyczny wymysł, a opieka laktacyjna to coś zbędnego (przecież się domyśli!)”. Żyjemy w kraju, gdzie znieczulenie dla rodzącej jest przejawem egoizmu, a wyrzuty czynią kobiecie nawet lekarze (to z autopsji). W kraju, gdzie ginekolog mówi: „Niech Pani nie narzeka, kobiety cierpiały tak przez tysiące lat, taka jest norma” (znów z autopsji). Sęk w tym, że wiele chorób, które daliśmy radę zwalczyć, też kiedyś byłą „normą”/”naturą”. Nie dziwi mnie zatem nowy trend bogatszych Polek – turystyka już nie tyle nawet aborcyjna, co porodowa.

Ktoś mógłby zapytać: może chociaż troszczą się o dzieci? Niestety, muszę rozczarować. To fikcja. Zapisy projektu nowej ustawy o pomocy dla dzieci z gwałtów i z nieuleczalnymi wadami to teoria. Nikt nie wysunął żadnych postulatów. Jak pokazała praktyka, sama partia rządząca także nie jest tym zbytnio zainteresowana. Przykład? Agnieszka Kublik w „Wyborczej” przypomniała ostatnio historię zakładów opiekuńczo-leczniczych. Rzecz skandaliczna – przez ponad dwadzieścia lat państwo nie interesowało się tymi jednostkami w ogóle. Dopiero w 2014 roku podjęto pierwszą ustawę mającą zagwarantować dofinansowanie ośrodków dla dzieci z ciężkimi wadami, takimi jak wodogłowie, porażenie mózgowe czy dystrofia mięśniowa; mającą zagwarantować im nie tyle godne życie, co raczej godne umieranie. Zgadnijcie, która partia jako jedyna wstrzymała się od głosu? Zgadliście.[13]

Podsumowując: światopogląd środowisk „pro-life” to wizja pewnego rodzaju społeczeństwa, z silnie naznaczonym patriarchatem. Kobieta jako inkubator i „ziemia uprawna” ma znać swoje miejsce. Po to przecież przyszła na świat, by płodzić, rodzić i wychowywać. Dzieci? Są bardzo interesujące, dopóki są niewinne, a najlepiej jeszcze nie narodzone. To wszystko jest zaprzeczeniem polityki prorodzinnej – terminu zawłaszczonego całkowicie przez Polską prawicę.

CIĄG DALSZY NASTĄPI

Autorstwo: Tomasz Grzyb
Źródło: Rownosc.info.pl

PRZYPISY

[1] Tekst deklaracji: http://www.federa.org.pl/dokumenty_pdf/DeklaracjaPrawSeksONZ.doc, „promowanie zboczeń”: http://www.fronda.pl/a/prawo-do-masturbacji-czyli-podstawy-ideologii-wychowania-seksualnego,32304.html

[2] http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19930170078

[3] http://ponton.org.pl/sites/ponton/files/wybor_cytatow_wdz.pdf

[4] Por. http://ponton.org.pl/sites/ponton/files/pdf/2014/PONTON_raport_jaka_edukacja_2014.pdf

[5] Patrz przypis 15.

[6] http://wyborcza.pl/1,75478,19878834,katecheza-o-aborcji-w-v-klasie.html?disableRedirects=true

[7] http://wyborcza.pl/magazyn/1,151485,19889350,minister-anna-zalewska-mickiewicz-da-szkole.html

[8] http://kobieta.wp.pl/kat,1025883,title,Muzeum-chorob-wenerycznych-Polska,wid,18126168,wiadomosc.html?ticaid=116d52

[9] http://pikio.pl/radny-pis-szczepionki-przeciw-hpv-to-przygotowywanie-do-prostytucji/

[10] Jak na ironię, to członkowie ruchów pro-life twierdzą, że kobiety są zmuszane (mowa oczywiście o „przymusie aborcyjnym”).

[11] Znów odsyłam do “Politt K.”, op.cit.

[12] Boy-Żeleński T., “Piekło kobiet”, https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/pieklo-kobiet.html

[13] Kublik A., “Upośledzone dzieci. Polityka godności w PiS”, http://wyborcza.pl/1,75968,19867062,uposledzone-dzieci-polityka-godnosci-w-pis.html


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. Stanlley 20.04.2016 15:54

    Nie ma to jak jednostronny bełkot nastawiony na ośmieszenie drugiej strony. Prawda jest taka że obecne prawo jest na tyle dobrym kompromisem że ruch w każdą stronę będzie prowadził do pogorszenia stanu rzeczy.

    Niezłym kretynizmem Grzyba jest przypisanie środowiskom pro-life że są przeciwnikami antykoncepcji… mnustwo patologicznych przykładów i przypisanie ich właśnie ruchom pro-life (nazywanych również anti-choice – jakież to sprytne)

    no i kolejny przykład bełkotu :
    „Uczynić biedną dziewczynę matką, pozbawić ją pracy dlatego, bo się spodziewa macierzyństwa, kopnąć ją z pogardą, zrzucić na nią cały ciężar błędu i jego skutków,
    i zagrozić jej latami więzienia, jeżeli, oszalała rozpaczą, chce się od tego zbyt ciężkiego na jej siły brzemienia uwolnić — oto filozofia praw, które, aż nadto znać, były przez mężczyzn pisane! Głosić wzniosłe teorie o „prawie płodu do życia”, znów grozić matce więzieniem w imię praw tego płodu, ale równocześnie nie troszczyć się o to, aby nosicielka tego płodu miała co do ust włożyć… I rzecz szczególna, ten sam płód, nad którym trzęsą się ustawodawcy, póki jest w łonie matki, w godzinę po urodzeniu traci wszelkie prawa do opieki prawnej, może zginąć pod mostem z zimna, gdy matka — którą jej „święte” macierzyństwo czyni nieraz wyrzutkiem społeczeństwa — nie ma dachu nad głową.”

    Cóż – tak rozmawiać się nie da, pewien poziom do dyskusji jest wymagany. No i po raz kolejny – obecny stan rzeczy jest kompromisem. Życie nie jest czarnobiałe – więc taki “szary” kompromis jest najbardziej naturalny.

  2. Cathy 20.04.2016 16:21

    @ Stanlley, zgadzam się, że tekst jest mocno nacechowany, jednostronny i zawiera kilka merytorycznych niedociągnięć, ale jeżeli chodzi o ruch pro-life i jego stosunek do antykoncepcji to niestety autor ma sporo racji. Wejdź proszę na strony tychże organizacji i poczytaj ich materiały. Tam promowane są kalendarzyki i inne NPR oraz oczywiście abstynencja seksualna. O antykoncepcji mechanicznej, hormonalnej itp. mówi się tam w kontekście działań ubocznych.

    Po raz kolejny bardzo, ale to bardzo denerwuje mnie, że brak głosów rozsądku. A już najbardziej mnie irytuje, że najwięcej w sprawie mają do powiedzenia panowie.

    Kochani Panowie pro-life, oczywiście macie takie samo prawo do dziecięcia jak i jego matka, ale wybaczcie, często z Waszych wypowiedzi wychodzi bardzo niski poziom wiedzy na temat podstawowych zagadnień z biologii. No ręce opadają jak się czyta niektóre komentarze. Prawda jest taka, że z ciążą tak czy inaczej zostaje matka. Ojciec często bierze nogi za pas. Jeżeli już musicie kogoś i coś piętnować to właśnie tych uciekinierów, a nie kobietę, która zostaje z tym wszystkim sama. Ciąża i poród to cud, ale też i ogromny wysiłek dla naszej płci. Wy tego nigdy nie zrozumiecie i nie Wam jest to dane. Zamiast dziamgać to proszę, wykażcie się! Adoptujcie dziecko, najlepiej niepełnosprawne, wpłaćcie darowiznę na fundacje, które pomagają samotnym matkom. Dziamganiem nikt nikomu jeszcze nie pomógł.

    Kochani panowie pro-choice, zamiast jeździć po ruchach antyaborcyjnych lepiej zacznijcie działać w sprawie edukacji seksualnej. Są super organizacje, które się tym zajmują, można je wesprzeć albo może nawet założyć własną.
    Aborcja nie jest żadnym rozwiązaniem, to powinna być ostateczność, a nie opcja “ot tak”.

    Nie jestem pro-choice, nie jestem pro-life. Jestem pro-zdrowy rozsądek.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.