Koszmar, czyli ulga w głębokiej depresji

Opublikowano: 04.09.2023 | Kategorie: Publicystyka, Publikacje WM, Społeczeństwo, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 2378

„Możesz pożyczyć kila tabletek Xanaxu? Dzisiaj wzięłam ostatnią. Przecież bez nich będzie koszmar, nie dam rady przyjść jutro do pracy. Wizytę mam dopiero w przyszłym tygodniu, to oddam” – usłyszałem przypadkiem rozmowę pracowników w jednym z dużych, państwowych urzędów, uzupełniając w kącie gabinetu jakieś dokumenty – „Też mam już końcówkę, ale idź do Krzyśka ze stopiątki w dawnej księgowości, Jolka od niego pożyczyła”.

To wspomniane „koszmarne jutro”, zacznie się dopiero za jakieś dwa trzy dni. Dopiero wtedy zaczyna się, zwany przez lekarzy zespół odstawienny, grupy benzodiezepin – od Relanium przez Xanax i całą masę jego pochodnych: Afobam, Alprox, Diazepam po Clonozepam itp. itd.

Są ich setki pod różnymi nazwami, a psychiatrzy w prywatnych gabinetach chętnie wypisują pacjentowi to, co w efekcie doprowadza do uzależnienia, a dalej depresji i nawet samobójstwa. Jest to najbardziej podstępny narkotyk. Uzależnienie niemal niezauważalne dla otoczenia – chyba że nagły zanik pamięci krótkotrwałej, który jest jednym z objawów, da bliskim do myślenia, zapali czerwoną lampkę.

Przy dłuższym braniu uzależnia tak mocno, że wyjść z tego jest trudniej niż z heroiny. Nieproporcjonalnie trudniej. A co będzie jeśli nagle stracicie do nich dostęp? Lekarz zniknie? Przeprowadzicie się do innego kraju, albo podobnie jak z barbituranami (został chyba tylko Luminal) zostanie niemal całkowicie wycofany? Mrukniecie pod nosem – pomęczę się kilka dni. Bzdura. Zaczynający się po trzecim dniu koszmar eskaluje, do tego stopnia, że piekło wydaje się rajem. Męczarnia trwa wiele miesięcy z każdym dniem potęgując cierpienia. To jest niewyobrażalne, dla tych, którzy tego nie przeszli, i często nie do wytrzymania dla tych, którzy przechodzą – dlatego niewielu odnosi sukces. Jedynie garstce się to udaje, to niewielki promil w skali uzależnionych. Męczarnie podczas odstawiania bardzo przypominają głęboką depresję – stąd tytuł. Wiem, bo sam przechodziłem. Zarówno jedno, jak i drugie.

Jestem pewien, że pracownicy, którzy „cichutko” przy mnie rozmawiali nie wiedząc kim jestem, a natura reportera działa jak radar i wyłapuje słowa-klucze, z pewnością nie czują już efektu uspokojenia czy wyciszenia, jedyne co czują to niepokój kończących się pastylek. Nie mają też pojęcia, z jaką siłą ich to pochłania. A dobry doktor, jest perfidnym groszorobem. Nie wiedzą też, że najprawdopodobniej nigdy nie będą w stanie tego odstawić.

Popytałem wśród znajomych, okazuje się, że jest to bardzo powszechne i modne wśród pracowników umysłowych wszelkich instytucji i zakładów pracy. A jeszcze nie tak dawno królował koks w korporacjach. Nie tylko zresztą tam, wielokrotnie oglądając programy publicystyczne, te loże, dyskusje dziennikarskie, w których przedstawiciele różnych gazet komentowali minione wydarzenia, ze śmiechem wyłapywałem, który z nich jest nagrzany. Duże źrenice, mimo mocnego oświetlenia studia, ten bezwarunkowy i niekontrolowany odruch pocierania nosa w miejscu, gdzie mógłby zostać ślad białego pyłu, pobudzenie czy słowotok. Dominował w tym zwłaszcza jeden, z największego niegdyś dziennika, wciąż uważanego za najbardziej opiniotwórczy periodyk w kraju. Po nim byłoby widać nawet w starym „śnieżącym” Rubinie. Wielu z nich wytykało mnie z odrazą palcami. Przynajmniej drodzy państwo, ja tego nigdy nie ukrywałem.

Ponad rok minął od czasu gdy napisałem i opublikowałem swój ostatni felieton. Owszem, jakieś newsy czy relacje zamieszczałem w tych, czy innych mediach. Ale felietonów nie — to zupełnie inna forma dziennikarstwa, bardziej osobista. Portal, dla którego regularnie, będę publikował to ten, na którym właśnie jesteśmy. Tym razem nie będą to „przedruki” z innej gazety czy portalu. Teraz WolneMedia.net są tą platformą, na łamach której, w każdy poniedziałek znajdziecie mój nowy felieton. Czemu tu? Przyczyna jest prosta. Muszę wrócić do pisania – to moja najlepsza form terapii i pasja. A to jest jeden z dwóch tytułów, w którym nigdy niczego mi nie ocenzurowano.

Po tej rocznej przerwie nazbierało się trochę tego, czym chciałbym się z Wami podzielić. Ponownie będziecie mogli czytać moje subiektywne obserwacje, wnioski, bieżące zdarzenia, osobiste wyznania, emocje, czy wrażenia. Podczas tych kilkunastu miesięcy zastoju, pióro trochę zardzewiało, bądźcie na początku wyrozumiali. Zanim osiągnę odpowiedni pułap, muszę wystartować.

Tytuł nie jest przypadkowy nie tylko z powodu wspomnianego Xanaxu. Był moment, gdy sądziłem, że depresja stała się „modna”. Że każde złe samopoczucie, jesienno-pogodowe smutki, zwykłą chandrę, pogorszenie nastroju, nazywaliśmy depresją i biegiem do najbliższego psychiatry po Prozac i recepty na Relanium. Ogłaszając przy tym światu o naszym cierpieniu.

Do tej pory tkwią mi w głowie słowa aktora Adama „Dudusia” Pawlikowskiego, pamiętacie go zapewne ze sceny, w której ze Zbigniewem Cybulskim podpalają kieliszki (Popiół i diament). Zaszczuty przez środowisko powiedział: „Depresja? Najgorsze piekło pomnożone przez tysiąc, jest niczym przy tym co czuję”. Niedługo po tym wyskoczył z ósmego piętra swojego mieszkania. Depresja jest chorobą śmiertelną, chandra nie. Prawdziwa bywa ignorowana, niezauważalna dla otoczenia — jaki wesoły ten Robin Williams: mówiono kiedy popełnił samobójstwo. Nikt tego nie rozumiał, poza tymi, którzy również z uśmiechem walczą z tą perfidną chorobą.

Często z uśmiechem – to ich forma obrony, ale zawsze wysyłają jakieś sygnały. Nauczmy się czytać bliskich, wczesne zdiagnozowanie może ocalić życie, bagatelizowanie albo sprowadzi do nałogów, albo samobójstwa. Albo kolejno jednego i drugiego. Najgłośniej krzyczą o depresji ci, którzy jej nie mają.

Ta potencjalna i najbardziej podstępna czai się w urzędach, gabinetach, instytucjach, zakładach pracy. Miejscach pełnych gwaru i ludzi przekonanych o własnej wartości i skuteczności przepisywanych im lekarstw.

Jeśli uda się znaleźć dobrego psychiatrę, można normalnie żyć. Jeśli trafimy na takiego, który przyjmuje jedynie w prywatnym gabinecie — najprawdopodobniej wpędzi pacjenta w uzależnienia, a w ich konsekwencji w depresję.

Pani Jolu, panie Krzysiu z tej stopiątki w dawnej księgowości. Zapieprzajcie do najbliższej przychodni terapii uzależnień. Idźcie do psychiatry, a potem decydujcie o swoim życiu. To jedynie rada świadomego ćpuna.

Autorstwo: Piotr Jastrzębski
Źródło: WolneMedia.net


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

10 komentarzy

  1. wloczykij 04.09.2023 11:49

    Depresja? To kolejny wynalazek koncernów farmaceutycznych. Co to jest? Spada na Ciebie z nieba depresja i nic z tym nie możesz zrobić? Co za brednie.

    Jeżeli prowadzisz swoje życie bez żadnych głębszych wartości i poczucie dumy wywołuje u Ciebie to że dostałeś wyższą wypłatę niż sąsiad, to to jest twoja “depresja”. Nie masz żadnej pasji, oglądasz talk showy w telewizji, twoje dzieci Cię nie szanują, twoja żona jest twoją matką – dlatego myślisz że masz depresję. To łatwiejsze niż spojrzenie w lustro, przeanalizowanie dotychczasowego życia i poprawienie wszystkich błędów, gdzie zachowałeś się jak tchórz a nie mężczyzna.

    Musisz spojrzeć prawdzie w oczy i wziąć się za siebie. Musisz się nauczyć wyciągać wnioski z niepowodzeń i próbować jeszcze raz, a nie poddawać za każdym razem gdy coś pójdzie nie po twojej myśli.

    Gdzie jest twoja duma, twój honor. Mężczyzna nie ma czasu na jakieś depresję, musi ciągle walczyć aby czuć godność i pewność siebie. Jeśli czujesz się zdeprecjonowanie to znaczy że popełniłeś jakieś błędy i tylko ich naprawienie doda Ci wiatru w żagle.

    Pomyśl kim chcesz być, wyobraź sobie siebie za pięć lat i rób wszystko żeby stać się tym kimś. I jeśli jest to zdeprecjonowanie facet, nie szanowany przez nikogo, który nie osiągnął niczego znaczącego, to siedź smutny w fotelu, idź do psychologa i jedz ten farmaceutyczny syf. Ale jeśli jest to facet który ma kontrolę nad swoim życiem, robi ciekawe rzeczy, wraca do domu i żona mu mówi, że nie mogłaby być bardziej dumna z niego, a dzieci że jest bohaterem, to wywal telewizor i weź się za siebie. Albo jak twoje dzieci dorosną i się Ciebie zapytają : Tato a dlaczego nie udało Ci się zrobić x. Odpowiedz im : bo miałem depresję. I zaczniesz się zastanawiać czemu nie miałeś jaj?

    Musisz podjąć decyzję kim jesteś. Narkomanem czy wzorem dla innych?

  2. niecowiedzacy 04.09.2023 15:59

    Szanowny Panie wloczykij pewnie dostaje (bo nie zarabia uczciwie) Pan duże pieniądze i prowadzi luzacki tryb życia i nie ma Pan pojęcia o życiu w takim kraju jak Trzecia RP. Albo jest Pan sympatyzantem Ameryki i jeździ na cudzie Amerykańskiej techniki czyli motocyklu Harley i od hałasu jaki wytwarza nie słyszy Pan co mówią zwykli ludzie, pewnie nazywani przez Pana robolami. Co by Pan zrobił gdyby był Pan niezdolny do pracy fizycznej a nie miał odpowiedniego wykształcenia by pracować umysłowo i dostawał by Pan na rękę 1440 zł miesięcznie, płacił za nie wszystkie leki 450 zł miesięcznie, za energię elektryczną i mieszkanie 500 zł miesięcznie. A jednocześnie był Pan Innowatorem na skalę światową, ale nie miał gdzie opublikować swojej oferty, bo naprawdę wolnych mediów w Trzeciej RP nie ma. Ja już sobie wyobrażam od dwudziestu ośmiu lat i podejmuję odpowiednie kroki, niestety bez pozytywnej reakcji, odpowiedzi są żenujące. Więc co mi Szanowny Pan poradzi, może kupić sobie Amerykańską książkę Jak zostać milionerem. Ja już prowadziłem takie przedsięwzięcie które przynosiło niezłe zyski ale Pan Profesor Balcerowicz ukradł moim klientom kasę i mimo iż ta usługa była im potrzebna to wybrali by mieć, co włożyć do garnka. Tak więc cudów gospodarczych nie ma i nigdy nie będzie. Przez trzydzieści cztery lata w Polsce Solidarnej nie zrobiono nic, nie stworzono prawa by społeczeństwo miało szansę zarabiać znacznie więcej a państwo miało by większe dochody z podatków. Ja już nie daję żadnych recept co mają zrobić rządzący. Moim marzeniem jest by Polacy zrozumieli iż największym przyjacielem Polaka/Polki jest drugi Polak/Polka. Tylko tyle.

  3. wloczykij 04.09.2023 17:02

    Cześć Niecowiedzący. Pudło i pudło. Widzisz twoim problemem jest arogancja – myślisz że wiesz, zamiast się starać. Bóg daje każdemu problemy na jego miarę, a jeśli nie masz odwagi, ochoty bądź też siły by z nimi walczyć, to nie walcz i się użalaj jak jest ciężko, nie ma wolnych mediów, politycy kradną itd. I co z tego użalania pozytywnego wyniknie? Bo Balcerowicz, bo Kaczyński, bo trzecia RP, bo deszcz. Co ty gadasz? Co ty masz w głowie?

    Jeśli myślisz że państwo, rząd i cały ten system jest po to żeby sprawić, by twoje życie stało się łatwe, żebyś był szczęśliwy to jesteś w błędzie. Sam musisz to zrobić, a jak Ci się nie chce to bądź przegrańcem. Jeżeli się budzisz i myślisz że chcesz być szczęśliwy – to błąd. Szczęście nie jest wyznacznikiem tego jak życie powinno być żyte.

    Obojętnie na jakie próby Bóg Cię wystawił, gdybyś poświęcił trochę czasu na pomyślnie co masz, a nie użalanie się nad tym czego nie masz, to byś znalazł sposób, żeby się polepszyć, bo masz takie możliwości.

    A jeśli chcesz być “zwykłym człowiekiem” to bądź i trzymaj się z nimi i razem się użalajcie jak to jest ciężko.

    Ja się brzydzę tymi ludźmi których nazywasz ” zwykłymi ludźmi”. Dla mnie są oni co najwyżej przeciętni, nieciekawi, dołujący i podatni na tzw. depresję. Bóg dał Ci życie po to żebyś Mu pokazał, że na nie zasługujesz i zrobił z tym coś nieprzeciętnego, aby był z Ciebie dumny. A Ty je marnujesz na marudzenie.

    Nie myśl o innych, że mają lepiej, że są bogatsi, że mają łatwiej. Ty też możesz, weź się za siebie i się staraj.

  4. rici 04.09.2023 19:46

    Kazdy z nas ma jakies zadanie do wykonania w tym zyciu, jedni maja byc bogaci inni biedni. Nasze zadanie to cos przezyc, czegos sie nauczyc, czegos doswiadczyc. W jednym wcieleniu jestes bogaty, w drugim biedny, ale nie to jest najwazniejsze, wszystko zalezy jak wykorzystasz te szanse by sie czegos nauczyc, jak byc czlowiekiem. Kazdy z nas przed urodzeniem “podpisuje” taka umowe czego ma sie nauczyc, co przezyc. Dopiero gdy to osiagnie to moze spokojnie umrzec, a jezeli tego nie wykona to musi to powtorzyc w nastepnym wcieleniu.

  5. pikpok 04.09.2023 19:54

    wloczykij:,, myślisz że wiesz, zamiast się starać”. I jak tam, byłeś, sprawdziłeś?
    https://wolnemedia.net/czy-ciemna-materia-i-ciemna-energia-to-bzdury/
    ,,Ja się brzydzę tymi ludźmi których nazywasz …” Twoja arogancja jest obrzydliwa.

  6. wloczykij 04.09.2023 20:16

    Cześć Pikpok. No widzisz a ja się brzydzę tymi zwykłymi ludźmi którzy narzekają. Nie ma czego w nich podziwiać, a jak będziesz z nimi się zadawał to się zarazisz tą obrzydliwą słabością. Siedzą i narzekają na ten świat, a mogą przeżyć tylko i wyłącznie dlatego, że ten świat taki jest, jest tak wszystko zwolnione żeby nieudacznicy mogli nadarzyć. Gdyby się urodzili 300 lat temu to dawno by ich zlikwidowali ludzie którzy są zdecydowani, mają jaja i wiedzą czego chcą

  7. rici 04.09.2023 22:34

    Wloczykij; czyli ze nie jestes czlowiekiem, jestes zwyklym biorobotem.

  8. niecowiedzacy 05.09.2023 03:03

    Szanowny Panie wloczykij powołuje się Pan na Boga ale czy zna Pan Boga i Jego zamiary. Proszę sobie przeczytać Nowy Testament>Objawienie Świętego Jana 22>18 Co do mnie to świadczę każdemu, który słucha słów proroctwa tej księgi: Jeżeli ktoś dołoży coś do nich, dołoży mu Bóg plag opisanych w tej księdze: >19 A jeżeli ktoś ujmie coś ze słów tej księgi proroctwa, ujmie Bóg z działu jego z drzewa żywota i ze świętego miasta, opisanych w tej księdze. >Mówi ten, który świadczy o tym: Tak przyjdę wkrótce. Amen, przyjdź, Panie Jezu! >21 Łaska Pana Jezusa niech będzie z wszystkimi. Amen > Na tych słowach Biblia Święta się kończy. Tak więc Szanowny Panie wloczykij w słowach Świętego Jana jest zawarta kwintesencja wiary i nie ma w niej miejsca na żadną interpretację a każdy kto się temu sprzeciwi zostanie surowo ukarany. Więc niech Pan się strzeże i potraktuje słowa Pisma Świętego poważnie, nie interpretując co zrobi Bóg. A tak wracając do sprawy to jedna Pani psycholog trenerka przedsiębiorczości lub podobnie gdy zobaczyła moje odpowiedzi z ministerstw i wytwórni w ilości ponad 250 szt z 15 lat, skomentowała tak, iż nie zna osoby tak zaradnej. I dodała iż nie mam po prostu szczęścia a szkolenie mnie nie miało żadnego sensu. Wyjaśniam iż to co oferuję w większości nie ma odpowiedników w teorii. Teraz jednak na skutek drożyzny nie jestem w stanie wysyłać żadnej korespondencji. Walczę o przeżycie.

  9. Murphy 05.09.2023 13:13

    @niecowiedzacy: Samo to, że są stare i nowe testamenty, oraz ilość sprzeczności w nich, jak dla mnie nie są dowodem na to by to był produkt boski a jedynie pracą ludzi po to by te książki poparły ich “autorytet”.

    Jaki to bóg, który jak pasterz powinien dbać o swoje owieczki, pozwala im cierpieć a nawet własnego syna na śmierć w męczarniach skazuje? Mi się bardziej wydaje, że to bóg typu “zrobiłem was a teraz róbta co chceta”.

  10. niecowiedzacy 05.09.2023 15:06

    Szanowny Panie Murphy. Jak się chce jeździć samochodem to trzeba przestrzegać przepisy, ja przez analogię do powoływania się Pana wloczykija na Boga chciałem temu Panu zwrócić uwagę iż nie znając zamiarów Boga nie powinien się na Boga powoływać. I nie oceniać nędzy ludzkiej która w większości nie wynika z zaniedbań ludzi którzy znaleźli się w tak niekorzystnym położeniu z którego nie są w stanie o własnych siłach się wydobyć. W wypadku Polski Solidarnej od 1998 roku, politycy zajęli się ochoczo niszczeniem wszystkiego co Polskie i samych Polaków. Nie pamiętam dokładnie ale po 1980 roku ludzie Solidarni rozwieszali plakaty informujące iż kraj takiej wielkości terytorialnej jak Polska powinien być zamieszkały przez nie więcej niż 15 milionów ludzi. No i od dekady a może dłużej ubywa Polaków a nowi się nie rodzą. Nawet 500+ ani 800+ tego nie zmienia. Przy wszystkich wadach pseudo komuny (bo prawdziwa komuna skończyła się w 1971 roku) braku mieszkań, powszechnego poddawania się aborcji, braku rzekomego pożywienia, na przekór dzieci się rodziły w ilości na rodzinę 2,7 dziecka a dzisiaj z pseudo wspomaganiem 800+ (bo to jest dodatek dla bogatych na szampana) wyprawka do szkoły kosztuje 800 do 1700zł, jedzenie każdy wie, nawet bogaci zaczynają narzekać. Tak więc w tym luksusie który wylewa się z mediów w Polskiej rodzinie rodzi się 0,7 dziecka, na zagładę w sam raz by zostało Nas nie więcej niż 15 milionów. Chciało by się rzec: Panowie Politycy larum grają ale społeczeństwo tańczy chocholi taniec i nic nie reaguje. A mnie się marzy by każdy Polak/Polka uznało iż najlepszym przyjacielem Polaka/Polki jest drugi Polak/Polka i aby było Nas 60 milionów tak aby nie bać się sąsiadów. Niestety procenty w mediach wskazują iż wygra chocholi taniec. Tak więc bawmy się dopóki jeszcze możemy, jak na Tytaniku.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.