Niepoprawna poprawność

Opublikowano: 18.12.2011 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 937

Polityczna poprawność to forma prewencyjnej cenzury, którą dominująca w dyskursie publicznym ideologia próbuje narzucić reszcie społeczeństwa.[1]

„My tram experience” – film wideo, na którym kobieta obrzuca współpasażerów rasistowskimi komentarzami, wywołał burzę najpierw w internecie, a potem w mediach tradycyjnych. Po medialnym i społecznym – słusznym – oburzeniu przyszło niesłuszne aresztowanie. Niesłuszne, gdyż siła poprawności politycznej tkwi nie w prawach, lecz w stale ewoluujących normach i postawach społecznych. A tych prawnie nie sposób narzucić. Świadczy o tym chociażby postawa Polaków, również przebywających na emigracji, którzy poprawności politycznej nie rozumieją, nie czują i mają do niej krytyczny stosunek.

IDEOLOGIA JĘZYKOWEGO TERRORU

Na świecie poprawność polityczna powstała w latach 1960. jako rezultat powojennej konstatacji, że nienawiść wobec innych przemycana w języku, obyczajach i zachowaniach kulturowych prowadzi do rzeczywistej dyskryminacji i w procesie długofalowym do zbrodni. Lata 1960. ze swoją rewolucją nie tylko obyczajową, ale przede wszystkim intelektualną wywróciły stary porządek do góry nogami. W czasach należących do „dzieci kwiatów” wywalczono na Zachodzie swobody i prawa obywatelskie. Nastąpiło realne równouprawnienie czarnoskórych Amerykanów oraz stopniowe włączanie do społeczeństwa ludzi dotychczas ukrywanych na marginesie – niepełnosprawnych fizycznie i intelektualnie.

Homoseksualistów przestano traktować jako obywateli drugiej kategorii, a homoseksualizm jako chorobę. To, co dzisiaj uważamy za normy i oczywiste prawa jednostki, było wówczas zmianami rewolucyjnymi. Wtedy też zniesiono ustawy zabraniające mężatkom aktywności zawodowej, zaczęto wprowadzać obowiązkową edukację seksualną w szkołach, zniesiono kary za dobrowolne kontakty homoseksualne, liberalizowano ustawy o separacjach i rozwodach. Okazało się nagle, że społeczeństwo nie jest jednolite, że składa się z wielu różnorodnych grup i środowisk tkwiących dotąd na marginesie życia społecznego.

Mniejszości, czy to seksualne, czy etniczne, czy jakiekolwiek inne, zaczęły marsz do tzw. głównego nurtu. Oficjalna przestrzeń publiczna nie była już zarezerwowana tylko dla przedstawicieli konserwatyzmu obyczajowego i politycznego. Nowy, różnorodny, składający się z wielu „inności” świat potrzebował nowego języka, nowych i innych środków wyrazu. Tak narodziła się polityczna poprawność, którą Brytyjski konserwatysta Roger Scruton opisał jako „wymuszanie zachowań językowych i politycznych zgodnych z wizją społeczeństwa wielokulturowego, pluralistycznego, opiekuńczego i nieosądzającego”. Trafił w sedno.

NOWOMOWA, CZYLI FAŁSZ I PATOLOGIA

Wielokuturowe i pluralistyczne czasy wymusiły na ludziach wytworzenie i ewolucję nowego języka głównego nurtu debaty publicznej, uwzględniającego wszelkiego rodzaju inności oraz tworzącego reguły, które pozwoliłyby współżyć multikulturowemu społeczeństwu bez antagonizmów, wykluczenia i dyskryminacji. Język bowiem nie tylko opisuje rzeczywistość, ale również wywołuje emocje, które umożliwiają lub niszczą dialog. Istotą poprawności miało być werbalne łagodzenie konfliktów, porozumienie i pokojowe współżycie w różnorodnym świecie.

Polityczna poprawność zrodziła się jako narzędzie do walki z uprzedzeniami. W 1964 r. w Wielkiej Brytanii konserwatysta Peter Griffiths zdobył miejsce w parlamencie hasłem: “Chcesz mieć sąsiada czarnucha – głosuj na laburzystów”. Tego typu stwierdzenia zostały stopniowo i mozolnie wytrzebione właśnie przez polityczną poprawność, która zaczęła pełnić podobną rolę jak zasady etykiety. Powstali więc Afroamerykanie zamiast pogardliwych murzynów czy rasistowskich czarnuchów, sprawni inaczej zamiast kalek, geje zamiast pedałów czy wreszcie psycholożka zamiast pani psycholog. Ewolucja języka wyrażała przekonanie, że pokój i spokój społeczny warte są wyrzeczeń w zakresie pełnej wolności wypowiedzi.

GROŹNA AMERYKAŃSKA CHOROBA, Z TRUDEM ULECZALNA

Na Zachodzie antypoprawnościowa kontrrewolucja rozpoczęła się w latach 1990. To właśnie wtedy konserwatywny politolog i doradca Reagana Dinesh D’Souza w książce „Nieliberalna edukacja” rozpropagował pojęcie politycznej poprawności i jednocześnie walkę z jej dogmatami. Zasiadający do władzy konserwatyści nie mogli się bowiem przebić do głównego nurtu debaty publicznej, gdyż w obrębie obowiązującego języka nie mogli uzyskać pełnej wolności swoich wypowiedzi.

Tworzyło to pewien paradoks. Amerykańscy konserwatyści, chociaż rządzili, musieli przekładać swoje antypoprawnościowe idee na poprawny politycznie język, gdyż w mediach głównego nurtu wciąż dominowała i dominuje „wielokultorowo nieosądzająca” etykieta. Neokonserwatystom wśród sztywnych reguł politycznej poprawności trudno było rozmawiać np. o zakazie aborcji, gdyż w oficjalniej debacie nie można było nazwać złem czy też grzechem wolnego wyboru kobiety decydującej o swoim własnym brzuchu. Nie mogli także ostro krytykować homoseksualistów za ich dążenia do zrównania praw z parami heteroseksualnymi czy adopcji dzieci. Stwierdzenie, że „para homoseksualna nie jest przecież normalną parą”, można w USA przemycić w niszowych gazetach, blogach, lokalnych rozgłośniach i telewizjach, ale nie w mediach głównego nurtu. Logicznym następstwem niemożliwości przyswojenia kulturowego kodu zostawionego w spadku przez dzieci kwiatowej rewolucji lat 1960. jest próba obalenia „hegemonii zasad liberalno-lewackich” i zastąpienie jej własnym zespołem poglądów, które będą przez jakiś czas dominujące, czyli zastąpienie jednej poprawności inną poprawnością. Dla odmiany – swoją.

SCHEMATY, WEDŁUG KTÓRYCH MAMY MYŚLEĆ

Polscy przeciwnicy „political correctness” często powołują się na zachodnie, absurdalne przykłady jej bezmyślnego stosowania. Tyle tylko, że do końca nie wiadomo, czy właściwie są oni przeciwnikami, czy raczej gorącymi orędownikami poprawności. W Polsce bowiem polityczna poprawność panuje niepodzielne i jest skutecznie egzekwowana od lat. Różni się zasadniczo od tej występującej na Zachodzie, ale dominuje w głównym nurcie polskiej debaty publicznej równie mocno. To tradycjonalistyczna poprawność Europy Zachodniej jeszcze sprzed rewolucji dzieci kwiatów. To, o co walczy, chociaż tylko w sferze językowej, konserwatywna zachodnia prawica, u nas jest normą i rzeczywistością prawną.

Paradoksalnie w Polsce niepoprawni politycznie są ci, którzy są gorliwymi orędownikami zachodniej poprawności. Polscy bojownicy o wolność wypowiedzi, którzy zaciekle atakują zachodnią formułę poprawności, nie dostrzegają, że jednocześnie sami stoją na pozycji „policji myśli”. Oczywiście nie w duchu liberalnym, tylko konserwatywnym. Tradycjonalizm i konserwatyzm wyznawane są przecież przez niemal całą polską scenę polityczną, większość mediów i społeczeństwo. Dominujące partie polityczne opowiadają się przeciw legalizacji aborcji, a do tego jeszcze najbardziej restrykcyjną ustawę antyaborcyjną w Europie nazywa się u nas „kompromisem”. Wszyscy akceptują uprzywilejowaną pozycję kościoła katolickiego, mniejszości seksualne spycha się zaś na margines życia społecznego. Feministki wciąż traktuje się u nas z przymrużeniem oka, a wartości chrześcijańskie są wpisane w polskie prawo.

Polacy na emigracji zaś, choć oburzają się na antypolskie teksty w „Daily Mail” i z zapałem tropią wszelkie publikacje, w których pojawia się sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne”, to jednak ze swadą i swobodą Pakistańczyków nazywają „ciapatymi”, Brytyjczyków „idiotami”, ludzi żyjących na zasiłkach „pasożytami”, a muzułmanów „terrorystami, których trzeba jak najszybciej odesłać do domu”.

Do społeczności wyznającej polityczną poprawność czeka nas długa droga. Taka sama jak kobietę z londyńskiego tramwaju. Zasad społecznej etykiety oraz zachowań językowych i politycznych zgodnych z wizją społeczeństwa wielokulturowego, pluralistycznego, opiekuńczego i nieosądzającego powinniśmy uczyć się wspólnie.

Autor: Radosław Zapałowski
Źródło: eLondyn

PRZYPIS

[1] Pierwszy akapit i śródtytuły pochodzą z wypowiedzi i artykułów przeciwników politycznej poprawności, tj. Rafała Ziemkiewicza, Agnieszki Kołakowskiej, Jacka Bartyzela, Marka Horodnicza, Williama S. Linda


TAGI: , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. Angel 18.12.2011 13:12

    można było skończyć na tytule artykułu. polityczna poprawność = prewencyjna cenzura = ograniczanie wolności słowa.

    każdy kto jest zwolennikiem politycznej poprawności czy też po prostu poprawności jest zwolennikiem norm narzucanych na innych do których ci inni winni się dostosować.

    tych którzy narzucają normy innym należałoby wyeliminować, pozostawiając Wolność reszcie.

    czy “polityczna poprawność” ma nalepkę konserwatywną, czy lewacko liberalną, nie ma żadnego znaczenia. każdy rodzaj politycznej poprawności jest ograniczeniem wpierw – debaty w dyskursie politycznym, i publicznym, sięgającym wypowiedzi urzędników państwowych reprezentujących organy państwa, działaczy politycznych a także oficjalnych mediów, z czasem mediów głównego nurtu nawet tych, które mają charakter kolorowych tabloidów, czy rozgłośni muzycznych, portali społecznościowych. potem normy jakie mają ograniczać polityków próbuje się narzucić reszcie społeczeństwa. w każdym przypadku wszelkie ograniczenia Wolności należy zwalczać, tym bardziej, że dziś Systemy mają dużo większe możliwości sankcjonowania ograniczeń w dziedzinie Wolności Słowa.

  2. norbo 18.12.2011 14:32

    Tzw. polityczna poprawnosc to sposob formulowania wypowiedzi w mozliwie lagodny i neutralny emocjonalnie sposob, sprzyja zatem rzeczowosci, problem pojawia sie dopiero gdy ktos rzeczowych argumentow nie posiada. Nie sadze tez zeby istnialy podstawy twierdzic, ze jest to cos narzuconego odgornie.

  3. wjmm 18.12.2011 15:17

    Poprawnością polityczną gardzę tak samo jak każdą inną cenzurą. I nie obchodzi mnie, czy jest ona propagowana przez lewicę czy przez prawicę. To w jaki sposób ludzie formułują swoje wypowiedzi zależy tylko od nich i nikt nie ma prawa im niczego narzucać.

  4. mr_craftsman 18.12.2011 21:17

    poprawność zamieniła się w niedojrzałość.
    to obecnie podejście dziecka – które zasłoni oczy i myśli, że jest niewidzialne.

    problemy przed którymi “pp” ma rzekomo chronić – nie znikają, tylko są zamiatane pod dywan.

    paradoksalnie mamy stan który dąży do głębokiego rozbicia społecznego niczym w sowieckiej Rosji za czasów czystek Stalina – możliwe, że za kilka lat europejski czy amerykanski Pawka Morozow wsadzi do więzienia swoich rodziców, na 4-krotne dożywocie, za nazwanie sąsiada sikającego do basenu “brudnym murzynem”.
    aż się boję pomyśleć, co będzie groziło za określenie “sand nigger”

  5. pasanger8 18.12.2011 22:10

    Przyznam się ,że co do poprawności politycznej mam ambiwalentne uczucia -czy np.:żart w South Parku o oddziale o kryptonimie ,,kryj dupy za czarnuchami” i w chwilę potem generał na konferencji prasowej na tekst :Czy słyszał pan o zniesieniu niewolnictwa?Odpowiada :Nie słucham plotek. Użyli ,,zakazanego” słowa na ,,c”ale przecież rasiści nie znikną gdy zakażemy im używać jakichś słów-a zamykanie do więzienia za rasistowskie wypowiedzi to bzdura.
    Nie poruszono też kwestii poprawności w innych dziedzinach np.:hegemonia liberalnego podejścia w ekonomii. Stwierdzenie trzeba podnieść podatki aby zlikwidować szarą strefę wydaje się dziś herezją-a jednak kraje o najwyższych podatkach na świecie to kraje z najmniejszą szarą strefą:Skandynawia ,Holandia,Nowa Zelandia

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.