Zabraniamy organizacji bitew na świetlne miecze!

Opublikowano: 14.04.2016 | Kategorie: Kultura i sport, Prawo, Wiadomości ze świata

Liczba wyświetleń: 815

Pewna organizacja non-profit organizuje duże bitwy z mieczami świetlnymi. Tylko dla zabawy! Niestety prawnicy twórców Gwiezdnych Wojen nie potrafili znieść takiego naruszenia własności intelektualnej.

Jeśli zdarza Ci się używać słów “miecz świetlny” lub “moc” to powinieneś uważać. Lucasfilm należący od 2012 r. do The Walt Disney Company, uważa te słowa za swoją własność intelektualną i gotów jest wystąpić przeciwko każdemu, kto używa ich bez pozwolenia!

Przekonała się o tym organizacja non-profit o nazwie Newmindspace. Organizuje ona darmowe i masowe wydarzenia o charakterze nietypowych zabaw. Chcesz twórczo poszaleć? Możesz wziąć udział w wielkiej wojnie na bańki mydlane, wojnie na poduszki, albo w ogromnych rozgrywkach w “złap flagę” itd. Ogólnie rzecz biorąc to sympatyczne imprezy.

Ta właśnie organizacja aranżowała także bitwy z użyciem mieczy świetlnych. W niektórych bitwach uczestniczyły tysiące ludzi. Na YouTube znajdziecie nagrania z tych imprez.

Organizatorzy takich bitew mają otwarte umysły i poczucie humoru, ale niestety weszli na grunt zajmowany przez prawników od własności intelektualnej. To są smutni panowie, którzy poczucia humoru absolutnie nie mają. Jak donosi SiliconBeat, prawnicy Lucasfilm wystąpili do organizacji non-profit z żądaniem zaprzestania stosowania słów “lightsaber” (miecz świetlny). Organizacja zaprzestała też stosowania słów “Jedi” i “The Force”, chociaż wcześniej przez lata nikomu to nie przeszkadzało.

Ponieważ Newmindspace nie mogła organizować bitew na miecze świetlne, zaczęła używać nieco innych słów na opisanie swoich imprez. Wymyśliła terminy “The Light Battle Tour” oraz “light sword”, ale zdaniem prawników Lucasfilm to nadal za bardzo kojarzyło się z Gwiezdnymi Wojnami. Były też “bitwy poświaty”. Cóż… Disney pewnie wiele by stracił, gdyby te imprezy mogły się tak nazywać. Teraz Newmindspace organizuje walki na miecze świetlne pod nazwą… Cats in Space. Miecze są określane jako catblades. Czy teraz już nikt się nie przyczepi?

Opisując ten absurd miałbym ochotę powiedzieć: “A nie mówiłem?”. Gdy w roku 2012 Disney przejmował Lucasfilm, napisałem w “Dzienniku Internautów” coś takiego: “Istotnym elementem kultury “Gwiezdnych wojen” są filmy fanowskie – różne parodie, historyjki, animacje albo dokumenty zawierające elementy gwiezdnych wojen (…) Szczerze powiedziawszy, te fanowskie filmy funkcjonowały w ramach szarej strefy praw autorskich. Lucasfilm zachowywał 100% praw do wykorzystanych w nich elementów, ale jednocześnie tolerował te “nieautoryzowane” dzieła. Firma udostępniła nawet narzędzia do remiksowania treści “Gwiezdnych wojen”, a przedstawiciele Lucasfilm przyznawali, że zależy im na utrzymaniu tej specyficznej kultury (…) Czas pokaże, w jaki sposób Disney będzie podchodził do kultury “Gwiezdnych wojen”.”

Dość wyraźnie zasugerowałem, że Disney może egzekwować prawa własności intelektualnej w głupi sposób. Będzie niszczył otoczkę kulturową wytworzoną wokół filmu tylko dlatego, że to lub inne słowo czy obraz jest jego “własnością intelektualną”.

To się właśnie dzieje. Całkiem fajna masowa impreza nawiązywała do Gwiezdnych Wojen i właściwie promowała ten film. Promowała film za darmo, a przecież za reklamę zwykle się płaci. Dzięki działaniu prawników to nawiązanie kulturowe zostanie osłabione. Impreza i tak się odbędzie a Disney nic na tym nie zarobi. Można odnieść wrażenie, że prawnicy Lucasfilm nie rozumieją do czego powinna służyć własność intelektualna. W tym przypadka służyła ona tylko do powstrzymania kogoś przed używaniem określonych słów. Słów, które mogłyby promować twórczość, na której Disney chce zarabiać.

Autorstwo: Marcin Maj
Źródło: DI.com.pl


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. MvS 14.04.2016 17:26

    Ktoś, kto chce nałożyć zakaz używania „lightsaber” jest przynajmniej ignorantem. W dosłownym tłumaczeniu oznacza to: świetlna szabla a jak wiemy ostrze broni rycerzy “Yeti” jest
    1. proste co pasuje do miecza, może być koncerz
    2. wielopłaszczyznowe (ma wiele płaszczyzn ciecia) co pasuje do długiego miecza, konkretnie: koncerza,
    3. umożliwia pchnięcia co pasuje, niech pomyślę: koncerza
    4. jest dwuręczna co pasuje do estoka, który jest, cóż za zbieg okoliczności, koncerzem…
    Co prawda w słowniku polsko- angielskim słowo “koncerz” przełożone jest na “sabre”, “saber” niestety kupy się to nie trzyma, gdyż okreslenie jednym słowem szabli i koncerza jest tak samo zasadne jak łyzki i noża. W terminologii specjalistycznej używa się: the sharp sword lub ewentualnie the long sword jako określenie broni o głowni dłuzszej niż 100cm.
    No cóż, niech im ziemia lekką będzie. Po ostatnim odgrzewanym kotlecie pod postacią Przebudzenia Mocy ™ centrum PR Disneya wraz z uniwersum Gwiezdnych Wojen ® może znajdować się w odległej galaktyce. Grunt, żeby nie w mojej.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.