Liczba wyświetleń: 608
Wyobraź sobie taką sytuację; siedzisz na widowni w teatrze, oglądając przedstawienie przesiąknięte absurdem i groteską – na scenie sala sądowa, grupka wystraszonych i zdezorientowanych oskarżonych, a w tle gra muzyka z filmu „Różowa pantera”. Na salę sądową wchodzi postać adwokata, która zwraca się do oskarżonych: “Jestem waszym adwokatem i proszę o przyznanie się do wszystkiego, bo tylko w taki sposób będę mógł wam pomóc.” Po wysłuchaniu oskarżonych nagle zmienia zdanie i mówi: “Nie jestem już waszym adwokatem, teraz będę waszym prokuratorem.” Po przeprowadzeniu przesłuchania i sporządzeniu aktu oskarżenia, zabiera ponownie głos: “A teraz szanowni państwo jestem waszym sędzią i wydam sprawiedliwy wyrok”.
Ta scena jest kompletnym absurdem i parodią sądu, jednak podobna sytuacja ma miejsce codziennie na deskach szkolnego teatru, a głównym jej bohaterem jest nauczyciel.
Początkowo nauczyciel-adwokat śpieszy z pomocą uczniom, objaśnia temat lekcji, a nawet pyta czy może ktoś czegoś nie zrozumiał i udziela wyjaśnień. Na kolejnej lekcji nauczyciel wciela się już w postać prokuratora, zadaje dociekliwe pytania mające na celu zdemaskowanie niewiedzy uczniów, przywołuje do odpowiedzi, po czym jako nauczyciel-sędzia wystawia ocenę.
W taki właśnie sposób dochodzi do patologicznej sytuacji, w której uczeń traci orientację i nie wie czy nauczyciel jest jego sprzymierzeńcem czy wrogiem. Co w konsekwencji prowadzi do tego, że uczeń przestaje się uczyć dla własnego dobra, tylko przygotowuje się do zajęć jak do pojedynku z nauczycielem, w którym nie należy się zwieść zagrywkom jego trzyosobowej roli. Taka postawa nauczyciela budzi nieufność wśród uczniów wobec niego, a z czasem traci on sympatię i szacunek wśród młodzieży.
Teatr jednak trwa w najlepsze, a fabuła szkolnych przedstawień jest wielowątkowa i komiczna – oczywiście gdy patrzysz na to z dystansem i rozumiesz mechanizmy psychospołeczne w środowisku szkolnym, bo gdy jesteś uczestnikiem takiego kabaretu i stoisz przy tablicy nie potrafiąc rozwiązać zadania, to wtedy nie jest Ci do śmiechu.
Działanie nauczyciela-prokuratora i sędziego opiera się głównie na weryfikowaniu stanu wiedzy uczniów w postaci odpowiedzi ustnych i sprawdzianów – ta część szkolnego scenariusza jest również pełna niedorzeczności. Uczeń zmuszony jest do ciągłej gotowości sprawdzania jego wiedzy. Kiedy nauczyciel szuka na liście uczniów do odpowiedzi, cała klasa zamiera w milczącym oczekiwaniu na wybór kolejnej osoby. Gdy padnie wybór, reszta uczniów może odetchnąć z ulgą. Z punktu widzenia psychologii utrzymywanie ciągłego napięcia, dezorientacji i dysonansu poznawczego – jaki powoduje sposób prowadzenia zajęć i forma egzaminowania przez nauczyciela – absolutnie nie sprzyjają uczeniu się i rozwojowi twórczych zdolności. Czy w dorosłym życiu i pracy zawodowej wymaga się pełnej gotowości do natychmiastowego udzielania informacji bez jakiejkolwiek możliwości posługiwania się pomocami z zewnątrz?
Już sama forma tradycyjnego egzaminowania jest wyrywkowa i ogranicza się jedynie do pewnego fragmentu danej wiedzy. Nauczyciel nie ma czasowych warunków do zadania wszystkich możliwych pytań z danego tematu, a przy tym nie mógłby ich zadać ponownie, bo pozostali uczniowie już je słyszeli. Taki model egzaminowania i sprawdzania umiejętności ucznia, ma więcej wspólnego z loterią czy teleturniejem, niż z rzeczywistym weryfikowaniem wiedzy i postępów ucznia.
Oprócz roli adwokata, prokuratora i sędziego, nauczyciel często wchodzi w rolę życiowego mentora, który wie najlepiej jakie studia powinieneś wybrać i w jakim zawodzie dalej się kształcić. Takie podejście świetnie obala historia pewnego strażaka, którą opowiedział na jednym ze swoich przemówień Ken Robinson; pewien młody chłopak chciał zostać strażakiem, to było jego prawdziwe marzenie, jednak na jednej lekcji nauczyciel, pytając go o jego plany związane z zawodem, odradził mu dokonanie takiego wyboru, mówiąc, że powinien iść na studia, by zdobyć wykształcenie i zostać specjalistą. Nauczyciel odradzał mu wybór zawodu strażaka pomimo, że dla tego chłopaka była to prawdziwa pasja – na szczęście nie posłuchał rady nauczyciela i dopiął swego, dostał się do straży. Gdy pracował już jako strażak, miał miejsce wypadek samochodowy, z którego ów strażak uratował życie dwóm osobom – był to wspomniany wcześniej nauczyciel i jego żona.
To dobrze, że nauczyciele pragną wspomóc uczniów radą, jednak gdy dana osoba ma pasję i w pełni się w niej realizuje, to czemu mamy ją blokować i na siłę dostosowywać taką jednostkę do potrzeb rynku? Społeczeństwo składa się z różnorodności talentów, a nie jednakowo wykształconego typu ludzi.
Odpowiednie podejście nauczycieli do uczniów jest bardzo ważne, bo w przyszłości to właśnie ci uczniowie będą mieli decydujący wpływ na rzeczywistość. Zawsze jest czas zasiewu i zbioru, więc jeśli w szkole zasiewa się atmosferę strachu, napięcia, przedmiotowego traktowania ludzi oraz poczucia podlegania nauczycielom i ich zwierzchnictwa nad uczniami, nie ma co się spodziewać z tego obfitych plonów w następnych pokoleniach. Ta metafora jest dość głęboka i uważam, że nauczyciele powinni brać przykład z rolników i ogrodników, którzy chcąc by roślina prawidłowo rosła, tworzą dla niej odpowiednie warunki – podlewają i pielęgnują – nie da się zmusić rośliny aby rosła. Rośliny wzrastają same, potrzebują jedynie dobrych warunków. Tak samo jest w edukacji, niestety w szkołach nauczyciele nie zapewniają optymalnych warunków, poprzez złe nauczanie, egzaminowanie i podejście do ucznia marnuje się cenny potencjał ludzki.
Niestety na deskach szkolnego teatru wszyscy odgrywają pewne role – nauczyciele udają, że nauczają, a uczniowie udają, że się uczą i słuchają. W takiej sytuacji nauczyciele mają święty spokój, bo nikt nie zasypuje ich kłopotliwymi pytaniami, które mogłyby podważyć ich autorytet. Taka gra i udawanie nie ma najmniejszego sensu, ponieważ nauczyciele i uczniowie mają wspólne cele, więc cały teatr nauczyciela w roli adwokata, prokuratora, sędziego, doradcy, zwierzchnika powinien się zakończyć i zmienić na bliższe relacje oparte na współpracy i kooperacji w celu zdobywania nowej wiedzy, umiejętności i szeroko pojętego rozwoju.”
Źródło: Hackschooling & Self-Education
Nadesłano do “Wolnych Mediów”
Wiem że gdy uda mi się znaleźć pracę w zawodzie, to będę chciał aby uczniowie mogli przygotować jedną kartkę z odręcznymi notatkami własnymi z którą to kartką będą mogli pisać sprawdziany. Absurdalną sytuacją jest gdy nauczyciel zabrania korzystać z jakichkolwiek pomocy, a potem nie reaguje na ewidentne łamanie zasad.
Skoro akceptujemy sytuację w której uczeń nie ma wiedzy encyklopedycznej, to zaakceptujmy to w sposób jawny. Powiedzmy, że uczeń nie musi mieć wiedzy encyklopedycznej, ale musi umieć rozwiązać problem. Powinien umieć wyodrębniać informacje które mogą mu pomóc w rozwiązaniu problemu. Powinien umieć je wykorzystać.
Na studiach – matematycznych – spotkałem studentów którzy uczyli się na pamięć! Co więcej władze uczelni naciskały na prowadzących aby taki student uczący się na pamięć mógł ukończyć ich przedmiot. To nie wzięło się z nikąd. Uczelnia aby dostać pieniądze musi mieć również słabych studentów. Idąc na masówkę należy zapomnieć o jakości.
Mówienie że uczeń nie wie jak ma traktować nauczyciela to jest stwierdzanie problemu który jest wierzchołkiem góry lodowej. Jeśli szkoła mogłaby wyrzucić ucznia i nie musiałaby się obawiać konsekwencji finansowych to szkoły szybko mogłyby się podzielić na te w których są uczniowie zdolni do zrozumienia materiału, których nie trzeba odpytywać z wiedzy encyklopedycznej i na szkoły przyjmujące uczniów nie zdolnych do zrozumienia, którzy musieliby się uczyć pamięciowo.
W obu przypadkach uczeń wiedziałby na czym stoi.
Nauczyciel jest tylko wykonawcą narzuconych mu z góry wymogów. To nie jego wina lecz systemu. Nie może przestać egzaminować i wystawiać ocen, bo go wyleją.
To system jest chory, więc i relacje uczeń-nauczyciel są z góry skazane na wzajemny brak zaufania.