Szkolny teatr z nauczycielem w roli głównej

Opublikowano: 30.06.2014 | Kategorie: Edukacja, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 608

Wyobraź sobie taką sytuację; siedzisz na widowni w teatrze, oglądając przedstawienie przesiąknięte absurdem i groteską – na scenie sala sądowa, grupka wystraszonych i zdezorientowanych oskarżonych, a w tle gra muzyka z filmu „Różowa pantera”. Na salę sądową wchodzi postać adwokata, która zwraca się do oskarżonych: “Jestem waszym adwokatem i proszę o przyznanie się do wszystkiego, bo tylko w taki sposób będę mógł wam pomóc.” Po wysłuchaniu oskarżonych nagle zmienia zdanie i mówi: “Nie jestem już waszym adwokatem, teraz będę waszym prokuratorem.” Po przeprowadzeniu przesłuchania i sporządzeniu aktu oskarżenia, zabiera ponownie głos: “A teraz szanowni państwo jestem waszym sędzią i wydam sprawiedliwy wyrok”.

Ta scena jest kompletnym absurdem i parodią sądu, jednak podobna sytuacja ma miejsce codziennie na deskach szkolnego teatru, a głównym jej bohaterem jest nauczyciel.

Początkowo nauczyciel-adwokat śpieszy z pomocą uczniom, objaśnia temat lekcji, a nawet pyta czy może ktoś czegoś nie zrozumiał i udziela wyjaśnień. Na kolejnej lekcji nauczyciel wciela się już w postać prokuratora, zadaje dociekliwe pytania mające na celu zdemaskowanie niewiedzy uczniów, przywołuje do odpowiedzi, po czym jako nauczyciel-sędzia wystawia ocenę.

W taki właśnie sposób dochodzi do patologicznej sytuacji, w której uczeń traci orientację i nie wie czy nauczyciel jest jego sprzymierzeńcem czy wrogiem. Co w konsekwencji prowadzi do tego, że uczeń przestaje się uczyć dla własnego dobra, tylko przygotowuje się do zajęć jak do pojedynku z nauczycielem, w którym nie należy się zwieść zagrywkom jego trzyosobowej roli. Taka postawa nauczyciela budzi nieufność wśród uczniów wobec niego, a z czasem traci on sympatię i szacunek wśród młodzieży.

Teatr jednak trwa w najlepsze, a fabuła szkolnych przedstawień jest wielowątkowa i komiczna – oczywiście gdy patrzysz na to z dystansem i rozumiesz mechanizmy psychospołeczne w środowisku szkolnym, bo gdy jesteś uczestnikiem takiego kabaretu i stoisz przy tablicy nie potrafiąc rozwiązać zadania, to wtedy nie jest Ci do śmiechu.

Działanie nauczyciela-prokuratora i sędziego opiera się głównie na weryfikowaniu stanu wiedzy uczniów w postaci odpowiedzi ustnych i sprawdzianów – ta część szkolnego scenariusza jest również pełna niedorzeczności. Uczeń zmuszony jest do ciągłej gotowości sprawdzania jego wiedzy. Kiedy nauczyciel szuka na liście uczniów do odpowiedzi, cała klasa zamiera w milczącym oczekiwaniu na wybór kolejnej osoby. Gdy padnie wybór, reszta uczniów może odetchnąć z ulgą. Z punktu widzenia psychologii utrzymywanie ciągłego napięcia, dezorientacji i dysonansu poznawczego – jaki powoduje sposób prowadzenia zajęć i forma egzaminowania przez nauczyciela – absolutnie nie sprzyjają uczeniu się i rozwojowi twórczych zdolności. Czy w dorosłym życiu i pracy zawodowej wymaga się pełnej gotowości do natychmiastowego udzielania informacji bez jakiejkolwiek możliwości posługiwania się pomocami z zewnątrz?

Już sama forma tradycyjnego egzaminowania jest wyrywkowa i ogranicza się jedynie do pewnego fragmentu danej wiedzy. Nauczyciel nie ma czasowych warunków do zadania wszystkich możliwych pytań z danego tematu, a przy tym nie mógłby ich zadać ponownie, bo pozostali uczniowie już je słyszeli. Taki model egzaminowania i sprawdzania umiejętności ucznia, ma więcej wspólnego z loterią czy teleturniejem, niż z rzeczywistym weryfikowaniem wiedzy i postępów ucznia.

Oprócz roli adwokata, prokuratora i sędziego, nauczyciel często wchodzi w rolę życiowego mentora, który wie najlepiej jakie studia powinieneś wybrać i w jakim zawodzie dalej się kształcić. Takie podejście świetnie obala historia pewnego strażaka, którą opowiedział na jednym ze swoich przemówień Ken Robinson; pewien młody chłopak chciał zostać strażakiem, to było jego prawdziwe marzenie, jednak na jednej lekcji nauczyciel, pytając go o jego plany związane z zawodem, odradził mu dokonanie takiego wyboru, mówiąc, że powinien iść na studia, by zdobyć wykształcenie i zostać specjalistą. Nauczyciel odradzał mu wybór zawodu strażaka pomimo, że dla tego chłopaka była to prawdziwa pasja – na szczęście nie posłuchał rady nauczyciela i dopiął swego, dostał się do straży. Gdy pracował już jako strażak, miał miejsce wypadek samochodowy, z którego ów strażak uratował życie dwóm osobom – był to wspomniany wcześniej nauczyciel i jego żona.

To dobrze, że nauczyciele pragną wspomóc uczniów radą, jednak gdy dana osoba ma pasję i w pełni się w niej realizuje, to czemu mamy ją blokować i na siłę dostosowywać taką jednostkę do potrzeb rynku? Społeczeństwo składa się z różnorodności talentów, a nie jednakowo wykształconego typu ludzi.

Odpowiednie podejście nauczycieli do uczniów jest bardzo ważne, bo w przyszłości to właśnie ci uczniowie będą mieli decydujący wpływ na rzeczywistość. Zawsze jest czas zasiewu i zbioru, więc jeśli w szkole zasiewa się atmosferę strachu, napięcia, przedmiotowego traktowania ludzi oraz poczucia podlegania nauczycielom i ich zwierzchnictwa nad uczniami, nie ma co się spodziewać z tego obfitych plonów w następnych pokoleniach. Ta metafora jest dość głęboka i uważam, że nauczyciele powinni brać przykład z rolników i ogrodników, którzy chcąc by roślina prawidłowo rosła, tworzą dla niej odpowiednie warunki – podlewają i pielęgnują – nie da się zmusić rośliny aby rosła. Rośliny wzrastają same, potrzebują jedynie dobrych warunków. Tak samo jest w edukacji, niestety w szkołach nauczyciele nie zapewniają optymalnych warunków, poprzez złe nauczanie, egzaminowanie i podejście do ucznia marnuje się cenny potencjał ludzki.

Niestety na deskach szkolnego teatru wszyscy odgrywają pewne role – nauczyciele udają, że nauczają, a uczniowie udają, że się uczą i słuchają. W takiej sytuacji nauczyciele mają święty spokój, bo nikt nie zasypuje ich kłopotliwymi pytaniami, które mogłyby podważyć ich autorytet. Taka gra i udawanie nie ma najmniejszego sensu, ponieważ nauczyciele i uczniowie mają wspólne cele, więc cały teatr nauczyciela w roli adwokata, prokuratora, sędziego, doradcy, zwierzchnika powinien się zakończyć i zmienić na bliższe relacje oparte na współpracy i kooperacji w celu zdobywania nowej wiedzy, umiejętności i szeroko pojętego rozwoju.”

Źródło: Hackschooling & Self-Education
Nadesłano do “Wolnych Mediów”


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. MichalR 30.06.2014 17:11

    Wiem że gdy uda mi się znaleźć pracę w zawodzie, to będę chciał aby uczniowie mogli przygotować jedną kartkę z odręcznymi notatkami własnymi z którą to kartką będą mogli pisać sprawdziany. Absurdalną sytuacją jest gdy nauczyciel zabrania korzystać z jakichkolwiek pomocy, a potem nie reaguje na ewidentne łamanie zasad.

    Skoro akceptujemy sytuację w której uczeń nie ma wiedzy encyklopedycznej, to zaakceptujmy to w sposób jawny. Powiedzmy, że uczeń nie musi mieć wiedzy encyklopedycznej, ale musi umieć rozwiązać problem. Powinien umieć wyodrębniać informacje które mogą mu pomóc w rozwiązaniu problemu. Powinien umieć je wykorzystać.

    Na studiach – matematycznych – spotkałem studentów którzy uczyli się na pamięć! Co więcej władze uczelni naciskały na prowadzących aby taki student uczący się na pamięć mógł ukończyć ich przedmiot. To nie wzięło się z nikąd. Uczelnia aby dostać pieniądze musi mieć również słabych studentów. Idąc na masówkę należy zapomnieć o jakości.

    Mówienie że uczeń nie wie jak ma traktować nauczyciela to jest stwierdzanie problemu który jest wierzchołkiem góry lodowej. Jeśli szkoła mogłaby wyrzucić ucznia i nie musiałaby się obawiać konsekwencji finansowych to szkoły szybko mogłyby się podzielić na te w których są uczniowie zdolni do zrozumienia materiału, których nie trzeba odpytywać z wiedzy encyklopedycznej i na szkoły przyjmujące uczniów nie zdolnych do zrozumienia, którzy musieliby się uczyć pamięciowo.

    W obu przypadkach uczeń wiedziałby na czym stoi.

  2. jeszcze 01.07.2014 20:14

    Nauczyciel jest tylko wykonawcą narzuconych mu z góry wymogów. To nie jego wina lecz systemu. Nie może przestać egzaminować i wystawiać ocen, bo go wyleją.
    To system jest chory, więc i relacje uczeń-nauczyciel są z góry skazane na wzajemny brak zaufania.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.