Liczba wyświetleń: 582
Po raz pierwszy usłyszeliśmy od wysokiej rangi amerykańskiego wojskowego, że strategia długoterminowa US Army zakłada, że do roku 2030 cześć siły bojowej USA, będzie polegała na wykorzystaniu robotów pola walki. Uzbrojone maszyny jeżdżące lub kroczące już teraz są testowane w walce w Afganistanie.
Lotnictwo zostało już obecnie w dużej mierze zrobotyzowane, a wykorzystanie bezzałogowców jest tak powszechne, że niektórzy złośliwi nazywają amerykańskiego prezydenta Obamę, „królem dronów”. Generał Richard Cone, ujawnił właśnie, że Stany Zjednoczone zamierzają zrobotyzować również siły naziemne.
Trend ten tłumaczony jest tym, że wyszkolenie żołnierzy kosztuje bardzo drogo, dlatego z ekonomicznego punktu widzenia warto inwestować w automatyzację pola walki. Cone zapowiedział wyposażenie w uzbrojone roboty podstawowych jednostek uderzeniowych. Na wyposażeniu maja się znaleźć gąsienicowe systemy takie jak MAARS, które są uzbrojone w karabiny maszynowe i mogą działać autonomicznie lub być zdalnie sterowane. Dzięki wykorzystaniu takich technologii ma się udać zmniejszenie liczebności armii przy jednoczesnym zachowaniu jej zdolności bojowych.
Rozwojem konstrukcji, które będą mogły być wykorzystane przez armię zajmuje się amerykańska agencja DARPA. Jednym z przykładów robotów przyszłego pola walki jest BigDog, zwany też kolokwialnie mułem. Jest to robot kroczący stworzony przez firmę Boston Dynamics, która została ostatnio kupiona przez korporację Google. Oficjalnie ma to być urządzenie transportujące zaopatrzenie, ale z łatwością można sobie wyobrazić stada takich mułów z bronią, które działając autonomicznie będą wykonywać misje zarządzane z bezpiecznego biura na innym kontynencie.
Robotyzacja armii wydaje się obecnie czymś nieuniknionym, a wizja konfliktu, w którym po obu stronach walczą roboty może się ziścić szybciej niż wyobrażali to sobie autorzy scenariuszy i książek science fiction.
Źródło: Zmiany na Ziemi
Kreacji/Bogu dzięki za Apophisa!