Liczba wyświetleń: 2327
Były kandydat na prezydenta we Francji twierdzi, że musiał przejść cztery operacje serca, aby naprawić szkody spowodowane przez przyjęte przez niego „szczepionki” na koronawirusa (COVID-19).
Jean Lassalle, który wciąż zajmuje się polityką, powiedział mediom NTD, że jego zdrowie nigdy nie było takie samo, odkąd został „ochroniony” przed „grypą Fauciego” za pomocą chemicznych szczepionek.
„Szczepionka prawie mnie zabiła” – powiedział Lassalle, ujawniając, że wziął „szczepionkę Janssen [firmy Johnson & Johnson], ponieważ czuł się do tego zobowiązany jako członek parlamentu”. Lassalle teraz głęboko żałuje swojej decyzji, ponieważ szczepienie „wypaczyło moje serce”, powiedział. „Od 3 stycznia tego roku miałem cztery operacje” – kontynuował. „I jest też klinika Ambroise Paré, gdzie chirurg przeszkolił się z osobą, której udało się złożyć uszka serca, aby mogły normalnie funkcjonować. W przeciwnym razie z pewnością bym nie żył” – dodał.
Zapytany, dlaczego wziął szczepionkę, Lassalle wskazał, że czuł się pod presją w ramach swojej pracy i wierzył, że jego koledzy politycy, w tym prezydent Emmanuel Macron, robią to samo. Okazuje się, że Macron nigdy nie dostał zastrzyków, twierdzi Lassalle.
„Ponieważ byłem posłem i nie chciałem sprawiać wrażenia, że nie wykonuję [dobrze] swojej pracy” – ubolewa Lassalle. „Ale nie wiedziałem, że Emmanuel Macron nie był zaszczepiony. Nie wiedziałem, że większość członków rządu nie jest, i nie wiedziałem jak wielu moich kolegów posłów też nie było. Chciałem dać przykład”.
Źródło zagraniczne: NaturalNews.com
Źródło polskie: PrisonPlanet.pl
Coś tu mocno nie gra. Albo Lassalle jest mocno niedoinformowany, albo ktoś mocno kłamie. W apogeum covidowego zamordyzmu, kiedy właśnie Macron publicznie zastanawiał się “co zrobić, żeby jeszcze bardziej wkurzyć niezaszczepionych” – dosłownie w tych słowach, ktoś włamał się do bazy “covidowych certyfikatów” i wykradł kody QR i inne dane z paszportów covidioty, posiadanych przez różne rządowe szyszki. W tym właśnie Macrona.
Mamy więc dwie możliwości. Albo Lassalle’owi coś się pokręciło a Macron faktycznie przyjął szprycę. Albo mu się nie pokręciło, Macron żadnej szprycy nie przyjął, tylko po prostu kazał wystawić sobie certyfikat. Tak samo, jak liczni gubernatorzy australijskich prowincji, którym wstrzykiwano preparat za pomocą strzykawki z igłą osłoniętą plastikowym kapturkiem. Jeżeli więc Macron zaszczepił się “na niby” i jest to tajemnicą poliszynela, to chyba warto, żeby zainteresowały się tym jakieś organy ścigania? A może była to tak powszechna i popularna praktyka, że nikt tego nie ściga?