Facebook, Twitter i Google ujawniły szokujące dane

Opublikowano: 02.11.2017 | Kategorie: Polityka, Telekomunikacja i komputery, Wiadomości ze świata

Liczba wyświetleń: 640

Przedstawiciele gigantów globalnego internetu stanęli przed Kongresem Stanów Zjednoczonych, by wyjaśnić rozmiar „dezinformacji rosyjskiej” w czasie amerykańskiej kampanii prezydenckiej z zeszłego roku. Podane liczby są tak pozbawione znaczenia, że zszokowało to amerykańskich polityków.

Facebook ujawnił, że „agenci rosyjscy” mieli zamieścić ok. 80 tys. postów na tym portalu w czasie kampanii, którą wygrał Donald Trump. Problem w tym, że znaczyłoby to, że jedynie 1 na 23 tys. postów odnoszących się do kampanii miałby pochodzić z Rosji, tj. 0,004 proc. ogółu postów wyborczych w Ameryce. Takiego wpływu „agentów” nie da się zakwalifikować jako jakiegokolwiek wpływu politycznego. Przedsiębiorstwo Marka Zuckerberga wysunęło jeszcze liczbę 100 tys. dolarów, które miały zostać wydane przez właścicieli kont podejrzewanych o pochodzenie rosyjskie. To też jednak liczba znikoma, jeśli porównać to z wydatkami na reklamę internetową Trumpa i Hillary Clinton – odpowiednio 70 i 30 milionów dolarów.

Twitter podał robiącą wrażenie liczbę 1,4 miliona postów, które zostały zamieszczone przez właścicieli 201 kont, podejrzewanych o związki z tajnymi agentami rosyjskimi. Daje to 0,74 proc. zeszłorocznych postów wyborczych na Twitterze z pojedynku Trump-Clinton.

Google przyniósł największy zawód podając już oficjalnie, że nie znalazł żadnej poszlaki, czy dowodu na manipulowanie YouTube przez Rosję. Nawet zamieszczane tam widea rosyjskiego kanału telewizyjnego RT nie wzbudziły podejrzeń dyrekcji Google: „Niektórzy zastanawiali się w jaki sposób RT, medium finansowane przez rząd rosyjski, używa Youtube’a. Nasze śledztwo nie wykazało żadnej manipulacji platformy, ani pogwałcenia reguł serwisu”.

Deputowani amerykańscy zagrozili stworzeniem ustawy, która miałaby poddać portale społecznościowe „regułom jawności”, jeśli chodzi o to, co może być zakwalifikowane jako reklamy polityczne. Koncerny opierają się temu, proponują własne środki kontroli. Facebook ogłosił zatrudnienie tysiąca dodatkowych osób do pilnowania wpisów politycznych, a Twitter ma stworzyć „ośrodek jawności reklam”, gdzie będzie można znaleźć źródła finansowania opłaconych treści politycznych.

Autorstwo: JSz
Źródło: Strajk.eu


TAGI: , , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. rumcajs 02.11.2017 11:42

    No to faktycznie..”ruskie” wybrali im trumpa…. Osmieszenie goni osmieszenie i kompromitacje… A myslałem, że “maciorowicza” możemy miec tylko my… Okazuje sie że w usa jest ich kilka razy wiecej…

  2. MvS 02.11.2017 12:08

    “zagrozili stworzeniem ustawy” pomimo braku jakichkolwiek podstaw.
    Jeżeli teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów.

  3. karmazynowy_szpadel 02.11.2017 21:41

    no bo przecież nikt nie mógł użyć proxy, botnetów albo VPNa żeby fałszować lokalizację… takie oskarżenia są tak głupie i bezpodstawne z punktu widzenia człowieka nieco w temacie, że nawet już nie śmieszne

    Dowody (!) na to, że to byli rosyjscy agenci spowodowały by wojnę. A to jest jakaś kpina z ludzi.

    A to co udało im się teraz przeforsować to “poprawność myślowa” i kontrola wpisów w internecie na żądanie. “Bo szpieg”. Pewnie ten wpis (mój) też jest napisany przez tajniaka rosyjskiego (mnie) i nadaje się do usunięcia (wg. nowych standardów)

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.