Czy można rozporządzeniem zlikwidować głód na świecie?

Opublikowano: 18.06.2013 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 1398

Nicolas Sarkozy i Ilse Aigner są zgodni: zanim jako polityk krytycznie spojrzy się na swoje własne postępowanie lub przyzna się szczerze do stawiania nadmiernych wymagań, powinno się zawsze zacząć od głośnego obwiniania za błędy wszystkich dookoła. I co byłoby bardziej oczywiste niż tłumaczenie problemów światowej gospodarki żywnościowej poprzez znalezienie kozła ofiarnego? Spekulanci windują więc ceny surowców. Bankowcy z Wall Street i z Frankfurtu grają w ruletkę cenową, a dzieje się to kosztem najuboższych. Spekulanci – ta pozbawiona skrupułów grupa złoczyńców – nadają się do tego idealnie. Zdenerwowali nas wszystkich przecież nie tak dawno, działając na niekorzyść Grecji, której to gospodarka bez tych rekinów finansowych radziłaby sobie dobrze. Ale zastanówmy się. Dzielny Gal i minister rolnictwa z Górnej Bawarii są zdecydowani zwalczyć głód na świecie za pomocą odpowiednich rozporządzeń. Podczas gdy pan prezydent obrał regulację rynku surowców za centralny punkt francuskiej prezydencji w G-20, pani minister rolnictwa ogłosiła odpowiedni dla swojego zakresu kompetencji odpowiednik europejskiej regulacji gospodarczej i wezwała kolegów do „skoordynowanych działań przeciwko spekulantom”. Czysty nonsens.

SPEKULANCI NIE ZMIENIAJĄ WIELKOŚCI POPYTU ANI PODAŻY DÓBR MATERIALNYCH

Uczestnicy rynków finansowych nie handlują pszenicą, ryżem ani soją, ale prawami poboru nowych akcji i zobowiązaniami do odbioru przyszłych towarów. Ceny tych przyszłych kontraktów odzwierciedlają ich przywidywania. Ilości materialnych surowców rolniczych nie zmieniają się na skutek działalności uczestników działań finansowych. Kiedy spekulant zawiera w lutym kontrakt terminowy dotyczący wrześniowych zbiorów, określa w nim jedynie to, że będzie latem ich właścicielem, a nie jakiej wielkości będą zbiory. Towar sam w sobie nie zostaje w większości przypadków transferowany, zostaje jedynie wypłacana różnica między przedtem określoną w umowie ceną, a ceną panującą na rynku w momencie zbiorów.

Zakłady spekulantów funkcjonują tak jak wszystkie inne zakłady – czyli tylko wtedy, gdy znajdzie się ktoś, kto zechce się ze spekulantem założyć: jeżeli przewiduje on wyraźny wzrost cen, musi znaleźć kogoś, kto jest innego zdania i uzna za dobry interes, by zagwarantować sobie w danym momencie cenę odbioru towaru. Terminowy rynek towarowy produktów spożywczych należy do najstarszych istniejących giełd. Ich pożyteczną dla gospodarki funkcją jest możliwość zabezpieczenia się przed ryzykiem cenowym.

Aktorzy finansowi z rynków towarowych kontraktów terminowych zadają sobie wiele trudu, aby zdobywać informacje o przyszłych deficytach, ponieważ żyją myślą, że jeśli spekulantami są handlowcy nastawieni na zysk, a nie obłąkani hazardziści, to ich oczekiwania cenowe powinny być z zasady traktowane poważnie. Dopóki nie możemy dowieść lub przynajmniej faktycznie podejrzewać, że spekulanci manipulują cudzymi oczekiwaniami cenowymi przez świadome podawanie fałszywych informacji lub też wpływają na rzeczywiste wielkości plonów przez sabotaż bądź zniszczenia, to aktorzy rynku finansowego nie są sprawcami wahań rynkowych, a jedynie ich wczesnymi posłańcami. Bez odpowiednich fundamentalnych danych teorie spekulantów trafiają w próżnię. W dniu rozliczenia kontraktu terminowego cena terminowa musi pokrywać się z ceną rynkową. Możliwe, że aktorzy finansowi mieli rację i ceny towarów rolno-żywnościowych wzrosły zgodnie z oczekiwaniami – zatem powinno się było poświęcić więcej uwagi sygnałom z rynków kontraktów terminowych. Możliwe też, że spekulanci się pomylili i teraz płacą za swoje błędy. Jednak teraz nie każą sobie przywieźć całej tej pszenicy, by ją zjeść, ani nie pozwolą by zgniła. Także możliwości rozbudowy powierzchni magazynowych mają swoje granice. Cenę pszenicy określa się w momencie żniw tak samo jak na każdym rynku fizycznym – na podstawie interakcji popytu i podaży.

Wiele przemawia za zwiększeniem przejrzystości rynków instrumentów pochodnych, lecz nie przyniesie to rozwiązania strukturalnego problemu żywności. Jeśli spekulanci windują ceny, nie mając fundamentalnych danych, to w najlepszym wypadku będą mogli to zrobić tylko na szczycie wahań cenowych. W tym momencie swoje skrzydła rozwijają z pewnością pewni gracze, którzy działają na zasadzie instynktu stadnego, nie mając własnych informacji. Nie jest wykluczone, że po bańce internetowej i bańce nieruchomości powstanie bańka surowcowa. Nie da się przy tym nie obciążyć odpowiedzialnością polityki pieniężnej, która zalewa rynki falą płynności. W przypadku żywności bańka mogłaby zostać napompowana jedynie wtedy, gdyby rozbudowano stan magazynów. A tak się nie dzieje.

PRZYCZYNY WZROSTU CEN

Jeśli jednak za stały wzrost cen winni nie są w większości spekulanci, a na ceny wpływają faktyczne czynniki rozwojowe, to oczywiście rozgniewa to wyniosłych polityków wygłaszających przemowy o konieczności większej regulacji. Znaczącymi czynnikami, które od dawien dawna oddziałują na podaż żywności są w pierwszej kolejności wiatr i pogoda. Dla wyjaśnienia rozwoju cen zboża ważne są na przykład susze w Rosji i na Ukrainie występujące w ostatnich latach, a także powodzie w Australii. Dodać trzeba także ciągłe susze w Ameryce Południowej i na zachodzie USA, jak również duże opady deszczu w Kanadzie.

Po stronie popytu zauważalnym czynnikiem jest przede wszystkim wzrost zaludnienia Ziemi. W połowie 2011 r. Ziemia będzie miała 7 mld mieszkańców. Jednak znaczącą rolę odgrywają również przyzwyczajenia żywieniowe ludzi. Tak jak miło patrzeć na rozwój gospodarczy krajów szybko rozwijających się, to zmiana nawyków żywieniowych nowej klasy średniej w Chinach i Indiach oznacza również wzrost popytu na żywność. W Chinach spożycie mięsa wzrosło przez ostatnich 25 lat aż trzykrotnie. A ilością zboża, jaka jest potrzebna w Niemczech do usmażenia średniej wielkości steku wołowego, można nakarmić od 40 do 50 osób.

Rozwój ekonomiczny krajów nowo uprzemysłowionych jest widoczny również po stronie podaży – wzrost cen oleju napędowego i nawozów idący w parze ze zwiększającym się popytem na ropę naftową, jak również zwiększająca się konkurencja w gospodarce gruntami podnoszą koszty produkcji żywności.

Z kolei po stronie popytu istnieje konkurencja przede wszystkim pomiędzy produkcją żywności a wysoce wątpliwym z perspektywy klimatyczno-politycznej promowaniem biopaliw w celu walki z globalnym ociepleniem. W USA już około 40 proc. zbiorów kukurydzy zostaje przetworzonych na biopaliwo, a ponad jedna czwarta zbiorów zbóż jest tam przeznaczona do produkcji etanolu. Również niemieccy kierowcy samochodów osobowych konkurują z nabywcami artykułów spożywczych. Od lutego, przy domieszce bioetanolu dwukrotnie mocniejszej niż wcześniej, paliwo E10 zawiera do 10 proc. etanolu wyprodukowanego z trzciny cukrowej i kukurydzy.

NAJSKUTECZNIEJSZYM ŚRODKIEM PRZECIW ROSNĄCYM CENOM SĄ ROSNĄCE CENY

Związana z popytem siła nabywcza europejskich i amerykańskich kierowców oraz amatorów steków będzie w najbliższej przyszłości większa niż możliwości głodujących Somalijczyków i Malawijczyków. W Niemczech wyrzuca się do 20 proc. wszystkich wypiekanych bochenków chleba, ponieważ klientom nie podoba się to, że pod wieczór półki zaczynają świecić pustkami i wybór pieczywa jest ograniczony. Krótkoterminowo pomoże chyba tylko tymczasowe przekazanie głodującym w kryzysowych sytuacjach wystarczającej siły nabywczej. Konieczna do tego redystrybucja również w 2011 r. będzie zadaniem i miarą sumienia względnie uważanych za zamożnych. Niemcy zobowiązały się do przekazania skromnych 0,7 proc. rocznego PKB na pomoc dla krajów rozwijających się. Jak dotąd rzeczywiście została przekazana połowa tej sumy. Takimi regulacjami na pewno nie da się zaspokoić głodu. W najbliższej przyszłości Sarkozy, Aigner i inni politycy powinni zacząć od siebie, jeśli kwestia głodu na świecie rzeczywiście spędza im sen z powiek. Nie można pozostać przy samych płatnościach transferowych.

Wątpliwe subwencjonowanie czy wymuszone wprowadzanie biopaliw jest tą częścią polityki europejskiej, którą – biorąc pod uwagę jej następstwa – należałoby natychmiast przemyśleć. Jeszcze gorsze skutki ma jednak protekcjonalna polityka rolna. Wciąż zorientowana na nadprodukcję ingerencja w rynki UE średnio- i długoterminowo może być co najmniej tak szkodliwa, jak ograniczenia eksportowe, jak na przykład te wprowadzone w Rosji i na Ukrainie. Nawet jeśli na rynkach fizycznych ceny ustalają nie radośni spekulanci, a rzeczywista podaż i popyt, to rosnące ceny mają na podaż i popyt oczywiście odwrotny efekt. Podczas gdy subwencjonowanie eksportu w UE i zalewanie światowych rynków żywnością po cenach dumpingowych utrudniają życie rolnikom prowadzącym małe gospodarstwa w krajach rozwijających się i nowo uprzemysłowionych, przy rosnących cenach na rynku światowym zasadniczo opłaca się zwiększenie produkcji. Zatem nie regulacja, a wolny handel może okazać się najlepszym rozwiązaniem problemu głodu na świecie.

Autor: Steffen J. Roth
Tłumaczenie: Studenckie Biuro Tłumaczeń Uniwersytetu Warszawskiego
Źródło oryginalne: hayek.de
Źródło polskie: Instytut Misesa


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. MichalR 18.06.2013 14:47

    Może i można zlikwidować głód wśród ludzi, ale zawsze pozostanie głód wśród zwierząt… Głodu jako takiego zlikwidować się nie da. Ktoś będzie głodny, bo jeśli nikt nie będzie głodny to po kilku latach znowu ludzie, albo zwierzęta się namnożą tak że głód znowu zawita do naszego świata.

    NWO znalazł stuprocentowo skuteczne rozwiązanie problemu głodu na świecie. Wystarczy zostawić przy życiu 500 milionów ludzi. Pytanie jakie powinno się nasunąć każdemu to to czy taki zabieg wart jest potencjalnej korzyści. Czy śmierć ponad 90% ludności jest ceną którą świat powinien zapłacić, aby ludzie żyli nawet nie tyle bez głodu, co w pełnym dostatku.

    Jak długo na świecie istnieje głód tak długo możemy mieć pewność że z naszym światem jest wszystko w porządku.

  2. klon 18.06.2013 15:22

    Co do spekulantów to autor nie docenił ich roli. Faktycznie magazynowanie kosztuje i zboże trzeba w końcu sprzedać, ale możliwość decydowania o ogromnych rezerwach zboża kiedy i za ile je sprzedać daje im ogromną przewagę, bo ludzie muszą jeść codziennie. Są kraje, które nawet przy stałych dostawach zbóż mają problem z głodem a jeżeli wycofam z rynku gigantyczną ilość np pszenicy to logicznym jest , że cena pozostałej na rynku wzrośnie. W ten sposób można regulować ilość surowca dostępnego na rynku. Możliwe jest więc, że pomimo tego, że pszenicy starczy dla wszystkich bo takie są zapasy. Nie będzie jej codziennie tyle na rynku by starczyło dla każdego. To bardzo prosta i skuteczna metoda kierowania wolnym rynkiem, gdyż to nie plony decydują o ilości surowca, tylko ludzie którzy ten surowiec skupują tylko po to by go mieć i potem sprzedać. Ale cała reszta artykułu jest okej, zwłaszcza fragment o bioplaiwach, które spowodowały podniesienie się cen kukurydzy o 100%. A tak poza tym to gdyby takim politykom zależało na zniesieniu głodu na świecie to zrobili by to w nie więcej jak jeden miesiąc

  3. jestemtu 18.06.2013 15:36

    Oj tam
    Wydadzą dyrektywę w KE i głód zniknie. To taka potężna instytucja że może nakazać głodowi przestać istnieć.

    Kraje 3-świata( bo to tam jest największy odsetek głodujących) nie mogą się rozwinąć i stać się równorzędnymi partnerami biznesowymi i produkcyjnymi dla wiodących gospodarek na świecie. Kraje postkolonialne nie stały się suwerenne, lecz nadal są wyzyskiwane przez kolonizatorów. Tym razem są to korporacje.
    Od kilkunastu lat powtarza się bajkę o walce z głodem i ubustwem. Wszelka nagonka na gmo była promowana jako walka z głodem.

    Głód to kolejne biznes do robienia dużych pieniędzy, oręż do walki politycznej, nie jest to nic nowego, ale działa od lat.
    Spekulanci też nie działają w jakiś super tajnych organizacjach lecz za pozwoleniem “elit” i dla “elit”. Co skutkuje brakiem zainteresowania rządów do rozprawienia się z tymi przestępcami w “białych rękawiczkach”.

  4. bXXs 18.06.2013 16:58
  5. Jedr02 20.06.2013 06:35

    Podlaskich wiosek też nie wyprodukowałeś 😛

    A tak to nikogo mordować nie trzeba żeby żywności starczyło. Gdzieś już widziałem dane, że już nawet byłoby ok. A jakby zrezygnować z jedzenia mięsa to przy lepszej dystrybucji żywności można by nawet zmniejszyć produkcje. Ale też jakby jedyne co zmienić to większa liczba pożywienia, to będzie tych miliardów przybywać i przybywać. Populacja musi się jakoś regulować. W przyrodzie po przekroczeniu pojemności środowiskowej zaczynają osobniki danej populacji ginąć. Człowiek ma taką możliwość by to skontrolować zawczasu, ale może się okazać że jest równie tępy co każdy inny szkodnik, będzie żarł i się rozmażał ile wlezie.

  6. jestemtu 20.06.2013 08:26

    @Jedr02

    Samoregulacja populacji to np. wojna.
    Problem w tym że te kraje mogą się same wyżywić, tylko wszelkiej maści organizacje im to utrudniają. Historia kolonizacji, która trwa do dziś jest wyjaśnieniem takiej biedy w tych krajach.
    Dać im technologie to poradzą sobie z głodem i ubustwem, jak większość krajów.

    Wszechobecne limitowanie produkcji żywności, spekulacje cenami np. zbóż to są główne i namacalne przyczyny istnienia głodu na świecie. Tych które stwarzają korporacje i biznesmeni z pod ciemnej gwiazdy jest znacznie więcej.

    Można powiedzieć że mieliśmy szczęście że urodziliśmy się na tej części globu i takiej rasy, bo to 2 walory dzięki którym, to oni są w takiej trudnej sytuacji.

  7. Murphy 20.06.2013 12:18

    @Jedr02: Owszem człowiek może się kontrolować jak chce i ma ku temu warunki. Ale co taki człowiek np. w Indiach ma zrobić dla zabezpieczenia swojej starości jeśli nie jest w stanie mieć przyzwoitej pracy z ubezpieczeniem społecznym i przyszłą emeryturą? Jedyne co mu wtedy zostaje to mieć wiele dzieci i wierzyć, że na starość dzieci zajmą się rodzicami. Więc mają po kilka dzieci, co powoduje znaczny przyrost ludności. Ale jak kolonizatorzy nie dadzą swoim “niewolnikom” żyć po ludzku to dochodzi do takiego zjawiska.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.