Liczba wyświetleń: 807
Brzoza nie spowodowała wypadku prezydenckiego tupolewa, a ustalenia MAK nt. przyczyny katastrofy smoleńskiej są wbrew prawom fizyki – wynika z najnowszych badań utytułowanego pracownika NASA, prof. Wiesława Biniendy.
„Gazeta Polska Codziennie“ dotarła do niepublikowanych jeszcze najnowszych badań prof. Wiesława Biniendy. Ten pracujący dla NASA naukowiec, dziekan Wydziału Inżynierii Cywilnej Uniwersytetu w Akron, specjalista w zakresie wytrzymałości materiałów używanych w lotnictwie, członek zespołu badającego katastrofę promu kosmicznego Columbia, po raz kolejny podważył dotychczas jedyną oficjalną wersję wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r., przedstawioną przez najwyższe organy zajmujące się tragedią smoleńską – Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) i później komisja Jerzego Millera.
Według badań prof. Biniendy teza o brzozie, która miała spowodować katastrofę prezydenckiego tupolewa, jest fałszywa. Profesor opracował matematyczny model skrzydła samolotu i brzozy, a następnie przeprowadził wiele symulacji za pomocą rygorystycznych badań komputerowych wykorzystujących prawa fizyki, aerodynamiki oraz prawa zachowania materiałów. Sprawdzał, co dzieje się z samolotem po uderzeniu skrzydła w drzewo. Uwzględniał różne możliwe kąty natarcia czy gęstości brzozy.
– Wynik był jednoznaczny. Samolot przecina brzozę, a skrzydło nie doznaje uszczerbku powierzchni nośnej – stwierdza jednoznacznie w rozmowie z „Codzienną“ prof. Binienda.
Już we wrześniu profesor udowodnił, że w momencie zderzenia samolotu z brzozą nie mogłoby dojść do oderwania fragmentu skrzydła jak sugeruje MAK.
– Według moich analiz stan skrzydła po zderzeniu z brzozą daje możliwość dalszego stabilnego lotu. Wnioski te zostały potwierdzone za pomocą wszystkich przeprowadzonych obliczeń. Przebieg wypadków sugerowany przez MAK i komisje Millera nie mógł mieć miejsca – ocenia prof. Binienda.
Ekspert NASA przeprowadził dalsze badania aerodynamiczne. Cel – ustalenie, czy jeśli faktycznie w jakiś sposób zawiniła brzoza, skrzydło mogło dolecieć 111 m dalej i upaść w miejscu, gdzie je znaleziono. I znowu wyniki badań jednoznacznie zaprzeczają oficjalnym raportom, jakoby urwane skrzydło mogło spaść w odległości 111 m od brzozy.
– Gdyby fragment skrzydła faktycznie oderwał się przy uderzeniu w drzewo z prędkością 80 m/s, to nie mógłby dolecieć 111 m dalej, a samolot uderzyłby w ziemię z prędkością 100 km/h, zaledwie 12 m za brzozą – tłumaczy profesor.
Jeżeli faktem jest, że fragment skrzydła został znaleziony w odległości 111 m od brzozy, to należy sprawdzić, na jakiej wysokości i w jakiej odległości od miejsca znalezienia musiał się ten fragment oderwać od skrzydła, żeby upaść tam, gdzie je znaleziono. – Wyniki badań wyraźnie pokazują, że oderwanie skrzydła musiało nastąpić 70 m za brzozą na wysokości co najmniej 26 m od ziemi, podczas gdy trajektoria sugerowana przez MAK sugeruje, że w przestrzeni pomiędzy brzozą a miejscem znalezienia kawałka skrzydła samolot leciał na wysokości nie większej niż 6,5 m – mówi profesor.
Według niego, zakładając, że fragment odrywa się na wysokości 6,5 m nad ziemią, jak sugeruje MAK, nie jest możliwe, aby taki fragment urwany z lewego skrzydła mógł się znaleźć po prawej stronie osi samolotu. Badania pokazują, że w pierwszym etapie lotu fragment urwanego skrzydła gwałtownie opada do ziemi. Aby ruch na prawo był możliwy, fragment ten musi oderwać się na wysokości co najmniej 26 m. Według prof. Biniendy ostateczna pozycja, gdzie nastąpiło urwanie skrzydła, znajduje się 70 m od brzozy na wysokości 26 m. Brzoza nie miała nic wspólnego z rozpadem samolotu.
Autor: Katarzyna Pawlak
Na podstawie: Gazeta Polska Codziennie
Źródło: Niezależna.pl
Dla mnie oczywistym jest fakt zamachu i nie dlatego, ze sympatyzuję z jakąkolwiek opcją polityczną albo jestem agresywny ja po prostu mam myślę.
adambierniacki- tak, dla mnie też cała ta sprawa mocno śmierdzi. Zachowanie Polskiej strony, cuda-niewidy w czasie śledztwa się ukazujące i tzw “nieudolność” pokazały, że albo mamy w Polsce kompletnych debili, którzy w dupie mają śmierć ponad 90 osób, których większość zajmowała ważne stanowiska w państwie (generał, prezydent etc), albo po prostu chcą zatuszować prawdę. I wbrew temu co fani PiSu twierdzą, nie chodziło tu raczej o ś.p. Kaczyńskiego, bo on wyborów by nie wygrał,a o zwyczajne zasianie chaosu w tymże kraju. Do tej pory widać swoisty rozłam wśród polaków po tym wydarzeniu.
Tyle już dezinformacji zasiali po katastrofie Tu-154 że większość ludzi na dźwięk o nowej teorii katastrofy w smoleńsku reaguje złością i zobojętnieniem… Niestety ale teraz to mało kto uwierzy w teorie jakiegoś znawcy z nasa.Czas robi swoje.Moim zdaniem nie dowiemy się prawdy prędzej niż o katyniu.
Zanim napiszecie, iż to był błąd pilotów ewentualnie zły stan lotniska w Smoleńsku przeczytajcie “Zamach w Smoleńsku”. W tej książce autor podsumował wypowiedzi wielu czołowych ludzi na temat tej katastrofy. Czytając tą lekturę można zobaczyć, jak Polska nie jest krajem suwerennym. Wszystko przez politykę Pana Premiera. Dla największym przeciwników PiS-u, to nie jest książka prawicowa czy PiS-owska! Ukazuje też nie najlepszą stronę śp. Lecha Kaczyńskiego. Ale lepiej jak ją przeczytacie.
Tak czy siak, jaki cel miałby ten zamach, jeśli z Polską nie liczy się nikt? Niezależnie od opcji politycznej wszyscy są na nas wypięci i katastrofa/zamach/napad talibów wywołał jedynie zainteresowanie mediów tą sprawą. Jedynie media na tym skorzystały.
@zorg 19.11.2011 12:33
Smoleńsk tym się różni od Katynia, że w latach 40. XX wieku nie było internetu. Mnie się wydaje, że w tej chwili wielu z nas już nie potrzebuje dowiadywać się o czymkolwiek, bo analiza informacji sprawdzalnej i obiektywnej a krążącej w internecie pozwala nam wyciągać wnioski o ile mamy czas na poszperanie, używamy logiki i nie zakładamy, że media mainstreamowe mówią zawsze tylko prawdę. Oczywiście mogą minąć wieki, zanim cała prawda wyjdzie na jaw ze wszystkimi swoimi szczegółami, ale już teraz jej ogólny zarys jest widoczny dla każdego, kto… (patrz wyżej). Następne, pewnie jeszcze dłuższe wieki miną, zanim prawda ta będzie miała swoje polityczne konsekwencje i stanie się prawdą oficjalną, co by to nie miało znaczyć.
Widzisz, w tej książce co wcześniej napisałem, jest opisane jak to polskie rakiety zestrzeliły wiele rosyjskich myśliwców. I to dzięki Prezydentowi Kaczyńskiemu, a dlaczego on to zrobił? Pomógł Gruzji. Gdyby nie on, Gruzja nie istniałaby na mapach. To dlatego oni się tak wkurzyli. Dlatego polecam tą książkę, ponieważ są tam opisane fakty, których wiele ludzi nie słyszało, dzięki naszym mediom…
Mnie najbardziej intryguje fakt, że 1.5 roku po katastrofie wrak ciągle nie jest w Polsce mimo obietnic Rosji. Wg mnie nigdy nie zostanie zwrócony, a co za tym idzie nigdy polska strona nie będzie mogła go rzetelnie zbadać. Gdyby Rosjanie nie mieli nic do ukrycia, to szczątki byłyby u nas kilka miesięcy po zdarzeniu.
Ruskim nie wierzę jak wściekłemu psu i to wystarczy za cały komentarz.