Jeszcze euro nie zginęło póki my płacimy…

Opublikowano: 23.12.2011 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 706

“Polscy politycy z min. Rostowskim na czele mają gest. Cóż, obetnie się jeszcze zasiłek pogrzebowy nad Wisłą. Zamrozi na kolejne 2-3 lata wynagrodzenia w sferze budżetowej – niech pielęgniarki i urzędniczki nie szaleją tak z zakupami w centrach handlowych. A wypłaci się średnią pensję urzędnika w Atenach na poziomie 17-18 tys zł” – pisze Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK, w analizie specjalnie dla portalu Niezależna.pl.

Dziś już nikt nie może być pewny, że kryzys go ominie. Szefowa MFW mówi wprost, że żaden kraj nie jest bezpieczny w strefie euro. Pieniędzy może zabraknąć nawet samemu Funduszowi i to pomimo 200 mld euro zrzutki biedniejszych dla bogatszych, w której to bezmyślnej i nieskutecznej idei celują polscy rządzący.

Wiele rzeczy wydarzy się w Europie i Unii po raz pierwszy, może się więc okazać, że nasze dobrowolne ponad 6 mld euro pomocy („drobne” 27 mld zł) długo do nas nie wróci, lepiej zrezygnujmy z Elastycznej Linii Kredytowej. Chcemy koniecznie wesprzeć ponad 100 tys. greckich nieboszczyków, który spokojnie przez lata pobierali emerytury, bo w Grecji nawet życie pozagrobowe jest wystawne.

Ale polscy politycy z min. Rostowskim na czele mają przecież gest. Cóż, obetnie się jeszcze zasiłek pogrzebowy nad Wisłą. Zamrozi na kolejne 2-3 lata wynagrodzenia w sferze budżetowej – niech pielęgniarki i urzędniczki nie szaleją tak z zakupami w centrach handlowych. A wypłaci się średnią pensję urzędnika w Atenach na poziomie 17-18 tys zł.

Z polskiego becikowego przecież można swobodnie dołożyć na premie dla Greków za ich punktualne przychodzenie do pracy, za mycie rąk czy za włoskie ulgi podatkowe na rzecz rodzin, które posyłają i kształcą dzieci na wybitnych piłkarzy, kierowców rajdowych czy zwykłych poliglotów!

Bo choć Włosi obiecują, że zaoszczędzą 30 mld euro to dostać muszą w ramach pomocy i to szybko ok. 300 mld euro. Cóż my sprywatyzujemy kolejne wodociągi i SPEC-e podniesiemy ceny energii elektryczne (w ostatnich latach już ok. 50 proc. poszły w górę) gazu, diesla, podatki. A niech tam nasi serdeczni przyjaciele z Irlandii dalej korzystają ze zwolnień za korzystanie z wody. A gdyby tak przesympatyczni Irlandczycy stracili nie daj Boże pracę, a wcześniej nieopatrznie wzięli tani kredyt mieszkaniowy, to irlandzki rząd będzie mógł dalej spłacać za swoich obywateli odsetki od kredytu w ramach finansowej pomocy.

Za to u nas dyscyplina musi być wręcz wzorowa. Jak tylko frank skoczy jeszcze trochę do 3,80 – 3,90 zł, albo nie daj Boże w ramach recesji i zwolnień grupowych trafimy do tej grupy walutowych kredytobiorców – nieszczęśników. Gdy dodatkowo jeszcze spadną w 2012 ceny nieruchomości o 30 proc., wzrośnie WIBOR powyżej 5 proc. – banki włoskie, hiszpańskie czy portugalskie szybko prześlą nam fakturę na kolejne 10-15 tys zł „doubezpieczenia” kredytu. A co bardziej nerwowi i siedzący na minie kredytów walutowych – hipotecznych menadżerowie bankowi w miesiąc zafundują nam komornika lub podeślą dogadanego klienta na nasze lokum. Oczywiście za pół ceny.

Gdy u nas przedstawiciele nawet zawodów górniczych, transportu, służby zdrowia, ratownictwa latami walczą z ZUS-em o uznanie ich pracy za wykonaną w uciążliwych warunkach, w takiej Grecji czy Hiszpanii to błogosławieństwo dotyczy tych pracowników, którzy łaskawie przyjdą do pracy gdy temperatura spadnie poniżej 8 stopni C. Nie mówiąc już o sytuacji gdy sypnie śniegiem i trzeba pracować przy koksowniku… Nic dziwnego, że w Polsce w listopadzie i podobnie w grudniu dilerzy samochodowi załamują ręce, a sprzedaż nowych aut spada o 20-25 proc. W pogrążonej w kryzysie Grecji rośnie o blisko 17 proc., bo grecki rząd zadbał by ulga podatkowa na zezłomowanie starego auta sięgała od 300 do nawet 2800 euro, w zależności od pojemności silnika.

Oj tam, oj tam, jak mawiają politycy PO, co z tego, że u nas zlikwidowało się zakupy aut z kratką, możliwość odliczania VAT od paliwa, czy ulgę podatkową od biokomponentów. Jak widać w całej rodzinie europejskiej i tak to się rozłoży, wyrówna koszty.

U nas się przytnie tu i tam, nawet trochę ostrzej niż to nakazuje zdrowy rozsądek, ale nie pozostawi się bratnich narodów ze strefy euro na łasce kryzysu. Najwyżej opluje się w mediach Brytyjczyków, którzy wykazali instynkt samoobronny i biznesowe podejście do wątpliwych paktów, które bezczelnie łamią europejskie prawo. Poszczuje się w TVN na Czechów i prezydent Klausa czy Węgrów, po raz kolejny zachwyci się nieomylną kanclerz Merkel i rozleje krokodyle łzy nad wiekopomnym osiągnięciem jakim jest „genialny” ekonomiczny wynalazek – czyli euro.

Co z tego, że jeśli nawet na ochotnika wyrwiemy się przed szereg z deklaracjami podpisania weksli in blanco, to i tak ani głosować ani tym bardziej decydować w nowym pakcie stabilności i dyscypliny finansowej nie będziemy mogli. Ot taki ubogi krewny i przysłowiowy frajer płacący za możliwość podziwiania jakże pięknej katastrofy – czyli rozpadu strefy euro i pojawienie się nowych-starych europejskich walut.

Złotoustych łajdaków, euro – idiotów ci u nas dostatek, wytłumaczą zabieganemu przed świętami narodowi, że żeby lepiej było nam kiedyś, teraz lepiej trzeba zrobić innym. Czyli stare my wam, a oni nam – za trzydzieści parę lat jak dobrze pójdzie. Choć na razie dwa razy więcej dolarów i euro od 2004 trafiło do Polski od naszych rodaków pracujących za granicą, niż z tej rzekomo szczodrej Unii.

Cwani Grecy, pogodni Włosi, co roztropniejsi Hiszpanie widząc co się dzieje z europejskim systemem bankowym i oczekując wielkiego bum w dużym europejskim banku, wyjmują własne pieniądze z krajowych banków i transferują je do Szwajcarii, USA i Ameryki Płd. (Grecy zabezpieczyli w ten sposób 100-200 mld euro, Włosi prawdopodobnie ok. 500 mld). Bo Włosi to jeden z najbogatszych narodów na świecie i indywidualnie najmniej zadłużony, ich całkowity majątek to 9,5 bln euro. Na każdą włoską rodzinę przypada średnio 400 tys. euro.

Tymczasem naiwni Polacy gwałtownie zwiększają wpłaty na bankowe konta włoskich, hiszpańskich, portugalskich czy niemieckich banków we własnym kraju. Depozyty ludności w listopadzie wzrosły o blisko 14 proc. czyli o 8 mld zł., a depozyty firm aż o 12, 6 mld zł. Centrale zagranicznych banków w Rzymie, Madrycie czy Frankfurcie zacierają ręce. Darmowe ubezpieczenia dla potencjalnych bankrutów i rozrzutników jest na wyciągnięcie ręki. Ciesząc się z pochwał w zagranicznej prasie zaciskamy więc pasa i deklarujemy braterską unijną pomoc. Jeszcze strefa euro nie zginęła, póki my płacimy…

Autor: Janusz Szewczak (główny ekonomista SKOK)
Źródło: Niezależna.pl


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

11 komentarzy

  1. Devi 23.12.2011 10:27

    Jest błąd w odnośniku do źródła. Ma być http://www.niezalezna.pl, a nie “http://neizalezna.pl/”

  2. lbooo 23.12.2011 11:02

    “A wypłaci się średnią pensję urzędnika w Atenach na poziomie 17-18 tys zł”” – taaa…

    17-18 tys. ale nie złotych, tylko euro rocznie. Co przy ich kosztach życia wcale nie jest jakąś rewelacją. Urzędnicy w niemczech i francji są bardziej kosztowni.

    Poza tym składamy się na pensyjke dla bankierów, a nie pensje urzędników.

    Grecy przynajmniej walczą o swoje, a polacy siedzą cichutko, jak rząd postanowi zabrać polakom troche pieniedzy i utopić w projekcie euro. To jedyna formą protestu będzie kilka artykułów na internecie jak to niedobrzy urzędnicy w grecji przejadają nasze pieniądze, sprawa przycichnie i wszyscy grzecznie zapłacą, a rząd następnym razem zabierze więcej.

  3. norbo 23.12.2011 11:10

    Belkot…

  4. mr_craftsman 23.12.2011 11:57

    norbo nie bełkocz już tu tyle tylko leć wpłacić swoją grudniowa pensję i 1/12 oszczędności na rzecz swoich unijnych przyjaciół.

    a może po prostu się wyprowadź i przyjmij darmową posadę ogrodnika w jakiejś włoskiej willi – zacznij pomaganie straszliwie biednym narodom od działań indywidualnych.

  5. norbo 23.12.2011 12:32

    @mr_craftsman, pewnie nigdy poza swoja rodzima gmine nie wyjechales… zapewniam cie, ze mieszkancy “rozrzutnych krajow” nie zarabiaja wiele wiecej niz Polacy – tak sie sklada, ze znam wielu takowych zarabiajacych w granicach polskiej placy minimalnej…

  6. okobuddy 23.12.2011 21:22

    Norbo, nie przesadzasz trochę w drugą stronę?

    “Płaca minimalna w Polsce w 2010 roku wynosiła 1317 zł brutto. Natomiast w Grecji – jak podaje biuro statystycznie Unii Europejskiej Eurostat – płaca minimalna w I kwartale 2010 roku wynosiła 863 euro. Przeliczając po oficjalnym kursie NBP z 29 kwietnia 2010 roku, Grek zarabia minimum 4237 zł brutto. Jest to ponad 3-krotnie więcej niż w Polsce.”

    Źródło: http://forsal.pl/artykuly/417485,pensje_w_grecji_pozostana_znaczaco_wyzsze_niz_przecietne_wynagrodzenie_w_polsce_nawet_mimo_kryzysu.html

    Płaca minimalna !

    Jakoś nie przekonują mnie ich “wyższe koszty życia”, w czym wyższe? Że niby muszą mieć domy z basenami?

    Grecji, czy Włoch nie nawiedziło trzęsienie ziemi, Tsunami, czy inny kataklizm. Sami doprowadzili swój kraj na skraj bankructwa. Gzie się podziały pieniądze, które trzeba teraz tam wpompować?

    Pozdrówka

  7. norbo 23.12.2011 21:52

    Hiszpanska placa minimalna to 644 euro miesiecznie a ja znam osoby zarabiajace 300-400 (nie imigrantow). Zapominasz o ultraelastycznym wynalazku jakim sa umowy smieciowe i ogromne naduzycia (np. czysty akord i masz 15-20 euro dniowki)… Ciekawe zrodlo sobie znalazles… 😉 Basen to tylko dziura w ziemi…

  8. norbo 23.12.2011 23:36
  9. norbo 24.12.2011 00:08

    Co ciekawe Eurostat podaje, ze najnizsza placa w Hiszpanii wynosi 748,30 – taka mala sciema [wyjasnienie mamy tutaj: http://epp.eurostat.ec.europa.eu/statistics_explained/index.php/Minimum_wage_statistics ], w Hiszpanii, Portugali i Grecji prawo przewiduje dwie place ekstra i dlatego doliczyli dwa miesiace… Sugerujac sie Hiszpania twierdze, ze place ekstra raczej dotycza grup uprzywilejowanych a nie wszystkich, nie jest to wiec minimum…

  10. norbo 24.12.2011 00:46

    Troche statystycznej zabawy – uwzgledniajac powyzsze mamy 748,30*12/14=641,40 dla Hiszpanii i 876,62*12/14=751,39. A wg parytetu sily nabywczej wychodzi 663,26 (Hiszpania) i 786,40 (Grecja). Dla porownania placa minimalna w Polsce wynosi nominalnie 347,34 euro/miesiac czyli 46,22% placy greckiej i 54,15% placy hiszpanskiej, ale juz wg parytetu sily nabywczej jest to 554,61 czyli 70,53% wobec Grecji i (az) 83,62% w stosunku do Hiszpanii. [zrodlo: opracowanie wlasna na podstawie danych Eurostat]

  11. Il 24.12.2011 21:58

    Nie Polski rząd.
    euro to nowotwór spekulacyjny do tworzenia zysków jego producentom. Zarabianie na produkcji ban…knotów i monet. Ogłupianie złotobarwnymi metalowymi krążkami (obolami) i kolorowymi papierkami z kosztownymi zabezpieczeniami (anty?)fałszerskimi.
    Polak upity alkoholowo to polak ubity jak zarżnięta świnia.
    A wybory w PL i tak były sfałszowane więc parlament i (p)rezydent nie są moimi przedstawicielami a tym bardziej nie są zarządcami krainy zwanej Polska.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.