Wyimaginowane sukcesy Polski w UE

Opublikowano: 02.05.2014 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 450

Z okazji 10-lecia członkostwa Polski w UE, rząd Tuska nie tylko wyprodukował i wyemitował dwa spoty telewizyjne sumarycznie za ponad 15 mln zł ale także opublikował obszerny raport przygotowany przez resort spraw zagranicznych, w którym aż roi się od rzeczywistych ale przede wszystkim wyimaginowanych sukcesów, wynikających z naszej obecności w Unii.

Przez najbliższe dni z tej okazji odbędzie się jeszcze wiele akademii, mitingów, uroczystych koncertów i tym podobnych wydarzeń przeprowadzonych za duże pieniądze przez zaprzyjaźnione z rządzącymi firmy, z „głupawym” uzasadnieniem, że trzeba je wydać, bo Unia wręcz żąda reklamowania projektów zrealizowanych z udziałem środków pochodzących z budżetu UE.

Rzeczywiście 10-lecie obecności Polski w UE w sposób naturalny skłania do podsumowań ale dobrze byłoby żeby były one maksymalnie rzetelne, a nie miały głównie charakteru propagandowego, bo to droga prowadząca zwyczajnie na manowce.

O poziomie tego propagandowego szaleństwa, niech świadczy oddanie w dniu wczorajszym 19 kilometrowego odcinka autostrady A-1 z Kowala do Włocławka, co było transmitowane przez wszystkie telewizje 24-godzinne, w sytuacji kiedy ta inwestycja jest opóźniona blisko 2 lata (miała być zrealizowana na Euro 2012), a koszt jej wykonania jest 2-krotnie wyższy niż wcześniej planowano.

Nikt przy okazji się nawet nie zająknął, że zbudowanie 300 kilometrowego odcinka A-1 ze Strykowa pod Łodzią do Gdańska zajęło nam blisko 7 lat, a na dojechanie tą autostradą do południowej granicy naszego kraju potrzebne będzie kolejne przynajmniej 5 lat, ponieważ tyle czasu zajmie budowanie odcinka Stryków-Łódź i Łódź -Częstochowa i dalej do Mszany Dolnej (ten ostatni odcinek po ogromnych perypetiach z budową mostu ma być oddany do połowy tego roku).

We wspomnianym raporcie rząd podkreśla dodatnie saldo netto naszych relacji z UE w ciągu tego 10-lecia, wynoszące 63,4 mld euro, tylko oczywiście zapomina dodać informacji która pojawiła się z kolei w niemieckich mediach, że z każdego euro wpłacanego przez ten kraj do unijnego budżetu wraca do niego około 80 eurocentów, co oznacza, że unijne pieniądze przekazywane do mniej zamożnych krajów w dużej części napędzają gospodarki „starych” krajów UE.

Jeszcze mniej informacji w raporcie dotyczy składki naszego kraju wpłacanego do budżetu UE w latach 2004-2013, dopiero z informacji ministra finansów dla sejmowej komisji finansów publicznych, możemy się dowiedzieć ile tak naprawdę do tego budżetu wpłaciliśmy.

Rok 2005 był pierwszym pełnym rokiem naszej obecności w UE, a składka jaką ostatecznie wpłaciliśmy do budżetu UE (a więc składka pomniejszona o zwroty dokonane przez Komisję Europejską), wyniosła 2,4 mld euro.

Później sukcesywnie rosła w roku 2008 przekroczyła 3 mld euro (wyniosła 3,4 mld euro), by w roku 2013 osiągnąć poziom ponad 4,4 mld euro, a więc w ciągu 10 lat wzrosła o ponad 2 mld euro. Sumarycznie do budżetu UE wpłaciliśmy w tym okresie blisko 31 mld euro. Ale przecież nie tylko o relacje finansowe Polski z UE w tych posumowaniach chodzi.

Coraz poważniejszym problemem jest emigracja głównie młodych ludzi do krajów UE, powodowana głównie względami ekonomicznymi. Sumarycznie w tym okresie wyniosła ona około 2 mln osób i była bardzo intensywna na początku naszego członkostwa, a następnie jej intensywność wyraźnie zmalała, by znowu w ostatnich latach na powrót eksplodować. Tylko w 2013 roku wyemigrowało z Polski kolejne 0,5 mln osób.

Jeszcze bardziej niepokojące są wyniki badań realizowane na dużej próbie polskich maturzystów, z których aż 64 proc. widzi możliwość realizacji swoich aspiracji życiowych i zawodowych poza granicami naszego kraju, a przecież badania te były realizowane w 10 roku naszych nieustannych sukcesów związanych z członkostwem Polski w UE.

No na koniec problem polityki klimatyczno-energetycznej realizowanej przez UE. Na nasze nieszczęście Donald Tusk zgodził się na jej realizację w grudniu 2008 roku (słynne 3×20 proc.) i w ten sposób dał swoisty „palec” instytucjom unijnym. Teraz te instytucje zaostrzając tę politykę i wyznaczając nowy cel redukcji CO2 w wysokości 43 proc. do 2030 roku (podstawą rok 2005), chcą wziąć już naszą „całą rękę”, a być może nawet i więcej.

Jeżeli to zaostrzenie polityki kilmatyczno- energetycznej, zostałoby ostatecznie przez Unię przeforsowane, to tak naprawdę oznacza to koniec naszego górnictwa węglowego i energetyki opartej na węglu, a także koniec wielu przemysłów w Polsce, dla których ważną częścią kosztów wytwarzania są koszty zakupu energii (np. przemysł materiałów budowlanych, przemysł szklarski).

Takie skutki naszej obecności w UE trudno sobie teraz nawet wyobrazić ale jeżeli w najbliższych miesiącach nie będzie naszego zdecydowanego sprzeciwu w tej sprawie, to bilans naszej obecności w UE z tego dodatniego, niestety zamieni się w wyraźnie ujemny.

Autor: Zbigniew Kuźmiuk
Źródło: Stefczyk.info


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. norbo 02.05.2014 20:57

    Ciekawostka jest taka, że wielu określa “politykę informacyjną PRL-u” mianem propagandy (i słusznie), a prawie nikt nie dostrzega współczesnej propagandy, z której Goebbels byłby dumny gdyby dożył obecnych czasów. To nie tylko wewnętrzna propaganda sukcesu, w którą zdaje się bezkrytycznie wierzyć większość społeczeństwa, to też jawne przekłamanie niedawnej historii w kwestii ruchów robotniczych z okresu PRL-u (jawne ponieważ przecież jeszcze żyją ludzie pamiętający faktyczne wydarzenia) czy wybitnie stronnicze przedstawianie wydarzeń na Ukrainie czy w Wenezueli. Czy społeczeństwo naprawdę jest takie głupie? Oto pytanie dla filozofów….

  2. cetes 02.05.2014 21:16

    Przede wszystkim, to obecnie nie ma żadnej propagandy. Prowadzi się jedynie intensywne akcje informacyjne.

    A po drugie: społeczeństwo nie jest głupie. Kompletnie zidiociała jest jedynie jego część nazywana pospolicie “lemingami”.

  3. norbo 04.05.2014 10:54

    Tak, “intensywnie informuje” się społeczeństwo o wybranych aspektach jakiegoś zagadnienia pomijając inne… Przekazy alternatywne są ignorowane i/lub zagłuszane przez mass-media, programy informacyjne składają się albo z odpowiednio spreparowanych częściowych przekazów o faktycznych wydarzeniach albo nie zawierają dosłownie żadnych informacji tylko pseudo-informacyjną papkę o niczym. Najnowsza historia Polski została obrócona o 180 stopni i obecnie zdjęcia robotników z transparentami zawierającymi hasła związkowe czy wręcz socjalistyczne opatruje się komentarzem “walka z komuną” albo nawet i “za ojczyznę i boga”…. Nowomowa wciskana jest społeczeństwu wszystkimi możliwymi kanałami… Całość przekazu medialnego pełna jest sprzeczności ale przecież od społeczeństwa nie oczekuje się zdolności do logicznej analizy – zasypany pseudo-informacjami człowiek pogubi się, a jeśli nie to przyczepi mu się metkę “świra”…

    To jest propaganda, udoskonalona, stosująca nowoczesne socjotechniki propaganda.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.