Podziemne tajemnice

Opublikowano: 22.05.2010 | Kategorie: Historia, Turystyka i podróże

Liczba wyświetleń: 1004

Codziennie korzystają z niego setki tysięcy ludzi przemierzając tysiące mil w drodze do pracy, szkoły, domu itp. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę, obok ilu tajemnic codziennie przejeżdża.

Historia metra londyńskiego rozpoczyna się w XIX wieku. Pierwsi pasażerowie wsiedli do wagoników metra 10 stycznia 1863 roku, prawie dziesięć lat od momentu rozpoczęcia prac nad jego projektem. Nazwę swoją czerpie od nazwy spółki Metropolitan Railway, która otworzyła pierwszą linię. Do XX wieku działało już sześć linii oraz sześć spółek, które je obsługiwały. Powodowało to niemały rozgardiasz, ponieważ na każdą z tych linii ważne były różne bilety.

Na początku XX wieku rozpoczął się proces łączenia spółek w wyniku napływu inwestorów z zagranicy. Dzisiaj nazwalibyśmy to konsolidacją rynku. Metro zyskało dużą popularność i rozwijało się dynamicznie. Przedłużano istniejące linie i elektryfikowano składy metra. Zanim do tego jednak doszło, wagoniki ciągnięte były przez parowozy. Można sobie wyobrazić, jak wyglądały ulice, spod których chodników wydobywały się kłęby pary i dymu. Należy pamiętać, że pierwsze linie – obecnie to Circle, District, Hammesrsmith&City czy Metropolitan – to tzw. metro płytkie, budowane w głębokich wykopach. Stacje oraz linie są umieszczone około pięciu metrów pod ziemią, a tory w obu kierunkach biegną w jednym tunelu. Do tej pory na stacjach starszych linii można zobaczyć ślady dawnej eksploatacji. Na suficie stacji Baker Street zobaczymy na przykład wgłębienia, które były wylotami służącymi do odprowadzania pary i dymu z lokomotyw. Na niektórych stacjach można zaobserwować również ślady systemów doprowadzających wodę do parowozów (Liverpool Street).

Londyńskie metro było także prekursorem w stosowaniu nowinek technicznych. Pierwsze automatycznie rozsuwane drzwi, automat biletowy czy rączki do trzymania dla stojących pasażerów – te wszystkie udogodnienia, jako pierwsze miały zastosowanie w Londynie na początku zeszłego stulecia.

Nowsze linie budowane są metodą drążenia wielkimi wiertłami, zazwyczaj znajdują się około 20 metrów pod ziemią. Zależy to jednak od tego, gdzie linia przebiega. Najgłębiej zbudowaną stacją metra, nigdy z resztą nieoddaną do użytku, jest stacja pomiędzy Hampstead a Golders Green. Ostatnia linia metra zbudowana od podstaw została oddana do użytku w 1979 roku. Obecnie uruchamiane linie to remontowane pozostałości po dawnych stacjach i liniach. Dobrym przykładem jest nowa linia Overground (kolejki nadziemnej), uruchomiona w maju tego roku a korzystająca z infrastruktury nieistniejącej już dzisiaj linii East London. Ciekawostką jest to, że w londyńskim Underground (kolejki podziemnej), więcej niż połowa linii znajduje się nad ziemią.

TAJEMNICE NIEISTNIEJĄCYCH STACJI

Najwięcej tajemnic kryje podziemnie. Można tam znaleźć ślady starych stacji, nieużywanych już torów, czy też platform. Na przykład na stacji Holborn, oprócz istniejących dwóch peronów, południowego i północnego, są jeszcze dwa dodatkowe. Jeden był wykorzystywany bardzo krótko, bo od 1912 do 1917 roku. Drugi był wykorzystywany trochę dłużej, bo aż do 1994 roku. Na zdjęciach, które można znaleźć w Internecie widać, że peron można wykorzystać od razu, wystarczy usunąć tylko walające się tam graty, wytrzeć kurze i umyć podłogę.

Innymi tajemnicami linii Piccadilly są nieistniejące już stacje pomiędzy South Kensington a Knightsbridge oraz pomiędzy Hyde Park Corner a Green Park. Pierwsza stacja to Brompton Road, druga to Down Street. Obie zamknięte z powodu „małej ekonomiki”. Wejścia do stacji znajdowały się zbyt blisko innych, bardziej obleganych przez pasażerów, np. Knightsbridge. Down Street jest stacją historyczną. Podczas II wojny światowej właśnie tam znajdował się Gabinet Wojenny premiera Winstona Churchilla. Stacja też doczekała się swojego pseudonimu, dlatego można spotkać się również z określeniem The Burrow.

Inną stacją, która doczekała się swojego pseudonimu jest North End. Nigdy nieoddana do użytku stacja nazywana jest Bull&Bush. Nazwa pochodzi od pubu, który leży niedaleko wejścia do stacji. Gdyby stacja funkcjonowała, byłaby najgłębiej położoną w systemie londyńskiego metra. Dlaczego nigdy jej nie otwarto? Z tych samych, tradycyjnych już przyczyn – niska opłacalność ekonomiczna. Tą wciąż funkcjonującą i nigdy niezamkniętą budowę można odnaleźć na czarnej linii mijając stację Hampstead.

Nieistniejącą stacją na linii czerwonej jest na przykład British Museum, dawniej zlokalizowana pomiędzy Tottenham Court Road a Holborn.

Czasem stacje widma odżywają i tak na przykład stacja Heathrow Terminal 5 została zapomniana prawie na dwadzieścia lat, zanim została w końcu otwarta. Pierwsze prace rozpoczęto w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Kolejnym przykładem jest stacja Wood Lane, która ożyła po otwarciu w pobliżu centrum handlowego Westfield.

Nieużywane stacje rodzą się ponownie również dzięki zaangażowaniu pasjonatów. Nieistniejąca stacja metra Ongar – końcówka czerwonej linii w kierunku Epping – została wysprzątana i przywrócona do użytku przez Epping Ongar Railway Volunter Society. Obecnie można od czasu do czasu, przejechać się starymi wagonikami metra pomiędzy tymi dwiema stacjami.

Śladów starych stacji można wypatrywać praktycznie wszędzie. Na samym odcinku pomiędzy stacjami Finchley Road i Baker Street, linii Metropolitan, „brakuje” trzech stacji, m. in. Lord’s, którą „unicestwiło” otwarcie w pobliżu stacji St. John’s Wood.

Istnieją też stacje fikcyjne. W popularnym serialu East Enders, funkcjonuje stacja Walford East. Na mapie pokazana jest na linii District, pomiędzy stacjami West Ham i Bow Road. Stacja nie istnieje w rzeczywistości a została stworzona przez ekipę telewizyjną. W filmie schody, którymi wchodzą pasażerowie prowadzą na peron, w rzeczywistości to schody w kierunku męskich toalet. Oryginalna stacja, to nieczynna już Bromley-by-Bow.

Głębokie tunele metra ciągle odkrywają przed nami coś nowego. Na przykład jeden z tunelów stacji Goodge Street był wykorzystywany jako kwatera główna generała Eisenhowera. Na stacji Belsize Park, tunele służą jako magazyn starych dokumentów, a pośród ciemności widać światło starej lampy gazowej, wykorzystywanej jako prostownik w sieci elektrycznej. Ale i na powierzchni można znaleźć ciekawostki. Nieopodal stacji Finsbury Park, można przespacerować się wzdłuż nieczynnej czarnej linii prowadzącej daleko na północ. Oryginalnie linia biegła poprzez Crounch End, Muswell Hill aż do Alexandra Palace.

Niejednokrotnie zdarzało się, że projektanci tworzyli linie tylko na papierze.

Plany rozwoju czarnej linii pochodzą jeszcze z lat trzydziestych. A budowano wtedy w bardzo pięknym stylu. Jeśli ktoś był kiedyś na Cockfosters, końcowej stacji linii Piccadilly, to wie, że architektura i aranżacja jest dopięta na ostatni guzik i naprawdę robi wrażenie.

DRUGA STRONA METRA

W historii metra dochodziło do wielu tragedii. Do najbardziej znanych nam współcześnie, należą ataki terrorystyczne z 2005 roku oraz wielki pożar na stacji King’s Cross w 1987 roku.

Ataki z lipca 2005 roku spowodowały paraliż komunikacyjny, zginęły 52 dwie osoby, w tym trzy Polki: Monika Suchocka (23 l.); Karolina Glueck (29 l.) oraz Anna Brandt (43 l.). Rannych zostało około 700 osób, wśród których również byli Polacy. Bomby-pułapki, wybuchły pomiędzy stacjami Liverpool Street i Aldgate, Edgware Road i Paddington oraz pomiędzy King’s Cross i Russel Square. Ponadto jedna bomba wybuchła w autobusie.

Ze stacją King’s Cross wiąże się jeszcze jedna tragedia, której warto poświęcić więcej miejsca.

Wieczorem 18 listopada 1987 roku, pasażer wyjeżdżający schodami ruchomymi z peronu linii Piccadilly w kierunku wyjścia, zapalając papierosa, wyrzucił zapaloną jeszcze zapałkę pod nogi. Zapałka spadła pod ruchome stopnie i stała się zaczątkiem tragicznego w skutkach pożaru. Po jakimś czasie pasażerowie zgłosili obsłudze metra, że czują dym. Pracownicy pobieżnie skontrolowali schody, jednak nic nie zaobserwowali. Kiedy po kolejnym razie pasażerowie wjeżdżający na górę zauważyli płomienie wydobywające się spod schodów, została powiadomiona straż pożarna. Strażacy na miejscu zobaczyli pod schodami dość intensywny pożar. Kiedy część ekipy poszła z powrotem do samochodów po węże strażackie, pozostali próbowali powstrzymać falę kolejnych pasażerów chcących wyjechać na powierzchnię. Na górze został jeden strażak próbujący ewakuować pasażerów z hali biletowej. W tym momencie nastąpił jednak potężny wybuch. Fala ognia wypełniła halę biletową. W ogniu, w straszliwych męczarniach, zginęło 31 osób. Pożar szalał na stacji jeszcze kilka godzin. Strażacy, którzy zostali na dole brawurowo uratowali pozostałych pasażerów, udrażniając pozamykane przejścia. Na dole pozostali sami, bez żadnego pracownika metra, nie znając zupełnie rozkładu tuneli. W momencie wybuchu na stację wjeżdżał kolejny skład metra, strażak, który stał na peronie dawał energiczne znaki maszyniście, żeby się nie zatrzymywał i jechał dalej – to prawdopodobnie sprawiło, że ofiar nie było więcej. Pociąg oddalił się na następną stację, dopiero wtedy wstrzymano ruch kolejnych składów.

Tragedia dała lekcję, której skutki odczuwamy i widzimy do dzisiaj. Od momentu pożaru, na wszystkich stacjach metra obowiązuje całkowity i ostro egzekwowany zakaz palenia. Wszystkie schody ruchome w londyńskim metrze zostały pozbawione elementów drewnianych.

Dzięki pożarowi odkryto nieznane wcześniej zjawisko nazwane „efektem okopowym” (zwanym również efektem rynnowym) – to on był przyczyną wybuchu ognia. Pożar powstał pod schodami, rozprzestrzeniając się po drewnianych elementach konstrukcji. Ogień rozwijał się przylegając do podłoża, dlatego nie był widoczny. Spowodował jednak ogromną temperaturę i rozgrzanie pozostałych części schodów ruchomych, poręczy itp. W pewnym momencie doszło do samozapłonu i gwałtownego wybuchu skumulowanych gazów. Badający skutki pożaru, podczas symulacji komputerowej, myśleli początkowo, że to błąd w obliczeniach.

Zjawisko było tak nieprawdopodobne, że specjaliści zbudowali specjalny tunel symulacyjny, żeby powtórzyć wybuch z listopada 1987 roku. Podczas eksperymentu, jeden z naukowców wszedł do środka, myśląc, że coś poszło nie tak – nie widział bowiem płomieni – uskoczył w ostatnim momencie przed wybuchem, o mały włos nie będąc kolejną ofiarą pożaru na King’s Cross.

Przesiadając się na tej stacji z linii Piccadilly na District, zwróćmy uwagę na pamiątkowy zegar i tablicę czczącą pamięć tragicznie zmarłych.

Autor: Piotr Dobroniak
Zdjęcie: Flickr
Źródło: eLondyn


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.