Jedna niezbędna prywatyzacja

Opublikowano: 27.04.2009 | Kategorie: Gospodarka, Media

Liczba wyświetleń: 414

Kiedy warto poprzeć prywatyzację? Gdy państwowa własność służy promowaniu ideologii wolnorynkowej.

Od kilku miesięcy trwają przymiarki do sprzedaży państwowych udziałów w dzienniku „Rzeczpospolita”, a właściwie w Przedsiębiorstwie Wydawniczym Rzeczpospolita, które jako mniejszościowy udziałowiec spółki Presspublica wydaje oprócz tego czasopisma jeszcze dzienniki „Parkiet” i „Życie Warszawy” oraz zajmuje się pomniejszą działalnością wydawniczo-handlową. Dziś Skarb Państwa posiada 49% udziałów w PWR. W chwili obecnej zaawansowane są prace nad ich sprzedażą prywatnemu podmiotowi – wstępnie zaakceptowano oferty dwóch chętnych na zakup mniejszościowego pakietu, z którego państwo chce się pozbyć 85% udziałów.

Jestem zwolennikiem tej prywatyzacji, mimo iż zazwyczaj sceptycznie lub wręcz negatywnie oceniam sprzedaż mienia publicznego i pozbywanie się przez państwo kontroli nad kolejnymi podmiotami, które dotychczas stanowiły narzędzie jego polityki w jakiejś istotnej dziedzinie życia. Są takie sytuacje, gdy nawet „etatysta” i przeciwnik urynkowienia czego się da, uważa, że sprywatyzowanie jakiegoś podmiotu będzie lepszym rozwiązaniem.

Obecna sytuacja związana z „Rzepą” jest bowiem absurdalna. Państwo posiada niemal połowę udziałów w tej gazecie, a w dodatku „zapewnia” jej znaczną część czytelników i dochodów. Formuła gazety „państwowej”, przez lata zamieszczającej jako jedyna istotne informacje formalno-prawno-instytucjonalne, przekłada się wprost na sprzedaż czasopisma. Przy sprzedaży na poziomie 130-150 tys. egz. każdego numeru, około 95-100 tysięcy nabywców gazety stanowią instytucje i firmy. Czyli na „naprawdę” wolnym rynku po „Rzepę” sięga jakieś 30-50 tysięcy osób (co oznacza, że chyba tylko „Trybuna” ma wśród dzienników niższą sprzedaż). A mimo to spośród dużych ogólnopolskich dzienników właśnie ten najmocniej promuje wolny rynek. Poza sporadycznymi artykułami autorów „z zewnątrz”, gros komentatorów i publicystów „Rzepy” forsuje liberalne, nierzadko skrajnie, poglądy w kwestiach gospodarczych. Równie dobrze państwo mogłoby zatem zostać udziałowcem i „promotorem” czasopisma anarchistycznego, które wzywa do likwidacji owego państwa.

Oczywiście sprawa prywatyzacji „Rzeczpospolitej” ma, jak wszystko w Polsce, wymiar skrajnie upolityczniony. Po objęciu stanowiska redaktora naczelnego przez Pawła Lisickiego, dziennik ten coraz bardziej ewoluował w kierunku konserwatywno-liberalnym, tzn. konserwatywnym w sferze kulturowej i liberalnym w kwestiach gospodarczych. Nic dziwnego, że z takim profilem i doborem autorów, „Rzepa” postrzegana jest jako pismo „pisowskie” – jeśli nie wprost wspierające Prawo i Sprawiedliwość, to przynajmniej spośród dzienników najbardziej przychylne temu ugrupowaniu. Dlatego też prywatyzacja PWR traktowana jest przez wiele środowisk – „pisowskich” i „antypisowskich” – jako posunięcie, które sprawi, iż rząd PO wytrąci swemu konkurentowi prasowy oręż z ręki. To z kolei u sympatyków PiS-u skutkuje protestami przeciwko „zamachowi” na „niezależną prasę”. Oczywiście daleko posuniętą naiwnością byłoby nie branie pod uwagę scenariusza polityczno-pragmatycznego, wedle którego ekipa Tuska faktycznie zamyka usta czasopismu przychylnemu swemu najgroźniejszemu przeciwnikowi. Ale nie to stanowi sedno problemu. „Rzepę” należy sprzedać – obojętnie, czy zrobi to obecny rząd, czy któryś z kolejnych.

Nie wiem, czy flagowy okręt firmy PWR jest „pisowski”. Czytam „Rzepę” regularnie i oczywiście postrzegam ją jako bliską ideowo PiS-owi, aczkolwiek nie posunąłbym się do twierdzenia, że stanowi ona nieformalny organ partyjny. Co więcej, uważam, że jest to dziennik dobry. Jego linię konserwatywno-liberalną „skonstruowano” na przyzwoitym poziomie, a liczne „pozapolityczne” teksty i działy sprawiają, że sięgam po to pismo bez poczucia odrazy, mimo że moje poglądy są niemal przeciwieństwem opcji konserwatywno-liberalnej. Nie zmienia to faktu, że obecna „Rzeczpospolita” – wyraźnie sprofilowana ideowo – nie powinna być w żadnej mierze powiązana własnościowo z państwem.

Po pierwsze, liberalne „przegięcie” w kwestii poglądów na tematy gospodarcze nie powinno odbywać się w oparciu o państwowe mienie. Dlatego choćby, że jeśli ktoś wielbi wolny rynek i ograniczoną rolę państwa w gospodarce, to w imię elementarnej zgodności poglądów z postępowaniem, powinien taką gazetę wydawać całkowicie prywatnie. Ale także dlatego, że ideologia neoliberalna ma niewiele wspólnego z troską o państwo i jego kondycję. Nie miejsce tu na rozważania o różnych aspektach liberalizmu gospodarczego – nawet gdyby przyjąć, że jest on, w co bardzo wątpię, optymalny z punktu widzenia interesów społecznych, to jednocześnie ideologia ta wprost godzi w etos państwowy. Neoliberałowie zajmują się głównie krytyką rozmaitych funkcji państwa – nie tylko faktycznych błędów tego, co Amerykanie nazywają „wielkim rządem”, ale podważaniem sensu samej aktywności państwa i jego agend. Państwo jest złe, państwo się wtrąca, państwo jest niesprawne, państwo jest niepotrzebne – to neoliberalna mantra. Doprawdy, trudno o większy absurd niż taki właśnie profil ideowy gazety postrzeganej jako „państwowa”.

Po drugie, o ile trudno od prywatnych gazet domagać się owego sloganowego „pluralizmu opinii” albo zarzucać im „wybiórczość” (w „Obywatelu” nie promujemy neoliberałów czy lewicy feministyczno-gejowskiej i jest to nasze dobre prawo) – bo niby czemu ktoś miałby za własne pieniądze prezentować poglądy, których nie podziela – o tyle od gazety „państwowej” mamy pełne prawo oczekiwać, że będzie na równych zasadach przedstawiała poglądy, wizje i pomysły jak najszerszego spektrum ideowo-politycznego. Z tego też względu wyżej ceniłem „Rzepę” sprzed „epoki Lisickiego” – była wówczas bowiem znacznie bardziej różnorodna ideowo i środowiskowo niż np. „Gazeta Wyborcza”. Gdyby ewoluowała ona jeszcze bardziej w takim kierunku, byłbym przeciwny prywatyzacji czasopisma. Jeśli natomiast „państwowy” dziennik ma forsować linię konserwatywno-liberalną, a pluralizm rozumieć tak, że na każdych dziesięć komentarzy Ziemkiewicza przypada jeden autorstwa dyżurnego lewicowca Sierakowskiego, a na pięć artykułów Wildsteina – jeden równie dyżurnej Magdaleny Środy, to taka farsa nie powinna być w żaden sposób kojarzona z państwem i wspierana przez nie.

Taką „Rzepę” trzeba sprzedać – i to całość państwowych udziałów. Niech prywatny właściciel decyduje, czy utrzymać obecną ekipę redaktorów i dziennikarzy oraz profil pisma, czy też dokonać personalnego i ideowego zwrotu, choćby o 180 stopni. Na własną odpowiedzialność i ryzyko. Niech sprywatyzowana „Rzepa” głosi dowolne poglądy, choćby najbardziej skrajnie liberalne gospodarczo. Ale niech nie kojarzy się ani trochę z państwem. Bo państwo to my, wszyscy obywatele, z lewa, prawa i z centrum, skrajni i umiarkowani, filo- i antykomunistyczni, socjaliści i libertarianie, „aborterzy” i „obrońcy życia”, tradycyjni katolicy i żydowscy postmoderniści, geje i ojcowie wielodzietnych rodzin, sympatycy Michnika i Macierewicza, itd., itp.

Sprzedaż „Rzepy” to jedyny realny dziś scenariusz. Ale jest jeszcze scenariusz inny, idealny, czyli zapewne niemożliwy do realizacji. Alternatywą wobec prywatyzacji byłoby utrzymanie kontroli państwa nad dziennikiem, wykupienie z rąk prywatnego udziałowca większościowego jego aktywów, a następnie taka zmiana profilu pisma, aby służyło ono interesowi państwa i obywateli. Taka „Rzepa”, zamiast ścigać się z innymi dziennikami o to, kto pierwszy ujawni tajnego współpracownika SB albo zaprezentuje dekolt kochanki ex-premiera, mogłaby stać się forum debaty o państwie. Mogłaby zarówno rządowi, jak i opozycji umożliwiać rzeczową dyskusję o konkretnych problemach – rzeczową, czyli pozbawioną tabloidowych pyskówek i PR-owych zagrywek. Mogłaby rzetelnie przedstawiać realia tej Polski – Polski prowincjonalnej – która w mediach nie gości wcale lub jedynie jako migawkowa ciekawostka na kształt relacji z egzotycznej krainy. Mogłaby tłumaczyć czytelnikom-obywatelom, jak są wydawane budżetowe środki i ile jest prawdy w liberalnej propagandzie o marnotrawstwie np. ZUS-u, który „pożera” na własne koszty mniejszą część naszych składek niż czynią to prywatne OFE. Mogłaby prezentować masowemu czytelnikowi mało znane ciekawe inicjatywy i idee, nie zaś – jak dzisiaj – po znajomości recenzować niszowe prawicowe periodyki. Mogłaby umożliwić debatę nie zawodowym politykom, medialnym „ekspertom” i „spin-doktorom”, lecz np. działaczom społecznym, ludziom kultury (niekoniecznie tym z „warszawki”) czy faktycznym fachowcom z istotnych dziedzin życia, dziś zepchniętym na forum niszowych konferencji, na łamy niewielkich czasopism lub w najlepszym razie do 10-sekundowych migawek telewizyjnych czy radiowych „debat”, podczas których wszyscy się przekrzykują. Mogłaby też taka nowa, państwowa „Rzepa” służyć debacie ideowej – ale takiej, w której biorą udział przeróżne środowiska i ich odłamy: jeśli prawica, to nie tylko konserwatywny liberał Ziemkiewicz, ale także zwolennik katolickiej nauki społecznej czy krytyk kapitalizmu z pozycji podobnych do Chestertona; jeśli lewica, to nie tylko Sierakowski, ale także radykał-marksista Ikonowicz czy ktoś spod znaku antykomunistycznego etosu emigracyjnego PPS-u.

Taka „Rzepa” miałaby sens jako pismo „państwowe”. Obecna sensu nie ma, niech więc zostanie sprzedana. Niech wolny rynek nas wyzwoli – chociaż raz skutecznie i sensownie.

Autor: Remigiusz Okraska
Źródło: Obywatel


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.