Jak z policją wyjść na zdjęciu

Opublikowano: 09.09.2008 | Kategorie: Prawo

Liczba wyświetleń: 892

Dlaczego Bogu ducha winny fotografik zalazł za skórę stróżom prawa?

Bydgoska policja i prokuratura dbają o bezpieczeństwo obywateli. Troszczą się, że aż strach. Mamy na to świadka – Dawid P., fotografik, do usług. Mówi dużo i chętnie. Poza nim mówią papiery.

ASPIRANT GNAT PROWADZI ŚLEDZTWO

Zaczyna się od drobnej „Notatki urzędowej” sporządzonej przez młodszego aspiranta Romana Gnata. 4 grudnia 2006 r. Gnat pisze: “W dniu dzisiejszym skontaktował się ze mną mężczyzna, który zastrzegł swoją anonimowość. Poinformował mnie, że Dawid P. (…) grozi swojej byłej konkubinie Joannie Słonkiewicz. Dawid P. domaga się, by Joanna Słonkiewicz wróciła do niego wraz z ich biologicznym dzieckiem, bo w przeciwnym razie opublikuje jej zdjęcia, na których jest naga, a które to są w jego posiadaniu. (…) W związku z powyższym zasadne jest dotarcie do Joanny Słonkiewicz i wykonanie stosownych czynności procesowych mających na celu potwierdzenie uzyskanych informacji.”

Informacja, że jeden facet podobno groził jakiejś pani, że opublikuje jej gołą dupę, postawiła na nogi cały komisariat. Zastępca naczelnika sekcji kryminalnej nakazał podjęcie działań w trybie artykułu 190 kodeksu karnego. Jego decyzje poparł zastępca naczelnika komisariatu Sławomir Szymański. Komisarz.

To bardzo wzruszający dowód na błyskawiczną reakcję bydgoskich policjantów na zagrożenia, jakie mogą spaść na obywateli. Nie szkodzi, że artykuł 190 stanowi wyraźnie, że ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego. Tu takiego wniosku nie było, co oznaczało, że policjanci przekroczyli uprawnienia. Jeszcze można byłoby zrozumieć aktywność komisariatu Bydgoszcz Śródmieście, gdyby anonimowe źródło podało, że zagrożone jest czyjeś życie lub zdrowie. W tym wypadku ledwie ktoś gdzieś usłyszał, że pani będzie opublikowana na golasa. Nie podał żadnych dowodów. Nie zechciał zeznawać jako świadek, zresztą aspirant Roman Gnat od niego tego nie wymagał. Miłośnik dyskrecji. Zasłyszana plotka wystarczyła, by uruchomić całą machinę policyjnych działań.

POSTERUNKOWY KRANZ NA TROPIE

Już 11 grudnia posterunkowy, dla odmiany starszy, Tomasz Kranz poznał numer telefonu jakoby pokrzywdzonej Joanny Słonkiewicz. Po czym 4 stycznia Kranz postanowił wszcząć dochodzenie. Dał temu wyraz na piśmie. Na papierze jest kilka niespodzianek. Po pierwsze okazuje się, że jest to już dochodzenie z artykułu 191 § 1 kodeksu karnego. Czemu i na jakiej podstawie dzielny stróż prawa zmienił kwalifikację, skoro niczego nie sprawdził i nikogo do tej pory nie przesłuchał? Nie chce mi się wierzyć, że dlatego, by zatuszować błędy swoje i kolegów, kiedy to podjęli działania niezgodnie z przepisami. Wiadomo na pewno, że w żaden sposób na dokumencie Tomasz Kranz nie uzasadnił tej dość istotnej zmiany. Również dla podejrzanego, bo maksymalna kara z artykułu 191 wzrasta do 3 lat więzienia, a z artykułu 190 mogłaby wynosić maksymalnie 2 lata.

Posterunkowy dokonał też drobnej manipulacji. Oto w opisie sprawy był uprzejmy napisać, że P. od listopada do grudnia 2006 r. groził Joannie i zmuszał ją do tego, aby dawała jemu pod opiekę jej syna Wolanda. Warto zwrócić uwagę na słówko „jej”. Jak nadzorujący prokurator odczyta ten komunikat? Że jakiś facet ni z tego, ni z owego żąda od Bogu ducha winnej kobieciny, żeby oddawała mu swego syna pod opiekę. No nie ma innej możliwości zrozumienia tej informacji, tylko że to jakiś pedofil i zboczek pragnie niewinnego dziecięcia. Z pewnością w niecnych celach. Łgarstwo w żywe oczy. P. pragnie widywać swojego syna, nie ma ograniczonych praw rodzicielskich, a sprawa ma charakter raczej kłótni rodzinnej niż groźby na tyle poważnej, by angażować w to policję. No dobrze, posterunkowy, niechby nawet starszy, ma prawo być nierozgarnięty i nie wiedzieć, co robi, choć go to nie usprawiedliwia. Ale tę zaskakującą i będącą naruszeniem przepisów decyzję klepnął też zastępca prokuratora rejonowego w Bydgoszczy Janusz Kaczmarek. Od prokuratora można jednak wymagać więcej uwagi, pod czym się podpisuje.

Wreszcie 6 stycznia bydgoska policja zrobiła to, od czego powinna była zacząć – przesłuchała Joannę Słonkiewicz. To dziwne zeznania. Joanna Słonkiewicz z jednej strony mówi, że Dawid P. jej nie groził. Potem, że groził, ale w październiku. Ale nie ma żadnych świadków tych gróźb. I że pragnie, by zatrzymano te zdjęcia, którymi P. ją jakoby szantażuje.

Po takich zeznaniach każdy przeciętnie sprawny intelektualnie policjant i prokurator umorzyliby postępowanie, ponieważ kruche były jego podstawy. Nie ma nic na potwierdzenie słów pani Joanny. Poza tym skąd starszy posterunkowy Tomasz Kranz wiedział przed przesłuchaniem, jaka będzie treść zeznań pokrzywdzonej? Napisał przecież, że P. szantażował swą byłą konkubinę i matkę swojego dziecka od listopada do grudnia. Skąd też wiedział, czego dotyczy szantaż? Nie miał żadnych dowodów, na których mógłby oprzeć swoje wnioski. Dziwne to jakieś… Ale to nie koniec zdziwień.

PROKURATOR LASKOWSKI W AKCJI

Policja wjeżdża do chałupy Dawida P., by znaleźć zdjęcia Joanny na golasa. Znajduje. W towarzystwie kilkuset innych fotek kotów, mebli, pejzaży, ubranej Joanny, samego P. Jak to u fotografika. Zdjęcia mają służyć jako dowód przestępstwa popełnionego przez Dawida P. Na próżno mężczyzna tłumaczy, że nigdy nie miał zamiaru niczego opublikować. Że gdyby nawet opublikował wieszając je na uczelni, jak zeznała Joanna Słonkiewicz, to byłby skończony w środowisku on oraz jego bliscy. Nikt nie wziął tego pod uwagę. Poza tym sam fakt, że zdjęcia rozebranej Joanny były w mieszkaniu P., jest słabym dowodem. To mniej więcej tak, jak gdyby sąsiad twierdził bez podawania żadnych dowodów, że mówiłem, iż go zarżnę, a policja stwierdziłaby, że mówi prawdę, bo znaleziono u mnie nóż kuchenny. I na tej podstawie postawiono by mnie przed sądem.

Przy okazji policjanci pokazali Dawidowi P., kto tu rządzi. Gdy zobaczył dwóch ludzi po cywilnemu, walących do jego drzwi, wezwał policję. Patrol przyjechał i wyjaśnił, że to koledzy. Zdarza się. Ale to wystarczyło, by wytoczono fotografikowi sprawę za nieuzasadnione wezwanie policji. Skazano go na grzywnę.

Potem idzie już szybko. Prokuratura prowadzi postępowanie. W kwietniu 2007 r. prokurator rejonowy Bartłomiej Laskowski sugeruje, by postępowanie umorzyć. Policja jednak nie zwraca na to uwagi i dalej prowadzi działania. Nakładem dużych sił i środków znajduje byłą żonę P. i próbuje wypytać, czy aby mąż jej nie szantażował. Nie ma to oczywiście żadnego związku ze sprawą Joanny Słonkiewicz i nie da się wytłumaczyć inaczej niż szukaniem haka na P. Po co? Kim jest Dawid P., że tak bardzo chce się go uznać za przestępcę? Prokuratura próbuje skierować go na badania psychiatryczne. Przed przymusowym pobytem w szpitalu dla umysłowo chorych ratuje go tylko fakt, że sam wcześniej zrobił badania.

Potem prokuratura zmienia zdanie i postępowanie jednak prowadzi. Wszystko wskazuje na to, że sprawa skończy się w sądzie.

Dawid P. jest dziś człowiekiem znerwicowanym. W tym, co go spotkało, widzi jakąś zmowę. Udowadnia, że ktoś chce jego, Dawida P., zniszczyć. Dawid P. pisze o tym wszędzie, gdzie może. Bo jest bezsilny. Choć wystarczyłby jeden rozsądny prokurator i jeden niegłupi policjant, by sprawie Dawida P. i Joanny Słonkiewicz przywrócić właściwe proporcje. A tak wpycha się człowieka w otchłań poczucia beznadziei, bo bydgoscy stróże prawa są nadgorliwi i nikt nie potrafi przywołać ich do porządku. Dawid P. będzie więc wierzyć w istnienie układu. To triumf PiS zza grobu.

PS. Nazwisko byłej partnerki Dawida P. zmieniono.

Autor: Maciej Wiśniowski
Źródło: Tygodnik “NIE”


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.