E-podręczniki zaszkodzą zdrowiu dzieci? Zróbmy otwarte podręczniki papierowe

Opublikowano: 18.09.2013 | Kategorie: Edukacja, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 872

Jest nowa fala zastrzeżeń do otwartych e-podręczników, jakie planuje zrobić MEN. Mogą one pozbawić dzieci zdrowia, a wcześniej mają spowodować katastrofę gospodarczą. Może jednak da się temu zapobiec?

Czytelnicy wiedzą, że rząd przymierza się do udostępnienia darmowych e-podręczników na otwartych licencjach w ramach programu Cyfrowa szkoła. Podręczniki powinny być gotowe na rok 2015.

Niestety niektórzy obawiają się, że te nowe tańsze podręczniki mogą spowodować katastrofy gospodarcze. Wydawcy podręczników straszyli już pozwaniem rządu i obliczyli, że otwarte podręczniki pozbawią pracy 100 tys. osób, a PKB spadnie o 3% (sic!). To jednak nie koniec katastroficznych wizji.

“Rzeczpospolita” opublikowała tekst pt. “Niebezpieczny e-podręcznik”, który mówi o zagrożeniach zdrowotnych związanych z e-podręcznikami. Podobno powinna być do nich dołączana ulotka z informacjami o możliwej utracie zdrowia. Rzeczpospolita twierdzi też, że brakuje badań na temat bilansu korzyści i strat z e-podręcznika, uwzględniających zdrowie uczniów.

Tekst “Rzeczpospolitej” wspomina też o jakichś amerykańskich badaniach, w których nauczyciele mówią o problemach uczniów z koncentracją. Wszystko kończy się stwierdzeniem, że darmowy e-podręcznik może być prezentem PO w roku wyborów parlamentarnych, a przecież nikt nie zbadał, czy nie ucierpią na tym dzieci!

Spróbujmy ocenić tę sprawę na spokojnie. Rzeczposolita odwołuje się do ekspertyzy prof. Włodzimierza Gogołka, przeprowadzonej na zlecenie Ośrodka Rozwoju Edukacji (ORE). Gazeta nie cytuje fragmentów tej ekspertyzy, nie podpowiada, gdzie jej szukać.

Co jednak ciekawe, do analizy Włodzimierza Gogołka odwołuje się również Ministerstwo Edukacji Narodowej, które broni e-podręczników. Ministerstwo wskazuje m.in., że z e-podręcznika można będzie korzystać na e-czytnikach, czyli urządzeniach nieemitujących światła, wykorzystujących np. technologię e-ink. Ministerstwo zauważa też, że e-podręczniki już teraz są wydawane i mogą być stosowane.

MEN odrzuca też argument, że nauczyciele sobie nie poradzą. Wskazuje, że w ramach programu Cyfrowa Szkoła realizowane są szkolenia dla ok. 20 tysięcy nauczycieli, dotyczące m.in. metodyki wykorzystywania nowych technologii na lekcjach. Sami nauczyciele potwierdzili w ankietach, że chcą e-podręczników.

W swoim komunikacie MEN nie podał informacji o tym gdzie można znaleźć legendarną analizę Włodzimierza Gogołka. Jest w tym coś przerażającego, że gazeta i ministerstwo prowadzą publiczną dyskusję na temat dokumentu, którego nie chcą pokazać obok swoich komentarzy i komunikatów.

“Dziennik Internautów” poprosił MEN o udostępnienie wspomnianej analizy. Okazało się, że jest ona dostępna na stronie ORE, a jej kopię zamieszczamy pod tym tekstem. Czytając tę analizę można powiedzieć jedno – MEN faktycznie rozważał zagrożenie zdrowotne jak i inne problemy związane z e-podręcznikami, choć analiza nie jest bardzo głęboka i w pewnych miejscach można z nią dyskutować. Szczegóły znajdziecie pod tym tekstem.

Kłamstwem jest stwierdzenie, że stosowanie e-podręcznika nie będzie miało wpływu na zdrowie. Nie można jednak powiedzieć, że czytanie papierowych książek i ślęczenie przy zeszytach jest całkiem zdrowe. Tradycyjne czytanie też psuje wzrok. Znanym problemem jest ciężar szkolnych plecaków. Inna rzecz, że środowisko szkolne ze swoim hałasem i przemocą jest bardziej niebezpieczne dla zdrowia niż niejeden komputer.

To fakt, że dzieci spędzają przed komputerem zbyt dużo czasu. Można jednak ograniczyć im te godziny na Facebooku i przy grach. Jeśli mają marnować zdrowie przy komputerze, to niech robią coś pożytecznego.

Dziś nie myślimy o tym, czy uczyć dzieci czytać i pisać. Możemy co najwyżej myśleć o tym, jak to robić, aby nie wykrzywić im za bardzo kręgosłupów. Analogicznie nie powinniśmy myśleć o tym, czy należy stosować komputer, e-podręcznik lub czytnik. Powinniśmy się zastanowić, jak to zrobić efektywnie i bezpiecznie.

E-podręczniki na otwartej licencji mogą przydać się wielu osobom, choć wiadomo, że uderzą w biznes wydawców podręczników. Wydawcy mówią, że państwo powinno ich chronić. Pomijają jednak fakt, że ceny podręczników są zawyżane, a państwo dopłaca do ich zakupu. W tym roku dopłata wyniosła 180 mln zł.

Tu pojawia się pytanie – jak oszczędzić na otwartych podręcznikach, nie narażając naszych dzieci na ślęczenie przed komputerem i utratę zdrowia? To proste. Trzeba zrobić także otwarte papierowe podręczniki, które można pobrać i wydrukować. Oczywiście elementy e-podręcznika też da się drukować, ale może warto zrobić coś typowo papierowego, żeby ludzie nie martwili się za bardzo o zdrowie dzieci?

Kopię analizy Włodzimierza Gogołka znajdziecie TUTAJ.

Autor: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. _SL_ 18.09.2013 12:56

    Z radoscia podziwiam panike na mordach etatystow z MEN I socjaluchow uczepionych panstwowych dotacji (poza gwarantowanym dochodem, wystarczy dac w lape za odpowiedni program nauczania), marnujacych pieniadze rodzica jai I podatnika.

    Bedzie placz o lody na 180 mln pln jak I zawyzane ceny “wybranych” pozycji, gdy na ten typowo socjalistyczno-mafijny system wejda zasady wolnego rynku (pytanie w jakim zakresie), nagle okaze sie ze mozna tanio, szybko I podle woli klienta.

    Mam nadzieje ze czasy uczepionych rzadowej kiesy bandytow zyjacych z panstwowej protekcji I przymusu odejda ostateczne na smietnik historii.

    Maly krok w dobra strone, jednak najwiekszy problem niszczacy edukacje w Polsce to neofaszystowski MEN, produkujacy debili, bezmyslne hominidy z jednej formy, bezwolna tluszcze tresowana na pacholkow rezimu, platnikowZUSu I podatkow trawionych na bandycki socjalizm w ktorym mnozy sie patologia spoleczna I inni klienci tego nieludzkiego systemu niewolniczego.

    To rodzice powinni decydowac o czym ucza sie ich dzieci, jak sie ucza oraz z czego sie ucza.

  2. cacor 18.09.2013 13:44

    @_SL_

    “To rodzice powinni decydowac o czym ucza sie ich dzieci, jak sie ucza oraz z czego sie ucza.” – w pełni się zgadzam.

    Co do reszty, również. Jedyne co mogę dodać, to fakt, że e-podręczniki w 99% zaszkodzą zdrowiu, ale wydawcom przekolorowanych podręczników, które zdecydowanie są za drogie, biorąc pod uwagę ich przydatność w nauce.

  3. MichalR 23.09.2013 20:53

    Nie mam nic przeciwko temu żeby wyszły darmowe e-podręczniki za które wszyscy zapłacimy.

    Jednak zgadzam się z przedmówcami, że o tym czy dziecko będzie z nich korzystać powinni decydować rodzice poprzez wybór odpowiedniej szkoły.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.