Czy świat się z nas śmieje?

Opublikowano: 10.09.2010 | Kategorie: Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 699

Większość narodu (ta mianowicie, która w sondażach i medialnych debatach opowiada się za rozsądkiem, umiarkowaniem, tolerancją, wolnością słowa, różnorodnością i nowoczesnością) odpowie twierdząco na tytułowe pytanie.

Jasne, że w świecie cywilizowanym nas wyśmiewają. Dzieje się tak z winy „krzyżaków”, oszołomów i świrów, których w języku bardziej neutralnym można określić jako fundamentalistów czy fanatyków.

Czy tak jest rzeczywiście? Przechodząc stołecznym Traktem Królewskim, u turystów zagranicznych spostrzega się częstokroć – zamiast odruchów szyderczych – raczej umiarkowanie życzliwe zainteresowanie odbywającą się tam demonstracją pod krzyżem. Obserwatorom z zewnątrz potrafi się podobać, że u nas się jeszcze o coś walczy. Ze swojego podwórka znają głównie spory o minimalne przesunięcia w skalach podatkowych i budżetach poszczególnych resortów. A tu proszę, wystarczy pojechać do jednego z mniej znanych krajów Unii Europejskiej, żeby popatrzeć na pełnowymiarowy konflikt z mocnym zaangażowaniem.

To i owo chwalą w Polsce nie tylko przypadkowi goście, lecz także celebrowani profesjonaliści. Philippe Herreweghe, dyrygent, którym zachwycają się entuzjaści wykonań dawniejszych i nowszych arcydzieł na instrumentach historycznych, stwierdził w radiowej Dwójce, że woli występować w Polsce niż w Europie Zachodniej. Tam bowiem klasyka muzyczna jest specyficzną rozrywką dla lepiej wykształconych ludzi tzw. trzeciego wieku. Tymczasem w polskich filharmoniach wciąż znajduje się publiczność, która wspomnianą klasykę umie przeżywać.

Herreweghemu zatem nasze społeczeństwo podoba się właśnie dlatego, że – mimo trwających od dwóch dekad zawziętych starań – nie w pełni upodobniło się ono do Zachodu. Są tu jeszcze ludzie ukształtowani w minionym okresie, w którym wszechobecność popkultury podlegała pewnym ograniczeniom. Z braku bogatej oferty konsumpcyjnej, wielu maturzystów i studentów, a także inżynierów i lekarzy interesowało się filozofią Lukacsa i Heideggera, prozą iberoamerykańską czy filmowymi konfrontacjami. W tych kręgach chętnie słuchało się też – korzystając z tanich płyt, biletów i abonamentów – zarówno Bacha, jak Schoenberga.

Ta część społeczeństwa, która nie przepada za mediami sprzyjającymi Platformie, dystansuje się od lansowanej w nich kultury rozrywkowej. Radio Maryja, które stało się dzisiaj mniej więcej tym, czym kiedyś była Wolna Europa – czyli azylem dla zdeterminowanych przeciwników systemu – chętniej nadaje Chopina i Czajkowskiego niż rocka. W sumie, społeczne zaplecze dla rozentuzjazmowanych słuchaczy Herreweghego tworzą pospołu PRL-owskie zaszłości i środowiska antykomunistyczne. Może więc z Polski faktycznie nie warto się śmiać. Czy nie jest ona ciekawym krajem?

Nie wpadajmy jednak w przedwczesny samozachwyt. Gdyby apetyt na ambitniejszą kulturę został przed rokiem 1989 rzeczywiście głęboko ugruntowany, to w czasach transformacji nie uległby tak łatwo naporowi Hollywood i MTV. Idąc dalej, przypuśćmy, że Kuba Wojewódzki nie wyszydzałby katastrofy smoleńskiej i jej ofiar, tylko wyraził żal, że nie zdążył przybić piąchy Lechowi Kaczyńskiemu. Wtedy prawdopodobnie byłby on mile widzianym gościem na wiecach przeciw Platformie i Komorowskiemu. Poziom jego humoru i muzykowania mało komu by przeszkadzał.

Z Herreweghem byłoby jeszcze trudniej się zgodzić, gdybyśmy przenieśli się na obszary uważane za o wiele bardziej istotne niż odbiór muzyki klasycznej. Polski system kształcenia swoim spragmatyzowaniem i technokratyzacją bije na głowę swoje zachodnie odpowiedniki. Angela Merkel i Nikolas Sarkozy muszą w jakimś stopniu się liczyć ze związkami zawodowymi, które premier Tusk wyszydza na rocznicowych zjazdach. Notabene, nie przepadając nawet za redukowaniem współczesnych zdarzeń do dawnych totalitaryzmów, trudno uniknąć pewnego zabawnego skojarzenia z pytaniem Tuska o zaginione 9 milionów członków „Solidarności”. Bodajże w roku 1942, Józef Stalin spotkał się na Kremlu z patriarchą Rosji. Armia Czerwona – apelował – potrzebuje Cerkwi. Ale – dopytywał – gdzie są popi? Czemu ich tak mało? Patriarchę tylko na chwilę zmroziło, że Stalinowi spodobało się zapomnieć, iż większość duchownych zlikwidowano fizycznie lub odizolowano w syberyjskich obozach pracy z jego inicjatywy. – Josifie Wissarionowiczu – odparł – my po prostu mamy pecha kadrowego. W Gruzji kształciliśmy bardzo zdolnego seminarzystę, który wszakże – zamiast archimandrytą – został sekretarzem generalnym partii komunistycznej.

A „Solidarność”, z kolei, wykształciła działaczy, którzy – w ramach niezbędnych reform gospodarczych – pozamykali zakłady, skąd mogłyby się rekrutować następne generacje związkowców. Na tym nie koniec polskiej komedii omyłek. Za PRL powtarzano, że chcielibyśmy żyć jak zachodni bezrobotni, mieszkać w tamtejszych slumsach i wdychać zapach gnijącego kapitalizmu. Teraz pozostaje nam marzyć o państwie socjalnym zredukowanym do tego stopnia, jak to sobie w najśmielszych snach wymarzyli konserwatywni eksperci brytyjskiego premiera Camerona. Bo – póki co – w dno, do którego osiągnięcia zdolna jest neoliberalna terapia szokowa, pukamy od spodu.

Herreweghe zna z Polski głównie publiczność filharmoniczną. Gdyby w nocy przeszedł się na reprezentacyjną arterię stolicy, przebiegającą obok pałacu prezydenckiego, zobaczyłby motłoch, który w jego ojczystej Belgii też oczywiście istnieje, lecz podlega skutecznemu wyciszeniu i zmarginalizowaniu. Za to u nas opiniotwórcze gazety kreują go na odważny zastęp „radosnych dzieci Oświecenia”. Janusz Palikot, gdyby spróbował robić karierę polityczną wśród Walonów i Flamandów, przegrałby wybory na małomiasteczkowego burmistrza. Obrady parlamentu krajowego mógłby co najwyżej obejrzeć w telewizji, wykrzykując przy grillu, co ciekawego by powiedział, jeśliby został na nie dopuszczony. Media belgijskie, w jakimś podstawowym strategicznym wymiarze, też zapewne nadzorują, kontrolują i manipulują. Przetargi wygrywane przez biznesmena tego pokroju umiałyby jednak poddać skutecznemu śledztwu dziennikarskiemu.

Patrząc realistycznie, pod wieloma zasadniczymi względami ustępujemy Zachodowi. Zdając sobie z tego sprawę, nie wolno jednak ulegać psychotycznemu kompleksowi niższości. Jeśli już mówimy o umysłach zdecydowanie odbiegających od normy, to trzeba wiedzieć, że w Polsce nie atakują one z marginesu, lecz dominują w głównym nurcie. Zadręcza ich wstyd, że nie urodzili się Belgami, Anglikami, Francuzami czy Niemcami. Aby odreagować ten osobisty problem, oddają się orgiom zbiorowej autoagresji.

Według promowanych przez nich ocen, Polsce nie wolno odczuwać satysfakcji z osiągnięć, które od czasu do czasu przecież jej się zdarzają. Z jednym wyjątkiem: mamy prawo poklepywać siebie po plecach za to, że dzięki transformacji – kosztem, być może, pewnych wyrzeczeń – w jakimś stopniu upodobniliśmy się do Zachodu. Ale na tym już koniec. Polityka zagraniczna Lecha Kaczyńskiego, która nie zakładała z góry wstydu z tej racji, że była prowadzona w imieniu Polski, nie mogła podobno przynosić owoców. Jeżeli samolotowi z tutejszym prezydentem i prominentnymi politykami na pokładzie przytrafi się wypadek, to od razu wiadomo, że winny temu był polski bałagan. Odrębności w lokalnej tradycji kulturowej należy wykorzenić na rzecz liberalnego, ewentualnie emancypacyjnego mainstreamu. I podobnie, powinno się systematycznie rezygnować z suwerenności, bo nade wszystko liczy się pogłębiona integracja europejska.

Spustoszenie wywołane bałwochwalstwem Zachodu bije w oczy. Zniszczyło ono tyleż prawicę, co lewicę, o centrum nie wspominając. Traciliśmy czas na kopiowanie nurtów, które w swojej kolebce się skompromitowały. Neokonserwatyzm, z jednej strony, z drugiej natomiast – skrajna lewica w stylu roku 1968, święciły u nas triumfy, gdy na ich rodzimym gruncie nimi się znudzono. Taki na przykład wróg „imperializmu”, który pasjonuje się losami Strefy Gazy, ignorując równocześnie stosunek własnego kraju do cudzej polityki mocarstwowej, jest produktem tych naśladowczych odruchów „papugi narodów”.

Czy zresztą Zachód ze swoją wyczerpaną kulturą i administrowaniem zasobami ludzkimi pod powierzchowną maską wolności i spontaniczności – to taki znowu ideał? Tym bardziej, że on sam coraz bardziej ma siebie dosyć i wygląda alternatywy, na której powstanie u siebie nie ma już nadziei? Pozytywnie mówiąc: w miarę, jak stajemy się jeszcze gorsi od metropolii, musimy wierzyć, iż mamy szansę być lepsi. I to nie na starej zasadzie: dogonić i przegonić, tylko tak, że pójdziemy inną drogą.

Autor: Jacek Zychowicz
Zdjęcie: premasagar
Źródło: Obywatel


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

13 komentarzy

  1. Lakszmi 10.09.2010 17:36

    pogląd że ktoś się z nas śmieje wydaje się być po pierwsze wytworem medialnym, a ma na celu zmniejszenie naszego jako polaków poczucia wartości żebyśmy chcieli do tego zachodu dorównać, prosta manipulacja anty narodowa, bo nie patrząc na nic z narodowych patryjotycznych peanów i zacnych uczynków naszych obywateli broniących się przed agresją (które to uczynki wykorzystuje się do krzewienia konfliktów politycznych zupełnie wypaczając ich znaczenie)trzeba przyznać że narodem jesteśmy a w narodzie tym mieszkają liczne plemiona określające się mianem polaków.
    te plemiona można też zaliczyć do grupy plemion zwanej ludźmi ale nie dla tego że w UE nie ma granic i że tak ustalili urzędnicy unijni albo ktokolwiek inny. albo się zaczniemy dogadywać albo będą nas wykorzystywać i manipulować przeciwko sobie. i nikt nam nie powie tak od dziś zastanów się nad sobą, każdy musi sam przestać identyfikować się z tym czym nie jest czyli z ue, urzędnikami i ich prawami, rządem,Radiową rozgłośnią M, wiadomościami, partiami politycznymi, religią 😛

  2. Lakszmi 10.09.2010 17:38

    identyfikowanie się i lgnięcie do rzeczy ziemskich to cechy ego, a innymi słowy samego diabła:D

  3. mk 11.09.2010 11:29

    @Lakszmi. W większości się z tobą zgadzam. Szczególnie z pierwszą częścią twojego tekstu. Ale cosik chciałbym dodać. Użyje słowa, które w twoim poście nie padło: patriotyzm. Jest to forma identyfikacji, ale w mojej ocenie identyfikacja pozytywna. Patriotyzm, to odpowiedzialność za ludzi i miejsce w którym żyjemy. Odpowiedzialność za losy kraju, miejsca, otoczenia. Taka lokalna dbałość o byt zupełnie nie przeszkadza w poczuciu odpowiedzialności za losy osób z innych części świata, a nawet całej planety. Fizycznie, nie jesteśmy w stanie naprawić wszystkiego i wszędzie, ale możemy działać właśnie lokalnie, i powinniśmy wziąść odpowiedzialność za własny, szeroko rozumiany ogródek. I to jest zdrowy patriotyzm. Oczywiście trzeba mieć na względzie szerszy kontekst i mieć świadomość swojej duchowej tożsamości, ale jedno drugiemu nie przeszkadza. Identyfikacja z miejscem, w którym żyjemy i ludzmi jacy nas otaczają, jest jak identyfikacja z własnym domem. Logicznym jest, że każdy będzie i każdy powinien o niego dbać, mimo tego, że to tylko dom tymczasowy. Poza tym, patriotyzm jest zupełnie naturalny. Jest to uczucie sympatii do miejsca bliskiego nam emocjonalnie, oraz do ludzi których znamy. Naturalne jest, że bardziej jesteśmy związani z matką, ojcem, przyjaciółmi, braćmi, dziećmi niż z kimś z odległego kontynentu, czy innego kraju. Sympatia i tożsamość miejsca nie jest sprzeczna z naszą tożsamością duchową. Tak właśnie rozumiem patriotyzm.

  4. mk 11.09.2010 11:45

    Dodam również, że likwidacja więzi międzyludzkich, pozbawienie ludzi idei patriotyzmu oraz tożsamości narodowej, to jedno podstawowych założeń NWO. Ten cel i założenie figuruje w masońskich dokumentach od samego początku. Jest znany od momentu kiedy wypłynęły one na światło dzienne, jeszcze grubo przed rewolucją francuską. Próby rozmontowania patriotyzmu i więzi narodowych, nie są więc niczym nowym. Jednak dziś, globaliści mają w ręku narzędzia jakich nie mieli nigdy wcześniej – media.

  5. Trinollan 11.09.2010 12:05

    mk: “Ten cel [likwidacja więzi międzyludzkich] i założenie figuruje w masońskich dokumentach od samego początku. Jest znany od momentu kiedy wypłynęły one na światło dzienne, jeszcze grubo przed rewolucją francuską.”

    Mogę Cię prosić o link do tych dokumentów?

  6. mk 11.09.2010 13:24

    @trinolan, umówmy się, że wychodzę na przeciw, takowej twojej prośby, po raz ostatni. Nie mam czasu, raz po raz, szukać dla ciebie linków.
    Wrzuć na google: Niezależny Serwis Informacyjny – Korzenie Zła – Zatrute ziarno.
    Coś na ten temat powinno tam być.

  7. Trinollan 11.09.2010 13:32

    @mk
    Do tej pory nie podałeś mi ani jednego linku, a jedynie słowa kluczowe które miałbym sobie wrzucić do wyszukiwarki. Nie rozumiem; nie spotkałem się jeszcze z ludźmi, którzy swoje tezy wyrzucają z siebie z prędkością karabinu maszynowego, a ciężar udowadniania ich zrzucają na ewentualnego rozmówcę.
    Nie na tym polega dyskusja, aby mędrkować i tworzyć ‘encyklopedię bez bibliografii’. Nie wyobrażam sobie profesjonalnego artykułu prasowego (do których zaliczam te na WM) bez przypisów… Dlaczego komentarze miałyby być przyjmowane bezkrytycznie?

  8. Trinollan 11.09.2010 13:37

    @mk
    W dodatku, ciężko mi uwierzyć w artykuł kogoś, kto nie przedstawił żadnych źródeł, co więcej, wg niego “Novus Ordo Seclorum” to “Nowy Porządek Świata”… a tak naprawdę to “Nowy Porządek Wieków”. (pożądana przez autora fraza to “Novus Ordo Mundi…”)

  9. mk 11.09.2010 14:23

    @trinolan, toś mi zaimponował.
    Ty nie prowadzisz żadnej dyskusji, jedynie zaczepki, więc traktuje cię adekwatnie do twojego poziomu.
    Jeśli jesteś inwalidą i masz kłopoty z wyszukiwarką i korzystaniem z kluczowych haseł, to powiedz, będę bardzie wyrozumiały.

  10. Trinollan 11.09.2010 14:46

    @mk
    Zaczepki? Poprosiłem jedynie o źródła bo chciałem więcej przeczytać o tym co napisałeś. Jeśli jesteś bezkrytycznym i zadufanym w sobie człowiekiem potrafiącym jedynie głosić kazania, to powiedz, skończymy to tutaj, na 14. i 15. komentarzu.

  11. mk 11.09.2010 14:59

    Toczysz jakieś boje i szarpiesz nogawkę. “Dyskusja” z tobą to żadna przyjemność. Rób jak uważasz. Mi tam przykrości nie zrobisz.

  12. Lakszmi 11.09.2010 16:04

    zgadzam się mk pozytywnie rozumiany patriotyzm jaki opisujesz jest ważny a więzi między ludźmi najważniejsze, chodziło mi o patriotyzm ponad rozumieniem władzy, patriotyzm w kontekście siedziby ludzkiej i jak zauważasz odpowiedzialności za siebie rodzinę, sąsiada ale i każdą żywą istotę, to jest pozytywnie pojęty patriotyzm globalnie rozumiany, ale on nie uwzględnia sztucznych podziałów narzuconych symboli i wywoływania konfliktów żeby wprowadzać nowe porządki. on uwzględnia tylko miłość i odpowiedzialność. dlatego nie jest popularny;)
    puki patriotyzm jest używany przez system służy manipulacji…tak jak religia, pieniądze, podział na partie i inne podziały tworzone sztucznie…jest tak że ludzie naturalnie są patriotyczni i przywiązują się, ale jak ktoś wpadnie na to żeby to zunifikować, robi się sztucznie i nie jest to prawdziwy patriotyzm tylko jego mutant;)(mam tu np na myśli min przypadek jak młodzież wszech polska)

  13. Trinollan 11.09.2010 22:08

    @mk
    Nie przeprowadziliśmy żadnej dyskusji bo nie potrafisz dyskutować. Jedyne co w tym temacie wykazałeś to to, że umiesz wyprodukować z siebie długie komentarze, których źródła są albo jedynie w Twojej głowie, albo w artykułach jak “Korzenie zła – zatrute ziarno”, które są niepewne, nierzetelnie przygotowane i błędne. Mając to na uwadze kwestionuję tezy przez Ciebie stawiane (Twoje własne przemyślenia akceptuję i zgadzam się z nimi albo i nie) z prostej przyczyny – wrodzonego sceptycyzmu.
    Co jak co, ale po użytkownikach i czytelnikach WM spodziewałbym się zrozumienia czyjejś niechęci do wierzenia ‘na słowo’ i połykania informacji z pierwszej lepszej półki. Przykro mi, że tego nie rozumiesz i wmawiasz mi ‘szarpanie nogawki’…

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.