Syryjskie zagranie Trumpa

Opublikowano: 08.04.2017 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 628

Co chce osiągnąć Trump waląc Syrię Tomahawkami? Próba analizy.

Obecny rakietowy atak amerykański na bazę Szajrat pod ewidentnie naciąganym pretekstem „odwetu za chemiczny atak” na Chan-Szejchun (brak dowodów na sprawstwo syryjskie oraz niechęć do ich pozyskania), jest starannie i od dawna przygotowanym ciosem dla Rosji i jej prestiżu. Kluczowa dotąd polityczna i wojskowa obecność Rosji w Syrii, sukcesy w zwalczaniu formacji terrorystycznych i przejęcie przez Moskwę inicjatywy nad procesem uregulowania konfliktu syryjskiego mogą teraz ulec zachwianiu. Uderzając bezpośrednio w Syrię – na co nie odważył się przecież Obama – Trump jakby odwraca sytuację i rolę Rosji. Pokazuje jej, że jest bezsilna i niezdolna do obrony Assada, a zatem podważa jej rolę jako dominującego gracza, który dyktuje warunki w tym konflikcie.

Chęć upokorzenia Rosji widać również i w tym, że strona amerykańska podkreśla z naciskiem, iż Trump nie rozmawiał w ogóle z Putinem nt. Syrii. Kreml bezskutecznie zabiega od początku o bezpośrednie spotkanie prezydenta Putina z prezydentem Trumpem, które miałoby zademonstrować rolę Rosji jako mocarstwa i kluczowego dla USA rozmówcy o losach świata. Tego dotąd nie było, a na krótko przed atakiem Ameryka tylko protekcjonalnie ostrzegła Rosjan umownym hasłem, aby swoich ludzi ukryli. Widać z tego, że rosyjskie oczekiwania, iż współdziałanie z Amerykanami w Syrii i w ogóle w walce z międzynarodowym terroryzmem stanie się pierwszą i główną podstawą normalizacji i ocieplenia stosunków rosyjsko-amerykańskich, były wyolbrzymione,jeśli nie błędne. Jeżeli dojdzie do takiego współdziałania, to bez wątpienia będzie ono ograniczone. Źle to wróży Syrii, a dobrze dla międzynarodowego terroryzmu, który z pewnością pozostanie jeszcze długo instrumentem uprawiania polityki za pośrednictwem służb specjalnych, czyli tak jak dotąd.

W tej sytuacji Rosja, aby chronić swój międzynarodowy wizerunek i prestiż, jest zmuszona do ostrej reakcji słownej. Jeżeli Moskwa miała jeszcze jakieś złudzenia jeśli chodzi o Trumpa – co jest mało prawdopodobne – to teraz musi się ich pozbyć. Zgodnie ze swą ogólną strategią z pewnością nie będzie jednak dążyć do eskalacji konfliktu z USA. Rosjanie wiedzą od początku, że wojna w Syrii jest de facto rozgrywką z USA i NATO. Należy oczekiwać, iż będą z jednej strony zwiększać wsparcie dla rządowych sił syryjskich przeciwko wspieranym przez Zachód siłom terrorystów w Syrii. Prawdopodobny jest bezpośredni wzrost rosyjskiego zaangażowania w Syrii i determinacja po stronie Damaszku. Możliwe jest także przesuwanie rosyjskich wojsk i systemów OPL w rejon najbardziej narażonych na atak strategicznych obiektów i baz syryjskich, licząc na to, że Trump nie odważy się spowodować rosyjskich ofiar. Z drugiej strony Moskwa zapewne będzie wysyłać sygnały o swej gotowości do negocjacji w roli niezbędnego partnera, np. oferując większą elastyczność w porozumieniu politycznym nt. Syrii.

Można jednak przypuszczać, że strona rosyjska ocenia atak amerykański jako działanie ograniczone, którego celem jest tylko doraźna demonstracja siły i które nie zapowiada zasadniczej zmiany polityki USA wobec konfliktu syryjskiego. Poprzez taki atak Trump mógłby chcieć strząsnąć z siebie resztę podejrzeń o słabość wobec Putina, wyrobić sobie wizerunek twardziela i polepszyć przetargową pozycję Waszyngtonu przed planowaną wizytą sekretarza stanu Rexa Tillersona w Moskwie (11–12 kwietnia). Takie założenie byłoby jednak błędem. Obecność Ameryki na Bliskim Wschodzie i jej stosunek do Syrii jest w ogromnej mierze pochodną związku polityki USA z interesami Izraela, a te nie mają charakteru koniunkturalnego lecz strategiczny i i każdy prezydent USA musi je uwzględniać. Trump w szczególności.

Uderzenie Tomahawkami miało osiągnąć kilka celów jednocześnie. Po pierwsze, jako pierwszy amerykański nalot na bazę, w której stacjonowały również siły rosyjskie, ma pokazać determinację USA w Syrii. Po drugie Waszyngton chce pokazać, że na trwałe powrócił do regionu jako główny rozgrywający i że jego obecność w Syrii również jest długoterminowa i trwała. Trump demonstruje tu gotowość polityczną do używania siły nie tylko przeciwko organizacjom terrorystycznym (niektórym), ale również przeciwko państwom – co jest zasadniczą różnicą wobec polityki poprzedniej administracji. Po trzecie adresatem tego przesłania są również sojusznicy i wasale USA. Nowa, jednoznacznie wymierzona w Iran i jego klientów, amerykańska strategia na Bliskim Wschodzie zakłada użycie niewielkich własnych sił lądowych przy dużym wykorzystaniu sił sojuszniczych. Atak ma udowodnić partnerom USA (głównie Izraelowi, ale także sunnickim monarchiom arabskim i Turcji), że w przeciwieństwie do administracji Obamy ta Trumpowa jest gotowa eskalować sytuację i podejmować ryzykowne działania w obronie ich interesów.

Rozkaz ataku rakietowego na bazę lotniczą Szajrat w Syrii jest elementem szerszej gry toczonej przez Waszyngton w Syrii w ostatnich tygodniach. Postawiwszy na Kurdów i zwiększając bezpośrednią obecność wojskową w Syrii przed ostatecznym zdobyciem syryjskiej stolicy ISIL – miasta Rakka nad Eufratem – Stany Zjednoczone dążą do utworzenia pasa kontrolowanej przez siebie strefy buforowej w północnej Syrii, a tym samym do zapoczątkowania rozpadu państwa syryjskiego, zgodnie z życzeniami Izraela. Jeśli nawet Rosja, która chce zachowania terytorialnej i politycznej integralności Syrii, próbowała utrudnić tę nową politykę USA w Syrii i opóźnić kurdyjską ofensywę na Rakkę poprzez zajścia w Afrinie, gdzie pod koniec marca liczyła na sprowokowanie starć kurdyjsko-tureckich, to nic z tego nie wyszło. Widząc, że pierwsze państwo kurdyjskie może powstać raczej w Syrii niż na jej własnym terenie, Turcja dała się chyba przekonać Amerykanom i nie podjęła walki z kurdyjską armią PYD. Sytuacja dla Damaszku i Moskwy zaczyna się komplikować, bo wygląda na to, że Zachód zdobywszy Rakkę już jej Syrii nie zwróci.

Działając przede wszystkim w interesie Izraela głównym celem Waszyngtonu pozostaje osłabienie wpływów Iranu. Zniszczona i bardzo osłabiona już Syria jest celem drugorzędnym. W tym kontekście z punktu widzenia Ameryki możliwych jest kilka scenariuszy: dalsze bicie Assada i eskalacja napięć w relacjach z Rosją, dogadanie się z Rosją na warunkach amerykańskich i oddech dla Assada, oraz wariant pośredni: brak dalszych działań militarnych przeciwko Assadowi, ale dalsze zaczepki i napięcia na linii Moskwa–Waszyngton np. w sprawie Ukrainy. Każdy z tych trzech jest dobry dla partii wojny i dla Izraela, ale żaden dla Syrii i prawdziwego pokoju.

Autorstwo: Bogusław Jeznach
Źródło: NEon24.pl


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. MasaKalambura 08.04.2017 21:00

    Skończyła się wysublimowana polityka Obamy, a zaczęła przaśna Trumpa.
    Koniec końców bomby jak leciały tak dalej lecą.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.