Rząd funduje polskie Jugendamty

Opublikowano: 14.02.2010 | Kategorie: Prawo

Liczba wyświetleń: 976

Projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie ułatwia odbieranie dzieci. Bez decyzji sądu Rząd chce przepchnąć przez Sejm wyjątkowo szkodliwy, kagańcowy projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Niektóre z proponowanych przepisów nie tylko drastycznie redukują autonomię rodziny, ale generują wręcz jej rozpad. Forum Kobiet Polskich ostrzega przed omnipotentną rolą tzw. zespołów interdyscyplinarnych, które będą mogły nawet wbrew woli skrzywdzonej osoby dorosłej rozpatrywać jej przypadek. Co gorsza, takie decyzje jak odebranie rodzicom dziecka, które do tej pory były zastrzeżone dla sądu, podejmować będą także organy administracyjne. Tak jak to ma miejsce w przypadku niemieckich Jugendamtów.

– Jestem przeciwny już samej nazwie tej ustawy. To powinna być ustawa o przemocy, a nie o przemocy w rodzinie. Bo przemoc jest wszędzie, a tu mamy do czynienia z sugestią, że jej eskalacja następuje w rodzinie – uważa poseł Piotr Stanke (PiS) z sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.

Projekt przewiduje m.in., że ofiarom przemocy ma być udzielana bezpłatna pomoc, w tym poprzez uniemożliwienie osobom stosującym przemoc wspólnego mieszkania oraz kontaktowania się z osobą pokrzywdzoną. Ale rząd proponuje również rozwiązania, które stanowią daleko posuniętą – na wzór niemiecki – nieuzasadnioną ingerencję w życie polskich rodzin.

W myśl nowych przepisów pracownik socjalny miałby prawo do zabrania dziecka z rodziny biologicznej bez wcześniejszej decyzji sądu, do czego obecnie (ale jedynie w sytuacjach zagrożenia życia i zdrowia dziecka) mają prawo policja i kuratorzy sądowi. – Wprowadzenie tej nowelizacji stworzy szczególny nacisk na zabieranie dzieci z rodzin zamiast udzielania im długotrwałej i wszechstronnej pomocy – zwraca uwagę Ewa Kowalewska, prezes Forum Kobiet Polskich.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej doskonalszego projektu nie potrafi sobie jednak wyobrazić. Jak informuje biuro prasowe resortu, zastrzeżenie przepisów w tym zakresie jest konieczne ze względu na rzekomo coraz większą powszechność zjawiska przemocy w rodzinie. Powołuje się przy tym na dane mówiące o tym, że występuje ono w blisko 50 proc. polskich domów. Uzyskano je na podstawie badań przeprowadzonych na zlecenie ministerstwa przez Ośrodek Badania Opinii Publicznej TNS OBOP.

MPiPS nie uważa, że nowe przepisy dadzą pole do nadużywania uprawnień przez pracowników socjalnych przy odbieraniu dzieci rodzicom bez wcześniejszego wyroku sądowego. Podkreśla, że pracownik socjalny takiej decyzji nie podejmie samodzielnie, ponieważ projektowana regulacja pozwala na podjęcie takich czynności przy udziale policji lub lekarza, pielęgniarki czy też ratownika medycznego. – Będzie to wspólna decyzja przedstawicieli dwóch lub trzech służb zajmujących się przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie – przewiduje resort minister Jolanty Fedak. W ciągu 24 godzin pracownik socjalny byłby też zobowiązany do informowania o zaistniałej sytuacji sąd rodzinny i opiekuńczy, który podejmie decyzję o dalszych losach dziecka.

Poseł Mieczysław Kasprzak (PSL) z Komisji Polityki Społecznej i Rodziny uważa jednak, że rozwiązania zapisane w projekcie należałoby jeszcze raz gruntownie przemyśleć. – To bardzo delikatna materia i niewskazane jest wkraczanie z butami pod dach danej rodziny. Tylko że ciężko sobie z tym problemem poradzić – mówi. Niebezpieczeństwo poseł dostrzega zwłaszcza w potencjalnym traktowaniu jako przemoc niektórych przejawów władzy rodzicielskiej oraz w dopuszczeniu do odbierania dzieci przez pracowników socjalnych bez wyroku sądu.

Według projektu nowelizacji przemoc w rodzinie to powtarzające się lub jednorazowe “umyślne działanie lub zaniechanie naruszające prawa lub dobra osobiste innej osoby, w szczególności narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia, niezaspokojenie podstawowych potrzeb ekonomicznych, naruszające ich godność, nietykalność cielesną, wolność – w tym seksualną, powodujące szkody na ich zdrowiu fizycznym lub psychicznym, a także wywołujące cierpienia i krzywdy moralne u osób dotkniętych przemocą”. – Za przemoc w rodzinie uznawać się będzie nie tylko gwałtowną wymianę słów, ale także ciągłe krytykowanie, kontrolowanie, ograniczanie kontaktów, krytykowanie zachowań seksualnych. Może to grozić poważnym naruszeniem autorytetu rodziców, którzy zostaną potraktowani jako stosujący przemoc, jeśli np. ośmielą się skrytykować przedmałżeńską aktywność seksualną swoich dzieci. Tak można interpretować te zapisy – alarmuje Ewa Kowalewska z Forum Kobiet Polskich. Jej zdaniem, projektodawca dąży do tego, żeby rodzice praktycznie nie mieli możliwości dyscyplinowania swoich dzieci. – W ZSRS pewien chłopak doniósł na swoich rodziców, bo taka była ideologia. Wydaje się, że idziemy w tym samym kierunku – kwituje Kowalewska.

Zdaniem Magdaleny Kochan (PO), wiceprzewodniczącej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, te obawy są nieuzasadnione, a zapisy nowelizacji mają na celu zapobieganie tragediom, nie zaś podważanie autorytetu rodziców i autonomii rodzin. – Zakaz stosowania przemocy psychicznej nie jest równoznaczny z zakazem wyjścia na dyskotekę. Zakazaliśmy w ustawie, nowelizując także kodeks cywilny i kodeks rodzinny, stosowania kar cielesnych, przemocy psychicznej i znieważania. Wychowanie jako proces edukacyjny, proces przystosowania dziecka do życia w społeczeństwie, nie może być oparte na strachu, nienawiści i terrorze. I tylko tak należy rozumieć ten zapis – przekonuje Kochan. Podaje przykład, że jeśli dziecko będzie miało stały obowiązek przychodzenia ze szkoły do domu i wyłącznie siedzenia nad lekcjami bez możliwości kontaktu z rówieśnikami, to w taki sposób można je skrzywdzić na całe życie.

KRZYKI RAPORTOWANE

Organizacje społeczne ostrzegają przed prawdopodobieństwem, że art. 12.1 nowego projektu będzie skłaniał do preparowania donosów na rodziny z nieczystych pobudek osób postronnych, np. ze złośliwości. Przepis ten stanowi, iż “osoby, które w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych lub zawodowych powzięły podejrzenie o popełnieniu przestępstwa z użyciem przemocy, niezwłocznie zawiadamiają o tym policję lub prokuratora”. Ma to dotyczyć zarówno domniemania przemocy wobec dzieci, jak i dorosłych. Tych ostatnich nikt nie będzie pytał, czy życzą sobie ingerencji z zewnątrz. Do rozpoczęcia procedury sprawdzającej wystarczy podejrzenie sąsiadów zaniepokojonych podniesionym głosem dochodzącym z pobliskiego mieszkania.

– Dokładnie tak ma być: policja i prokuratura będą reagować w przypadku każdego podejrzenia sąsiadów i to one rozstrzygną, czy to doniesienie jest słuszne, czy nie – wyjaśnia poseł Magdalena Kochan. Jej zdaniem, ma to zapobiec tragediom, które miały miejsce w przeszłości, kiedy niemal na oczach najbliższego otoczenia maltretowano dzieci. – Tak nie może być, iż ktoś ma podejrzenia i nic z tym nie robi. Prokuratura i służby, które są do tego powołane, zbadają sprawę. Jeśli się zdarzy, że przy tym “dmuchaniu na zimne”, które proponujemy w ustawie, kilka razy okaże się, że jest to alarm zupełnie niepotrzebny, to trudno – podkreśla wiceprzewodnicząca komisji.

W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że większość takich brutalnych przypadków opisywanych w ostatnim czasie przez gazety dotyczyło rodzin, które były już objęte nadzorem kuratora sądowego lub służb socjalnych.

– Nie wolno traktować każdej rodziny jako potencjalnego miejsca przemocy i patologii. Takie podejście jest bardzo niebezpieczne, gdyż de facto jest skierowane przeciwko rodzinie – ripostuje Ewa Kowalewska.

ZESPÓŁ PORADZI

Poważne zastrzeżenia Forum Kobiet Polskich budzi zapis, według którego gmina ma przeciwdziałać przemocy poprzez tzw. zespoły interdyscyplinarne, w skład których mogą wchodzić przedstawiciele jednostek organizacyjnych pomocy społecznej, gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, policji, prokuratury, kuratorskiej służby sądowej, edukacji, ochrony zdrowia, organizacji pozarządowych, a także przedstawiciele innych instytucji działających na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Zadaniem zespołu będzie – nawet wbrew woli dorosłej osoby pokrzywdzonej – projektowanie środków zaradczych wobec wszelkich przypadków przemocy w rodzinie. Ponadto członkowie tej grupy będą mogli “wymieniać, gromadzić i przetwarzać informacje osób dotkniętych przemocą w rodzinie i osób stosujących przemoc w rodzinie dotyczące: stanu zdrowia, nałogów, skazań, a także innych orzeczeń wydawanych w postępowaniu sądowym czy administracyjnym, bez ich zgody”.

– To ustawa o ochronie danych osobowych przestanie obowiązywać? A gdzie zachowanie gwarantowanego w Konstytucji RP prawa do zachowania prywatności każdego obywatela? – oburza się Ewa Kowalewska. Uważa, że wprowadzanie takich przepisów może być metodą na ubezwłasnowolnienie dorosłych ludzi oraz promocją fałszywych oskarżeń i donosów.

Powierzenie omnipotentnej roli “zespołom interdyscyplinarnym” grozi marnowaniem środków publicznych. Forum Kobiet Polskich argumentuje, że niesłusznie i bez uzasadnienia odchodzi się od sprawdzonej ścieżki, kiedy to ofiary przemocy kierowano przez profesjonalistę pierwszego kontaktu do specjalisty – pracownika socjalnego albo terapeuty.

Magdalena Kochan broni projektu. Tłumaczy, że zapis ten skonsultowano z Generalnym Inspektorem Ochrony Danych Osobowych, który uznał, że w tym wypadku nie zachodzi sprzeczność z ustawą o ochronie danych osobowych. – Taki zespół składa się z osób zaufania publicznego, które powołuje wójt, burmistrz lub prezydent. Nie ma szans dobrego działania tego zespołu, który ma chronić przede wszystkim ofiary przemocy i przeciwdziałać temu zjawisku, bez ich wiedzy na temat tego, co się w rodzinie dzieje – ile razy mama czy dziecko zostali pobici i na co w związku z tym chorowali. Ale to są dane, których nie wolno używać do innych celów – zapewnia poseł.

Również w przekonaniu resortu pracy tworzenie zespołów interdyscyplinarnych mających możliwość przetwarzania danych osobowych pozwoli na efektywną współpracę różnych służb działających na rzecz kompleksowego, zoptymalizowanego przeciwdziałania przemocy w rodzinie.

CZY KAŻDY HAŁAS TO ZNAK PRZEMOCY?

Poważne zastrzeżenia wobec projektu mają posłowie PiS. Piotr Stanke z Komisji Polityki Społecznej i Rodziny wskazuje, że absurdem jest przepis, iż same podniesione głosy będą mogły być sygnałem, że w danym domu dochodzi do przemocy. W domach, w których jest kilkoro dzieci, trudno o ciszę. Ma też wątpliwości wobec danych, z których wynika, że z przemocą mamy do czynienia niemal w co drugiej polskiej rodzinie.

Stankego szczególnie jednak oburza przyznanie pracownikom socjalnym specjalnego uprawnienia funkcjonującego już np. w Niemczech: zabierania dziecka z rodziny biologicznej bez wcześniejszej decyzji sądu. – Wiem, że ta przemoc się zdarza, ale nie w takim wymiarze. Tutaj dochodzi do paradoksów rodem z “Pippi Langstrumf”, gdzie o wszystkim decydowała pani z opieki społecznej, bo wszystko lepiej wiedziała. Dochodzimy do tego, że rodzicom ogranicza się prawo do decydowania o ich własnych dzieciach – konkluduje poseł Stanke.

Niepokój odnośnie do zapisów projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wyraziła też strona kościelna Zespołu ds. Rodziny przy Komisji Wspólnej Rządu RP i Konferencji Episkopatu Polski. W jej imieniu list do ministra Michała Boniego wystosowali Joanna Krupska, Antoni Szymański i Paweł Wosicki. Sygnatariusze przytaczają szereg rozwiązań, które mają zostać wprowadzone na mocy nowelizacji. Kwestionują m.in. zbyt duży zakres kompetencji zespołów interdyscyplinarnych, kierowanie do rozpatrzenia przez ów zespół wszystkich spraw przemocowych – nie tylko dotyczących zagrożenia zdrowia lub życia, lecz także tych najdrobniejszych, polegających np. na krytykowaniu, oraz przyznanie pracownikom socjalnym możliwości odbierania dzieci z rodzin biologicznych. Podkreślają ponadto, że tytuł ustawy powinien zostać zmieniony na “ustawę o przemocy domowej”, ponieważ dotyczy ona osób wspólnie zamieszkujących nawet przez bardzo krótki okres, które nie muszą być w jakichkolwiek stosunkach rodzinnych. Autorzy listu konkludują, że tego typu zapisy “zupełnie niepotrzebnie z punktu widzenia potrzeby przeciwdziałania przemocy w rodzinie naruszają wolność jednostki, autonomię rodziny i prawo rodziców do kierowania wychowaniem swoich dzieci”.

Zaakceptowany przez Radę Ministrów projekt jest obecnie procedowany przez sejmową komisję. Prawdopodobnie zostanie zaakceptowany, jeżeli tak zdecyduje większość rządowa. Wówczas jedyną możliwością uniknięcia wprowadzenia w życie przepisów pozostanie weto prezydenckie albo zaskarżenie regulacji do Trybunału Konstytucyjnego.

Autor: Maria S. Jasita
Źródło: “Nasz Dziennik” i Niezależny Serwis Informacyjny


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

6 komentarzy

  1. jegor 14.02.2010 13:43

    Zastanawiałem się, kiedy po raz pierwszy padły te argumenty – bo zapachniały one jak “produkt drugiej świeżości”.
    I przypomniałem sobie – zagrożenie, iż lekką ręką będą odbierane dzieci rodzinom padały ze strony środowisk fundamentalistycznych już w czasie dyskusji nad Konstytucją gdzieś w roku 1996.
    Teraz te same środowiska odgrzewają tamten temat, oczywiście w myśl tych samych ortodoksyjno- dogmatycznych założeń, przy okazji broniąc patologii.
    Ale to jest w każdej sytuacji, kiedy komuś wydaje się, że posiadł wiedzę, jak czynić świat szczęśliwym na dodatek w zgodnie ze swoim sposobem widzenia tego świata.
    Że to może oznaczać trwałe krzywdzenie innych, którzy nie podzielają takiej wizji .. to już trudno.

  2. W. 14.02.2010 18:27

    Posłuchaj audycji “Horror Jugendamtów”.

    W Niemczech i Austrii ten system już działa 60-70 lat. Tusk skopiował projekt z Niemieckiego prawa.

    Wiesz jaka jest różnica miedzy umieszczeniem dziecka w domu dziecka na skutek ingerencji policji i potem wyroku sądowego, a na skutek administracyjnej decyzji urzędnika państwowego, który nie zna się na prawie ani psychologii społecznej, a który może np. mścić się na rodzicu, że ten skandował przed urzędem w proteście przeciwko czemuś tam (jak skandował, to na pewno anarchista, a więc osoba nieodpowiedzialna, której ideologia może szkodzić dziecku).

    I to nawet wbrew woli dziecka, które może zapewniać, że krzywda mu się żadna nie dzieje – ważniejsze zdanie urzędnika.

  3. edek 14.02.2010 18:46

    Dlaczego ktoś ma decydować jak wychowuję własne dzieci? Przez tysiące lat ostatecznym środkiem dyscyplinującym dziecko był klaps. I ludzkość przetrwała i się rozwijała. Teraz zgodnie z polityczną poprawnością usiłuje się na siłę odbierać rodzicom prawo do sposobu wychowywania dzieci. Tak naprawdę to może lepiej będzie jak całkiem zabiorą nam dzieci. Bo przecież nie są naszą własnością. Ale państwa. Po to m. in. była reforma szkolnictwa. By młodzież szybciej płaciła podatki na nierobów.
    Sam stosuję w wychowaniu klapsy. I uważam że czasami nie ma niestety alternatywy.
    Tylko że ludzie głupi i ograniczeni nie potrafiąc sobie poradzić z patologiami wpadli na pomysł, że każdy klaps kończy się znęcaniem się nad dzieckiem. To kolejny przejaw prostactwa pojmującego świat tylko w kolorze białym i czarnym.
    A patologie się nie skończą. Bo groźba kary nie spowodowała chwili refleksji u pjanego menela rzucającego dzieckiem o ścianę.
    Te pomysły tylko udręczą normalne rodziny i zwiększą tylko patologie ale wśród młodzieży. I dzieci.
    Sam byłe świadkiem jak na brak zgody mamusi na coś tam kilkuletni berbeć zajadle kopie mamusię… Oczywiście ta stara się mu tłumaczyć… Żenada.
    A patologie się pogłębiają bo rośnie liczba ludzi wykluczonych z powodu postępującego bezrobocia. Ale to nie jest problemem.
    Nie jest problemem że świat staje się coraz brutalniejszy. I nie za sprawą agresji rodziców, ale m.in. młodzieży. Że liczy się zysk za wszelką cenę.
    Że demokracja właśnie się kończy. Że depcze się prawa ludzi w imię zysku coraz mniejszej grupy coraz bogatszej “elity” i koncernów. Że coraz trudniej będzie się utrzymać “na powierzchni”. Bo zmiany w “systemie” wymuszają marginalizację coraz większej części społeczeństw.
    Z tych problemów wynikają inne mniejsze.
    Te fundamentalne procesy oczywiście nie istnieją dla piewców “politycznej poprawności”…

  4. meu 17.02.2010 21:27

    trzeba wychować pokolenie młodych klecho-jugens. Oderwanych od rodziny i po odpowiedniej zaprawce mózgu.
    Dlaczego klesze sierocińce??? szybciej niż pierdniecie trzmiela okaże się, że nie ma pieniędzy ani miejsc w tzw państwowych domach dziecka.
    A na klesze domy każda gmina da. Nie wypada nie dofinansowywać czarnego kierownika ….
    zwłaszcza przed kolejnymi wyborami….

  5. Lipski,Marek 19.02.2010 09:52

    Dzieci w Polsce jak i w Niemczech sa bite,katowane,po plecach,po rekach,piescia po twarzy,,rzucane na sciany,wyrywane wlosy,sciagane po podlodze za wlosy,kopane,niemowlaki glodujace,,rece lamane,z siniakami nie puszczane do szkoly czy przedszkola,psychicznie poprzez trywialne,wulgalne slownictwo wykanczane.Dzieci z rodzin akademikow,politykow,z rodzin z dobrym wyksztalceniem.W Polsce i w Berlinie.Niebieska linia w Polsce jest bezradna.Znam fakty,dowody gdyz zarowno w Polsce protestowalem czy w Berlinie bylem aktywny,w roznych projektach dla dzieci,mlodziezy,matek.Polki szukajace pomocy dla siebie i swoich dzieci w sadach rodzinnych w Berlinie gdyz polskie wladze,organy scigania nie chcialy im i ich dzieciom udzielic pomocy?Tak.Policjanci z Polski grozacy matkom i dzieciom aby milczaly aby ratowaxc swoich znajomych Katow?O handlu niemowlakami w Gnieznie,w r.2006,ktore zaraz po urodzeniu z trzymanych sila matek,zabierane i sprzedawane….nie wspominam.Urzad i tak musi,udzielajac pomocy natychmiastowej dzieciom musi z sadu miec akceptacje.
    Ta inicjatywa i projekt PO,nawet jesli partie w Polsce nie podobaja mi sie ,jest znakomita.
    Dla ratowania nastepnego pokolenia.?Dla ich bezpiecznych perspektyw?Tak.Wiem,wiem najpierw rodzina a potem urzedy.Dzeici nie moga czekac,.Dzieci potrzebuja natychmiastowej pomocy……

  6. W. 20.02.2010 07:37

    Widać Marku, że nie słyszałeś o patologii Jugendamtów. Posłuchaj audycji Horror Jugendamtów, może coś do Ciebie dotrze. Wiem że są patologiczne rodziny, jakie opisujesz, ale problem w tym, że Jugendamty często ingerują z absurdalnych powodów. Dziecka nie może rodzicom odbierać urzędnik państwowy na mocy decyzji administracyjnej, lecz sąd po uzyskaniu wyników śledztwa.

    Projekt Jugendamtów w Polsce jest kalką prawa obowiązującego w Niemczech, które jest patologią samą w sobie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.