Liczba wyświetleń: 598
Według Europejskiego Urzędu Statystycznego populacja Polski w 2050 roku zmaleje do 34,8 mln. Już teraz w naszym kraju rodzi się 1,29 dziecka na kobietę i cały czas maleje. Możemy się „pochwalić” jednym z najgorszych wyników w Unii Europejskiej.
Eurostat przedstawił dane za 2012 rok. Widać z nich, że Europejczycy coraz rzadziej decydują się na dzieci. W 2008 roku liczba urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym (między 15 a 49 rokiem życia) wynosiła 1,61 (współczynnik dzietności). W 2012 roku było to 1,58. „Dane te są alarmujące, ponieważ, aby zapewnić zastępowalność pokoleń, współczynnik dzietności powinien kształtować się na poziomie 2,10-2,15” – czytamy na forsal.pl.
Polska marnie wypada na tle Europy. Mamy jeden z najniższych wskaźników dzietności (1,29), gorzej wypadają tylko Portugalczycy (1,28). Dla porównania w Hiszpanii jest to 1,32, na Węgrzech 1,34. W czołówce dzietności w Europie są Wielka Brytania (1,9), Francja (2,01), Irlandia (2,01).
W Polsce w 2012 roku na świat przyszło 386 tys. dzieci. Ta liczba maleje od 2009 roku, kiedy urodziło się 417 tys. noworodków. Tak mały poziom dzietności i masowe emigracje prowadzą do zmniejszenia liczby Polaków i znacznego starzenia się społeczeństwa. Prognozy Eurostatu nie są dla nas optymistyczne. Według urzędu za 15 lat będzie nas milion mniej (obecnie w Polsce jest 38,5mln Polaków), w 2050 – 34,8mln, w 2080 – 29,5 mln osób.
Tymczasem jak wynika z danych ZUS za kwiecień, z urlopu rodzicielskiego, który przysługuje po półrocznym macierzyńskim, korzysta już 121 tys. Polaków. Udało się zahamować spadek liczby rodzących się dzieci. Jeszcze w styczniu z wydłużonego urlopu korzystało 77 tys. osób, czyli o ok. 40% mniej niż obecnie. Zaczął on przynosić efekty w postaci większej liczby urodzeń. “Rzeczpospolita” porównała liczbę narodzin w okresie styczeń-marzec w tym roku i w latach poprzednich.
Jak wynika z danych GUS, w pierwszym kwartale tego roku na świat przyszło 91,5 tys. dzieci. To o 1,2 tys. więcej niż w 2013 roku. Udało się tym samym odwrócić trend trwający pół dekady. W tym samym okresie 2009 r. na świat przyszło 112 tys. dzieci, w kolejnych latach ich liczba malał (poza wyjątkiem w 2012 r.), aby osiągnąć najniższą wartość w 2013 r. – 90,3 tys. urodzeń.
Na podstawie: forsal.pl, Rzeczpospolita
Źródła: Niezależna.pl (akapity 1-3), Władza Rad (4, 5)
Kompilacja 2 wiadomości na potrzeby “Wolnych Mediów”
Wraz z żoną zamierzamy posiadać trójkę albo czwórkę dzieci, jednak jeśli nie będziemy mogli prowadzić własnej działalności gospodarczej zapewniającej dochód na poziomie co najmniej minimalnej krajowej, to nie pozostanie nam nic innego jak po prostu wyjechać.
Obecnie mając firmę moja żona płaci więcej składek niż zostaje nam w kieszeni. Gdybym jakkolwiek pomagał jej przy firmie (czego oczywiście nie mogę robić), to bylibyśmy co miesiąc na minusie (właśnie z racji składek).
Pocieszające jest że przynajmniej jak przejdzie na macieżyński (co będzie miało miejsce już niedługo) to na rok będzie miała spokój i pewny dochód.
Mogą sobie alarmować ile chcą. Tak długo jeśli nie poprawią się warunki zatrudnienia i ilość miejsc pracy tak długo będzie się ten stan utrzymywał, lub wręcz pogłębiał. Rozmnażać się będzie jedynie patologia a nie odpowiedzialni rodzice.
łolaboga jak by ludzi na świecie mało było 😛
Eurostat jest w błędzie. Te liczby są znacznie niższe. Już wiadomo, że z Polski za granicę wyjechało 7 milionów osób w wieku produkcyjnym i reprodukcyjnym. Polskie dzieci rodzące się za granicą bardzo często ostrzymują drugi paszport na wniosek rodziców. Ten sam problem tyczy się Rumunów, Bułgarów i innych postkomunistycznych krajów z których nastąpiła emigracja zarobkowa.
Dzietność w Europie jest o wiele niższa, co jest prawdziwą katastrofą.
Skutki emigracji dla Polski będą opłakane – można je porównać do skutków mordów jakich dopuścili się na Polakach w czasie 2 wojny światowej Niemcy oraz Rosjanie. Co więcej padnie system świadczeń socjalnych / medycznych itp.
Szaman, fakt na świecie ludzi jest pod dostatkiem, a nędzne próby utrzymania obecnych systemów świadczeń zgodne z Twoją logiką możesz obserwować w Szwecji, Norwegii, Francji , Niemczech i ogólnie w całej Unii Europejskiej, i od niedawna w Polsce pod postacią kampanii “Polska. Tu mieszkam”.
Ta kampania to czyste zło i rasizm w czystej postaci.
@MichałR
Dzieci się nie posiada 😉
@jeszcze
Wiem. Moje dzieci posiadają politycy…
ale uzurpuje sobie prawo do posiadania własnych dzieci choćby dlatego że póki co jeszcze mogę decydować o tym czy je wywieźć z tego kraju i zmienić im Pana. Wiem, że w naszym niewolniczym ustroju człowiek nawet nie ma praw do własnego dziecka, ale mimo wszystko mówienie że “rodzic dzieci nie posiada” jest pewnym bestialstwem.
@MichalR
Nie o to mi chodziło.
Dzieci się nie posiada lecz MA.
Niby drobna różnica, ale jednak dobrze jest pamiętać, że dzieci nie są naszą własnością (ani niczyją), a są nam dane tylko na chwilę. Cieszmy się tą chwilą.
@jeszcze
“Mieć” jest słowem które właściwie można stosować zamiennie z “posiadać” i tak równie poprawnym jest zwrot “posiadać dziecko” jak i “mieć dziecko” (nawet jeśli nie w mowie wzorcowej to na pewno w potocznej). Jednak nie mogę się zgodzić że dziecko jak i my (dorośli) nie jest niczyją własnością. Tak długo jak człowiek nie ma sam względem siebie wszystkich praw własności co do swojej osoby i samostanowienia, a ma te prawa ktoś inny i prawa te może dowlnie ograniczać, to mówimy tu o posiadaniu pewnych praw własności jakkolwiek niesympatycznie by to nie brzmiało.
Tak jak ja mam wiele praw własności względem mojego dziecka, tak również państwo ma kolejny zbiór praw własności co do mojego dziecka i co do mnie.
Ja mogę decydować chociażby kto będzie lekarzem rodzinnym mojego dziecka i gdzie dziecko poślę do szkoły, a państwo zadecyduje czego moje dziecko się może uczyć w szkole i jakie szczepienia moje dziecko i kiedy dostanie. W żadnym z tych dwóch przypadków dziecko nie ma nic do gadania. Zatem są pewni “udziałowcy” mający prawo własności do dziecka i nawet jeśli dziecko jest w posiadaniu dużego pakietu, to jakby nie było pakietu większościowego nie ma.
Abym nie był czyjąś własnością musiałbym dostać prawo decydowania o sobie. Dzisiaj to prawo jest odbierane nawet osobom dorosłym i są oni czyjąś własnością, więc nie dziwne że dzieci też nie są jednostkami wolnymi skoro mają jeszcze mniej praw własności do samych siebie.
@MichalR
Z pozoru może być tak jak piszesz.. Rzeczywistość może tak wyglądać że i my i nasze dzieci jesteśmy czyjąś własnością, dlatego tylko że nie mamy możliwości samodecydowania.
Mój punkt widzenia jest swego rodzaju utopią, ale do takiej utopii dążę. Wychodzę bowiem z założenia, że jak się do czegoś świadomie dąży to ma się większą szansę przynajmniej zbliżyć do tego, niż jeśli nic się nie robi (bo się nie da, bo po co, bo to nie ma sensu, bo i tak wszyscy umrzemy ;))
I tak: to ja i moje dziecko decydujemy czego ma się uczyć czyli przyswoić a nie tylko zakuć, zdać i zapomnieć (choć wydaje się że to państwo), to ja decyduje czy szczepić dziecko czy nie ( bo tu dziecko jest zbyt małe, żeby współdecydować). Państwo nie ma tu nic do gadania.
To ja decyduję za siebie i do pewnego stopnia za dziecko, ze WSZELKIMI konsekwencjami jakie moje decyzje niosą. Brak decyzji to również decyzja.
Nie oddaję odpowiedzialności za moje życie ani lekarzowi, ani państwu, ani nikomu czego i Tobie serdecznie życzę.
To droga ciernista, dostaję za to po dupie, ale przynajmniej nie czuję (już) tej beznadziei, która przebija z Twojej wypowiedzi.