Dyktatura polonistów

Opublikowano: 10.05.2008 | Kategorie: Edukacja

Liczba wyświetleń: 1010

Dwaj znani humaniści – pisarz i historyk idei – napisali anonimowe eseje na tegoroczne tematy maturalne z języka polskiego. Eseje zostały ocenione według klucza podobnego do tego, jaki obowiązuje przy prawdziwej maturze. Okazało się, że gdyby była to prawdziwa matura, to jeden zdałby słabo, a drugi w ogóle by nie zdał…

Ja też nie zdałbym tegorocznej matury z języka polskiego. I to nie dlatego, że nie spełniłbym sztywnych kryteriów maturalnego klucza. Po prostu nie pamiętam już prawie nic z treści lektur, które były tematem matury. Choć w szkole średniej czytałem zarówno “Lalkę” Prusa, jak i “Odę do młodości” Mickiewicza (Mrożek był wtedy jeszcze “na indeksie”), i prawdopodobnie uczyłem się do matury zagadnień związanych z tymi lekturami.

A nie pamiętam dlatego, że ta wiedza nigdy po skończeniu liceum nie była mi potrzebna. Nie miałem okazji z niej korzystać. Gdybym tej wiedzy potrzebował w swoim życiu, utrwaliłaby mi się w pamięci. A tak – wywietrzała.

Jestem z zawodu informatykiem. Śmiem jednak twierdzić, że szczegółowa znajomość “Lalki” czy “Ody do młodości” nie będzie nigdy w życiu potrzebna nie tylko informatykowi, ale i konstruktorowi maszyn, inżynierowi górnictwa, fizykowi, lekarzowi, architektowi, biologowi, genetykowi, geologowi, prawnikowi, menedżerowi czy biznesmenowi. Ba, nie będzie potrzebna nawet większości przedstawicieli zawodów humanistycznych – historykom, psychologom, nauczycielom języków obcych, socjologom, dziennikarzom, piosenkarzom. Może być potrzebna jedynie wąskiej grupie polonistów, kulturoznawców, krytyków literackich czy historyków sztuki. Mimo to, o ile przyszli poloniści nie są zmuszani do zdawania matury z matematyki, biologii, fizyki czy historii, o tyle przyszli inżynierowie, lekarze czy prawnicy zmuszani są do wykazywania się szczegółową znajomością dzieł literatury pięknej wybranych dla nich przez państwo, pod groźbą zamknięcia dostępu na studia i do dalszej kariery zawodowej.

Znajomość “Ody do młodości” czy “Lalki” nie jest potrzebna ani przydatna także w tzw. życiu codziennym, tak jak to jest z językami obcymi, podstawami matematyki, ekonomii, prawa i wiedzy o polityce, umiejętnością pisania, czytania ze zrozumieniem, prowadzenia samochodu, pływania czy obsługi komputera. Nawet taniec towarzyski, ju-jitsu, strzelanie z pistoletu czy jazda na nartach – są to umiejętności, których akurat nie posiadam – mogą się przydać na co dzień bardziej niż znajomość tych szkolnych lektur.

Jest absurdem, że aby zdać tak zwany “egzamin dojrzałości”, stanowiący przepustkę do możliwości dalszego kształcenia i kariery, trzeba wykazać się wiedzą kompletnie później zbędną dla każdego poza wąską grupą specjalistów od literatury – podczas gdy wielu umiejętności bardzo przydatnych dla prawie każdego we współczesnym świecie trzeba uczyć się dopiero na studiach, na specjalnych kursach lub samemu. A jeżeli nawet nauczane są w szkole, to wykazanie się ich znajomością nie jest konieczne do zdania matury…

Oczywiście, znane są mi argumenty, że cywilizowany, kulturalny człowiek, prawdziwy polski inteligent powinien znać dzieła Mickiewicza i Prusa jako część swojego dziedzictwa kulturowego, zaś wykształcenie nie powinno sprowadzać się li tylko do kształcenia zawodowego i nauczania praktycznych umiejętności. Tyle tylko, że przymusowa matura z tych dzieł – jak widać choćby po mnie – wcale nie przyczynia się do ich znajomości. Bo poznawane są one na zasadzie “3 razy Z” – zakuć, zdać, zapomnieć. Ktoś, komu wiedza na ich temat nie będzie potrzebna, zapomni je szybko. Chyba, że lubi czytać je dla przyjemności – ale akurat przerabianie dzieła literackiego jako lektury w szkole, z której znajomości trzeba uczyć się do egzaminu jest najlepszą drogą, by obrzydzić go jako źródło artystycznych doznań. Wiem to również po sobie – lubię czytać książki, przeczytałem ich w życiu bardzo dużo, wiele z nich mi się spodobało, do wielu wracałem i wracam. Wśród tych ostatnich były wiersze Mickiewicza i opowiadania Prusa. Ale akurat nie te, które “przerabiałem” w szkole, tylko te, które poznałem na własną rękę. Z lektur omawianych w liceum nie pamiętam prawie nic, wyjąwszy może kilka wierszy. Z punktu widzenia rozmaitych samozwańczych strażników dziedzictwa kulturowego nie jestem więc prawdziwie wykształconym człowiekiem, tylko barbarzyńcą, chamem, w najlepszym wypadku wykształciuchem. Mimo iż – paradoksalnie – zdałem kiedyś wymyślony przez nich “egzamin dojrzałości”.

Panuje swoista dyktatura polonistów. Polonistyczne lobby narzuciło wszystkim swoje kryteria dojrzałości, wykształcenia, inteligenckości. Wedle tych kryteriów człowiek z wykształceniem średnim ogólnym musi wykazać się przede wszystkim znajomością kanonu ustalonych przez te lobby lektur (bywają spory, co ma ten kanon zawierać, ale co do ogólnej zasady jest zgoda); znajomość innych dziedzin wiedzy (jak również innych dzieł literackich) jest mniej ważna. Kryteria te są od dawien dawna elementem państwowej polityki edukacyjnej. Stały się już niemal elementem wiedzy potocznej – nikt nie kwestionuje tego, że egzamin z “języka polskiego” (czyli tak naprawdę znajomości takiego czy innego kanonu lektur) powinien być na maturze obowiązkowy, ani tym bardziej tego, że powinno się tego w szkołach obowiązkowo uczyć i to nawet w klasach o profilach matematyczno-fizycznym czy biologiczno-chemicznym. Jeśli ktoś ujawni publicznie nieznajomość kanonu, uważane jest to za powód do wstydu z powodu braków w wykształceniu (jak w przypadku Romana Giertycha zapytanego o “Naszą Szkapę”), podczas gdy brak umiejętności obsługi komputera czy przyznawanie się do kłopotów z matematyką na poziomie szkoły średniej takim powodem nie jest, o ile oczywiście ktoś nie reprezentuje zawodu, w którym taka wiedza jest niezbędna.

Może czas tę dyktaturę obalić?

Autor: Jacek Sierpiński
Źródło: sierp.libertarianizm.pl


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. endrju 25.07.2008 17:01

    Zgadzam sie z autorem. Jesli przyjemiemy polonistyczne kryteria definiujace czlowieka, ktory ma prawo legitymowac sie wyksztalceniem srednim wowczas dojdziemy do wniosku, ze w Polsce owszem bywaja tacy ludzie ale nic ponadto :). Ten okres bywania ogranicza sie do kilku tygodni (czesto tez mniej) przed i po zaliczeniu egzaminu dojrzalosci.

    Chyba jedyna droga zmiany tego stanu rzeczy jest zebranie 100 tys podpisow pod propozycja zmian w opisywanym w artykule kierunku.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.