Co jest w Polsce możliwe?

Opublikowano: 28.05.2018 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 768

Chcecie wiedzieć, przez jaką ideologię zostało opanowane nasze społeczeństwo? Zobaczcie, co jest uważane przez ludzi – szczególnie tak zwane autorytety – za możliwe i normalne, a co za niemożliwe i nienormalne. Na przykład w Polsce wiele osób uważa za niemożliwe wprowadzenie 35-godzinnego tygodnia pracy. To się nie uda, ucierpi gospodarka, nie jesteśmy gotowi – mówią. Od razu pada setka powodów, dlaczego więcej czasu dla rodziny, na rozrywkę czy samokształcenie jest ponoć szalonym postulatem. Jednocześnie za jak najbardziej możliwe i normalne uważamy, że ośmiu najbogatszych ludzi ma tyle samo majątku, co biedniejsza połowa ludzkości. Zawsze było tak, że jedni mieli więcej niż inni – brzmi uzasadnienie.

Jako niemożliwe, śmieszne, idiotyczne traktowane są próby walki z nierównościami społecznymi. Za to wielkiemu gronu „znawców” za jak najbardziej możliwe wydaje się to, że wbrew tysiącom badań i ostrzeżeń naukowców możemy utrzymać dotychczasowy model kapitalizmu bez doprowadzania do katastrofy środowiskowej. Niemożliwa jest polityka sprzyjająca większości ludzi. Możliwa jest za to podobno taka, w której garstka najbogatszych urządza świat po swojemu.

Ekonomia, głupcze! Tak zawołał Borys Budka, poseł Platformy Obywatelskiej, na propozycję Razem, aby walczyć o 35-godzinny tydzień pracy. Ten postulat najwyraźniej tak bardzo zaprzecza wszelkich prawom ekonomii i przyrody, że Budka nie kwapił się nawet, aby uzasadnić swoją opinię. Wybrał śmieszkowanie. „Proponuję 7 godzin pracy w tygodniu. Albo nie – w miesiącu!”. Hahaha, pośmiejmy się, przecież mówimy tylko o prawach milionów Polek i Polaków. Zastanawialiście się kiedyś, jak to się ciekawie składa, że twarde prawa ekonomii i niewzruszona logika dziejów zawsze sprzyjają najbogatszym? Cóż za niesamowity zbieg okoliczności! Tak to już jakoś jest, że obrona pracowników jest zdaniem naszych nadwiślańskich ekspertów zawsze niezgodna z obiektywnymi faktami i procesami gospodarczymi. Platforma, za której kadencji kwitły umowy śmieciowe, coś o tym wie. Za to decyzje sprawiające, że bogaci stają się jeszcze bogaci, jak najbardziej tym faktom i procesom odpowiadają. Są wręcz tak faktyczne, tak rzeczywiste, tak prawdziwe, że musi przed nimi ustępować nawet katastrofa klimatyczna. Gdyby Borys Budka potrafił rozmawiać z klimatem, kazałby mu uczyć się niewzruszonych praw ekonomii z podręczników Miltona Friedmana.

Niektórzy lubują się we wszelkiego rodzaju teoriach spiskowych. Wierzą w ukryte grupy interesu rządzące światem. Najśmieszniejsze jest to, że tutaj nie trzeba żadnej teorii spiskowej. Wystarczy czytać najświeższe doniesienia dziennikarzy, ekonomistów, socjologów czy klimatologów. Wszystko jest podane na tacy. Najbogatsi ludzie mają nieporównywalnie większy wpływ na politykę niż przeciętna obywatelka. To fakt. Panująca przez ostanie kilkadziesiąt lat ideologia ekonomiczna sprawiła, że obrzydliwie bogaci stali się jeszcze bogatsi, podczas gdy w krajach rozwiniętych klasa średnia i niższa stoją w miejscu albo wręcz biednieją. To kolejny fakt. Niszczymy klimat, gleby, całe środowisko i jest to bezpośrednią konsekwencją kapitalistycznego nakazu nieustannego wzrostu, a także braku regulacji dotyczących działania wielkich korporacji. To też fakt. Uparte trwanie przy tym modelu kapitalizmu sprzyja prawicowym fanatykom, którzy wszędzie na świecie wzrastają w siłę i są zagrożeniem dla podstawowych praw człowieka, np. praw kobiet. Jeszcze jeden fakt.

Mimo to jakakolwiek próba uratowania tego świata przed katastrofą jest niemożliwa, głupia, dziecinna. Możliwe, odpowiedzialne i mądre jest za to liczenie na to, że jeśli jedna centroprawicowa partia połączy się z inną, wesprze ich kilka neoliberalnych autorytetów i może jakaś centrolewica na dokładkę, najlepiej taka, która od lat przedkłada pragmatykę ponad idee, to PiS przegra wybory. I wtedy, hej ho, wszystkie nasze problemy nagle magicznie znikną.

Kiedyś jakaś przyszła, mądrzejsza cywilizacja zajmie się badaniem historii XXI wieku, żeby sprawdzić, w jaki sposób zgładziliśmy samych siebie. Nasze podejście do tego, co jest możliwe, a co niemożliwe, będzie stanowiło dla nich niemałą zagadkę.

Autorstwo: dr Tomasz Markiewka
Źródło: NowyObywatel.pl


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. emigrant001 28.05.2018 15:24

    Gdy zyski z kapitału są większe niż zyski z pracy to znaczy, że chciwość przewyższa rozsądek. Tam gdzie brakuje rozsądku występują katastrofy albo rewolucje albo wojny. Lichwiarzom krzywda się jednak nie dzieje, bo oni stanowią prawo dla zidiociałych obywateli.

  2. Szwęda 28.05.2018 20:12

    Oznaką prymitywizmu naszej cywilizacji i samego człowieka jest system pieniężny i żądza gromadzenia pieniędzy i dóbr ponad miarę. Skok rozwojowy człowieka i cywilizacji nastąpi dopiero wtedy, kiedy człowiek odejdzie od konsumpcjonizmu i gromadzenia. Wtedy w zupełności wystarczy jakiś system wymiany dóbr, usług, pracy itd – nie będzie potrzebny pieniądz, zbędna staną się banki, a metale szlachetne będą niewiele droższe od żelaza, aluminium itp.

  3. gajowy 29.05.2018 10:19

    Od lat 20tych XX wieku do lat 70tych nierównosci społeczne systematycznie się zmniejszały. A więc dało się. Było to rezultatem rywalizacji między systemami czyli kapitalizmu z socjalizmem. Z podobnego powodu w latach 70tych ludzkość latała na Księżyc a dzisiaj jest to tak nierelane, że wielu się zastanawia czy wogóle tam kiedyś byliśmy. Od lat 80tych (pokonanie “komunizmu” i realizacja zysków kapitalizmu) nierówności gwałtownie zaczęły rosnąć tak że dzisiaj są większe niż sprzed Rewolucji Październikowej. A więc kolejna rewolucja czycha za rogiem.
    Tak duże nierówności spoleczne powodują “dyktat pieniędza”. Najlepiej jest to widoczne w medycynie. Dzisiaj to pieniądz decyduje o tym które badania naukowe są wyczerpujące (counclusive) – oczywiście tylko te wysokobudżetowe – a które są tylko ciekawostką. Oficjalnie mozna więc leczyć tylko metodami, środkami, które dają perspektywę rosnących zysków…

  4. mariusz 30.05.2018 02:57

    Bertrand Russell, laureat Literackiej Nagrody Nobla, w eseju opublikowanym 80 lat temu “In praise of idleness” twierdził, że jest możliwe skrócenie dnia pracy do czterech godzin.

  5. dagome12345 30.05.2018 15:56

    Widzę ,że autor lubuje się w wyimaginowanym podziale na prawice i lewice, stworzonym tylko i wyłącznie po to aby zniewolić ludzi.
    Rozwala mnie ta zaciekłość, idiotyzm, krótkowzroczność typowego “lewaka” zrzucającego winę na strasznych “prawaków”, jakoby to tylko oni niszczyli ludzką wolność.
    Tak się składa ,że to właśnie ultra kosmopolityczna lewica nakłada na kraj po kraju, naród po narodzie, kajdany zniewolenia – a dzieje się to pod przykryciem- poprawności politycznej, walki z z bliżej nie zidentyfikowanym “faszyzmem”, walki o ‘równość płci”, ……

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.