UE przyspiesza wymieranie drobnego rolnictwa

Opublikowano: 05.11.2012 | Kategorie: Ekologia i przyroda, Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 748

Unia Europejska wydaje równo 40 proc. swojego budżetu na politykę rolną, lecz z tego zaledwie tylko 1 proc. przeznaczany jest na przyjazne środowisku naturalnemu, drobne rolnictwo. Co 3 minuty upada w UE gospodarstwo rolne! Co roku w ten sposób likwidowanych jest 500 tysięcy miejsc pracy – alarmuje Lena Huppert.

Od dłuższego czasu obserwujemy na świecie gwałtowny przyrost populacji ludzkiej, co pociąga za sobą wzrastające zapotrzebowanie na wyroby mięsne i mleczne. Rosnące zapotrzebowanie na mięso oraz nabiał, lecz także wzrastająca produkcja biopaliw powodują, że powierzchnie uprawowe przeznaczone pod zasiewy rolne do bezpośredniej produkcji żywności są coraz mniejsze. Rolnictwo stoi więc pod nieustająco rosnącą presją otrzymywania coraz wyższych plonów z coraz mniejszych powierzchni uprawowych.

Ten absurdalny wyścig otwiera drzwi przed koncernami, dla których NATURA, EKOSYSTEM, OCHRONA ŚRODOWISKA czy ZDROWIE to jedynie puste słowa. Tam chodzi wyłącznie o pieniądze i władzę. To jasne, że drobni rolnicy nie są w stanie dotrzymać koncernom kroku w tym wyścigu szczurów.

Dane UE są bezlitosne: w okresie od 1975 do 1995 roku upadło w Unii ponad 1,4 miliona gospodarstw rolnych. Ta dramatyczna tendencja zaznacza się nadal. Tylko w ciągu 8 lat, tj. od 2003 do 2010 roku, ilość gospodarstw rolnych w UE zmniejszyła się o 20 proc. W Polsce o 30 proc. W Estonii i Bułgarii o ponad 40 proc. Jednocześnie obserwujemy wzrost ilości gospodarstw wielohektarowych powyżej 50 ha, np. w Polsce o prawie 30 proc. Tymczasem w wielu krajach UE trzy czwarte wszystkich gospodarstw to gospodarstwa poniżej 5 ha, i te właśnie są najbardziej zagrożone.

Unia Europejska zamiast chronić swoich rolników, „w zastraszającym tempie przyspiesza jeszcze proces wymierania drobnego rolnictwa: co 3 minuty upada w UE gospodarstwo rolne! Co roku w ten sposób likwidowanych jest 500 tysięcy miejsc pracy”, upomina austriacki ekspert do spraw rolnictwa, Heinrich Wohlmeyer. Także José Bové, francuski rolnik i aktywista, dziś eurodeputowany partii Zielonych, ostrzega, że: „jeśli wygra globalizacja, będzie to oznaczać koniec rolnictwa i eliminację setek milionów rolników na całym świecie”. Inny austriacki ekspert do spraw rolnictwa, Alfred Haiger, już 1974 roku przekonywał, że: „każdy kraj musi samodzielnie wytwarzać podstawowe produkty żywnościowe”.

Zgodnie ze Światowym Raportem o Rolnictwie, który ukazał się w 2008 roku, najlepszymi gwarantami dla lokalnego bezpieczeństwa żywieniowego są nie koncerny biotechnologiczne czy agrochemiczne, lecz drobne rolnictwo, a co za tym idzie, dostępność żywności oraz agroprzemysłu na miejscu. Te prawdy lekceważone są w UE od samego początku!

UE wydaje równo 40 proc. swojego budżetu na politykę rolną, lecz z tego zaledwie tylko 1 proc. przeznaczany jest na przyjazne środowisku naturalnemu, drobne rolnictwo. Lwia część pieniędzy idzie na rolną produkcję przemysłową, często powiązaną z koncernami, choćby poprzez wysokie zużycie nawozów chemicznych i środków ochrony roślin.

Dodatkowo otwarcie Unii na amerykańskie koncerny, a co za tym idzie zawłaszczanie przez nie znacznej części rynku nasiennego i paszowego w Europie, w niepokojąco dużym stopniu uzależniło europejskie rolnictwo od zewnętrznych producentów. Przeważająca część produkcji pasz do skarmiania zwierząt hodowlanych w Europie opiera się na komponentach sprowadzanych z Ameryki, tj. na genetycznie zmodyfikowanej śrucie sojowej i kukurydzianej. W Polsce dotyczy to praktycznie 100 proc. wszystkich pasz. Co więcej, koncern Monsanto wykupuje w Polsce rękami Cargillu – firma-córka koncernu Monsanto – paszarnie. Problem ten dotyczy także polskiego nasiennictwa. Nasz kraj pozbył się już na rzecz Cargillu ponad 80 proc. wszystkich Centrali Nasiennych, co oznacza, że na polskim rynku mamy mniej niż 20 proc. rodzimych nasion, dostosowanych do naszych warunków klimatycznych. Są to ukierunkowane działania koncernów, które mają na celu zniszczenie drobnego, tradycyjnego rolnictwa w Polsce, w Europie i na świecie, a w efekcie końcowym przejęcie kontroli nad światowym rolnictwem.

Taka sytuacja bez wątpienia wpływa również na suwerenność żywieniową Europy, popadającej w coraz większe uzależnienie od obcych koncernów. Szczególnie dotyczy to branży paszowej, tj. produkcji na skalę przemysłową soi i kukurydzy – komponentów do pasz. Niezaprzeczalnym liderem są tu Stany Zjednoczone Ameryki, które, wraz z zawłaszczonymi pod te uprawy Argentyną i Brazylią, produkują ponad 80 proc. soi na świecie. W UE uprawiało się do tej pory bardzo niewiele soi. Jej uprawa cieszy się jednak, również ze strony drobnych rolników, coraz większym zainteresowaniem. Są też dostępne odmiany, które sprawdzają się w Europie Wschodniej i Środkowej.

W Polsce zarejestrowane mamy odmiany soi: Aldana i Augusta, które dobrze plonują i mają zadowalającą zawartość białka i tłuszczu. Bardzo obiecująca jest też odmiana ukraińska Annushka, z zawartością białka powyżej 40 proc. i plonem około 3 t/ha.

Ukraina, która jest w Europie liderem uprawy soi, postanowiła w roku 2010 w ciągu następnych kilku lat podwoić powierzchnię uprawy. Co jest możliwe na Ukrainie, powinno być także możliwe w krajach Unii Europejskiej. Obserwujemy zarówno chęć rolników, jak i niezbędną wiedzę oraz umiejętności potrzebne do uprawy soi, lecz konieczne są jasne, ukierunkowane na rolników regulacje unijne, które będą ograniczać ryzyko dla drobnego rolnictwa. Do nich należą równomierne dotacje do uprawy soi oraz do przemysłu paszowego, dzięki którym uda się osiągnąć zrównoważoną politykę rolną w tym zakresie. Wyrazisty jest tu przykład Polski: przed 2 laty wprowadzono w Polsce dopłaty do uprawy soi, na skutek czego wielu rolników rozpoczęło uprawę tej rośliny. Jednak paszarnie nie zostały zmotywowane do skupowania śruty z soi wolnej od GMO. Wolą kupować genetycznie zmodyfikowaną śrutę sojową z Ameryki, także z powodu ogromnego lobbingu koncernów, ale również i z tej przyczyny, że wiele paszarni w Polsce znajduje się już w rękach Cargillu. Problemem jest też brak oddzielnych linii produkcyjnych dla pasz z komponentami GMO i dla pasz wolnych od GMO oraz zbyt mała ilość soi, tj. śruty sojowej, jaką mogą zaoferować paszarniom drobni rolnicy. Warte zastanowienia byłoby więc tworzenie spółdzielni lub innych form współdziałania rolników. Rezultat poczynań Unii/ polskiego Rządu jest wprost absurdalny: rolnicy w Polsce nie mają możliwości sprzedać soi wolnej od genetycznych modyfikacji, mimo że konsumenci chcą kupować produkty wolne od GMO. Konieczne jest w tej sytuacji wygospodarowanie środków w Unii na utworzenie dwóch oddzielnych linii produkcyjnych, lecz również zróżnicowanie regulacji w stosunku do małych i dużych gospodarstw rolnych czy paszarni. Nie może bowiem obowiązywać równość tam, gdzie mamy do czynienia z nieporównywalnymi możliwościami inwestycyjnymi. Nie jest wykluczone, że oznaczać to będzie konieczność dofinansowania drobnych rolników/ przetwórców, by byli w stanie pokryć niektóre koszty, np. koszty pras do tłoczenia oleju. Z całą pewnością okaże się to jednak w ostatecznym rozrachunku opłacalne, i to zarówno w sensie społecznym, jak i finansowym. Tylko w Polsce rocznie wypływa z kieszeni rolników około 4 miliardy złotych na amerykańską soję zmodyfikowaną genetycznie.

“Wspierać i wymagać” oraz “Nie ilość, lecz jakość” powinny stać się głównymi sloganami kampanii zmierzającej do suwerenności białkowej UE, której najważniejszym obecnie przejawem jest projekt “Soja Dunajska” zaproponowany i wdrażany przez Austrię w kooperacji z Bawarią. Tylko takie działania skierowane z jednej strony na uniezależnienie europejskiego rolnictwa od zewnętrznych koncernów, a z drugiej na wspieranie rodzimej produkcji rolnej przyniosą Europie suwerenność białkową w połączeniu z zachowaniem milionów miejsc pracy na wsi.

Pewną szansę otwiera tu również unijny projekt “greeninig”, który jednak należałoby przekształcić w program uprawy komponentów paszowych, zamiast nieukierunkowanego zazieleniania. Pod uwagę należałoby wziąć w tym przypadku nie tylko soję, lecz także inne rośliny motylkowe, jak np. bobik, które również pozwalają na osiągnięcie dobrych wyników w przemyśle paszowym. Tym bardziej, że są głosy w nauce na temat niekorzystnego wpływu soi na zdrowie w aspekcie płodności mężczyzn. Jasno z tego wynika, że można wypracować suwerenność białkową w Europie bez konieczności wysyłania rzeszy drobnych rolników na emeryturę, lecz wymaga to mądrych, ukierunkowanych na europejskich rolników decyzji w Brukseli, na której ciąży odpowiedzialność za zdrowie i dobro Europejczyków. Tym większą należy wywierać presję na decydentów unijnych, którzy ostatecznie mają obowiązek działać w najlepszej wierze. Good Ford March oraz projekt Soja Dunajska powinny nam w tym dopomóc.

Gdy się nad tym poważnie zastanowić, że Bruksela wraz z EFSA-ą całkiem serio bierze pod uwagę wpuszczenie na swój obszar koncernów produkujących genetycznie zmodyfikowaną soję, samoistnie narzuca się pytanie, co w rzeczywistości za tym stoi i czyje interesy tak naprawdę Unia reprezentuje? Taki ruch oznaczałby bowiem z całą pewnością ostateczną śmierć europejskich drobnych rolników i całego systemu ekologicznego Europy. Nie wolno nam się na to godzić! Zasada ostrożności w podporządkowywaniu sobie Natury, tj. jej uważna eksploatacja, oraz ochrona interesów rolników i konsumentów w Europie jest najświętszym obowiązkiem decydentów UE i nas wszystkich. Dokąd mieliby pójść rolnicy, ich milionowe rzesze, którzy utracili swoje miejsce pracy i pole działania?

Autor: Lena Huppert
Zdjęcie: Maurycy Hawranek
Źródło: Stefczyk.info

O AUTORCE

Lena Huppert jest Prezesem Fundacji Wspierania Rozwoju Kultury i Społeczeństwa Obywatelskiego Qlt, koordynatorką Koalicji Polska Wolna od GMO.


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

11 komentarzy

  1. Stanczyk 05.11.2012 12:43

    Zasmucające bardzo są te pesymistyczne dane. Ostatnio spotkałem się ze statystykami, że rolnictwo ekologiczne (bardzo często oparte na małych gospodarstwach) ma się w Europie coraz lepiej. Coraz więcej osób uświadomionych jest w kwestii medycyny żywienia, a swoją dietę opiera na produktach lokalnych i ekologicznych. Wg sontażu TNS dla Organic Farma Zdrowia już 30% Polaków kupuje żywność eko, a małe gospodarstwa ekologiczne dobrze prosperują nawet w krajach “gorszej Unii” – Polsce czy Portugalii..
    A tutaj takie informacje…

  2. Anetka_S 05.11.2012 12:49

    A ja z kolei czytałam opinię, że niedoinwestowane i rozdrobnione polskie rolnictwo jest dla szansą na to, by Polska stała się liderem na rynku żywności ekologicznej! Może to jest właśnie kierunek, w którym warto iść?

  3. Stanczyk 05.11.2012 12:53

    Tak, znając argumentacyjną ekwilibrystykę rządu w Tuskolandzie, jego PRowcy zaraz to podchwycą jako synonim naszego sukcesu 🙂 Jest bieda, ale przynajmniej możemy wyhodować ekologiczną marchewkę i podwyższyć jej cenę 🙂

  4. Anetka_S 05.11.2012 13:09

    To nie jest tak, że żywność ekologiczna jest droższa, bo tak chcą PR-owcy! Trzeba wziąć pod uwagę, że samo przystosowanie ziemi pod uprawy ekologiczne trwa 3 lata! To już są koszta dla rolnika.

  5. Becia_M 05.11.2012 13:14

    Racja! Ja również zgadzam się z poglądem, że rolnictwo ekologiczne to przyszłość dla naszego kraju. Stańczyku, sam przytaczasz badania, z których wynika, że 30% Polaków kupuje żywność ekologiczną, a więc popyt na nią jest! Dlaczego zatem naszej pozornej słabości nie wykorzystać jako zalety? Taką ekożywność można by nie tylko rozprowadzać na rodzimym rynku, ale również eksportować do innych krajów, w szczególności mam tutaj na myśli Niemcy, czy Austrię.

  6. Rozbi 05.11.2012 19:58

    To że coś jest dotowane wcale nie oznacza że ma się lepiej – czasami jest wręcz odwrotnie – bo Ci bez dotacji muszą bardziej dbać od klienta bo tylko na niego mogą liczyć – co przekłada się na konkurencyjność i poprawe jakości usług.
    Natomiast te firmy ktore i tak dostaja pieniadze od rzadu swoich klientow traktuja podswiadomie niezbyt dobrze – bo po co im klienci skoro kase dostaja od Panstwa..

    Wiec to iz na dotowanie drobnego rolnictwa wydaje sie mniej to moze nawet i lepiej – nie wspomne juz o tym ze koszty dystrybucji pieniedzy pomiedzy multum drobnych rolnikow jest bardziej uciazliwe i biurokratyczne niz dotowanie kilku najwiekszych firm.

    Chociaz zeby nie bylo – wg mnie dotacja i wsparcie jakiejkolwiek galezi gospodarki jest zle totalitarne i ociera sie o faszyzm.

  7. Harnas 05.11.2012 20:05

    PO ewidentnie sprzyja wielkim koncernom, w szczególności Monsanto, dowodem jest skandal z dążeniem do otwarcia Polski na GMO.
    Kiedy parę lat temu Jarosław (albo Lech) Kaczyński mówił o możliwości i szansach związanych z rozwojem rolnictwa ekologicznego w Polsce to go wyśmiewano.

  8. religiatoPCPdlaludu 05.11.2012 20:31

    Kiedyś rolnik wystawiał bańkę z mlekiem przed chałupę, my to piliśmy i było ok. Teraz musi mieć sprzęt do chłodzenia, bo w ciągu kilkunastu lat bakterie w mleku zrobiły się zabójcze najwidoczniej.
    12 lat temu przeprowadziłem się na wieś. Prawie każdy hodował krowę, było dużo koni i różnych zwierzaków. Teraz mleko i warzywa kupuje się w sklepie, a na polach rośnie trawa – kosimy i są dopłaty.
    Wciąż czytam o niedoborach żywności, a za oknem widzę efekt planowego likwidowania małych gospodarstw. Teraz wystarczy zlikwidować dopłaty “do hektara” i ludzie zaczną pozbywać się ziemi. Myślę, że monsantolubni spokojnie dadzą dobrą cenę. I pewnie o to chodzi.

  9. XXIRapax 06.11.2012 00:47

    religiatoPCPdlaludu 05.11.2012 20:31

    “I pewnie o to chodzi.”
    Nie wierzysz w to co napisałeś, czy nie jesteś pewny tego co masz przed oczami na co dzień?
    Sam tez czasami pozostawiam trochę pustej przestrzeni dla myśli przeczących temu, że Świat wydaje się być coraz bardziej do D…
    Jednak im częściej sobie na to pozwalam, tym rzadziej dostrzegam w nim to co dobre.
    Czas działa na naszą niekorzyść drogie ludziki.

  10. XXIRapax 06.11.2012 03:00

    Przepraszam, zawsze za późno zdaje sobie sprawę, że coś ważnego mi umknęło.
    Drobni rolnicy jeszcze istnieją i szybko nie zginą. Problem w tym, że nie maja już żadnej siły przebicia na rynku. Uprawa czegokolwiek na małą skalę jest nieopłacalna. To wytwarzanie żywności i jej sprzedaż w celu późniejszego odkupienia po wyższej cenie w postaci innych dóbr np. Pańszczyzna XXI wieku dla tych, którzy się nie poddają.
    Na naszych oczach tworzy się nowy system oparty na starych zasadach działania.
    Pamiętacie z lekcji historii co to są latyfundia?
    W różnych epokach różnie to działało, ale efekt zawsze był podobny.
    Prowadziło to do zubożenia społeczeństw. Głównie tych najniższych jego warstw (jaki to % w Polsce?)
    Nic nam nie pomoże nawet kilkadziesiąt tysięcy eko gospodarstw jeśli ten wredny rodzaj globalizacji, będzie postępował w takim tempie. Makroekonomia w skali Światowej, zawsze zeżre dążenie mikroekonomii w skali jednego narodu do wytworzenia własnej sfery makro. Póki jesteśmy częścią UE, ONZ, NATO, itp. itd. będziemy ubezwłasnowolnieni i zdani na łaskę najsilniejszych na rynku (do tego 90% Polaków uważa, że najstraszniejsze i jednocześnie najgłupsze przepisy UE dotyczą ilości szczebli w drabinach i krzywizny bananów). To chyba po części tłumaczy naszą ugodowość w wazniejszych sprawach.
    W jakim kierunku pójdziemy zależy chyba tylko od mądrych głów na górze.
    Niestety…
    Jako naród nie zdziałamy nic, bo tutaj zawsze ktoś musi być FAJNIEJSZY. I tak okazuje się, że geje i lesbijki mogą być lepsi od narodowców i na odwrót. Kibice mogą być tylko gorsi od nas wszystkich, którzy niczemu nie kibicujemy. Wm jest lepsze od onetu, bo na onecie są głąby, których nie warto olśnić. Oni za to myślą pewnie, że tu sami olśnieni. A jak będzie z GMO i w ogóle z całą tą porypaną polityka rolną ?
    Jeśli będzie za późno to za jakiś czas może jakiś mądry, niezbyt leniwy wyjdzie zaprotestować przeciwko temu na ulicę z niezmodyfikowaną genetycznie kapustą w dłoni. Ktoś postanowi, że będzie mądrzejszy, zrobi kontrmanifestację i przywali mu wielkim, soczystym, modyfikowalnym, najsmaczniejszym i najzdrowszym na Świecie pomidorem:)))

  11. maszyny 06.11.2012 13:03

    to prawda, na wchodzie istnieją tylko gospodarstwa wielkoobszarowe, takie mają szansę na siebie zarobić. Dziś w Polsce po “uwłaszczeniu” średni rozmiar gospodarstwa to +-10h i weź mi ktoś powiedz jak z tych areałów można zarobić? Zważywszy na to że co kilka lat trzeba wymieniać maszyny rolnicze na nowe a ich cena, widoczna np. tutaj: http://www.rolnicze-maszyny.pl/oferta-na-maszyny-rolnicze.php jest kolosalna! W gruncie rzeczy teraz to co się zarobi wydają się na maszyny rolnicze, paszę i nawozy. Na 10h całe życie pracuję się za freeko. Co innego na plantacjach powyżej 50h. Teraz Ci co mieli do 10h pracują jako robole u “Pana” mającego ponad 50h.

    Gdyby nie ten dopłaty z UE to wieś w PL już dawno by padła.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.

Potrzebujemy Twojej pomocy!

 
Zbiórka pieniędzy na działalność portalu w czerwcu 2024 r. jest zagrożona. Dlatego prosimy wszystkich życzliwych i szczodrych ludzi, dla których los Naszego Portalu jest ważny, o pomoc w jej szczęśliwym ukończeniu. Aby zapewnić Naszemu Portalowi stabilność finansową w przyszłości, zachęcamy do dołączania do stałej grupy wspierających. Zostań naszym sponsorem i nie pozwól, aby „Wolne Media” zawiesiły działalność ku radości rządu! Ważna jest każda złotówka! Czy nam pomożesz?

Nasze konto bankowe TUTAJ – wplaty BLIK-iem TUTAJ – konto PayPala TUTAJ

Ten komunikat zniknie, w chwili szczęśliwego ukończenia zbiórki. Z góry WIELKIE DZIĘKUJĘ dla wszystkich nieobojętnych czytelników, którzy pomogą.