U źródeł kultury przemocy

Opublikowano: 23.07.2012 | Kategorie: Kultura i sport, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 707

Wprawdzie Norwegia nie jest głównym ośrodkiem ekspansji nowego faszyzmu, ale niedawne wydarzenia w tym kraju dobrze ukazały charakter tego złożonego zjawiska. W specyficznej kulturze brunatnej prawicy łączą się dziś fascynacje przemocą i archaicznym sztafarzem, black metal i książki Maurice’a Danteca, mądrości Michela Houellebecqa i rasistowski świat „Władcy pierścieni”, poparcie dla Izraela i nienawiść do Arabów.

Szok wywołany masakrą, do której doszło w Norwegii 22 lipca 2011 r., był tym większy, że zdarzyła się ona w kraju sprawiającym wrażenie znającego tajemnicę idealnej harmonii społecznej i politycznej. W sferze publicznej panuje tam przejrzystość, bezpośredniość, uprzejmość i wszechobecny konsensus, a debata zdaje się toczyć jedynie wokół tego, jak – cytując autora czarnych kryminałów Jo Nesbø – „znaleźć taki sposób realizowania celów, który godziłby interesy lewicy i prawicy” [1]. Tymczasem jednak właśnie ta wzorowa demokracja, która zdawała się już wyjść poza stadium konfliktu, ujawnia coraz wyraźniejszą tendencję do skrajnej, pozbawionej zahamowań prawicy. I tej tendencji nie da się już tłumaczyć jedynie dziedzictwem po Vidkunie Quislingu – przywódcy pronazistowskiego rządu w okupowanej Norwegii (zob. artykuł Remiego Nilsena). Zresztą wyraźna ekspansja skrajnej prawicy to zjawisko, które dotyczy nie tylko Norwegii i ma miejsce nie tylko w dziedzinie polityki: rozgrywa się również w bardziej intymnych wymiarach i często uważana jest wówczas za zupełnie nieszkodliwą – np. w muzyce, w sztuce i w rozrywce.

W latach 1991-1993 w Norwegii nazwiska kilkorga młodych ludzi, niewywodzących się bynajmniej z nizin społecznych, konsekwentnie powracały do gazetowych kronik policyjnych. Szwedzki wokalista norweskiej grupy Mayhem (po angielsku zamęt, bałagan) popełnił samobójstwo, a wtedy założyciel grupy – kompozytor i gitarzysta o pseudonimie Euronymus – sfotografował ciało martwego kolegi, by wykorzystać to zdjęcie na okładce swojej nowej płyty. W 1992 r. z kolei podpalono dwa kościoły, a fotografia jednego z nich znalazła się na okładce płyty. Rok później Samoth z grupy Emperor został skazany za podpalenie, zaś perkusista tego zespołu – za zamordowanie homoseksualisty. Wreszcie w 1993 r. basista z Mayhemu zabił swojego kolegę Euronymusa. Spędził 16 lat w więzieniu i wyszedł w roku 2009.

Jednocześnie ci przestępcy i mordercy wymyślali swoją muzykę i swój świat, szukając coraz radykalniejszych form metalu, nurtu, który wykształcił się z i tak dość już przerażającego hard rocka. Ponure pomruki i warknięcia, psychodeliczne brzmienia, dzikie walenie w perkusję i rozszarpywanie gitary… – atmosfera tzw. black metalu przywodzi na myśl zarazem czarną mszę i bojowe pieśni. Ta muzyka wprawia w trans i w dziwny niepokój. Tu nie chodzi o śpiewanie – to ma nieść ze sobą i narzucać innym swój zimny gniew. Grupy tego rodzaju pojawiają się w całej Skandynawii, podobnie jak w Polsce, w Rosji czy we Francji. Odwołują się do gotyckiej, neośredniowiecznej i satanistyczno-pogańskiej wyobrażeniowości – z odwróconymi krzyżami, ciemnymi lasami, czaszkami i szkieletami. Sami muzycy, którzy zazwyczaj robią sobie ostre czarno-białe makijaże i noszą się w stylu zombie, mogą się wydawać zarówno przerażający, jak i marionetkowi. Wszystko zależy od punktu widzenia.

FANATYCY JADĄ NA FESTIWAL

Ich teksty w żaden sposób nie odwołują się bezpośrednio do polityki. Jest to raczej jakiś mroczny nihilizm (np. na płycie View from Nihil zespołu Mayhem: „I can see the wreckage floating ashore of the dying culture [2]”) i wyraźna fascynacja zniszczeniem, apokalipsą i śmiercią („This is War / I lie wounded on wintery ground / With hundred of corpses around [3]” – fragment z utworu na płycie War zespołu Burzum). Nazistowskie poglądy nie są tu wyrażane wprost, ale pojawia się pewien podobny zespół wartości w połączeniu z podobnym typem wrażliwości: odrzucenie doczesności, tęsknota za utraconą czystością dawnych epok, kiedy światem rządziła wieczna Natura, gloryfikacja jakiegoś dziwnego, nieokreślonego pogaństwa, otwarcie na skrajną przemoc, na przelew krwi i jego oczyszczającą moc. Symbolika black metalu wiąże się z uwzniośleniem Siły, przypadającej w udziale tylko wybranym, którzy są bardziej niż inni zdolni do skrajnej rozpaczy oraz do odwagi niezbędnej, by wydać konieczną wojnę tym, którzy chcą zepsuć i zniszczyć Człowieka.

Oczywiście można by uznać tych kapłanów za grupkę zagubionych fanatyków. Można też pokpiwać sobie z ich dziwacznych pseudonimów, mrocznych aranżacji, nawet jeśli zdecydowanie trudniej takim obojętnym uśmiechem zbyć ich muzykę. Tyle, że w pewnym sensie są oni karykaturą (albo logiczną kontynuacją, albo ostatecznym spełnieniem – do wyboru) szerszej sceny muzyki metalowej, a jej zasięgu i wpływu nie można lekceważyć. Symptomatyczny jest festiwal ekstremalnej muzyki metalowej Hellfest, zainaugurowany w 2006 r. w Clisson (departament Loire-Atlantique). Jest to wielkie 3-dniowe zgromadzenie zespołów muzycznych grających przede wszystkim metal, w całej jego różnorodności i nieraz można tam zobaczyć plakat, na którym przy nazwie jakiejś grupy umieszczony zostaje skrót NBSM (czyli national socialist black metal), albo usłyszeć utwór z sugestywnym refrenem: „Hitler was a sensitive man”. Potem oczywiście takie ekscesy zostają usunięte, ale jednak…

CHĘTNIE POJADĘ NA WOJNĘ…

Festiwal Hellfest jest regularnie atakowany przez skrajnie prawicowe polityczne i religijne grupy nacisku, które oburzają się na diaboliczny image długowłosych muzyków [4]. A na festiwalu pojawiają się czasem, w ramach scen zarezerwowanych dla „skrajnych form muzyki” innych niż metal, artyści zaangażowani lewicowo, jak np. Jello Biafra, wokalista Dead Kennedys, który zaśpiewał niezapomniane California über alles i Holidays in Cambodia, albo punkowy angielski zespół 999. Nie są to z pewnością przykrywki dla jakiegoś sekciarstwa. Należałoby się więc zastanowić, czy nie dochodzi tu do jakiegoś umniejszenia zaangażowania politycznego, do negowania znaczenia wypowiedzi i wyborów ewidentnie związanych ze „skrajną prawicą” i rozmywania ich w szeroko pojętej działalności artystycznej. To samo widać w wielu recenzjach muzycznych, których autorzy regularnie podkreślają, że nie solidaryzują się z ideologią zespołu, ale że przecież tutaj chodzi tylko o to, by ocenić muzykę itd.

Ale błędem byłoby też twierdzić, że black metal to jedyny rodzaj sztuki, który ujawnia takie niezdrowe skłonności. Rzeczywiście przypadek Varga Vikernesa, zabójcy Euronymousa, wydaje się banalnie prosty. Emblematyczna jest już sama nazwa jego zespołu – Burzum – zaczerpnięta z Władcy pierścieni, a on sam jest racjonalizującym fanatykiem, który jasno wykłada swój punkt widzenia na stronie internetowej: „Jesteśmy dzisiaj słabi, złamani i zrujnowani”, gdyż „w zamian za bezpieczeństwo poświęciliśmy naszą wolność”. Wina za to spada na Żydów i masonów, którzy posługują się muzułmanami do tego, by zniszczyć inne narody. Chętnie pojechałby „z bronią w ręku do Czeczenii, Afganistanu, Iraku”. Ekstremalności rzeczywiście mu nie brakuje: żałuje nawet, że Anders Behring Breivik, sprawca masakry w Oslo, opowiadał się za nacjonalizmem, ale już nie za antysemityzmem.

Ale to już nie Varg Vikernes stwierdził: „Czwarta Rzesza, eugenistyczna, multikulturowa i społeczno-islamistyczna, która stanowi dzisiaj Agencję Zarządzania “Parkiem Ludzkim”, to najgorszy spisek, jaki kiedykolwiek został poczęty przeciwko ludzkości, w całej jej historii”. To wypowiedź pisarza Maurice’a G. Danteca umieszczona na stronie internetowej Ring (Pierścień) – czyli na najlepszym portalu informacyjnym, jak twierdzi przyjaciel Danteca, Michel Houellebecq. Dantec wyjaśnia: „Współwinne temu demokratycznemu totalitaryzmowi są państwa, oficjalne partie polityczne, komisje Praw Człowieka, sędziowie, przywódcy związków zawodowych, pozarządowe organizacje humanitarne…”. Trzeba „przywrócić bieg cywilizacyjnemu przedsięwzięciu, które ludzkość realizowała przez trzy tysiące lat”, temu jedynemu w swoim rodzaju przedsięwzięciu, które poczęło się dzięki spotkaniu trzech formacji założycielskich: narodów celtyckich, kultury grecko-rzymskiej i związków germańskich”. A w tym celu trzeba „uwolnić się od światowej dyktatury demokratycznej”. Dantec wiele czytał (przede wszystkim Petera Sloterdijka, od którego pochodzi wyrażenie „Park Ludzki”, ale też Léona Bloya czy Philipa K. Dicka). Jego styl jest inteligentny, nerwowy, błyskotliwy i romantycznie elektryzujący. Zaś swojej specyficznej wizji świata daje wyraz również w powieściach, będących się gdzieś na pograniczu kryminału, science fiction i eseju. W 2009 r. sprzedaż jego książek przekroczyła 2 mln egzemplarzy. Jest zdecydowanie pisarzem „kultowym” – nawet jeśli (a może właśnie dlatego) to, co pisze, nieraz wprawia w zakłopotanie.

Dantecowi wtóruje Richard Millet z wydawnictwa Gallimard, który współpracował m.in. przy publikacji Łaskawych Jonathana Littella, niegdyś był laureatem nagrody za esej przyznawanej przez Akademię Francuską i jest autorem ok. 50 publikacji. On również opowiada się za „dawną mądrością, która potrafiła kochać rasy za to, czym są, pod warunkiem że pozostają na swoich terytoriach” [5]. Chciałby zrozumieć, „co dzieje się z narodami i z ich tożsamością wobec imigracji przychodzących spoza Europy, które kontestują jej wartości, i które – nie bójmy się tego powiedzieć – mogą ją tylko zniszczyć (…), kiedy ich nieograniczona liczebność i ich przyzwolenie na dyktaty międzynarodowego liberalizmu zaczynają współdziałać z tym strasznym zmęczeniem, które dotknęło samego łona Europy” [6]. Dantec i Millet nie wzbraniają się przed przedstawianiem się jako heroldowie niesprawiedliwie stygmatyzowanej prawdy. Ale jednocześnie obaj są znanymi i ważnymi postaciami z literackiego establishmentu – zarówno Dantec, czyli samozwańczy „chrześcijański i syjonistyczny bojownik” w wersji lekko dandysowskiej, jak i Millet, dbający o dobre tradycje klasycznego stylisty, który dobrowolnie zaangażował się po stronie wspólnoty chrześcijańskiej podczas wojny libańskiej.

TEORIA SPISKOWA KWITNIE

Od black metalu, a więc marginalnego, ale silnego nurtu w muzyce, do pewnej części uznanej i wyrafinowanej literatury, której podobnych przykładów można by wiele znaleźć, ujawnia się jeszcze kilka wspólnych obsesji tej prawicy tak dumnej ze swojej „skrajności”. Przede wszystkim jest to obsesja siły, którą trzeba odzyskać i przeciwstawić słabości pleniącej się w dzisiejszych społeczeństwach wskutek działającego w nich prawa „zrównywania w dół”. Albo też – ale to ta sama linia myślenia – obsesja czystości, którą trzeba zachować (czy raczej – odzyskać), przeciwstawiając ją zepsuciu lęgnącemu się wskutek działania toksycznych czynników zewnętrznych. Do takiego właśnie imaginarium odwołuje się znaczna liczba książkowych bestsellerów, w których pojawia się albo apokalipsa, czyli koniec homo occidentalis (ale może dzięki temu – odrodzenie), albo ciemne knowania, których ofiarą pada nasz świat, a tylko pewne wyjątkowe jednostki są w stanie je rozpracować. Wystarczy przypomnieć sukces Matrixa albo fenomen Kodu Leonarda da Vinci, którego sprzedało się 86 mln egzemplarzy, z czego 1,5 mln we Francji w ciągu dwóch lat. Teoria spiskowa nieustannie kwitnie.

Wart przemyślenia jest również triumf literatury fantasy, która wprowadza na scenę tę samą trochę paranoiczną wrażliwość i wyraźną tęsknotę za czasami, w których społeczeństwa zorganizowane były wedle jasnego porządku, w którym każdy miał swoje ustalone miejsce, a jednostka najbardziej odważna, bohaterska, najbardziej zdolna do poświęcenia i brawurowych czynów dominowała nad ludzkim stadem zgodnie z prawami samej natury. Literatura fantasy, która dzisiaj przyćmiła science fiction, podejmuje próby prorokowania możliwych scenariuszy na przyszłość, łącząc je z przywoływaniem uroku średniowiecznych legend, wojowników, czarów i zaklęć, a wszystko to skoncentrowane na konfrontacji ze Złem. Rozum nie ma tu (osłabiającej) przewagi nad instynktem, technika cofa się do stadium magii, a Wybrany spełnia się poprzez swoje czyny, które są również rytuałami inicjacyjnymi i oczyszczającymi. Najważniejszą stawką w walce z Ciemnością jest władza: widać to już we Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena – dziele częściowo inspirowanym normańskimi sagami, gdzie głównym wątkiem jest poszukiwanie pierścienia dającego swojemu posiadaczowi władzę nad światem. Nawet jeśli u Tolkiena znaleziony pierścień zostaje na koniec zniszczony, ten wzorzec fabularny skoncentrowany na walce o władzę pozostaje jednym z najważniejszych wzorców. Władca Pierścieni zaraz po publikacji w 1954 r. odniósł ogromny sukces, sprzedając się w 200 mln egzemplarzy.

Styl fantasy nie ogranicza się do powieści. Inspiracji w nim szuka również metal, a poza tym także gry komputerowe, gry na role czy widowiskowe filmy. Ma on swoje kody, swoje hasła przewodnie: antynowoczesność, antyegalitaryzm, związek jednostki ze swoim plemieniem, wartości świata zamkniętego, odwaga i samotność przywódcy. Proponuje publiczności nowych bohaterów – barbarzyńcę lub czarownika działających na tle zjawisk nadprzyrodzonych lub w świecie pełnym przemocy. I nawet jeśli, rzecz jasna, nie zawsze taka literatura pisana jest przez kryptofaszystów, to z pewnością marzenia, które ona ze sobą niesie, raczej niewiele mają wspólnego z ideałami emancypacyjnymi. Raj utracony kreowany przez tę literaturę to fantazmatyczna przeszłość, archaiczna i pełna obskurantyzmu; to świat, w którym sfera społeczna i polityczna są całkowicie podporządkowane powolnemu triumfowi jakiejś jednej, wyższej jednostki. W ten sposób wyartykułowana zostaje myśl, że Historia nie ma już sensu, tak samo jak nie ma go postęp czy demokracja, i że tylko powrót do hierarchii i porządku, jakie obowiązywały w czasach naszych przodków żyjących w myśl praw Natury, może być zgodna z prawdą, którą niesie w sobie Człowiek…

Autor: Evelyne Pieiller
Tłumaczenie: Magdalena Kowalska
Zdjęcie: le niners
Źródło: Le Monde diplomatique – edycja polska

PRZYPISY

[1] Courrier international, Paryż, 5 sierpnia 2011.

[2] Widzę wyrzucane na brzeg szczątki ginącej kultury.

[3] To jest wojna / Ranny leżę na mroźnej ziemi / Wokół mnie setki trupów.

[4] W Zgromadzeniu Narodowym odbyły się w 2010 r. pasjonujące debaty, w który starli się przede wszystkim Christine Boutin oraz świętej pamięci Patrick Roy, „poseł metalowy”.

[5] Richard Millet, Désenchantement de la littérature, Gallimard, Paryż 2011.

[6] Richard Millet, Fatigue du sens, Pierre-Guillaume de Roux, Paryż 2011.


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

8 komentarzy

  1. l82 23.07.2012 10:01

    …nie rozumiem, zdaniem twórcy tego czegoś… rola człowieka powinna się zatem sprowadzić do biernej zgody na wszystko co inni człowiekowi narzucą? zanegowane zostają wszystkie postawy związane z “siłą”, na podstawie kilku skrajnych przykładów cały nurt muzyczny zostaje sklasyfikowany jako faszyści- nawet zgadzając się że jest trochę tam zespołów uderzających w ton narodowy, pogański czy jakiś tam inny to skreślać cały festiwal z powodu kilku wykonawców nazywając zlotem faszystów? to jakieś przygotowanie dla podobnego artykułu o zbliżającym się woodstocku?:D
    Nie wszystkim starcza słuchanie poezji śpiewanej w kawiarence- nóżka założona na nóżkę a potem pitolenie o tym jak ważne problemy były poruszone itd- bądź jak może autor woli tableta i lasery.

    prawda jest taka że jak trafi na idiotę to i tak da się zmanipulować- wina muzyki czy że ktoś jest głupi? Są ludzie którym zwyczajnie niedobrze się robi od słuchania radia, kolejnej gwiazdeczki z portalu plotkarskiego śpiewającej “piosnki” o miłości czy tęsknocie… Są tez osoby co wspomnianej przez autora “złej” muzyki słuchają bo w zasadzie daje niezłego kopa do działania- niekoniecznie przeciw innym jednostkom- taka swoista afirmacja 😉

  2. FFF 23.07.2012 13:05

    “Szwedzki wokalista norweskiej grupy Mayhem (po angielsku zamęt, bałagan)” MAYHEM = OKALECZENIE. Vikerness byl w Mayhem bardzo krotko i po zamordowaniu Euronymousa i za spalenie kosciolkow przesiedzial sobie troche czasu w wiezieniu.
    Poza tym jest to bardzo bzdurny artykulik, nie wiadomo o co chodzi autorowi, ze tak wszystko miesza i szuka winnych czegokolwiek. Jesli by podszedl do tematu na powaznie to moze by sie udalo, a tak to zlepek dziwnych i przeinaczanych informacji, ktorych autor wydaje sie na sile nie dostrzegac.

  3. w 23.07.2012 18:29

    Przyczyny przerażającej mocy (przemocy):
    – stajesz się tym co jesz (kto spożywa ciało i pije krew bestii ten staje się jak bestia ze świńskim ryjem, bydlęcymi rogami i zwierzęcym gwałtowym popędem. Dlatego wśród fanatyków spożywania ciała i krwi Jezusa tak dużo psycholi.),
    – trując innych trujesz sam siebie (toksyny wypuszczone z fabryki przez biznesmena-sknerę mogą zmutować ludzi, którzy pod ich wpływem mogą przypadkiem zabić biznesmena – tak zwane prawo karmy hinduskiej),

  4. w 23.07.2012 19:33

    To nie jest broń, to są militaria do agresywnego odbierania zdrowia lub życia.
    Nie służą do zabawy, sluzyły do szkodzenia innym ludziom i powinne być przetworzone na użyteczne narzędzia do nieintensywnej uprawy ziemii, do budowy zdrowych domów, do wytwarzania zdrowej odzieży i zdrowego obuwia …
    Morał z tego taki: nie dajcie się namówić na spędy imprezowe takie jak wyjście do kina itp.

  5. bocian 23.07.2012 20:40

    Przedstawieni na zdjęciu muzycy z Dimmu Borgir są normalnymi ludźmi takimi jak każdy z nas i szkoda, że ich wizerunek jest szkalowany w tak płytkim artykule. A poza tym to nie tandetne gwiazdeczki z okładek czasopism z reklamami tylko wirtuozi, którzy znają się na muzyce. A że śpiewają krytycznie o watykańskiej Hydrze to i narażają się tym i owym fanatykom. Dla mnie ich muza to kawał dobrej roboty.

  6. Prometeo 23.07.2012 22:08

    zazwyczaj teksty jak i muzyka Metalowa są środkiem przekazu bardzo głębokim i dla ludzi szczególnie wrażliwych, poglądy wyrażone w artykule są raczej,,opinią o okładce książki a nie jej zawartości ” bywa że w ołowianej skrzyni leżą pióra anioła .Ponadto to jedyny gatunek muzyki w którym każdy twórca to odrębna dziedzina.Bardzo szanuje tych którzy tęsknią za (wbrew pozorom) światem wolnych ludzi żyjących w harmonii i spokoju zdala od wampiryzmu i kanibalizmu z afryki . A próby przypinania metek rodem z synagogi typu prawica lewica nazizm faszyzm to zupełna pomylka . tam gdzie jest sztuka tam zawsze jakiś prostak powie goła baba na Wenus

  7. Devi 24.07.2012 14:52

    Co za żałosny artykuł, kto to tutaj dopuszcza? W miejsce ponoć ludzi uświadomionych.
    Byłem na Hellfest we Francji będę i w Polsce, see you >:-)

  8. Po_prostu 24.07.2012 21:08

    Autorka starała się podejść do tematu “profesjonalnie”, a wyszło jak zwykle, gdy o metalu wypowiada się osoba z zewnątrz- schematycznie i stereotypowo do bólu. Do tego nadinterpretacja goni nadinterpretację… 😀 Środowisko metalowe jest hyba zbyt hmmm… hermetyczne i wielowymiarowe, by móc wszystko streścić i opisać, zwłaszcza nie będąc częścią tego nurtu.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.