Taka sobie bajeczka

Opublikowano: 11.12.2009 | Kategorie: Media

Liczba wyświetleń: 461

Warto czasem wyjść na spacer i popatrzyć nie pod stopy, nie przed siebie, ale do góry, w niebo.

Wtedy widać, co naprawdę ważne. Anteny. Dużo anten i przekaźników. Przekaz treści, (dez)informacji, newsów, rozrywki, światopoglądów, ideologii, wierzeń, symboli i emocji; matryca, która determinuje ludzkie zachowania, postawy i decyzje, nawet jeśli część z nas deklaruje wobec niej obojętność lub niechęć. Potężna, nieusuwalna poza obszar percepcji baza danych: istotnych i błahych, wartościowych i najbzdurniejszych, nieustannie selekcjonowanych, przetwarzanych i przewartościowywanych, reinterpretowanych, podawanych do oglądu i wierzenia. Żyjemy pośród bomb, w świecie, w którym nieustannie wybuchają newsy, a my w najlepszy wypadku dostajemy odłamkami.

Interesujące, że cały ten zgiełk właściwie nie budzi żadnej grozy. Przyjmowany jest jako stan natury, ba, ma nawet lekkie właściwości usypiające, czy wręcz uspokajające. Przyjęcie pewnej dawki trucizny/lekarstwa sprawia, że łatwiej nam oswoić świat, znaleźć punkty odniesienia, bezcenne sugestie „jak żyć”, albo choćby „na co pójść do kina”, albo „co myśleć o wydarzeniu, panu, pani X, Y, Z” (wbrew pozorom, między tymi kwestiami nie zawsze występuje jakościowa różnica).

I oto pewnego ranka, albo w samym środku nocy niezwykłym zrządzeniem losu cała ta infrastruktura, krwiobieg informacji biorą w łeb. Na ekranach telewizorów czarno-białe migotanie, brak dostępu do Sieci, milkną przekaźniki. Nie w skali miasteczka, gminy czy regionu, ale ogólnoświatowej. Plemiona pierwotne i mniej zaawansowane cywilizacyjnie rejony właściwie tego nie odczuwają. Ale poza tym wybucha panika. Oczywiście, przeciętny Kowalski z pozoru ma mniej do stracenia niż wielki magnat prasowy, któremu biznes życia właśnie diabli wzięli. Kowalski wciąż może iść do sklepu po bułki (o ile ktoś te bułki przywiezie, bo nagle robi się w przestrzeni publicznej straszny bałagan), może jechać do pracy (o ile jest drwalem, albo doi krówki, wtedy ma to nawet spory sens). Gorzej, gdy Kowalski robi zakupy w wielkiej sieci handlowej, rzadko porusza się piechota i pracuje w inteligentnym biurowcu, który nagle doszczętnie zgłupiał. Do tego jest w podróży służbowej i siadł mu GPS, a nie wie, gdzie kupić zwykłą mapę. W tym czasie Kowalska nie może obejrzeć dalszych, pasjonujących przygód Niani Frani czy innej Brzyduli, zatwardziały kibic sportowy nic nie wie o rozgrywkach, domowy politykier nie może walczyć na forach internetowych o lepszą Polskę.

Cisza jest ogłuszająca, cisza jest deprymująca. Trzeba wyjść z domu na ulicę. Tam też już są ludzie. Źli, podenerwowani, niepewni. Do kogo pójść? Z kim porozmawiać? Nawet nie można zadzwonić do dobrze poinformowanego kolegi, albo znajomego dziennikarza, który zresztą w tym czasie chleje na umór w newsroomie, bo serwisy agencyjne, z których czerpał wiedzę o świecie, diabli wzięli. Dziennikarze biegają po Sejmie, ale mija dzień, drugi, trzeci, tydzień i okazuje się, że nikomu nie są już specjalnie potrzebni. Zmieniają się kanały informacji, powstają nowe formy jej obiegu. Zmienia się struktura handlu i biznesu, a wraz z nią formy zarobkowania i priorytety życiowe.

Mija rok, drugi, trzeci. Powoli zmienia się wystrój mieszkań i harmonogram życia rodzin. Komputery, telewizory trafiają w kąt. Tylko stół i łóżko nic nie tracą ze swej atrakcyjności. Stół stawia się nawet większy, bo ludzie, wyczerpawszy zapasy dostępnej rozrywki, by nie ulec nudzie i dysponując większym zakresem czasu znów zmuszeni są wzmacniać bezpośrednie relacje. Powoli zanikają symbole globalne, pozbawione swych baśni korporacje tracą władzę nad wyobraźnią konsumentów. Politycy, ludzie mediów popełniają samobójstwa albo uciekają na prowincję, zapuściwszy brody i wąsy. Aktorzy branży mydlanej objeżdżają miasteczka ze spektaklami, tak zarabiając na życie… Ożywają wspólnoty lokalne, co miejscami prowadzi do silnych tendencji separatystycznych. Wojsko odmawia ataku na wolne miasta Kraków, Poznań, Szczecin i Katowice. Ludzie uciekają ze strzeżonych osiedli, bo te okazują się najbardziej niebezpieczne: rozwydrzone bandy dopuszczają się grabieży i morderstw. Lincz staje się prawem powszechnym. Ale też powszechniejsze staje się współczucie i odżywają procesy tożsamościowe. Ludzie częściej myślą i używają wyobraźni. Człowiek masowy, sformatowany odchodzi do lamusa dziejów. Powstaje nowy, znów gorszy świat…

Ale wszystko to przecież taka sobie bajeczka.

Autor: Krzysztof Wołodźko
Źródło: Obywatel


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

9 komentarzy

  1. Ed 11.12.2009 18:08

    Troche przesadzone, ja telewizji nie oglądam w ogóle, a jak już oglądam to nie wytrzymuje dłużej niż 20 minut, po czym odchodzę załamany jakością programów.. Jak dla mnie telewizje mogły szlag trafić, chyba że by ją zreformowali i wartościowe rzeczy by w niej pokazywali.

  2. ela 11.12.2009 19:25

    popierm jedynie kanały typu national geografic cos wnoszą ciekawego

  3. cas 11.12.2009 22:11

    Ta opowieść to życie naszych przodków. A wszystko może stać się rzeczywistością gdy potężny impuls elektro-magnetyczny dotrze ze słońca na ziemię i zniszczy całą elektronikę. Oczywiście wzmożoną aktywność słońca szacuje się na 2013 rok.
    I oto taka sobie bajeczka.

  4. pi 11.12.2009 23:28

    No, z tym impulsem to wiadomo. Nostradamusowi się nie udało z ćpaniem i patrzeniem w michę wody i rokiem 2000 – teraz ludzie bardziej światli, na takie banialuki się już nie nabiorą. Ale naukowa teoria to co innego 😉 Oczywiście nie można wykluczyć, że takich burz nie będzie, to bo są prawdopodobne… ale to szacowanie na rok 2013 jest takie samo jak na rok 2010 i 2014 ;p Mniejsza o to. Mnie co innego zastanawia w satkach, gdy tak sobie chodzę i patrzę na mieście na satki to mnie taka analogia bierze – mech w lesie i satki w mieście 🙂 To jakby ktoś się kiedyś zgubił i szukał południa 🙂

  5. fufek 13.12.2009 17:24

    Telewizja jest jedynym środkiem nasennym podawanym do oczu. Dlatego najwyższy czas się obudzić!

  6. ania 13.12.2009 18:47

    …”tv- guma do rzucia dla mózgu”…

  7. noirdivi 14.12.2009 10:51

    wiec pytanie ilu z was ma jeszcze telewizory? bo jeżeli jest w domu to na pewno od czasu do czasu go włączacie! wywalcie odbiorniki i zacznijcie weryfikować informacje w internecie, a zamiast brzydul itp polecam lekturę książek i pobudzanie swojej twórczej wyobraznii

  8. paralat 14.12.2009 15:24

    z tv to oglądam trochę wiadomości i programy przyrodniczo naukowe, najwiecej tv ogląda moja żona (seriale) i córka (kanał mini mini – ulica sezamkowa). Ja tam od braku tv bym nie zgłupiał ani nie wpadł w czarna rozpacz.

  9. paralat 14.12.2009 15:25

    jeśli kiedyklwiek miałby ten świat szlag jasny trafic to byłoby mi tylko żal mojej rodziny.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.