Przefiltrowana rzeczywistość

Opublikowano: 02.02.2014 | Kategorie: Publicystyka, Telekomunikacja i komputery

Liczba wyświetleń: 1072

Dzięki zwiększaniu się mocy obliczeniowej maszyn i szczegółowej pracy przygotowawczej symulacje oferują doświadczenia coraz bliższe rzeczywistości. A jednak ich realizm jest ograniczony. Świat okazuje się zbyt złożony by go przerobić na grę, która dawałaby przyjemność.

Bohater “Animal Crossing”, gry Nintendo z 2001 r., która rozeszła się w 25 mln egzemplarzy, mieszka w kolorowej wiosce, gdzie konsumpcjonizm ma naiwne, dziecinne oblicze. By spłacić kredyt za mieszkanie, trzeba zbierać jabłka, które sprzedaje się sklepikarzowi (szopowi praczowi), łapać owady dla lokalnego muzeum i korzystać z prezentów podsyłanych przez sąsiadów. Świat gry “Sims” (Electronic Art 2000, 170 mln egzemplarzy) jest już mniej sielski: na przedmieściach zamieszkiwanych przez amerykańską klasę średnią awatary, którymi steruje gracz, działają jak pragnące automaty, dążące do zaspokojenia potrzeb związanych z pożywieniem, higieną czy życiem towarzyskim. Simy sprawiają sobie ubrania firmy Diesel, meble z Ikei czy samochody marki Renault.

Mamy więc dwa przedstawienia codziennego życia, oparte na diametralnie różnych wizjach świata. Podczas gdy estetyka japońska daje pierwszeństwo stylizacji i wyobraźni, zachodnie gry wideo – dziś zdecydowanie dominujące – przenika dążenie do realizmu.

CZY TO PODKOLOROWANA SYMULACJA?

Przez realizm należy tu przede wszystkim rozumieć symulację – procedurę polegającą na budowaniu modeli rzeczywistości poprzez przekładanie jej na system reguł. I tak w “Europa Universalis IV”, najnowszym dziele szwedzkiego studia Paradox specjalizującego się w historycznych grach strategicznych, gracz staje na czele kraju, któremu ma zapewnić przetrwanie i dobrobyt przez całą nowożytność. Główny architekt gry Johan Andersson tak podsumowuje rolę reguł: „Rozważamy wybory historyczne [a także polityczne, religijne, ekonomiczne – przyp. red.], przed którymi stanął dany kraj, i staramy się je przetłumaczyć na logikę gry, aby gracz mógł ich jak najpełniej doświadczyć”.

Dzięki zwiększaniu się mocy obliczeniowej maszyn i szczegółowej pracy przygotowawczej symulacje oferują doświadczenia coraz bliższe rzeczywistości. Amerykanin Dan Greenawalt, który przygotował dla Turn 10 symulację samochodową “Forza Motorsports 5″, przypisuje sobie niemal naukowe podejście: „Jeśli chodzi o badania, nie cofamy się przed żadnym wydatkiem. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by na bieżąco uwzględniać odkrycia mechaniki pojazdów”. Opierając się na procedurach w rodzaju symulacji laserowej, da się zdaniem Greenawaldta odtworzyć rzeczywistą trasę z taką dokładnością, by można było dostrzec „chwasty na poboczach i najmniejsze nierówności szosy”. Taką samą troskę o detale deklaruje Thomas Frey, dyrektor artystyczny działającego w Zurychu studia Giants, którego “Farming Simulator” (4 mln sprzedanych egzemplarzy) oddaje w ręce gracza dużą zmechanizowaną farmę: „Dużo pracujemy z zawodowcami, wytwórcami maszyn rolniczych i samymi rolnikami”. Andersson przyznaje zarazem, że symulacja ma swoje granice, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę nieprzewidywalny czynnik ludzki: „Rzeczywistość jest zbyt złożona, by można ją było odtworzyć, szczególnie jeśli efekt ma dawać przyjemność”.

Pomimo tych ograniczeń gry komputerowe bez wątpienia pozwalają na doświadczanie miejsc i sił, o których opowiadają. „Doskonale oddają wrażenie przestrzeni, być może lepiej niż jakiekolwiek inne medium” [1] – twierdzi Dan Houser, wiceprezes Rockstar Games. “Grand Theft Auto V”, ostatni produkt nowojorskiego studia, zabiera gracza w podróż do Los Santos, zminiaturyzowanej wersji Los Angeles: jego ubogich dzielnic i luksusowych willi, plaż i stref przemysłowych, pól golfowych i kręgielni. Można mieć za złe twórcom gry jej skrajną brutalność i skłonność do przedstawiania w ciemnych barwach zarówno republikanów, jak i syndykalistów, ale nie można odmówić im sukcesu, jeśli chodzi o przenoszenie nas w świat przedstawiony na ekranie. Jazda po ulicach Los Santos to w równym stopniu wirtualna turystyka i badanie socjologiczne, pozwalające poczuć atmosferę miasta i doświadczyć przenikających go napięć.

TO CO WIDZIMY NA EKRANIE

Gry komputerowe dysponują coraz lepszymi narzędziami odzwierciedlania rzeczywistości. Ale ten biznes – zdobywający coraz większą liczbę klientów i zyskujący na wartości rynkowej – zaczyna naśladować Hollywood w jego skłonności do schlebiania gustom i fantazjom publiczności. Twórcy wojennej gry “Call of Duty: Ghosts (Activision)” szczycą się „fotorealizmem”. Sceny, które znajdziemy w grze, można by uznać za fragmenty filmu. Ten zabieg należy jednak odróżnić od realizmu w sensie ścisłym. Nie chodzi o dokładne odwzorowanie tego, co dzieje się na polu bitwy; na jaką sprzedaż mogłaby bowiem liczyć gra pozwalająca wejść w rolę żołnierza piechoty zmagającego się z codziennym horrorem wojny? Fizyczna symulacja i siła grafiki służą tu przedstawieniu, które chce być tylko prawdopodobne. Efekty specjalne pozwalają twórcom wymyślać sceny zapierające dech w piersiach. Aby gracz nie odłożył konsoli, eksplozja musi wyglądać jak prawdziwa. Należy koniecznie doprowadzić do zawieszenia podejrzliwości, uaktywnić zdolność widza do wierzenia w to, co mu się pokazuje.

Nie chodzi zresztą o odtworzenie rzeczywistości jako takiej, lecz rzeczywistości wtórnej, tej przefiltrowanej przez media, zwłaszcza zaś kino i telewizję. I tak gry sportowe w rodzaju “FIFA” (Electronic Arts) czy “NBA2K” (Take-Two Interactive) nie pokazują piłki nożnej i koszykówki takimi, jakimi je widzą gracze, ale raczej takimi, jakie otrzymujemy w retransmisjach – ze zwolnieniami, powtórkami i komentarzami.

Gry te osiągają ogromną popularność dlatego, że pozwalają wyjść poza sytuację widza i wreszcie zagrać główną rolę. Przyznaje to nawet tak zaangażowany rzecznik realizmu jak Greenawalt. Celem jest stworzenie „piaskownicy” – przestrzeni, w której gracz może spełniać swoje fantazje: wskoczyć do wymarzonego markowego samochodu i odjechać na spotkanie „sytuacji, które w świecie rzeczywistym byłyby nieopłacalne, nieprawdopodobne czy zbyt niebezpieczne”. Innymi słowy, inżynierowie Turn 10 dają nam narzędzie do zabawy resorakami, „jakby pieniądze nie miały znaczenia”. Jeśli zatem nie stać cię na nową brykę, zawsze pozostaje ci czarodziejski świat gier wideo.

Przed ekranem gracz ma okazję odegrać niezliczone role, założyć wszelkie możliwe kostiumy. Zaspokojone zostaną wszelkie – nawet najdziwniejsze – gusta. Interesujesz się koleją? Oto “Train Simulator 2014”. Zawsze marzyłeś, by zostać kierowcą? “Eurotruck Simulator 2”, ze swoją flotą TIR-ów i kilometrami autostrad między Gdańskiem i Düsseldorfem, został stworzony właśnie dla ciebie. W głębi duszy jesteś farmerem? Z myślą o tobie zaprojektowano “Farming Simulator”. Każda z tych gier stara się znaleźć delikatną równowagę pomiędzy symulacją a rozrywką: „Naprawdę realistyczna symulacja byłaby pełna powtórek i w związku z tym nudna. Zazwyczaj musimy upraszczać, by gra działała intuicyjnie i stała się dobrą zabawą” – tłumaczy Thomas Frey. Zabawa, ostateczny cel rozrywki w postaci gier wideo, poważnie ogranicza to, co można w grach przedstawić.

ZAGRAJMY W DEPRESJĘ

Nie należy się jednak spieszyć z uznaniem realizmu za zwykły wabik. O ile uzasadnione jest powściąganie entuzjazmu wobec mody na „poważne gry” – dzieła tworzone często na zamówienie, w których realizm służy edukacyjnym czy wychowawczym celom gry – to nie można zaprzeczyć, że niektóre news games pozwalają adekwatnie sproblematyzować przedstawiane sytuacje. Przykładem może być gra “September 12th” Gonzala Fraski, która uzmysławia graczowi efekty tzw. chirurgicznych ataków – żąda bowiem od niego strzelania do terrorystów z użyciem celownika za mało precyzyjnego, by uniknąć przypadkowych ofiar. Środek ten, choć skuteczny, ma jednak więcej wspólnego z karykaturą niż ze ściśle rozumianą symulacją.

Przyszłością realizmu jest być może intymny naturalizm, skupiający się na niepodkolorowanej codzienności. Taką tendencję można zaobserwować w środowisku twórców gier niezależnych, coraz częściej budowanych wokół pozornie banalnych tematów. Na myśl przychodzą przede wszystkim gry autobiograficzne – takie jak “Depression Quest”, gdzie młoda projektantka Zoe Quinn za pomocą interaktywnej fikcji mierzy się ze swoją własną historią. Jak twierdzi, chce w ten sposób uwrażliwić odbiorców na sytuację osób w depresji i przypomnieć tym ostatnim, że nie są same.

Także “Papers, Please” Lucasa Pope’a stawia nam przed oczami codzienną rzeczywistość w całej jej banalności i okrucieństwie. Gracz wciela się tu w rolę żołnierza straży granicznej fikcyjnej dyktatury. Taśmowo sprawdza paszporty podróżujących, po czym ich przepuszcza, odsyła z powrotem lub, w określonych przypadkach, aresztuje – jak wojskowi w punktach kontroli w Gazie albo celnicy w Sangatte czy Roissy. Stopniowo mnożąc reguły, “Papers, Please” pozostaje wciągającą grą, a jednocześnie uzmysławia nam desensybilizujący wpływ rutyny: pracując w pośpiechu, gracz traci ludzkie odruchy i zaczyna odczłowieczać migrantów.

Autor: Martin Lefebvre
Tłumaczenie: Agata Łukomska
Źródło: Le Monde diplomatique – edycja polska

PRZYPIS

[1] Libération, Paryż, 16 września 2013 r.


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

20 komentarzy

  1. MichalR 02.02.2014 15:59

    Ciekawe podejście do tematu. Czytając przypomniał mi się pomysł stworzenia listy gier mających pewne ukryte możliwości edukacyjne wraz z sugerowanym czasem jaki dziecko może poświęcić na daną grę bez strat dla własnej psychiki.

    Przykład:
    Sims 3 – 5 godzin i w tym czasie zrealizowanie takich celów: zbuduj dom i awansuj dwukrotnie w karierze zawodowej
    Call of Duty 18 – 4 godziny kampania do oporu
    Portal i Portal 2 – 4 godziny kampani i 2 godziny kampani 2 osobowej
    League of Legends – 5 godzin
    Warcraft 3 – kampania 5 godzin
    minecraft -10 godzin (zbuduj coś, wykop coś innego, korzystaj z materiałów internetowych)

    W ten sposób wypisane gry wraz z celami które powinien narzucić dziecku mentor, byłoby pomocnym narzędziem edukacyjnym rozwijającym wyobraźnie.

  2. Kot z Cheshire 02.02.2014 16:35

    To pranie mózgu a nie edukacja. Rozwijanie wyobraźni w ściśle określonym, pożądanym przez manipulatorów, kierunku. Blokada rozwoju, uwstecznianie się, produkcja bezmózgich golemów.

  3. MichalR 02.02.2014 20:56

    Pranie mózgu mamy dopiero wtedy kiedy ograniczamy w jakiś sposób program nauczania, a nie gdy dokładamy nowe bodźce.

    Obecnie dzieci siedzą przed jedną grą po kilkaset godzin. One samoistnie robią sobie pranie mózgu. Dopiero różnorodność w doborze gier stymuluje rozwój oraz odpowiednie dawkowanie takiej gry.

    Wiadomo że dziecko będzie chciało grać w grę do oporu. Jednak nie to powinno być naszym celem. Gry typu MMO budują całkiem nowy typ umiejętności pracy grupowej, którego nie oferuje żaden system edukacji. Jest to stawianie przed dziecięcym mózgiem tak skrajnie nowych wyzwań że nie sposób tego porównywać z czymkolwiek innym.

    Gry strategiczne przełomu wieków bazowały z kolei na budowaniu w człowieku zdolności multitaskingu (np starcraft lub warcraft), albo jak Heros III odwoływały się do idei rozbudowanej gry planszowej i umiejętności planowania.

    Takie przykłady można mnożyć. Każda gra na pewnym etapie sprawadza się do korzystania z opracowanych gdzieś zoptymalizowanych schematów postępowania. Jednak cała zabawa dla mózgu to te pierwsze 4-5 godzin, gdy gracz musi poznać tajniki tego nowego świata.

    Świadomy mentor może poprowadzić we właściwy sposób swojego podopiecznego przez taki świat dbając o to żeby dziecko nie wpadło na zbyt długi czas w pułapkę wirtualnego świata.

    Gry komputerowe mogą być nie tylko miejscem na reset myślenia, ale mogą również pobudzać do niego. Jednak aby to było możliwe należy najpierw tak spojrzeć na to zagadnienie.

  4. goldencja 03.02.2014 10:07

    Brakuje dziś gier typu “Zeus Pan Olimpu”, które oprócz gospodarności i planowania uczyły jednocześnie mitologii i historii starożytnej. Wszystkie gry można potraktować jako edukacyjne jeśli np. dziecku zakupimy grę w innym języku i żeby grać i wygrywać, będzie musiało korzystać ze słownika. Niektóre gry RPG uczą logicznego myślenia, gdyż ukryte są w nich zagadki logiczne bez których nie jest możliwe ukończenie gry. Najlepsze to te, które zmieniają zakończenie pod wpływem wyborów gracza. (Fallouty, Elder Scrollsy)
    Simsy uczą projektowania i ustawiania kolejek optymalnych – zarządzanie czasem. Zręcznościówki poprawiają refleks, co jest dużym plusem dla przyszłych kierowców. Gry RPG online mogą uczyć języka w praktyce, pracy zespołowej i punktualności. Z całą pewnością gry są o wiele lepsze niż telewizja i jej pranie mózgu. Należy jednak podkreślić, że kolorowe i pełne przygód światy gier potrafią szybko wciągnąć na tyle, że osoba popadająca w uzależnienie zrezygnuje z życia towarzyskiego o samorozwoju nie wspominając. Do tego długotrwałe siedzenie w sztucznych światach może po kilku latach wypaczyć obraz świata w jakim faktycznie przyszło nam funkcjonować.

  5. agama 03.02.2014 10:14

    goldi, Nie wymieniłaś światowej jakości Wiedźmina 2, który miał 16 zakończeń. Nadchodząca trójka ma mieć 36 zakończeń.

  6. aZyga 03.02.2014 10:28

    @Fenix czarna, oznaczająca śmierć.

  7. goldencja 03.02.2014 11:00

    @agama, fakt, powinnam wspomnieć polską produkcję. Gdybym jednak wszystkie ciekawe gry miała wymieniać, to zrobiłby się oddzielny artykuł. 😉

    @aZyga, o tym samym pomyślałam. W logice jednak mamy układ zero-jedynkowy, czyli do wyboru albo prawda albo fałsz, więc trzeciej opcji nie widzę innej niż “wylogowanie się” z systemu. Może jednak ktoś poza logicznie coś wymyślił. 🙂

  8. goldencja 03.02.2014 12:28

    @Fenix, z reguły, żeby wejść na wyższy poziom musisz zaliczyć niższy, a jeżeli wybierasz drogę przez prawdę, to wybierasz tabletkę równoznaczną “1”. Nie wiem czy “wylogowanie się” nie spowoduje restartu poziomu albo zupełnego bana. Chyba w końcu zrozumiałam do jakiej filozofii pijesz. Ostatnio zaczytywałam się w tym temacie i muszę przyznać, że jest on ciekawy, zwłaszcza, że można spekulować jego odzwierciedlenie w teoriach kwantowych. Nie mniej muszę pozostać sceptyczna, gdyż tylko w ten sposób mogę dopuszczać inne możliwości interpretacji świata. 😉

  9. goldencja 03.02.2014 15:20

    Wydaje mi się, że wg tej filozofii duch sam sobie wybrał co ma doświadczać za pomocą materii, zanim jeszcze wybrał sobie swój biologiczny komputer (ciało). Na pewno ma wolną wolę w czasie rzeczywistym, którą ogranicza tylko program zapisany w kodach DNA i RNA wszystkich jego współmieszkańców oraz ustalone prawa wszechświata, które są elementami w mechanizmie tej rzeczywistości. Każdy kod można jednak złamać, więc i tu ma pole do popisu. Być może w ten sposób uczy się właściwości materii w praktyce zanim zacznie kształtować nowe projekty światów. Być może każda dusza z osobna i wszystkie razem są tak na prawdę tym samym duchem o nieskończonej możliwości podziału ale ograniczonej pojemności świadomości. Teraz pytanie czym jest duch. Czy jest to doskonałość czy forma wciąż rozwijająca się? Ciekawa ta filozofia oparta o NDE, z których najprawdopodobniej wyewoluowały religie zaśmiecone przez pierwotne instynkty ludzi.

  10. adambiernacki 03.02.2014 17:05

    Wiecie co zrozumiałem? Ze ludzie jako gatunek są degradacją poprzedniego tak ,że mamy krzywa spadkowa od Neandertalczyka.

  11. Kot z Cheshire 03.02.2014 17:43

    Jeszcze taka pouczająca opowieść.

    “Pewien człowiek znalazł jajko orła. Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie. Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt i wyrósł wraz z nimi.

    Orzeł przez całe życie zachowywał się jak kury z podwórka, myśląc że jest podwórkowym kogutem. Drapał w ziemi szukając glist i robaków. Piał i gdakał. Potrafił nawet trzepotać skrzydłami i fruwać kilka metrów w powietrzu. No bo przecież, czy nie tak właśnie fruwają koguty?

    Minęły lata i orzeł zestarzał się. Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą, na czystym niebie wspaniałego ptaka. Płynął elegancko i majestatycznie wśród prądów powietrza, ledwo poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami.

    Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony.
    – Co to jest? – zapytał kurę stojąca obok.
    – To jest orzeł, król ptaków – odrzekła kura.
    Ale nie myśl o tym. Ty i ja jesteśmy inni niż on.

    Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał. I umarł wierząc, że jest kogutem w zagrodzie.”

  12. goldencja 03.02.2014 18:24

    Mnie to najbardziej dziwi, że wszyscy jesteśmy krewniakami innych organizmów opartych o kody genetyczne DNA i RNA. Biorąc też pod uwagę, że najprawdopodobniej wszystkie obecnie żyjące organizmy wyewoluowały z jednego rodzaju organizmów, to tu na Ziemi wszyscy są rówieśnikami genetycznymi o różnym stopniu organizacji biologicznej. Tak na upartego mając nieskończenie dużo czasu i posiadając doskonałą możliwość sterowania czynnikami zewnętrznymi moglibyśmy doprowadzić organizm na wyższym stopniu ewolucji do redukcji genów i degradacji, jak też moglibyśmy z grzyba wyhodować (wyewoluować) ssaka. Oznacza to tyle, że każdy organizm ma bardzo szeroki potencjał rozwojowy ale większość zmian uzależniona jest przez otoczenie zewnętrzne jak też i wolę tegoż organizmu, która nakreśla główny kierunek zmian.

    @adambiernacji, to może być tylko chwilowe średniowiecze. W przyrodzie jak i całym kosmosie można dostrzec różnego rodzaju cykle. Być może ludzi pochłoniętych przez swoje prymitywne instynkty dzieli tylko krok od wielkiego przeskoku ewolucyjnego. Niestety naukowcy i politycy starają się standaryzować wszystkich skazując jednocześnie “innych” (pod różnymi względami) na marginalizację społeczną, najczęściej nazywając ich chorymi, niepełnosprawnymi lub nieprzystosowanymi. Skoki ewolucyjne jednak zawsze zaczynały się od “innych”. Sztuczne ludzkie systemy: władzy, pieniądza, pracy, zdrowia i edukacji, odseparowały nas jako zwierzęta od naturalnych procesów przyrodniczych. Zaczęliśmy ewoluować przystosowując się do sztucznego systemu, stworzonego przez człowieka, stając się jednocześnie coraz słabszymi względem systemu wszechświata. Co z tego, że żyjemy dłużej, jeśli żyjemy słabiej i w smutku. Negatywne uczucia towarzyszące monotonii codziennego życia, pracy, której się nie lubi i samotności za świecącymi monitorami komputerów i telewizorów sprawia, że nasze organizmy zaczynają się wyłączać na naturalne środowisko. Granica tego środowiska może leżeć w naszych ciałach, a nie tylko na zewnątrz betonowych murów. Co za tym idzie podświadomie wyłączamy nasze ciała, stając się bardziej chorowici, mniej sprawni i mniej aktywni biologicznie (coraz mniej dzieci w cywilizacji opanowanej przez żądze pieniądza, konsumpcjonizm i zanik wartości). Tworząc i dostosowując się do sztucznych systemów człowieka marnotrawimy nasz potencjał, co w przyrodzie oznacza jedno – unicestwienie.

    Wracając do filozofii, wg niektórych relacji ludzi po NDE, jesteśmy drugim z trzech gatunków człowieka, które miały wyewoluować na Ziemi. Czeka nas zagłada kosmiczna, ale i trzeci rodzaj człowieka najprawdopodobniej nie osiągnie sukcesu. Okazało się bowiem, że Ziemia wcale nie jest tak dobrą planetą na wyhodowanie doskonałego życia, a komputerami biologicznymi (ciałami) nie jest tu tak łatwo kierować w drodze ich rozwoju i rozmnażania. Mechanizmy kosmosu nie działają wystarczająco dobrze w tym rejonie. No ale to tylko ciekawe historyjki rodem science fiction. 😉

  13. Kot z Cheshire 03.02.2014 20:26

    @goldencja

    Ewolucja to kłamstwo i (moim zdaniem) jest to kłamstwo jak najbardziej celowe, po to by człowiek nie dowiedział się kim jest.

  14. goldencja 03.02.2014 21:11

    @emigrant, wydaje mi się, że wolność to tylko sztuka postrzegania świata. W chwili, gdy zdecydujesz, że nie masz ograniczeń, to one znikną z Twojej świadomości. Co więcej, Twoja percepcja będzie nakierowana na wszystkie działania i zjawiska, które świadczą o Twojej wolności wprowadzając Twój umysł w jej stan. Poza tym podświadomość zmodyfikuje Twoje zachowanie i reakcje, co z kolei zacznie modyfikować, również na poziomie podświadomym, zachowanie i reakcje otaczających Cię osób.

    @Kot z Cheshire, a kim jest więc człowiek? Wg mnie ewolucja to nie jest kłamstwo, nie mniej wiele przyczepionych do niej teorii jest wyssanych z palca i nie potwierdzonych naukowo. Jak na razie to mamy znikome pojęcie o całokształcie ewolucji, bo obserwujemy jej procesy z pozycji bardzo krótkiego odcinka czasowego. Jak wiadomo pole widzenia zależy od punktu siedzenia.

  15. adambiernacki 03.02.2014 21:33

    @goldencja – mądre i pięknie napisane. Mogłem kiedyś w ten sposób rozmawiać godzinami z przyjaciółmi. Zastanawiam się co się stało z tamtym człowiekiem?

  16. DontGetItTwisted 04.02.2014 09:26

    Kot z Cheshire ma rację – ewolucja to kłamstwo. Jeśli twierdzisz inaczej to zanim napiszesz odeprzyj te zarzuty proszę. Pozdrawiam! http://www.youtube.com/watch?v=RW_4xo1dkAU

  17. aZyga 04.02.2014 10:14

    No to co zaczynamy spory o Teorię Ewolucji ;D ?
    TE jest teorią naukową tak samo jak Teoria Strun, ale to tylko teoria – nie fakt.
    @DontGetItTwisted ten cały doktor z tego filmu, też ma dużo dziur w swojej teorii.
    Mnie osobiście nie przekonuje ani TE, ani kreacjonizm – może połączenie obu dałoby jakieś lepsze wytłumaczenie .

  18. goldencja 04.02.2014 11:01

    @emigrant, całkowita świadomość człowieka przypomina górę lodową, gdzie jej szczyt wystający ponad wody oceanu to świadomość, a cała masa lodu ukryta pod wodą, to podświadomość. Inaczej, świadomość to pamięć operacyjna, a podświadomość to wszystkie dane zgromadzone w umyśle. Ty możesz tylko próbować ukierunkować swoje myśli na wykorzystywanie konkretnych zestawów danych w danym czasie, ale nigdy nie będziesz mógł wykorzystać ich w 100%, bo nasze ciało jest ograniczone wydajnościowo. Wydajność można oczywiście czasowo zwiększyć, stosując np. narkotyki i inne używki, jak też techniki psychologiczne. Jednak każdorazowe próby zwiększania wydajności umysłowych mogą (choć nie muszą, wszystko zależy od rozsądku ich stosowania) uszkodzić nasze ciało i zakłócić procesy tworzenia pamięci i programów w mózgu.
    Pamiętaj, że Ty sam zgadzasz się na przyjmowanie do swojego systemu wartości konkretnych poglądów, które następnie generują Twoje odczucia i na odwrót. Wszystko co czujemy w odpowiedzi na zaobserwowane zdarzenia to tylko i wyłącznie produkt programu przetwarzającego dane zgromadzone przez zmysły percepcyjne. Jak wiesz, ile ludzi tyle opinii i odczuć. Można dojść do wniosku, że świat można najszybciej zmienić zmieniając swoją percepcję (wtedy rzeczywistość jaką kreuje w Twym umyśle mózg, będzie dostosowana do Twoich potrzeb). Z podobnym spostrzerzeń wyrosły filozofie “przyciągania” zdarzeń, partnerów i bogactwa, filozofie afirmacji itp. Pamiętaj, każdy ma swoje prawdy i często prawdy wielu ludzi nie pokrywają się ze sobą (co nie oznacza, że są fałszywe), więc powstają konflikty i metodologie dowodzenia jednym prawd drugich. Jednak jeśli ktoś podejmie decyzje na poziomie obu świadomości co jest dla niego prawdą, to tak będzie i nikt tego nie zmieni. On sam może zmienić programy postrzegania innych (przyjmuje to definicje ideologii), co następnie powoduje zmianę zachowania mas i co za tym idzie, naszego życia.

    @Inni Panowie, nie będę znowu podejmować sporu o TE. Po postu Panowie pożyją, poobserwują, może czasem zrobią jakiś eksperyment, to dojdą do podobnych wniosków co ja.

  19. DontGetItTwisted 04.02.2014 19:41

    @aZyga Przykro mi, że dochodzisz do takich niesprawiedliwych wniosków po nie całej godzinie od mojego wpisu, kiedy wykład trwa 3 i pół godziny.

    @goldencja Trudno. Twoja strata. My już wiemy 🙂 Ale jakbyś chciała to mogę napisać Ci maila i wytłumaczyć kilka spraw jeśli tylko będziesz miała ochotę wysłuchać to co pozwolono mi zobaczyć 🙂

  20. goldencja 04.02.2014 20:58

    Ok, właśnie sobie założyłam nowy adres [email protected] specjalnie na tą okazję , więc jeśli ktoś chciałby mi coś napisać z Forumowiczów, to zapraszam. Nie obiecuję, że szybko odpowiem, bo dużo pracuję i używam do działalności kilku specjalnych adresów mailowych i niektóre sprawdzam tylko raz dziennie. Także bez spiny. Praktycznie non stop korzystam z internetu, więc wiadomości na pewno odczytam jeśli nie będzie dłuższych wyjazdów. 😉

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.