Patologie demokracji

Opublikowano: 14.07.2017 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1390

Przez długi czas demokrację uważano za ideał, postęp, zwycięstwo. Dziś skłonni jesteśmy uważać, że – w najlepszym razie – wykoleiła się, w najgorszym – jest wewnętrznie niemożliwa. Tak czy inaczej widać, że nie spełniła pokładanych w niej nadziei i grozi jej zamiana w pozór, jeśli nie w kompletne oszustwo. Według ostatnich sondaży [1] 57% Francuzów uważa, że demokracja funkcjonuje źle, 77%, że działa coraz gorzej, zaś 32% sądzi – ciekawy szczegół – że inne systemy mogą być równie dobre. To tylko utwierdza przekonanie wielu komentatorów, eseistów i polityków, że nadchodzi kres oświecenia. Faktem jest, że płomienne wezwania do „demokratycznego zrywu” przeciw Frontowi Narodowemu budzą coraz słabszy odzew.

W licznych tekstach analizujących tę utratę zaufania obywateli pojawia się pojęcie suwerenności – narodu i społeczeństwa. O ile ogólna diagnoza powtarza się, o tyle rozkład akcentów i proponowane rozwiązania świadczą o pewnym pomieszaniu tradycyjnych punktów odniesienia, w związku z czym lektury „lewicowe” i „prawicowe” czasem się stykają. Żaden z analityków nie podaje w wątpliwość faktu, że suwerenność narodowa jest naruszana poprzez podległość władzy ponadnarodowej, takiej jak Unia Europejska, lub, szerzej, przez to, że „globalny kapitalizm zneutralizował narodowe demokracje” – jak to ujął Wolfgang Streeck [2]. Wszyscy pamiętamy zdecydowane, jednoznaczne oświadczenie przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera ze stycznia 2015 r. po wygranej Syrizy w Grecji: „Nie ma demokratycznych wyborów przeciw ratyfikowanym traktatom europejskim” (Le Figaro, styczeń 2015). Niewielu autorów ograniczenie suwerenności przez neoliberalizm ocenia tak ostro, jak Alaine Badiou, który uważa, że „demokracja zawsze była związana z kapitałem, zawsze mu podlegała”, i który odrzuca neoliberalne „parlamentarno-kapitalistyczne” wypaczenie. Jednak nawet Marcel Gauchet, wielki obrońca demokracji, obwiniany często o legitymizowanie neoliberalizmu, oświadcza, że „w naszych społeczeństwach demokracja jest już tylko pustym słowem, marionetkowym pojęciem” ukrywającym faktyczną, ogromną władzę „kompleksu ekonomiczno-finansowego” [3].

KAPITALIZM KONTRA WŁADZA LUDU

Są też inne ograniczenia, szczególnie te, których źródłem jest rozszerzanie zakresu praw człowieka. Marcel Gauchet pisze: „Za postępowe i demokratyczne uważa się wszystko to, co sprzyjając prawom jednostki i swobodnym relacjom między nimi, zmniejsza zarazem siłę władzy wspólnotowej (…). W ten właśnie sposób awersja do owej nadrzędnej, wiodącej struktury prowadzi do pomieszania idei demokratycznej z ideą politycznego społeczeństwa rynkowego” [4].

Tak więc zapotrzebowanie na prawne uznanie przez prawo różnych „mniejszości”, które umniejszają suwerenność narodu jako nośnika woli powszechnej i przekształcają obywateli w różnego rodzaju klientów, odzwierciedla odrzucenie abstrakcji, jaką jest obywatel wyzbyty wszelkich specyficznych cech, na rzecz konkretu, jakim są poszczególne osoby.

Apoteoza różnorodności, nierozłącznej wedle niektórych od ideologii kapitalistycznej, i zachęta do rozwijania swego potencjału i realizowania pragnień, prowadzi do skutków, które drogi demokracji reprezentatywnej uniwersalizm winien odrzucać lub marginalizować, choć zdaje się wspierać ideę wspólnoty politycznej opartej na wspólnym człowieczeństwie i zdolności sądzenia. Innymi słowy, naród staje się nośnikiem nie tyle woli powszechnej, ile sumy partykularnych pragnień – czymś, co odzwierciedla osłabienie, a nawet degradację dążeń zbiorowych zmierzających ku urzeczywistnieniu obietnic demokracji, a zwłaszcza równości, będącej jednym z imion wyzwolenia. Wedle filozofki Nancy Fraser „liberalno-indywidualistczne koncepcje postępu wyparły idee emancypacyjne”, choć przecież „emancypacja nie oznacza różnicowania hierarchii korporacyjnej, tylko jej obalenie” [5].

Na rolę, jaką pełni rewindykacja konkretnych praw, patrzymy tu z perspektywy uwzględniającej istnienie klas społecznych, choć perspektywa ta może być sprzeczna z innymi pojawiającymi się na lewicy analizami lewicowości. Jean-Claude Michéa, którego trudno podejrzewać o sympatie do nowoczesnego liberalizmu, odrzuca „idealistyczną, odcieleśnioną koncepcję Prawa i Rozumu”, proponując „pojmowanie tego, co uniwersalne, jako skutku działań zbiorowych i wspólnoty położenia”. Trwa więc, wedle formuły „późnego Marksa”, walka o „odrodzenie w wyższej formie społeczeństwa archaicznego” [6]. Niewidzialny komitet, związany z grupą z Tarnac i Julienem Coupat, uznaje fragmentację wszystkich obszarów współczesnego świata za przejaw rodzącego się pragnienia „odtworzenia autotelicznej wartości wszystkiego, co specyficzne, a co sprowadzono do tego, co ogólne, abstrakcyjne”. Co więcej, przywołując prastarą wartość, jaką jest ziemia, wspomniany komitet stwierdza: „Nie ma mnie i reszty świata, mnie i pozostałych – jestem ja i moi bliscy, żyjący na tym samym kawałku świata, który na zawsze ukochałem”. Gdyż „głęboko przeżyte, niezapomniane doświadczenie” jest zawsze „doświadczeniem wspólnoty” [7]. Mamy więc w głębokim poważaniu śmiertelne pułapki, które skrywają idee demokracji, narodu, Ludzkości, a może i walki klasowej.

Wszystkie te, jakkolwiek różne, perspektywy wskazują dwa ważne elementy kryzysu demokracji: ograniczenie suwerenności narodowej i w konsekwencji bezsilność polityki, oraz erozję niektórych fundamentalnych wartości demokracji, owocującą nieufnością do systemu jako takiego. Łączą się one z pytaniami o efektywność władzy ludu i o prawomocność tej zasady, jako że większość publicystów zajmujących się tą tematyką prześladuje widmo populizmu, a nawet faszyzmu. Czy to zagrożenie wpisane jest w istotę demokracji? Czy jest to tylko podlegająca korekcie dysfunkcja?

Sytuację znamy. Po dekadach miłego, preferującego kompromis systemu dwupartyjnego, oraz zdecydowanej niechęci wobec „ekstremizmów”, coraz więcej osób powstrzymuje się od wyborów politycznych, a zarazem rosną w siłę właśnie te „ekstremizmy”, dla których typowe jest zwłaszcza odrzucenie dwupartyjnej polityki i retoryka przeciwstawiająca elity narodowi, „ich” „nam”, doły społeczne górze, władzę oligarchii demokracji, która stała się fikcją. Znaczna część społeczeństwa przestaje uznawać za swoich przedstawicieli tradycyjnych, umiarkowanych polityków i wybiera outsiderów, z których niektórzy wydają się niebezpiecznie „antydemokratyczni”.

Dlaczego więc obywatele nie głosują wcale lub głosują tak fatalnie? Zjawisko doczekało się różnych wyjaśnień. Jak przypomina Iwan Krastew, „umacnia się wolność jednostki, upowszechniają się prawa człowieka, ale obywatelom coraz trudniej zmienić nie tylko rząd, ale i orientację polityczną” [8]. Zanik podstawowego podziału na lewicę i prawicę sprawia, że coraz trudniej je odróżnić poza obszarem „kwestii obyczajowych”. Po co więc wybierać między nimi? Według Nancy Fraser jest to główny komponent kryzysu: „Liberalizm i faszyzm to dwa ściśle powiązane oblicza globalnego kapitalizmu” – liberalizm, walczący zawsze zaciekle o miejsce w centrum, jest „postępowy” w zakresie wartości moralnych i bezlitosny w planie ekonomiczno-socjalnym.

CO UZDROWI DEMOKRACJĘ?

Jak więc sprawić, by społeczeństwo czuło się reprezentowane, nie musząc wybierać zamiast rządów liberalnych lub ich braku, tej realnej alternatywy, jaką jest, by posłużyć się określeniem premiera Węgier Viktora Orbána, „demokracja nieliberalna”? Jak przywrócić suwerenność ludu? Na to pytanie niektórzy publicyści udzielają zaskakujących odpowiedzi.

Filozofka Chantal Mouffe, w której słowa wsłuchują się działacze hiszpańskiej Podemos i przywódcy Francji niepokornej, którą cytują niektórzy francuscy socjaliści, m.in. Benoît Hamon i która czerpie zarówno z Carla Schmitta jak i Antonio Gramsciego [9], mówi o konieczności „rekonstrukcji podziału my – oni” w sposób umożliwiający walkę o urzeczywistnienie prawdziwych etyczno-politycznych zasad liberalnej demokracji. Jak bowiem powiedziała współtwórcy strategii Podemos Íńigo Errejónowi, „dziś wszystko, co wiąże się z demokracją pojmowaną jako równość i suwerenność ludu, zostało zdewastowane przez hegemonię liberalizmu” [10]. Aby więc odwrócić relacje władzy i zapewnić autentyczną reprezentację „niezadowolonym, osieroconym” obywatelom trzeba zacząć pracować nad stworzeniem antagonistycznej przestrzeni publicznej, obszaru konfliktu umożliwiającego ekspresję zróżnicowań, antagonizmów i sporów w sposób zgodny z paradygmatem demokratycznego pluralizmu. Aby skutecznie połączyć siły niezadowolonych w walce z różnymi formami dominacji, a więc także pęknięciem na lewicę i prawicę, konieczne będzie wypracowanie „arsenału symbolicznego”, który pozwoli doprowadzić do zgody zainteresowanych grup społecznych, skupiających się ostatecznie wokół charyzmatycznego przywódcy. Nie chodzi więc o obalenie demokracji przedstawicielskiej, tylko jej radykalizację.

W ramach utrwalonej strategii „lewicowego populizmu”, wypracowanej w toku walk o kulturę, Chantal Mouffe, idąc dalej w kierunku wytyczonym przez ich wspólne prace z Ernesto Laclau, proponuje odnowę demokracji przedstawicielskiej. Ale najniezwyklejszym rysem jej refleksji wydaje się znaczenie przypisywane „emocjom”. Współczesna teoria demokracji, która wiąże ją tradycyjnie z rządami rozumu, zdaniem filozofki „nie jest w stanie rozpoznać, że namiętności są główną siłą napędową polityki”. Aby skonstruować opozycję my – oni w postępowym wydaniu, potrzebujemy więc dyskursu „definiującego tożsamości nadające sens” tej dystynkcji.

Zaakcentowanie roli „emocji” powraca w różnych wersja w pracach wielu badaczy. Często uważa się, że „społeczeństwo”, inaczej mówiąc obywatele, działają kierując się emocjami – zwłaszcza, gdy głosując wykraczają poza akceptowalne ramy. Należałoby więc wziąć ich w ryzy. Jak zauważył pisarz i publicysta David Van Reybrouck [11], głosowanie w konkretnej kwestii, „którą niewiele osób naprawdę dobrze rozumie”, może prowadzić do katastrofalnych skutków. Lepiej pewnie byłoby „wybrać losowo małą grupę osób, które opanowały w dostatecznym stopniu kwestie, z jakimi będą się musiały uporać i które będą w stanie podjąć rozsądne kroki”. Z czasem z pewnością przekonamy się, komu powierzyliśmy obowiązek opanowania sztuki wyciągania losów. Pierre Rosanvallon jest równie sceptyczny co do kompetencji ogółu: „Obywatele są skłonni uznawać za równie uprawnione opinie oparte na wiedzy, opinie wynikające z chwilowej zachcianki, a nawet fakty alternatywne” [12]. Wygląda na to, że przedstawiciele elity lubią myśleć, jak to ujął historyk i ekonomista Joseph Schumpeter w pracy Kapitalizm, socjalizm i demokracja, że „typowy obywatel spada na niższy poziom mentalny, gdy tylko wkracza w dziedzinę polityki”.

Jednakże, zamiast składać winę na emocje i wady obywateli, mamy prawo uważać, że cała deprawacja współczesnej demokracji w takiej jej wersji, jaką znamy, jest produktem niezwykłej skuteczności neoliberalizmu, któremu już dawno temu udało się uczynić atrakcyjnymi swoje wartości i rozwiązania – atrakcyjnymi zwłaszcza dla tych, których faworyzował, zachęcając zarazem, wbrew jej własnym realiom, do wiary, że moralność jest w sumie ważniejsza od kwestii politycznych i społecznych… Czy postępująca degradacja polityki nie każe uznać, że społeczny „resentyment”, o którym piszą tak liczni autorzy, jest przede wszystkim głosem w obronie tychże zdradzonych obietnic demokracji?

Autorstwo: Evelyne Pieiller
Tłumaczenie: Anastazja Dwulit
Źródło: Monde-Diplomatique.pl

PRZYPISY

[1] „Les Français, la démocratie et ses alternatives”, sondaż Ipsos-Sopra Steria dla Le Monde´a, 6. 11. 2016.

[2] Wolfgang Streeck, „Le retour des évincés”, dans Heinrich Geiselberger (sous la dir. de), L’Âge de la régression. Pourquoi nous vivons un tournant historique, Premier Parallèle, Paryż 2017.

[3] Alain Badiou et Marcel Gauchet, Que faire? Dialogue sur le communisme, le capitalisme et l’avenir de la démocratie, Gallimard, coll. „Folio le Forum”, Paryż 2016.

[4] Marcel Gauchet, Le Nouveau Monde. L’avènement de la démocratie, IV, Gallimard, coll. „Bibliothèque des sciences humaines”, 2017.

[5] Nancy Fraser, „Néolibéralisme progressiste contre populisme réactionnaire”, dans Heinrich Geiselberger (sous la dir. de), L’Âge de la régression, op. cit. Lire aussi Nancy Fraser, „Égalité, identités et justice sociale”, Le Monde diplomatique, czerwiec 2012.

[6] Jean-Claude Michéa, Notre ennemi, le capital, Climats, Paryż 2017.

[7] Comité invisible, Maintenant, La Fabrique, Paryż 2017.

[8] Ivan Krastev, „Le retour des régimes majoritaires”, dans Heinrich Geiselberger (red.), L’Âge de la régression, op. cit.

[9] Chantal Mouffe, L’Illusion du consensus, Albin Michel, Paryż 2016.

[10] Chantal Mouffe i Íńigo Errejón, Construire un peuple. Pour une radicalisation de la démocratie, Éditions du Cerf, Paryż 2017.

[11] David Van Reybrouck, „Cher président Juncker”, dans dans Heinrich Geiselberger (red.), L’Âge de la régression, op. cit.

[12] „ Pierre Rosanvallon: „Nous vivons une rupture historique de la démocratie”, L’Obs, Paryż, 6.04.2017.


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

24 komentarze

  1. jakiskretyn 14.07.2017 13:49

    “typowy obywatel spada na niższy poziom mentalny, gdy tylko wkracza w dziedzinę polityki”
    Jasne, takie stwierdzenie pada tylko jak obywatel nie łyka lewackiej ideologii.

  2. cacor 14.07.2017 15:20

    Demokracja sama w sobie nie jest zła.
    Fatalne jest jej wykonanie, tzn. ludzie sobie a decydenci sobie….. Wtedy taki ustrój nie ma nic wspólnego z demokracją.
    Inne systemy również nie są najgorsze, gorzej z ich wykonaniem.

  3. Wędrowny 14.07.2017 18:59

    Obecny ustrój świata zachodniego i nie tylko, nazywa się nie żadna tam demokracja, tylko MAMONA!
    Demokracja może być dobra a może nawet najlepsza, ale chciwy i zły człowiek ją wypacza i robi z niej karykaturę (obecnie).

  4. robi1906 14.07.2017 19:18

    demokracja została wymyślona po to, by “motłochem” rządziła “kasa”.
    kto ma kasę, ten wygrywa, kto ma media, ten wygrywa.

    Najlepszy przykład, to tegoroczna francja, le pen kontra ten macrone, kto wygrywa?,
    gość który dwa lata temu jeszcze nie istniał i to w kraju, w którym podobno ludzie od wieków walczą o swoje prawa.
    Daniel Estulin napisał o grupie “bilderberg”, jeden z jej uczestników niejaki Black (imienia nie pamiętam), był właścicielem 550 gazet na całym świecie,
    trzy największe sieci telewizyjne należą do tej samej kliki, paru osób, również uczestników spotkań “bilderberga”.

    Nie wiem czy ta anegdoda jest prawdziwa, ale pasuje do tego jak jesteśmy streowani przez media,
    albo to było za Gorbaczowa, albo za Jelcyna, dziennikarze towarzyszący im w wizycie po USA ze zdumieniem obserwowali takie same wiadomości na wszystkich kanałach i skwitowali to, takim oto zdaniem,
    “u nas aby uzyskać taką zgodność opinii, trzeba by było pozamykać wszystkich dziennikarzy w “gułagach””.

    Zresztą, nie wiem czy pamiętacie, jak TVN chciał odebrać “jedynce” wiadomości, przełączyłem wtedy o 19’30, na tVN, i co się okazało?,
    te same wiadomości, te same stwierdzenia, żadnej innej opinii niż na “jedynce”, jedyna różnica, to Lis, przeżywający chwile gwiazdorstwa .

    Jak powtórzę,
    demokracja,
    to jest sterowanie “ciemnej masy” przez inżynierów społecznych, opłacanych przez Lichwę,
    ludzie żyją w ułudzie, okłamywani i sterowani przez cwaniaków.

  5. Wędrowny 14.07.2017 19:23

    Podobno dobra demokracja jest w Szwajcarii. Tam nie rządzi rząd, rządzi społeczeństwo między innymi poprzez referenda, a rząd jest sługą i wykonawcą poleceń suwerena. W tym kierunku powinna zmierzać ludzkość i mogłaby, gdyby nie destrukcyjna żądza zysku i władzy za wszelką cenę przez zbyt duży odsetek gatunku ludzkiego.

  6. Youpidou 14.07.2017 20:45

    @Wędrowny
    nie ma praktycznie sensu z referendami, skoro aby referendum było uważane za ważne musi frekwencja przekraczać 50%, dodam, że 50% nie przekroczyła kiedy ,,uchwalono” konstytucje z 1997.

    Mało tego większość praw jest zbędna jest tego za dużo. Nie wspominając o hierarchii. Ledwo ma się wpływ na własne miasto, a co dopiero o całe państwo.

    Demokracja [jak ktoś wyżej zauważył] jest potrzebna tylko partiom politycznym, bankom i zagranicznym korporacją, gdyż czerpią z tego zysk w postaci dofinansowań na ,,swoje promocje partyjne”. Ci politycy [posłowie są nie potrzebni – powinno się to zdelegalizować], senatorowie [200 osób ]- powinni zarabiać max. 2 tyś zł netto [tak jak każdy minister itp.] bez dodatkowych przywilejów [żadne przywileje, powinien być traktowany jak pełnoletni obywatel], bez ulg, natomiast radni nie powinni dostawać nic.

  7. agama 14.07.2017 22:25

    Demokracja bezpośrednia tylko i wyłącznie ma sens. Jeśli nie odróżniacie przedstawicielskiej od pełnej bezpośredniej, gdzie polityk jest pod stałą kontrolą mądrego społeczeństwa, to nawet się nie wypowiadajcie. Nauczcie się najpierw odróżniać białe od czarnego.

  8. maciek 14.07.2017 22:32

    @ Youpidou

    Można by opublikować Twój post i wtedy sens nagłówka: “PATOLOGIE DEMOKRACJI” byłby czytelny. Nie wiem po co nam przedruki z Le monde underground?

  9. 8pasanger 15.07.2017 00:12

    @Wędrowny uważam, że masz rację. Na początek w Polsce powinniśmy wprowadzić obligatoryjne referendum negatywne.Czyli możliwość odrzucenia każdej ustawy parlamentu w referendum, które musi być ogłoszone jeśli będze zebrana odpowiednia ilość podpisów pod inicjatywą.Jest nawet grupa, która się tego w Polsce domaga realizacji tego pomysłu(z wymaganą ilością zebranych podpsów 300 tysięcy obywateli) ale oczywiście wszystkie partie polityczne zamilczają tę inicjatywę na śmierć.
    @Youpidou twoje uwagi są tak bez sensu, że aż boli.Przecież polska ustawa o referendum ustawiając próg jego ważności na 50%frekwencji jest specjalnie tak napisana by referendum utrudniać i do niego zniechęcać!Tylko głupiec tego nie zauważa. Ustawa o referendum może być znacznie lepsza
    Ciekawe, że przy wyborach parlamentarnych czy prezydenckich nie ma wymogu 50% frekwencji….
    Oczywiście Szwajcaria to nie raj ponieważ wiadomo, że wzbogaciła się na wypranych pieniądzach mafii,narkotyków i od dyktatorów na całym świecie.Jednak Szwajcarzy z pewnością są bardziej wolni z pewnością dzięki wielu elementom demokracji bezpośredniej, które ograniczają głupie,często korupcyjne zakusy polityków kupionych przez korporacje.

  10. Youpidou 15.07.2017 09:28

    @8pasanger
    Ty chyba masz problemy ze zrozumieniem podstaw ważności referendum.

    Jesteś albo niedouczony, albo zwykłą pacynką, skoro do głowy nadal nie wpadło Ci, że zgodnie z ustawą o referendum z dnia 29 czerwca 1995 r w Art.9 konstytucja z 1997 nie powinna obowiązywać.

    Został ustalony próg 50% w ważności referendum, aby nigdy już tego referendum nie używać. A może i ty jestem tym, który będzie tworzył tak pytania, które poprawność udzielenia odpowiedzi jest niemożliwa. Dlatego można spróbować z 40% frekwencją. Od kiedy 50% to większość? Skoro ty jako [domniemam] człowiek oddychasz azotem, a może jednak azotem?

    Nie mówiąc już o ilości pytań, nikt normalny mając szanse dodać setki pytań do referendum, robi je dodając 3 które i tak nie mają żadnego wpływu.

  11. maciek 15.07.2017 14:00

    @ Youpidou

    opublikuj Swój artykuł w temacie. Przeczytam go z większą przyjemnością niż ten żabojadzki.

  12. 8pasanger 15.07.2017 15:52

    @Youpidou masz oczywiście swoje święte prawo do bycia mało rozgarniętym, nie umiejącym się wysłowić obywatelem specjalnej troski(pozdrawiam babcię józefinę-zawsze cię ominiemy gdy chcemy)
    W jednej wypowiedzi twierdzisz, że demokracja jest potrzeba tylko partiom polityczym. W innej się jej domagasz i usiłujesz pouczać pisząc zresztą bzdury od sasa do lasa.
    Trudno traktować cię inaczej niż nieporadnego trolla….

  13. maciek 16.07.2017 01:07

    to ja wolę czytać mało rozgarniętych niż tych którzy nie mają nic do dodania w temacie.

  14. janpol 16.07.2017 01:29

    Jednak trochę muszę bo się uduszę… 😉
    Zawsze mnie wpienia, jak antydemokraci (bo czerwońce to ANTYDEMOKRACI bo czerwońcowy centralizm demokratyczny ma tyle wspólnego z demokracją co krzesło elektryczne z krzesłem jako takim) mają coś do powiedzenia o demokracji bowiem zawsze robią to głupio i bez sensu, jak to czerwońcy (do tego z tradycyjnym już mieszaniem pojęć: “…zanik podstawowego podziału na lewicę i prawicę…” – gdzie? Chyba w propagandzie czerwońcow ale też tylko do czasu, kiedy trzeba “obsobaczyć faszystów”; “…wszystko, co wiąże się z demokracją pojmowaną jako równość i suwerenność ludu, zostało zdewastowane przez hegemonię liberalizmu…” – no to trzeba już faktycznie mieć język nawet “nad-elastyczny” żeby kryzys demokracji tłumaczyć liberalizmem oraz jego hegemonią (gdzie?) i przywoływać takie brednie w JAKIMKOLWIEK celu; “…W ramach utrwalonej strategii „lewicowego populizmu”, wypracowanej w toku walk o kulturę, Chantal Mouffe, idąc dalej w kierunku wytyczonym przez ich wspólne prace z Ernesto Laclau, proponuje odnowę demokracji przedstawicielskiej…” – klasyczne “brednie przednie” a do tego walka “lewicowych populistów” o kulturę wraz z “odnawianiem” czegoś co jest POWSZECHNE, czyli “demokracji przedstawicielskiej” na dodatek opartej na grze na emocjach, co to wszystko u diaska ma wspólnego z demokracją to ja naprawdę nie wiem; itd., itp.).

    Widać muszę do znudzenia powtarzać czym jest demokracja w rozumieniu liberałów ale trudno, jak trzeba to trzeba aż do skutku. “…Demokracja jest nierozłączna z wolnością polityczną oraz jest oparta na świadomej, wolnej i światłej zgodzie większości, wyrażonej przez wolne i tajne wybory, przeprowadzone z poszanowaniem dla wolności i opinii mniejszości…” – z liberalnego manifestu. To jest prawdziwa demokracja a z tej definicji wynika m.in. że np. w prl-bis właściwie żaden rząd i parlament nie ma demokratycznej legitymizacji bo np. ostatnio wybrany rzad i większość parlamentarna reprezentuje ok. +/- 20 % uprawnionych do głosowania obywateli. Co to ma wspólnego z demokracją to też nie wiem, więc po co sobie “wycierać mordę” byle czym? Będziemy dyskutować o demokracji i jej słabościach jak będzie faktem bo teraz to szkoda czasu i energii.

  15. maciek 16.07.2017 01:56

    @janpol

    ja to znam tak “demokracja to rządy większości z poszanowaniem praw mniejszości”.

    i rzeczywiście to zostaje tylko w manifeście, bo w praktyce to rządy mniejszości nad większością.

    Czym się różnią zatem rządy Demosa (Ludu) od rządów Aristo (Wysoko urodzonych)? I gdzie jest miejsce na kryzys? Kryzys ideału? Kryzys manifestu?

  16. janpol 16.07.2017 11:01

    Rządy jakiejkolwiek mniejszości nad większością to NIE JEST jakakolwiek demokracja. Koniec i kropka!

    Rządy Demosu polegające na zmuszaniu bezprawnym mniejszości do działań jakich by nigdy sama nie podjęła to to może jest demokracja w rozumieniu kogoś-tam (przeważnie wrogów demokracji ale tylko jako argument przeciw – zresztą jak używasz pojęcia Demos to zapewne wiesz, że w czasach rządu Demosu w Atenach obywatele z prawem głosu stanowili max 40% wszystkich mieszkańców polis, czyli może to i demokracja ale “taka sobie”) czyli to NIE JEST demokracja w ujęciu liberałów, więc “wycieranie sobie mordy” demokracją i liberalizmem jest tylko głupią i oszukańczą propagandą antyliberałów (w tym w/w czerwońców). Koniec i kropka!

    Jak już wyżej nadmieniłem o demokracji i jej słabościach możemy podyskutować jak będziemy mieć jakieś FAKTY. Na razie ich nie mamy, więc szkoda czasu na dyskusję o niczym. Niestety papier wszystko przyjmie, nawet brednie o demokracji ale chyba po to mamy rozum aby odróżniać bzdury od faktów.

  17. maciek 16.07.2017 11:13

    to wg. Ciebie od czego utworzysz źródosłów słowa demokracja od DeMono? 😉

  18. maciek 16.07.2017 11:15

    w państwach miastach zwanych starożytną grecją każdy demokrata miał 3-5 niewolników to nie wiem z czego miałoby wyjść 40%? Chyba że ci niewolnicy to nie byli ludzie 🙂

  19. robi1906 16.07.2017 12:37

    maciek
    dla greków, niewolnicy nie byli ludzmi, nazywali ich “mówiące narzędzia” i tak byli traktowani.
    Kiedy spartanie zatrzymali Persów, to zapomnieli o swoich niewolnikach, którzy też zginęli.

  20. maciek 16.07.2017 18:13

    Ale demokracja była, była 🙂

  21. robi1906 16.07.2017 18:27

    a kto skazał na śmierć Sokratesa, cykutą?,
    jednego z najmądrzejszych ludzi, czy czasem nie “demokraci” z grecji?.

    jak powiedziałem wcześniej, nie będę okłamywał ludzi jak Lepper,
    większość ludzi to zwykłe “barany”, których pies owczarski albo “rabin”, pokazuje kierunek w którym ludzie, mają iść.

    p,s.
    znowu mnie naszło, dziwne przemyślenia nad słowami, jak przecztałem swój post,
    słowo “rabin”
    rab to po słowiańsku niewolnik, czy szwaby tworząc religię “żydowską” to wiedziały?.
    ciekawe!.

  22. maciek 16.07.2017 22:10

    Akurat Sokratesa na śmierć skazali fanatycy religijni. Za politeizmu też byli. W tym sporze to raczej on był demokratą.

    Nie masz wielkiego wyboru, albo jesteś owcą w stadzie, albo baranem, albo psem. Na pasterza to Sobie musisz zasłużyć.

  23. robi1906 17.07.2017 09:16

    maćku,
    ale ktoś tych fanatyków przekonał do takiego a nie innego zdania,
    komuś zależało żeby ukatrupić Sokratesa i dlatego własśnie napuszczono na niego “lud”.

    Nie chcę być żadnym “pasterzem”, raczej odwrotnie,
    namawiam ludzi do tego aby się uczyli i myśleli a jak to zaczną robić,
    to żaden pasterz, polityk, rabin czy inny pies pasterski nie będzie im do niczego potrzebny.
    jak już to napiszę ostatni raz, “demos” wymyślili cwaniaczki w ząbek czesani,
    aby z ukrycia doprowadzać ten świat do ruiny i siedzieć na tej kupie gnoju i krzyczeć na cały głos
    “to wszystko jest moje”.

  24. maciek 17.07.2017 09:36

    @robi1906

    Sokrates zburzył ład który istniał samoistnie jako twór kulturowy (albo twór Zeusa i Prometeusza).

    Demos wymyślili ludzie którzy chcieli zastąpić jeden ład drugim ładem a wyszło jak zawsze, albo nawet gorzej.

    Ja jestem raczej baranem, ale nie do końca rozumiem Kim Ty jesteś?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.