Papierowi studenci

Opublikowano: 25.01.2010 | Kategorie: Edukacja

Liczba wyświetleń: 675

Wiedza to potężna oręż. Z tym zgodzi się chyba większość. Zgłębianie jej, studiowanie jest powszechne do tego stopnia, że nie każdy tytułujący się wykształceniem wyższym prezentuje odpowiedni zasób tej wiedzy.

To już nie często ktoś, kto błyszczy intelektem i wdaje się w akademickie polemiki. To nie ktoś, kto wiele duma nad otaczającą rzeczywistością i zadaje pytania, by odnaleźć samego siebie. To ktoś komu obca jest jakakolwiek metafizyka, transcendencja. Ba! Pewnie żacy nie znają tych określeń.

Teraz się studiuje żeby mieć przysłowiowy papierek(sic!). To główny, jakże ambitny powód, ale nie jedyny. Obowiązuje przecież pewien wzorzec, według którego powinien podążać młody abiturient, ku ucieszę swoich rodziców. Nieważne jest to, czy wie co chcę studiować i czy w ogóle czuję taką potrzebę. Jest też grupa tych, którzy idą na studia, żeby zaznać tego swobodnego akademickiego życia, okraszonego wieloma przygodami, tudzież miłymi znajomościami. O mały włos pominąłbym chłopców, którzy za nic w świecie nie chcą przejść żołnierskiej musztry. Do niedawna była to również spora grupa. Teraz, jak wiadomo służba jest nieobowiązkowa i uczniacy nie muszą srać w portki przed komisją wojskową.

Ewidentnie jest kilka zacnych powodów do studiowania. Niepubliczne szkoły wyższe powstawały w ostatnich latach, jak grzyby po deszczu, więc miejsca też nie brakuje. I rzecz jasna wymagania stawiane przed kandydatami nie są wygórowane. Nawet troglodyci mogą studiować! Jestem tego świadkiem u siebie na uczelni, de facto też niepublicznej i na pewno nie tej rangi, co np. państwowy UW.

To, co niektórzy z kolegów i koleżanek mają w głowie jest zrozumiałe tylko im samym, a wiedza to dla nich zbędny balast. Chcą tylko odbębnić szkołę i mieć dyplom. Żenada. Mało tego, po zdobyciu tytułu naukowego tacy pseudo absolwenci będą mimo wszystko mieli pewną przewagę w życiorysie nad tymi, którzy są naprawdę inteligentni, ale koleje losu nie pozwoliły im na studiowanie. ‘’Wykształciuchy’’ będą zajmować miejsca pracy, na które nie powinni się dostać. Ministerstwo Edukacji, czy też Oświaty(pal licho) będzie się szczyciło wzrastająca liczbą osób z wykształceniem wyższym, które zaczną robić dyzmowskie kariery.

Do czego to prowadzi? Na pewno nie do rozwoju naszego społeczeństwa. Proceder nagminnego powstawania szkół niepublicznych powinien być znacznie ukrócony, a te które dostaną pozwolenie muszą być kontrolowane i spełniać kryteria rzetelnego nauczania i przyjmowania w swoje szeregi kandydatów. Póki, co to zdecydowana większość szkół niepublicznych to kula u nogi naszej oświaty. Zresztą w jednym z zeszłorocznych rankingów przedstawionym przez prestiżową gazetę( nie pamiętam dokładnie którą, Forbes?) w pierwszej setce uczelni na świecie nie ma ani jednej polskiej.

Zastanawia mnie również kiedy się zmieni mentalność samych młodych ludzi. Kiedy przestaną poddawać się presji ze strony otoczenia, czy kalkulacji i odpowiedzą sobie szczerze na pytania: po co mi studia, czy się nadaję do studiowania, czy wiem na jaki kierunek się udać i czy to właściwy moment?

Osobiście zacząłem naukę w szkole wyższej w wieku 25 lat i nie jest mi żal, że według pewnego paradygmatu już ją powinienem kończyć. Uważam, że to był właściwy moment i przemyślany wybór. Do wszystkiego trzeba dojrzeć. Jednak czasami mam wrażenie, że biorę udział w jakiejś mistyfikacji, że się niby uczymy. Aktywność na ćwiczeniach jest odbierana, jako obciach, wyłamanie się z grupy. Wybryk natury. Tępe blondynki(przepraszam za kolor włosów) zbyt mocno wydekoltowane, ze wzrokiem tęskniącym za rozumem, wyrazem twarzy domagającym się rżnięcia, szlifują sobie tipsy, memłając gumę, którą co chwila napełniają powietrzem, tworząc balon, pusty, jak one same… Faceci wyraźnie znużeni dniem poprzednim, co objawia się w ich załzawionych oczach i opuchniętych gębach, są w stanie tylko rozbierać wzrokiem i tak już niemalże rozebrane, wspomniane laski. I one i oni zapytani o coś przez wykładowcę milczą jak grób albo powiedzą coś głupiego, wykrzywiając swoje oblicza w nienaturalnym grymasie.

Trochę się poznęcałem nad kwiatem polskiej młodzieży. Ale są też nieliczni, łaknący wiedzy i rozmów na różne tematy, fajni ludzie, dzięki którym chcę się przychodzić na zajęcia. Znają swój cel i wiedzą, co to kultura osobista, która wielu innym jest obca. Oby tylko takich było więcej.

Autor: Buszujący w Zbożu
Źródło: iThink


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. tomi 25.01.2010 08:51

    Studenci o których piszesz, zdobywają tytuł zawodowy, a nie naukowy. Tytuł naukowy w Polsce jest tylko jeden i jest nim profesor.
    Z większością tekstu mogę się zgodzić. Na zaocznych czy prywatnych uczelniach, gdzie wstępne wymagania są mocno obniżone, często zdarzają się takie kwiatki.
    Jestem na informatyce, zaocznie, na państwowej uczelni. Pierwszego roku odpadła ponad połowa studentów, moim zdaniem słusznie.
    Tylko jest też druga strona medalu – wykładowcy. Często nie potrafią przekazać swojej wiedzy, obniżają wymagania (bo to tylko zaoczni), nie przerabiamy całego materiału (bo na zaocznych zawsze brakuje godzin).
    To co koledzy z dziennych (z innej uczelni) robią na laboratoriach (np. rozwiązywanie problemów NP-zupełnych algorytmami genetycznymi), my tylko się dowiadujemy, że można tak zrobić.
    Dostajemy bardzo uogólnioną wiedzę, niezbyt przydatną w praktyce.
    Często zdarzają się też wykładowcy, którzy uczą czegoś o czym nie mają pojęcia – np. programowanie interfejsów użytkownika, żeby zdać, wystarczyło zrobić program w C++ Builderze z wielkimi kolorowymi przyciskami.

    Na co dzień pracuję jako programista w dużej firmie (tam w ciągu pół roku zdobyłem więcej wiedzy i doświadczenia niż po 3 latach studiów). Na studiach prawie NIC się nie nauczyłem. TAK, robię je tylko dla papierka!

  2. peter 25.01.2010 09:41

    “szlifują sobie tipsy, memłając gumę, którą co chwila napełniają powietrzem, tworząc balon, pusty, jak one same…”
    Hehe. Bracie rozwaliłeś mnie tym. Chyba z dwie minuty minęły jak przestałem się śmiać.
    Święta racja, święta racja. Ten krótki artykuł bardzo trafnie przedstawia polskie szkolnictwo wyższe. (i nie tylko – gimnazja!)

  3. jozin 25.01.2010 12:07

    wiecie co ale często jest tak ,że wina jest po obu stronach prowadzący zajęcia też próbują wszystko odbębnić i mieć was z głowy ale faktycznie brak aktywności ze strony studentów na zajęciach to już żenada 😉

    ja jestem na technicznej uczelni gdzie prowadzący jak czegoś nie wie udziela wymijających odpowiedzi….albo udaje ,że nie wie 😉 bo po co im zbędna konkurencja na rynku pracy…ale to żadne rozwiązanie problemu 🙁 na zajęciach z czegoś tam pan dr nam mówi otwórzcie sobie jakąś stronę i forum o tym i o tym i próbujcie robić sami zadania …spoko ale jak coś nie wychodzi nie potrafi udzielić odpowiedzi i powiedzieć co jest źle…

    zgadzam się na temat tych wszystkich prywatnych uczelni jota w jotę to samo …zarządzanie administracja i ekonomia oraz marketing reklama ale i tak najbardziej mnie rozwala turystyka

  4. Mati 25.01.2010 21:13

    Zapraszam na budownictwo na politechnikę jeśli nużą Cię Twoje łatwe studia. Łatwe, tak wnioskuję z tego co napisałeś, głupie blondynki, non stop impreza i ludzie, których tam nie powinno być. Typowe objawy uczelni dla samego “studiowania”

  5. ARH 26.01.2010 22:20

    No Mati, nie przesadzajmy z tym budownictwem na politechnice (której?). Obliczenia konstrukcyjne wykonywali kiedyś po prostu technicy (anie było AUTOCAD-a). A projektowanie…., a cóż ty chcesz w tym kraju projektować? Słupki ogrodzeniowe? Z Chin sprowadzają lepsze. Mój (nieżyjący już niestety) przyjaciel mówił: KIEDY WIDZĘ JAKIM JESTEM INŻYNIEREM, BOJĘ SIĘ IŚĆ DO LEKARZA. Cóż – miał rację.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.