Morska dyplomacja Hanoi

Opublikowano: 15.05.2017 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 799

Słynna baza morska w Cam Ranh staje się wietnamskim argumentem dyplomatycznym wobec Chin.

W miejscu gdzie wybrzeże środkowego Wietnamu najsilniej wypina się w Morze Południowo-Chińskie leży zatoka Cam Ranh, najlepszy naturalny port głębokowodny w całej Azji Południowo-Wschodniej. Każdy chciwie z niej korzystał. W czasach kolonialnego panowania nad Indochinami Francuzi mieli tu główną bazę swojej floty. Rosyjskie okręty korzystały z niej w czasach wojny rosyjsko-japońskiej, japońskie w czasie II wojny światowej, a Amerykanie mieli tu bazę floty w czasie swojej wojny wietnamskiej.

Po tym jak Amerykanie odeszli a zatriumfowali komuniści z północy, rząd świeżo zjednoczonego Wietnamu wynajął bazę w Cam Ranh flocie radzieckiej. Rosja wycofała się z niej w roku 2002. Dziś rosyjscy turyści przylatują na międzynarodowe lotnisko Cam Ranh, wybudowane jeszcze przez Amerykanów, aby stamtąd pojechać na słynne plaże w pobliskim Nha Trang.

Dzisiejszy Wietnam ostentacyjnie i konsekwentnie prowadzi „politykę trzech razy nie”: nie należeć do żadnych bloków wojskowych, nie mieć u siebie żadnych obcych baz wojskowych, nie stawać z nikim w sojuszu przeciw trzeciemu. Niemniej, tuż obok wietnamskiej obecnie bazy marynarki w Cam Ranh istnieje sektor portowy, który może przyjmować i obsługiwać obce okręty i jednostki pływające. W teorii jest to przedsięwzięcie czysto komercyjne, dostępne dla statków i okrętów z każdego kraju gotowych zapłacić np. za naprawy statku i uzupełnienia paliwa, które ten obiekt wszystkim oferuje. Służy on jednak także ważnemu celowi strategicznemu: jest przesłaniem dla Chin, które coraz bardziej swobodnie czują się na Morzu Południowo-Chińskim, że Wietnam ma wielu przyjaciół i możliwość umacniania więzi wojskowych z rosnąca grupą partnerów. Jest to więc swoisty przekaz dyplomatyczny.

Niechęć do Chińczyków i nastroje antychińskie są wśród Wietnamczyków bardzo silnie zakorzenione. W latach 1970. Wietnamczycy toczyli wojny zarówno z Chinami jak i z USA. Dzis jednak Amerykanie są przyjmowani w Wietnamie nawet serdecznie, ale co do Chińczyków u większości Chińczyków panuje przekonanie, że nadal czyhają oni na ich terytoria. Do pewnego stopnia można to porównać z rusofobią panującą w Polsce.

W 2014 roku Chińczycy wysłali i postawili platformę wiertniczą na spornym (z Wietnamem) szelfie Morza Wschodniego. Wywołało to gwałtowne i masowe demonstracje i antychińskie zamieszki w Wietnamie. Od tamtego czasu obie strony starają się nawzajem nie drażnić. Chiny zlikwidowały wiercenia, a Wietnam rozmiękczył swą retorykę mówiąc o dwustronnym rozstrzyganiu sporów, zamiast wynoszenia ich na forum międzynarodowe, co zawsze jest preferencją strony chińskiej. O ile dla Chin jest to jednak tylko niewielkie ustępstwo, na które mogą sobie pozwolić, to dla Wietnamu pozostaje nadal najważniejsze pytanie: Jak ma się obronić relatywnie mały i niezbyt zamożny kraj przed wielkim mocarstwem wychodzącym właśnie na pierwsze miejsce w świecie?

Filipiny pod nowym kierownictwem dość nieobliczalnego prezydenta Duterte zapoczątkowały ostatnio w sporach z Chinami zupełnie nowe podejście, które wydaje się przemyślaną kapitulacją. W zamian za wielkie inwestycje w filipińską infrastrukturę Duterte nie naciska Chin i jakby zdjął kwestie sporów terytorialnych z wokandy. Wietnam, używając zatoki Cam Ranh próbuje odmiennej taktyki: dywersyfikacji. Odkąd rok temu otwarto w Cam Ranh bazę serwisową, przyjęła ona 19 okrętów z 10 krajów. Chiny i Ameryka są znów na czele – z bazy skorzystały po trzy okręty z każdej ze stron. Ale spośród pozostałych każdy następny okręt z wyjątkiem jednego pochodził z kraju, który w jakiś sposób już zadeklarował swój sprzeciw wobec chińskich roszczeń na morzu, w tym z Francji i z Japonii. W ten sposób Wietnam przypomina Pekinowi ilu to ma przyjaciół i naśladowców w swym sprzeciwie, oraz jak dobrze potrafi zadbać o ich okręty wojenne. Jest to piętrowa, bardzo subtelna gra dyplomatyczna, która może budzić wątpliwości w topornym świecie białego człowieka, ale którą w Azji bardzo dobrze odczytują i rozumieją.

Autorstwo: Bogusław Jeznach
Źródło: NEon24.pl


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Sankio1 15.05.2017 17:41

    Popraw proszę “Dzis jednak Amerykanie są przyjmowani w Wietnamie nawet serdecznie, ale co do Chińczyków u większości Chińczyków panuje przekonanie, że nadal czyhają oni na ich terytoria.”
    Pozdrawiam,
    Toporny świat białego człowieka? Spróbuj napisać np prymitywny świat czarniawych ludzi, pozbawiony praw człowieka świat żółtych ludzi (i nie zostać zjedzonym za np. rasizm)… Co to ma być za uogólnienie?
    Bardzo wyrafinowana dyplomacja Niemiec czy Francji, w porównaniu do Polskiej, są bardziej zrozumiałe. Tego typu uogólnienia tworzą wrażenie, że np Włosi i Islandczycy mają wspólny poziom wrażliwości…

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.