Bojkowie – zaginiona ludność Podkarpacia

Opublikowano: 18.12.2020 | Kategorie: Historia, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 2025

Bojkowie byli jedną z najciekawszych i jednocześnie najmniej znanych mniejszości etnicznych zamieszkujących II Rzeczpospolitą. W nieistniejącym już świecie kultywowano archaiczne formy życia, w którym zabobony i czary mieszały się z wiarą i cerkwią. Kim byli i jak żyli bieszczadzcy górale?

Bojkowie (Bojki) byli największą grupą etniczną górali ruskich. Była to uboga i prosta ludność, która nigdy nie wykształciła elit i nie miała aspiracji narodowych. Ich ziemie znajdowały się na terenie obecnych trzech państw (Polski, Ukrainy i Słowacji) i rozciągały się od Wysokiego Działu w Bieszczadach aż do doliny Łomnicy (dopływ Dniestru) w Gorganach. Na zachodzie graniczyli z Łemkami, na wschodzie z Hucułami. Przed II wojną światową Bojkowie stanowili aż 80% mieszkańców Bieszczadów (w dzisiejszych polskich granicach). Po 1945 roku zostali przesiedleni do Związku Sowieckiego lub rozproszeni po Polsce w wyniku akcji „Wisła”.

Według spisu powszechnego w 2002 roku w województwie podkarpackim zamieszkiwało 2984 Ukraińców, 147 Łemków i ani jeden Bojko. Na historycznym szlaku Podkarpacia zachowało się jednak kilka interesujących pamiątek po tej „zaginionej” ludności. Przede wszystkim warto odwiedzić świetnie zachowane osiemnastowieczne cerkwie typu bojkowskiego w Smolniku i Równi. Zespoły cerkiewne z tego samego stulecia oraz zagrody i chaty z XIX wieku możemy natomiast oglądać w sektorze bojkowskim w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. W Myczkowie (gmina Solina) znajduje się otwarte w 2012 roku Muzeum Kultury Duchowej i Materialnej Bojków. Niewiele, jak na kilkuwiekową obecność w regionie. Jak wyglądał, nie istniejący już, świat Bojków?

Bojkowie: pochodzenie, konserwatyzm i izolacja

Etnografowie od lat nie mogą dojść do porozumienia i rozważają różne warianty pochodzenia ludności bojkowskiej. Najbardziej popularna wersja zakłada, że na terytorium Rzeczpospolitej Bojkowie osiedli się w XV-XVI wieku i byli potomkami osadników rusko-wołoskich. Inna teoria krytykuje tezę o wędrówkach pasterzy z południa i zakłada, że Bojkowie ukształtowali się w wyniku kolonizacji górskich terenów przez zamieszkującą doliny ludność ruską. Część badaczy uważa Bojków, Łemków i Hucułów za czwarty – obok Rosjan, Ukraińców i Białorusinów – naród wschodniosłowiański. Niewątpliwie mieli poczucie swojej rusińskiej odrębności i nie poddali się procesowi ukrainizacji, który przybrał na sile w XX wieku.

Sama nazwa „Bojko” była dla ludności tak określanej uwłaczająca i pełna pogardy. Sami siebie nazywali „Hirniakami” i „Werchowyńcami”, czyli „ludźmi gór”. Bojkami byli dla nich handlarze wołów i właśnie od tych zwierząt („bojka”) prawdopodobnie wywodzi się nazwa grupy etnicznej. Chyba najważniejszy polski etnograf Oskar Kolberg tak pisał o mieszkańcach Bieszczadów: „Kochają się w wołach, jak Huculi w koniach, więc przez nich zwani bykami, bojkami, są pogardzani”. Określenie, a raczej przezwisko, „Bojko” stało się powszechnie używane w XIX wieku i stanowiło niejako synonim człowieka upartego i prymitywnego.

Jak wyglądali i jakim językiem posługiwali się Bojkowie? Jedna z zachowanych relacji, cytowana przez Andrzeja Karczmarzewskiego, tak opisuje mieszkańców Dydiowej i Łokcia (nieistniejące dziś wsie w gminie Lutowiska): „na pierwszy rzut oka nie wyglądają zbyt imponująco. Jasne, długie włosy spadają na plecy, twarze z wystającymi kośćmi policzkowymi, oczy szare albo niebieskie, wzrost średni, częściej niski niż wysoki, cała postać krępa i niezgrabna, rzadko wśród mężczyzn trafia się ładna twarz”.

Na co dzień posługiwali się wywodzącym z języka ruskiego dialektem bojkowskim, który nie posiadał formy literackiej.

Wśród najbardziej konserwatywnych ośrodków Bojkowszczyzny, w których najdłużej przetrwały elementy tradycyjnej kultury w obrzędach i zwyczajach, były: Smerek, Wetlina, Wołosate i Ustrzyki Górne, obecnie popularne miejscowości turystyczne w polskich Bieszczadach. Najczęściej w jednej chacie mieszkały co najmniej trzy pokolenia, głowa rodu wraz z synami lub braćmi oraz ich potomkami. Sytuacja córek była znacznie gorsza aniżeli synów. W rodzinie wszystko było wspólne, obowiązki wyznaczał ojciec, który zarządzał majątkiem i reprezentował „wspólnotę” na zewnątrz. Kultura Bojków z pewnością była prymitywniejsza niż sąsiadów, Łemków i Hucułów. Uważani byli za lud nieokrzesany, w skutek wielowiekowego ucisku służalczy, ze słabo rozwiniętym poczuciem godności.

Oddajmy ponownie głos Kolbergowi: „Są poczciwi, wytrwali, zimno i niedostatek cierpliwie znoszą. […] Gościnność tak szanują, że ostatniego szczątku przychodniowi gotowi udzielić. […] Stoi jeszcze na niskim stopniu oświaty, mnóstwu zabobonów hołdując. Do wady jego należy także zbytni nałóg pijaństwa”.

O konserwatyzmie Bojków świadczyła niechęć do wszelkich zmian: nie pozwalali szczepić dzieci przeciwko ospie, sprzeciwiali się budowie kominów w chatach. Niechętnie opuszczali swoje domostwa, w przeciwieństwie do Łemków rzadko udawali się na emigrację. Ubrania, budownictwo, obrzędy i metody gospodarowania pozostawały wśród tej ludności takie same od pokoleń. Izolowali się od sąsiednich grup etnicznych, stąd byli przez nie nielubiani i często pogardzani. Zresztą w zachowanych relacjach niezwykle rzadko pojawiają się pozytywne opinie na ich temat. Mieczysław Orłowicz, krajoznawca i popularyzator turystyki w II Rzeczpospolitej, podkreślał, że podkarpaccy górale „nie odznaczali się ani urodą, ani pięknością, ani sztuką ludową, a jedynie cerkwie drewniane w Bieszczadach zwracają na się uwagę swą piękną i oryginalną architekturą”.

Trudnili się przede wszystkim pasterstwem i znaczną część roku spędzali na bieszczadzkich połoninach. Rolnictwo mieli słabo rozwinięte. Gospodarstwa były prawie samowystarczalne. Pożywienie uzupełniano przez zbieractwo. Dodatkowo Bojkowie pracowali przy wyrębie lasów, w tartakach, wypalali węgiel drzewny, transportowali wozami sól. Handlowali (głównie żywnością) pomiędzy Węgrami a Lwowem, gdzie mieli własne targi.

Znany pisarz Antoni Ossendowski w Cudach Polski w tomie Karpaty i Podkarpacie (1928 rok) napisał: „Bojkowszczyzna – to biedny kraj. Ludność jego ciężko pracując na mały dostatek, żywi się wyłącznie ziemniakami i owsianymi plackami”. Dzieci, nawet w wieku dwunastu lat, często nie posiadały własnych butów i spodni. Biegały boso przez większą część roku, ubrane w długie koszule z grubego płótna. W innym tekście ten sam Ossendowski pokusił się o wskazanie, czym Bojkowie różnili się od Łemków: „charakterem – beztroskim, wesołym, żądnym hucznej zabawy, śpiewu, tańca i zielonej okowity, najmocniejszej. […] I duszę mają inną! Zna ona żar namiętności, gniew nieokiełznany […]”.

Bojkowie: zwyczaje i obrzędy

W dwudziestoleciu międzywojennym Bojkowszczyzna stanowiła jeden z najciekawszych terenów dla badań etnograficznych. Roman Reinfuss pisał, że na tych niedostępnych ziemiach „znaleźć można zakonserwowane, jak mucha w bursztynie, ciekawe formy życia górali” i to „w najbardziej archaicznej formie”. Tradycyjna kultura przetrwała w Bieszczadach w praktycznie niezmienionej formie aż do wybuchu II wojny światowej, czemu niewątpliwie sprzyjał brak odpowiedniego poziomu edukacji i wysoki poziom analfabetyzmu.

Górale wierzyli w świat nadprzyrodzony, dobre i złe duchy, których rady zasięgali, często za pośrednictwem znachorów, w każdej ważniejszej chwili życia. Codzienne czynności zazwyczaj rozpoczynali od obrzędów mieszających się z wiarą grekokatolicką. Zabobon i wiara przenikały się w życiu Bojków każdego dnia. Wierzyli w pechowe i szczęśliwe dni, w miejsca dobre i złe. W ich świecie demony i duchy miały zagrażać ludziom. Okoliczne góry i lasy uważano za siedziby diabła, błąkających się dusz oraz tajemniczego „króla wężów” (gady te były w minionych wiekach w tych rejonach znacznie liczniejsze niż obecnie). Obawiano się zwłaszcza czarownic, które działając w imieniu diabła miały, przybierając postać starszej kobiety lub ropuchy, czynić wyłącznie zło, m.in. odbierając krowom mleko. Najbardziej zabobonni gospodarze, przed Zwiastowaniem i dniem świętego Jurija, kiedy aktywność wysłannic szatana miała być największa, czuwali pod stodołami uzbrojeni w siekiery i widły.

Zresztą Bojki obawiali się nie tylko złych duchów, ale też samobójców, którzy po śmierci mieli zamieniać się w upiory. Gdy więc w wiejskiej społeczności, ktoś sam siebie pozbawił życia, układano na polu stos i natychmiast palono zwłoki. Niestety takie czyny nie zdarzały się wcale rzadko. Następnie prochy rozrzucano po lasach lub wrzucano do wody. Wierzono, że ogień oczyszcza dusze potępieńców z grzechów.

Wśród najciekawszych „magicznych” obrzędów można wymienić zapalanie w cerkwi świecy do góry nogami, co miało być wymierzone w złodziei i innych niegodziwców oraz zakopywanie chleba i soli na ziemi sąsiadki i następnie, po wykopaniu, dawanie tej żywności do spożycia krowom w celu pomnożenia mleka. Rzecz jasna magia i czary były widoczne w całym bojkowskim roku obrzędowym, w obchodzonych świętach i uroczystościach.

W społeczności bieszczadzkich górali lecznictwo było domeną kobiet. Powszechnie stosowano zioła, a ból zębów leczono czosnkiem, który także wplatano we wianek panny młodej. Za pomocą waleriany leczono schorzenia nerwowe, za pomocą omanu skaleczenia, rany, choroby żołądka i dróg oddechowych. Odwoływano się także do wody. Źródła z posiadającą moc uzdrawiania wodą oznaczano przez położenie na ziemi lnu i płótna oraz zawieszenie wstążki na gałęziach.

Mimo że Bojkowie nie byli specjalnie religijni, budynek cerkwi odgrywał w ich życiu istotną rolę. Zresztą drewniane budownictwo sakralne należy uznać za najważniejsze osiągnięcie kulturalne tej społeczności. Cerkwie, położone na wzgórzu w pewnym oddaleniu od zabudowań, stanowiły symboliczny „środek świata”. Świątynię i cmentarz otaczał płot lub mur z bramą wejściową. W ten sposób zmarli byli izolowani od żywych, a obszar sacrum był oddzielony od profanum. Najlepiej zachowane cerkwie bojkowskie, w Smolniku i Równi, charakteryzują się trójdzielnością. Były budowane na osi wschód-zachód, z prezbiterium od strony wschodniej, na planie trzech kwadratów, z trzema kopułami (Równia) lub trzema dachami brogowymi (Smolnik). Dzwonnice stawiano osobno. Od cerkwi łemkowskich wyróżnia je przede wszystkim brak wysokiej wieży od strony zachodniej.

Co się stało z Bojkami?

Na początku XX wieku Ukraińcy zintensyfikowali działania zmierzające do uświadomienia Bojkom, że tak naprawdę stanowią etniczną grupę ukraińską. Mimo kilkudziesięciu lat starań, proces ukrainizacji nigdy nie zakończył się powodzeniem. W dwudziestoleciu międzywojennym bieszczadzcy górale wciąż instynktownie odczuwali wyższość kultury polskiej i często popisywali się znajomością polskiego języka i zwyczajów.

W 1921 roku, według spisu powszechnego, powiat leski zamieszkiwało sześćdziesiąt tysięcy Rusinów i dwadzieścia sześć tysięcy Polaków. Nie tylko ze względów politycznych, nie było kategorii „Ukraińcy”. Zresztą Bojkowie zazwyczaj pozostawali lojalni wobec władzy i cały czas określali siebie mianem „Rusinów” lub po prostu jako „tutejszych”. Niemieccy okupanci zrezygnowali z rozróżniania grup etnicznych i wszystkich mieszkańców tych ziem nazywali „Ukraińcami”, co po wojnie podchwyciła komunistyczna propaganda. Każdy, kto z urodzenia był Rusinem, niezależnie kim faktycznie się czuł, musiał opuścić swoją ojczyznę. Wysiedlanych Ukraińców nikt nie żałował, uzasadnienie deportacji Bojków i Łemków byłoby znacznie trudniejsze.

W latach 1945-1951 Bieszczady, z Ustrzykami Dolnymi i Lutowiskami, należały do Związku Sowieckiego. Łącznie po zakończeniu II wojny światowej deportowano na wschód lub na Ziemie Odzyskane kilkadziesiąt tysięcy Bojków. Tylko w akcji „Wisła” z powiatu leskiego wywieziono ponad dwadzieścia pięć tysięcy osób. Pozostawiono jedynie czterystu Rusinów w rodzinach mieszanych. Ostatnia fala deportacji nastąpiła po zmianie granic w 1951 roku. To był kres istnienia kultury bojkowskiej w polskich granicach. W efekcie Bieszczady zostały wyludnione i ponad siedemdziesiąt lat od zakończenia wojny osiągnęły zaledwie stan zaludnienia z XVIII wieku. Kilkadziesiąt miejscowości wciąż pozostaje niezamieszkanymi „obszarami geodezyjnymi”.

Zastosowanie przez totalitarną władzę odpowiedzialności zbiorowej sprawiło, że ślady po „zaginionej” ludności Podkarpacia odnajdziemy dziś jedynie w muzeach oraz w pojedynczych przykładach dawnego budownictwa.

Autorstwo: Piotr Bejrowski
Źródło: Histmag.org
Licencja: CC BY-SA 3.0

Bibliografia

1. Karczmarzewski Andrzej, „Świat Bojków. Etnograficzna podróż po Bojkowszczyźnie”, Wydawnictwo Libra PL, Rzeszów 2014.

2. Potaczała Krzysztof, „Zostały tylko kamienie. Akcja „Wisła”: wygnanie i powroty”, Prószyński i Spółka, Warszawa 2019.

3. Potocki Andrzej, „Zaginiony świat bieszczadzkiego kresu. Bojkowie, Żydzi, Polacy, Niemcy, Cyganie”, Wydawnictwo „Carpathia”, Rzeszów 2020.

4. Muzeum Kultury Duchowej i Materialnej Bojków w Myczkowie, http://muzeumbojkow.pl/.


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.