Solidarni z OFE

Opublikowano: 16.09.2010 | Kategorie: Gospodarka

Liczba wyświetleń: 593

Czy ktoś jeszcze pamięta bajkę o zielonej wyspie nietkniętej przez globalny kryzys ekonomiczny? Albo mapę Europy z przyporządkowanymi każdemu krajowi wskaźnikami wzrostu gospodarczego, na tle której premier Donald Tusk i minister Jacek Rostowski triumfowali w blasku fleszów i telewizyjnych reflektorów? W tamtych zamierzchłych czasach optymizmowi premiera i jego ministra sekundowali dzielnie dziennikarze i „niezależni eksperci” reprezentujący interesy sektora finansowego. Polska miała być wyjątkowym krajem, który nie tylko nie da się zalać fali globalnego tsunami finansowego, ale jeszcze poserfuje na niej w górę. Dziś atmosfera zmieniła się radykalnie.

Jedno tylko zostało po staremu. Rządowe pomysły na uzdrowienie finansów publicznych i opanowanie rosnącej dynamiki wzrostu długu publicznego wpisują się w znane ramy neoliberalnej ortodoksji, która zaleca przerzucanie kosztów na pracowników najemnych i biedniejszą część społeczeństwa.

A przecież pomysł ratowania budżetu przez podwyżkę podatku VAT, która ma dać 5 mld złotych nie wytrzymuje konkurencji z prostym naprawieniem błędu, jakim była obniżka podatku dochodowego, którą najbogatszym Polakom zafundował „socjalny” PiS, a którą wprowadziła w życie PO. W wyniku tej decyzji budżet stracił ponad 8 mld złotych rocznie, a trzeba do tej sumy doliczyć np. koszty zniesienia podatku od darowizn, niższej składki rentowej czy obniżek podatków od zysków firm. Nawet taki rzecznik neoliberalizmu jak Stanisław Gomułka od niedawna wskazuje, że to właśnie bezmyślnym obniżkom podatków zawdzięczamy rosnącą dziurę budżetową [1].

Tymczasem rząd stara się tego nie zauważać i proponuje polską odmianę przewalającej się przez całą Europę kontrofensywy neoliberalnej realizowanej pod hasłem walki z deficytami i długiem publicznym przez zaciskanie pasa pracownikom.

Sztandarowym przykładem tej polityki są nieudane próby „uzdrowienia” systemu emerytalnego. Zważywszy na sumy, o które chodzi sprawa jest ważniejsza niż kwestia podwyżki VAT.

Dlaczego, mimo widocznej gołym okiem porażki, nie dało się odwołać prywatyzacji systemu emerytalnego nawet połączonymi siłami ministrów Jolanty Fedak i Rostowskiego? Dlaczego zachowano rozwiązania, które zmniejszą wysokość emerytur o jedną trzecią? Dlaczego zamiast zastosowania sprawdzonych na świecie rozwiązań, które przyszłym emerytom zapewnią godne życie, a budżetowi państwa poważne wsparcie zdecydowano się na pójście krok dalej na drodze obniżania świadczeń oraz finansjeryzacji systemu emerytalnego i, tym samym, jego potencjalnej destabilizacji? Na pewno nie za sprawą argumentacji wicepremiera Michała Boniego, która traci w konfrontacji z faktami. Przyczyny nie leżą w sferze racji, ale w sferze interesów.

Co roku OFE zasilane są gigantyczną sumą 22 mld złotych wyciąganych wprost z kieszeni 14 mln polskich pracowników, których ustawowo zmuszono do finansowania prywatnych firm. W ciągu 11 lat funkcjonowania nowego systemu prywatne fundusze zgromadziły 179,6 mld złotych nie robiąc zupełnie nic. Ta góra pieniędzy jest wystarczającym argumentem. Na tyle przekonującym, że funduszom emerytalnym nie zagroził nawet fakt, że w sferze inwestycji, która miała być prawdziwym clou ich działalności, OFE poniosły spektakularną klapę tracąc w 2008 r. ponad 20 mld złotych, czyli cały zysk osiągnięty w ciągu 9 lat. Rząd nie wyciągnął z tego żadnych konsekwencji.

Wizja zysków ze spekulowania oszczędnościami pracowników okazała na tyle pociągająca, aby zwyciężyła koncepcja gaszenia pożaru strugami benzyny. Zamiast ograniczyć niebezpieczeństwo zawalenia się sytemu w wyniku nieudanych spekulacji lub giełdowego krachu rząd chce pozwolić OFE na jeszcze więcej spekulacji i to zarówno w kraju jak i zagranicą. Jeśli pomysł utworzenia agresywnych, czyli bardziej spekulacyjnych, subfunduszy do których popłyną pieniądze pracowników poniżej 55 roku życia zostanie zrealizowany, to uzależnienie wysokości i wypłaty emerytur od kaprysów rynków finansowych będzie znacznie większe niż obecnie.

A trzeba pamiętać, że i bez tego OFE mają wyniki gorsze niż publiczny ZUS. Skumulowana stopa zwrotu w OFE systematycznie spada od roku 2006, tymczasem w ZUS-ie systematycznie rośnie. W 2010 r. najlepszy OFE osiągnęły stopę zwrotu na poziomie od 37,2% do 46%, gdy tymczasem ZUS prawie 60%. Co więcej, za swe słabe wyniki OFE naliczają sobie pokaźne prowizje (w latach 1999-2009 wynosiły one 7%), czego ZUS nie robi. [2]

Wprawdzie niedawno OFE zostały zmuszone do zmniejszenia kosztów z 7 do 3,5%, ale w myśl nowych propozycji mają odzyskać utracone 3% w postaci nowej opłaty, tzw. solidarnościowej. Nazwa sama w sobie bardzo na czasie. Biorąc pod uwagę awanturę wokół obchodów 30 rocznicy powstania „Solidarności” i zachwyt niektórych mediów wystąpieniem Henryki Krzywonos wzywającej do narodowej zgody, możemy domniemywać, że najlepszym wcieleniem owej tak pożądanej zgody i solidarności na miarę naszych czasów stanie się właśnie opłata, którą przyszli emeryci solidaryzować się będą z prywatnym kapitałem zarabiającym na ich oszczędnościach.

Autor: Przemysław Wielgosz
Źródło: Le Monde diplomatique

PRZYPISY

[1] http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/297875,to-pis-wspolnie
-z-platforma-zrobily-deficyt.html

[2] http://www.money.pl/emerytury/wiadomosci/artykul/zus;lepszy;od;ofe;
rzad;daje;funduszom;ostatnia;szanse,193,0,665025.html


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. Sebek 16.09.2010 10:40

    Jakiej znowu neoliberalnej ortodoksji? Gdzie Ty drogi autorze widzisz do cholery w PO jakikolwiek liberalizm??? Sama podwyżka podatku kłóci się z liberalizmem.

    A jakakolwiek obniżka podatku dochodowego nigdy nie jest błędem, bo ten podatek należy zlikwidować całkowicie. Jak można karać ludzi na pracę?

    I jakim trzeba być człowiekiem, żeby potępiać zniesienie podatku od darowizn. Założę się, że autor z pewnością taki podatek zawsze odprowadza, no nie?

  2. Trinollan 16.09.2010 14:00

    @Sebek
    Zlikwidowanie podatku dochodowego wpędziłoby budżet państwa w poważne tarapaty, z których prawdopodobnie nie wyszłoby żywe… prawdopodobnie nikt nie darzy aprobatą takiego stanu rzeczy, ale jak na razie nikt nie wyszedł z realnym rozwiązaniem.
    Trzeba dawać odpór zarówno zwiększającym podatki, jak i Robin Hoodom próbującym wdrożyć progresywny podatek w zastępstwie za liniowy.

  3. Sebek 16.09.2010 14:51

    Zysk z PITu jest śmiesznie mały i dla budżetu prawie, że bez znaczenia. Podatek dochodowy nie powstał po to, żeby budżet miał z niego pieniądze, ale żeby rząd mógł kontrolować obywateli skąd i ile mają kasy. Sam koszt poboru tego podatku pożera połowę pieniędzy z wpływów.
    Natomiast destrukcyjny wpływ tego podatku na gospodarkę jest ogromny. Nie mówię już o niepotrzebnej papierkowej robocie, ale o tym, że im więcej i ciężej pracujesz tym bardziej zostajesz ukarany i musisz płacić więcej. To nie jest ani ekonomiczne, ani sprawiedliwe.

    Podwyżka podatku VAT jest jednym z głupszych pomysłów jakie można było wymyślić dla ratowania budżetu, bo ona niczego nie rozwiązuje. Wpływy z pewnością nie wyniosą 5 miliardów jak to sobie zakłada rząd, bo zapomniał o tym, że przez podwyżkę wielu ludzi po prostu zrezygnuje z zakupów i budżet nie zarobi wcale.

    Historycy z PO, niestety o gospodarce się nie uczyli i mamy tego efekty. I gdyby tylko nie kazali nazywać siebie liberałami, czy prawicą to ja bym nic do nich nie miał. Tylko niepotrzebnie kłamią.

  4. Jack Ravenno 16.09.2010 19:46

    Sebek słusznie prawi.

    Jakiekolwiek działania obciążające obywateli nie poskutkują większymi “dochodami” tzw. budżetu. Nie da się okradać ludzi w nieskończoność. Nawet gdyby byli głupcami, ślepcami – w końcu zauważą jak są robieni “w konia”. Tak działa przymus.

    @Sebek – nikt niczego nie zapomina. To wygląda na świadome i celowe działanie zmierzające do ekonomicznego “powalenia” Polski. Wyprzedaż “rodowych sreber” oraz maksymalne (jak dotychczas) zwiększenie podatków [obecnie 23% a niedługo 25%] spowoduje zapaść.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.