Dwadzieścia cztery miesiące u władzy

Opublikowano: 27.12.2009 | Kategorie: Polityka

Liczba wyświetleń: 638

Mijają dwa lata odkąd Platforma Obywatelska zdobyła władzę. Gdyby wnioskować z większości publikowanych w mediach sondaży i komentarzy, formacja ta w dalszym ciągu jest popierana przez zdecydowaną większość społeczeństwa. Celem niniejszego artykułu jest próba odpowiedzenia na pytanie: czy faktycznie poparcie dla PO nie maleje? Czy to prawda, że ani liberalna polityka ekonomiczna rządu w dobie światowego kryzysu, ani afery w rodzaju „hazardowej” i „stoczniowej” nie zdołały nadszarpnąć społecznego zaufania do PO? Na czym polega fenomenem obecnej partii rządzącej? w mojej analizie posłużę się wynikami sondaży preferencji partyjnych prowadzonych i publikowanych przez CBOS.

Analizując wyniki badań preferencji wyborczych można zauważyć, iż poparcie dla danej formacji politycznej, która akurat przejęła władzę w wyniku wyborów parlamentarnych, układa się podobnie we wszystkich dotychczasowych przypadkach (czyli po roku 1989). Kiedy porównamy pierwsze 24 miesiące rządów PO, Prawa i Sprawiedliwości (PiS), Akcji Wyborczej Solidarności (AWS) czy wreszcie Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy (SLD + UP), zauważymy, iż najpierw „obóz władzy” cieszył się zdecydowanym poparciem, większym nawet od tego, jakie otrzymał w samych wyborach, a następnie zaczął następować szybszy lub wolniejszy spadek popularności i wreszcie na końcu tej drogi stała polityczna porażka lub nawet klęska.

SCENARIUSZE UTRATY WŁADZY

Chciałbym się najpierw odwołać do mojego artykułu z 19 stycznia 2006 r. opublikowanego na łamach “Trybuny” pt. „Układ sondażowy”. Publikacja ta była reakcją na panikę, jaką wywołał w szeregach partii opozycyjnych i niektórych środowisk wzrost popularności PiS-u w pierwszych miesiącach po wyborach w 2005 r. Pisałem wtedy, że opinia publiczna zaraz po wyborach obdarza zwycięzcę swoim bezkrytycznym poparciem przez kilkanaście nawet miesięcy. Przypomniałem dwa przypadki. Pierwszy: w wyborach we wrześniu 1997 r. wygrała Akcja Wyborcza Solidarność uzyskując blisko 34% poparcie. Tworząc rząd z Unią Wolności, obie partie cieszyły się sumą 47% głosów w ówczesnych wyborach parlamentarnych. Tak wysokimi notowaniami w sondażach, obie partie rządzące mogły się pochwalić przez cały 1998 r. – poparcie dla obu partii razem wahało się od 33% do 47%. w istocie rzeczy, gdyby stosować dzisiejszą metodę szacunku preferencji wyborczych (bez uwzględnienia niezdecydowanych), ten wynik byłby zawsze lepszy o kilka punktów procentowych. Jak sobie doskonale przypominamy, po czterech latach rządów AWS przegrała w kolejnych wyborach w 2001 r., nie wchodząc nawet do parlamentu. Podobny los spotkał Unię Wolności. Była to jedna z najbardziej spektakularnych porażek politycznych w historii III RP.

Przypadek drugi dotyczy SLD. w głosowaniu we wrześniu 2001 r. Sojusz Lewicy Demokratycznej wespół z Unią Pracy (razem idąc do wyborów) uzyskały wynik 41%. w listopadzie 2001 r. na obie partie chciało głosować łącznie 48% badanych (już licząc bez uwzględnienia niezdecydowanych). w grudniu 2001 i styczniu 2002 to poparcie spadło do 43%, aby w lutym znowu wzrosnąć do 47%. Pomimo gwałtownego wzrostu bezrobocia, kolejnych bankructw przedsiębiorstw i wielkich protestów społecznych, w ciągu 2002 r. poparcie dla partii rządzących w zasadzie nie słabło i oscylowało w okolicach wyniku z wyborów (41%). Dopiero w kolejnych miesiącach 2003 r. nie przekroczyło ono 30%, a na przełomie listopada i grudnia 2003 r. spadło nawet do 20%. w 2004 r. poparcie dla SLD wahało się od 5 do 10%, a gdyby liczyć je łącznie z poparciem dla UP, nigdy nie przekroczyło 13%. Ostatecznie SLD weszło w wyborach do parlamentu w 2005 r., ale w porównaniu z wynikiem sprzed czterech lat, trudno było to nazwać sukcesem.

Teraz musimy dodać przykłady kolejne. Trzeci: PiS wygrywając wybory w 2005 r. uzyskał wynik 27%, w sumie skromny, ale gdyby do tego dodać wyniki późniejszych koalicjantów (Samoobrona 11,4% i Liga Polskich Rodzin – 8%), razem partie rządzące cieszyły się „wyjściowym” 46,4 procentowym poparciem społecznym. w pierwszych miesiącach po wyborach PiS zaczął uzyskiwać w sondażach przychylność nawet 39-43% wyborców, a jego sojusznicy łącznie poparcie na poziomie 12-13% (wyniki w pierwszym kwartale po przejęciu władzy). Razem dawało to ponad 50%. Jak wiemy PiSowi nie było dane rządzić dłużej niż dwa lata. Przegrał z PO przyspieszone wybory jesienią 2007 r. Jego popularność w sondażach zaczęła gwałtowanie spadać po pół roku rządzenia i do wyborów utrzymywała się na średnim poziomie 26%. Na dwa miesiące przed głosowaniem notowania partii Kaczyńskich w sondażach wzrosły do najpierw 30 i później 34%, co było wynikiem kampanii wyborczej. Ostateczny wynik w głosowaniu 32,1% nie dawał wygranej i w dużej części bazował na marginalizacji dotychczasowych sojuszników, LRP i Samoobrony, które nie zdołały w sumie zebrać nawet 3% głosów. Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby PiS rządził dłużej (pełną kadencję) podzieliłby losy swoich poprzedników: AWS i SLD.

KAZUS PLATFORMY OBYWATELSKIEJ

Wreszcie przykład czwarty. PO wygrało w wyborach w 2007 r. uzyskując wynik 41,5%, co z przyszłym koalicjantem Polskim Stronnictwem Ludowym (8,9%), dawało partiom rządzącym, ponad 50% głosów. Notowania PO podobnie jak wcześniejszych formacji, zaraz po wyborach znacząco wzrosły i przez pierwsze pół roku utrzymywały się na średnim poziomie przekraczającym 49%. z drugiej strony wyniki uzyskiwane w sondażach przez PSL były przeważnie znacząco gorsze od poparcia w wyborach. Potem notowania PO, zgodnie z tendencją, która miała miejsce w innych przypadkach, zaczęły szybko topnieć. Zaskoczeniem można nazwać „odbicie” notowań po 12 miesiącach rządów, po którym nastąpił lekki spadek i utrwalenie poparcia na poziomie ok. 40%. Gdyby wierzyć sondażom CBOS, choć w porównaniu z pierwszymi miesiącami po wyborach nastąpił spadek poparcia dla PO wynoszący blisko 10 punktów procentowych, to od wielu miesięcy to poparcie się ustabilizowało.

Jednak stabilizacji notowań Platformy Obywatelskiej towarzyszy znaczący wzrost odsetka osób, które deklarują, że nie wezmą udziału w ewentualnych wyborach parlamentarnych. Odsetek „odmów” wzrósł z 16% zaraz po wyborach w 2007 r., w których wygrała PO, do ponad 34% obecnie (średnia z ostatnich 6 miesięcy). Zmianie preferencji wyborczych nie towarzyszy wybór innej partii, ale deklaracje odmowy głosowania. Zatem w liczbach bezwzględnych poparcie dla PO topnieje w dalszym ciągu. „Napięcie” to nieuchronnie zmierza, albo do dalszego spadku poparcia w sondażach, które zaobserwowała już np. Gazeta Wyborcza analizując badania preferencji wyborczych przeprowadzonych na jej zlecenie w ostatnich miesiącach (12 listopada 2009 r.), albo do przedterminowych wyborów (co próbował zrobić PiS w 2007 r., ale się mu nie udało) w celu ugruntowania dzierżonej władzy i reaktywacji dyskusji, która przyniosła PO polityczny sukces (o czym za chwilę).

Tak czy inaczej odpowiadając na wcześniej postawione pytanie musimy stwierdzić, iż w perspektywie dwuletniej widać wyraźniej z jednej strony, że poparcie dla PO słabnie, a z drugiej, że porównując do wcześniejszych przypadków kształtowania się notowań partii rządzących, poziom poparcia dla PO jest relatywnie wyższy i stabilniejszy.

FENOMEN PLATFORMY OBYWATELSKIEJ

Czy możemy zatem mówić o fenomenie Platformy Obywatelskiej? Odpowiadając na to pytanie musimy przede wszystkim wiedzieć, że obecne elity sprawujące władzę borykają się z problemem niestabilności politycznej i ciągłym deficytem legitymizacji. Świadczy o tym kilka kwestii.

Po pierwsze nieuchronna, przedstawiona wcześniej tendencja do spadku poparcia społecznego. Nie wnikając w jej przyczyny stwierdźmy, że często skutkuje ona marginalizacją danej formacji politycznej, co w analizowanym okresie – od 1997 r. – spotkało wcześniej będące u władzy UP, LPR, Samoobronę. Czasem tendencja ta prowadzi nawet do likwidacji bardzo wpływowych ugrupowań, jakimi były AWS i UW. z dziewięciu partii politycznych, które przez ostatnich 12 lat sprawowały władzę, zmarginalizowanych politycznie zostało pięć i jest mało prawdopodobne, aby któraś z nich mogła liczyć pod dotychczasowym szyldem na powrót do władzy, a nawet reelekcję. z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego, fakt ten nie wydaje się bardzo istotny, bowiem wiemy dobrze, że poszczególni aktorzy na scenie politycznej objawiają się nam co rusz to w nowych rolach, jako członkowie nowych formacji politycznych. Ale patrząc od wewnątrz mamy do czynienia z nieustającym konfliktem i rotacjami w łonie elity sprawującej władzę, co musi wpływać na nią dezintegrująco.

Po drugie niska frekwencja wyborcza wpływa na braki w legitymizacji władzy. w wyborach do parlamentu w 2005 r. absencja była najniższa od początku transformacji i wynosiła niewiele ponad 40% [1]. Można powiedzieć, iż fenomenem stronników PO było nie tyle doprowadzenie do wzrostu frekwencji o kilkanaście punktów procentowych w wyborach 2007 r., ile strategia jaką w celu mobilizacji opinii publicznej wykorzystano. Podnosząc hasła mówiące o zagrożeniu autorytaryzmem, nawoływano do masowego udziału w głosowaniu, jako formy obrony demokracji przedstawicielskiej. Mechanizm ten jest dobrze znany i został już wiele lat temu omówiony we wpływowym wśród radykalnej lewicy tekście Jeana Barrota pt. „Faszyzm i antyfaszyzm” [2]. Barrot twierdzi, że zarówno demokracja, jak dyktatura zmierzają do tego samego, czyli zmuszenia ludzi do zaangażowania w życie społeczne (odgórnie w dyktaturach, oddolnie w demokracji). „Mamy – pisze – raczej do czynienia z dwiema różnymi metodami dyscyplinowania proletariatu… (…) Kapitał wybiera pierwsze bądź drugie rozwiązanie, w zależności od potrzeby zaistniałej w danym momencie.” Są to zatem dwie strony tego samego medalu. Autorytaryzm służy jako narzędzie dyscyplinujące pośrednio, jako straszak, lub bezpośrednio, kiedy demokracja przestaje być gwarantem status quo. Liczy się to, aby nadbudowa polityczna, w formie odpowiadającej potrzebom gospodarki kapitalistycznej, została nienaruszona i społecznie usankcjonowana. Trzeba dodać, że PO nie osiągnęłaby swojego celu, gdyby aktywnej roli w tej grze nie odegrał także PiS, który ostatecznie liczył, że społeczeństwo woli się opowiedzieć za systemem rządów „silnej ręki”.

Dzisiejszej władzy przychodzi działać balansując na granicy legitymizacji, ciągle obawiając się utraty poparcia i zepchnięcia w polityczny niebyt, w wyborze pomiędzy demokracją i autorytaryzmem, przy postępującej polaryzacji sceny politycznej, która wprawdzie decyduje o wyższym niż zwykle poparciu dla partii rządzącej, ale także – o czym się zapomina – wyższym poparciu dla najważniejszej partii opozycyjnej. z drugiej strony, polaryzacja ta, jako kolejny trzeci czynnik, będzie prawdopodobnie w naszych warunkach prowadzić do zaostrzenia konfliktu politycznego w łonie elity władzy. Proces ten bowiem oznacza, że inne ugrupowania polityczne: partie które znalazły się poza parlamentem, frakcje które wyodrębniły się (lub zostały wykluczone) z głównych formacji politycznych, ugrupowania nowo powołane lub reaktywowane itd. – nie będą w stanie w sposób skuteczny uczestniczyć w rywalizacji o głosy wyborców. z tych m.in. powodów obserwujemy powrót do odmowy głosowania, co zaczynamy zauważać w przedstawionych sondażach CBOS. Oczywiście najwłaściwsze byłoby wyjście poza tę fałszywą, narzuconą dychotomię i zainicjowanie właściwych przemian społecznych, politycznych i gospodarczych, do czego może doprowadzić wzrastający konflikt społeczny stymulowany kryzysem gospodarczym.

Autor: Jarosław Urbański *
Źródło: “Le Monde diplomatique” nr 12/2009

PRZYPISY

* Socjolog, działacz związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza.

[1] Dla przykładu w ostatnich wyborach parlamentarnych w Niemczech (2009 r.) frekwencja wynosiła 70,8%, we Włoszech (2008 r.) – 80,2%, w Hiszpanii (2008 r.) – 75,3%. Wyjątkiem jest tu np. Francja, gdzie w ostatnich wyborach (2007 r.) frekwencja wyniosła ok. 40%.

[2] Jean Barrot, „Faszyzm i antyfaszyzm”, Przegląd Anarchistyczny nr 10/2009.


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. abc 27.12.2009 09:24

    Jeśli jesteś socjologiem, to w głównej mierze powinieneś odnieść się do szeregu uchybień wynikających z realizacji sondaży poparcia dla partii politycznych. Abstrachuję tu od wyimaginowanych wyników, które mają mieć charakter propagandowy, ale istotne jest to na podstawie jakich metod i technik badawczych jest sondowana próba badawcza, gdyż od ich określenia zależy wynik badania.

  2. cienki_bolek 27.12.2009 11:55

    Jak można dywagować i wyciągać logiczne wnioski z fałszywych przesłań ? Przypadki sondaży w wyborach prezydenckich czy do Europarlamentu dobitnie pokazały że sondażami manipulowano (zawyżano i to dużo POparcie dla pewnej partii) . To że obecne sondaże często niewiele mają wspólnego z rzeczywistością łatwo zauważyć, weźmy choćby okres między 13 a 14 miesiącem rządów PO – wykres pokazuje ponad 10% skok poparcia – rozumiem gwałtowny spadek ale co takiego może zajść żeby tak gwałtownie skoczyło poparcie ? Nie mówiąc już o tym że skoro naród Polski jest taki chwiejny to jaki sens jest robienie sondaży na 2 lata przed wyborami ?

  3. nNr 28.12.2009 09:05

    Autor już w pierwszych akapitach zaprzecza sam sobie, opublikowany poniżej tych akapitów wykres zaprzecza im obu (wykres poparcia dla PiS). To ma być artykuł naukowy?

  4. Roman Ambrożewicz 28.12.2009 09:40

    Polskie “Nasze” partie to farsa.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.