Cyberszpieg Flame otrzymał rozkaz autodestrukcji

Opublikowano: 14.06.2012 | Kategorie: Telekomunikacja i komputery, Wiadomości ze świata

Liczba wyświetleń: 674

Cyberszpiegowskie narzędzie Flame zaczyna wycofywać się z zarażonych komputerów i to w taki sposób, aby utrudnione było badanie jego powiązań z twórcami. Można pokusić się o teorię, że osoby stojące za wcześniejszymi narzędziami cyberwojny czegoś się nauczyły.

Pod koniec maja wyszło na jaw, że komputery na Bliskim Wschodzie zostały zaatakowane przez wysoce zaawansowanego szkodnika Flame, który mógł wykradać z nich różnego rodzaju informacje, od dokumentów począwszy na nagraniach rozmów skończywszy.

Flame’a połączono z innymi zaawansowanymi narzędziami, takimi jak Stuxnet i Duqu. Na początku czerwca New York Times ujawnił, że Stuxnet mógł być narzędziem stworzonym przez USA i Izrael w celu zakłócania irańskiego programu nuklearnego. To narzędzie niechcący wymknęło się na wolność. Czy Flame też miał działać tylko w ukryciu na zlecenie jakiegoś rządu?

Wygląda na to, że ujawnienie Flame’a nie było na rękę jego twórcom. Gdy firma Kaspersky Lab jako pierwsza opublikowała informacje o tym cyberszpiegu, zauważono, iż jest on wyposażony w moduł autodestrukcji. W ubiegłym tygodniu firma Symantec odnotowała natomiast, że serwery kontroli Flame’a wysłały do niektórych zainfekowanych komputerów komendę inicjującą samozniszczenie.

Flame “deinstaluje” się w taki sposób, aby nie pozwolić na późniejszą analizę jego aktywności oraz powiązań z twórcami. Specjalny plik browse32.ocx zawiera listę plików i folderów używanych przez Flame’a, które w momencie samozniszczenia są nie tylko usuwane, ale również nadpisywane losowymi znakami. Również moduł odpowiedzialny za autodestrukcję zostaje ostatecznie usunięty. Badacze Symanteca zaobserwowali ten proces na zainfekowanych komputerach, które zachowano dla celów badawczych.

Komenda autodestrukcji została wysłana do zarażonych komputerów krótko po opublikowaniu informacji na temat Flame’a. Co ciekawe, szkodnik był wyposażony w inny komponent autodestrukcji o nazwie SUICIDE, ale z jakiegoś powodu jego twórcy nie użyli go, decydując się na skorzystanie z browse32.ocx. Trudno powiedzieć dlaczego.

W kontekście wcześniejszych informacji o pochodzeniu Stuxneta można wyciągnąć jeden wniosek – jeśli Stuxnet naprawdę nie miał wyjść na wolność, to tworząc kolejne cyberbronie jego twórcy mogli przewidzieć konieczność autodestrukcji i wprowadzili ją do kolejnych narzędzi. Ktokolwiek robi te szkodniki, bardzo nie chce, by je z nim łączono.

Opracowanie: Marcin Maj
Na podstawie: Symantec
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. JarKo 14.06.2012 20:54

    Co się dziwić obecności “wirusów”? W momencie, gdy użytkownik komputera decyduje się posiadać na nim system operacyjny, składający się z tysięcy komponentów, których działania nie może skontrolować ani śledzić – skrajną naiwnością jest zakładać, że w dzisiejszym świecie wszystkie te składniki S.O. i programy, które uruchamiamy – są zawsze napisane przez przyjaznych nam twórców. W tej masie setek działających procedur naszego komputera, podpiętego w dodatku do sieci internetowej, która umożliwia kontakt z innymi, nieznanymi nam komputerami, w sumie nietrudno ukryć jakiegoś trojana.

    Jak się to wszystko weźmie pod uwagę, aż dziw, że ludzie są zaskoczeni: na własnym komputerze gromadzą wrażliwe dane, podłączają go do sieci milionów innych komputerów, a ich własny komputer wykonuje miliony operacji, nad którymi nie mają kontroli…

  2. oporowiec 15.06.2012 01:29

    Bo ludzie używają najgorszych systemów operacyjnych, zamiast przesiąść się na bezpieczniejsze Linuxy, PC-BSD, FreeBSD, OpenSolarisy, itp, które są nieporównywalnie bezpieczniejsze… Jest to wynik braku oleju w głowach…

  3. norbo 15.06.2012 06:44

    Jeśli dowolny system operacyjny stanie się popularny to pojawią się wirusy dedykowane na ten system. Bezpieczeństwo Linuksa (i innych mało popularnych systemów) polega głównie na jego niszowym charakterze.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.