Zysk ponad ludzi… i drzewa

Opublikowano: 29.12.2008 | Kategorie: Ekologia i przyroda

Liczba wyświetleń: 542

Gdy Poznań szczyci się konferencją klimatyczną, w samym mieście prowadzi się antyekologiczną politykę

Duży rejon poznańskiego Nowego Miasta, jakim są Rataje – na obszarze 2100 ha zamieszkuje 90 tys. osób – niegdyś stanowił dumę PRL-u. Po rozpisaniu na początku lat pięćdziesiątych konkursu na plan zagospodarowania urbanistycznego, dawniej słabo zamieszkany teren pokryły wielkie blokowiska – pierwszy blok ukończono w 1967 r.

Pani Maria Pańczak jest emerytowaną lekarką – i osobą, która uważa, że „wszystko jest interesujące i wszystko trzeba w naszym kraju zmienić. Czego się nie ruszy, jest jakiś problem”. Pod koniec lat 50., gdy była na czwartym roku studiów na Akademii Medycznej w Poznaniu, jej profesor higieny mówił o tym, że 11 osiedli, mających powstać na Ratajach, zostanie oddzielonych klinami zieleni długości 2 km i szerokości co najmniej 500 m. Na specjalnej tablicy na Rondzie Starołęka podkreślono dbałość autorów planu Ratajów o jego ekologiczny wymiar. Ale to PRL-owska tablica…

Mieszkańcy Ratajów już dwukrotnie sprzeciwili się wycince dziś 40-letnich drzew na odcinku od Ronda Rataje po Rondo Starołęka, po stronie Osiedla Piastowskiego, pod tereny biznesowe. Jednak okazuje się, że również kapitaliści dobrze rozumieją – na swój sposób rzecz jasna – że rosnące drzewo nie jest towarem.

25 września pani Maria zauważyła, że na wspomnianym odcinku okopano 34 drzewa. Należy pamiętać, że przepisy prawne utrudniają wycinkę zdrowych drzew – w przypadku chorych można zarządzić cięcia pielęgnacyjne. Drzewa oznaczono więc wypisanymi sprayem numerami.

Pani Maria skontaktowała się z mgr. Lesławem Rachwałem z Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk w Kórniku. Ten, po dokonaniu oględzin drzew stwierdził, że dwie trzecie z nich można uratować. Wykonał również zdjęcia, które wykazały, że zasadzone przy Rondzie Starołęka brzozy są „profesjonalnie” niszczone: mają przycięte czubki. Gwałtowne uleganie chorobom przez niedawno zdrowe drzewa rodzi też podejrzenie zastosowania toksycznych substancji.

Pani Maria bezskutecznie interweniowała w lokalnych mediach, a następnie złożyła doniesienie do prokuratury z art. 182 Kodeksu karnego. Dostarczyła również wykonane przez Rachwała zdjęcia, domagając się powołania go w charakterze konsultanta. Ponieważ nikt nie przyznaje się do wydania decyzji o wycince, i wobec wątpliwych intencji prokuratury, wystąpiła do sądu rejonowego przeciwko służbom odpowiedzialnym za zieleń miejską, służbom ochrony środowiska i Urzędowi Miasta. Jest pewna, że procederu dokonuje się w celu realizacji projektów kapitalistów, których tożsamości nie sposób dziś ustalić. Przede wszystkim jednak zależało jej na uchyleniu decyzji o wyrębie – złożyła więc zapytanie o jej zasadność. „Wydział Architektury i Infrastruktury Urzędu Miasta powinien czuwać nad projektami, które z sukcesem wdrożono przed 50 laty, będącymi ewenementem nieomal na skalę światową: każde z 11 osiedli miało mieć ów klin zieleni. Nie dajmy zniszczyć zielonych płuc miasta!” – mówi. Ale przecież owe płuca to relikt minionej epoki, w której, jak widać, nie stawiano tak łatwo zysku jednostek nad dobrem społecznym.

„Ani człowiek, ani zwierzę nie ma tej zdolności, by energię słońca zamienić w tlen. Wycięcie drzew jest zamachem na dobra osobiste każdego mieszkańca z osobna i wszystkich naraz, ponieważ tlen jest niezbędny dla zachowania najwyższych dóbr ludzkich, jakimi są życie i zdrowie. Mieszkańcy mieli zagwarantowane pasy zieleni między osiedlami. Profesor higieny powiedział, że to zielone płuca miasta. Dlatego musimy się zmobilizować dla uratowania każdego drzewa z tego klina” – mówi dalej pani Maria. „Drzewa dają nam nieodpłatnie tlen do życia”. Wskazuje: „Amerykańscy badacze, niezależni od kręgów biznesowych, ustalili, że powietrze w lesie zawiera nadal 21 proc. tlenu, lecz w miastach – 18 proc., a na krzyżówkach ulic bez drzew – 12–14 proc”. Tymczasem odkrywa kolejne drzewa przeznaczone do wyrębu, tym razem na osiedlu Rzeczpospolitej. Niezadrzewione połacie trawników, na których nie ma już nawet śladu po pniach, świadczą o tym, że na Ratajach dzieją się cuda-niewidy.

Teren jest uzbrojony, położony tuż przy ludnym osiedlu i ruchliwej trasie – stąd niezwykle atrakcyjny. Któż by się zatem przejmował, czym będą oddychać mieszkańcy! Tym bardziej, że na Osiedlu Piastowskim żyje starzejąca się, mająca w drapieżnym kapitalizmie coraz mniejszą siłę przebicia społeczność. Podobnie traci ją populacja Osiedla Rzeczypospolitej – mieszka na nim wielu byłych pracowników Pometu, zakładów metalurgicznych, stanowiących niegdyś chlubę PRL za sprawą doskonałych produktów. Robotnicy tych zakładów mogli też poszczycić się tradycjami prężnego ruchu związkowego – zdaniem niektórych najprężniejszego zaraz po legendarnym Cegielskim. Dziś często są w wieku 60–65 lat. Po restauracji kapitalizmu zmierzyli się z masowymi zwolnieniami – niegdyś zwarta załoga poszła w rozsypkę. Nie dość, że wcześniej pracowali w warunkach szkodliwych – trzeba jeszcze na starość chce się ich zatruć spalinami!

Pani Maria przestrzega przed zwiększeniem liczby chorób cywilizacyjnych – raka, astmy, potworkowatości płodów – szczególnie, gdy dokonywane są kolejne zamachy na dostęp do opieki medycznej i zabezpieczenia socjalne. „To nie ujawni się w ciągu dwóch, trzech lat” – mówi. Ale przecież w kapitalizmie nie ma długotrwałego planowania z myślą o społeczeństwie, gdyż nade wszystko liczy się szybki zysk.

Na Ratajach nie koniec dziwnych antyekologicznych poczynań. Między ulicą Winogrady a hotelem Vivaldi wycinano nocą, z użyciem profesjonalnego sprzętu, drzewa-pomniki przyrody na starosłowiańskim cmentarzysku. Czyżby zamierzano rozwijać zaplecze hotelowe? Naprzeciwko znajduje się cmentarz ofiar cywilnych i wojskowych drugiej wojny światowej – także tam dokonywano nie tylko spustoszenia drzewostanu, lecz również częściowej ekshumacji prochów. „Krwiożercze biznesowe bestie!” – grzmi pani Maria, wspominając, że w tej sprawie też interweniowała w prokuraturze. Ta jednak po 40 dniach uznała, że wszystko jest w porządku.

Wielki Brat się sprywatyzował. Niemal zupełnie zniknął z pola widzenia. Już go nie ma – jest przecież wolność! Tylko czy wszyscy zaczną teraz tańczyć i skakać z radości?

Autor: Paweł Michał Bartolik
Źródło: Trybuna Robotnicza


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.