Szkolnictwo po reformie

Opublikowano: 02.09.2008 | Kategorie: Edukacja

Liczba wyświetleń: 509

Od chwili, gdy została przeprowadzona reforma szkolnictwa, poziom oświaty w Polsce stale się obniża. Jest to proces powolny, ale już wyraźnie zauważalny.

Reforma prócz zmiany struktury szkolnictwa wprowadziła wielki chaos. Należy rozpatrywać ją w kilku aspektach.

DZIECI-WĘDROWNICZKI

Lata nauki podzielone zostały na trzy, a w zasadzie na cztery etapy, co przyniosło jedynie negatywne rezultaty. Etap pierwszy (klasy 1-3) i drugi (4-6) dzieci przechodzą stosunkowo “gładko”. Nie muszą zmieniać szkoły, mają to samo grono kolegów, znają nauczycieli, a także – co jest bardzo istotne – nauczyciele znają doskonale swoich podopiecznych. Szkoła jest wówczas dzieciom bliska.

W chwili, gdy zaczynają wchodzić w okres dojrzewania, następuje całkowita zmiana środowiska – dzieci idą do gimnazjum. Tam spotykają się w bardzo trudnym dla nich okresie młodzi ludzie, którzy w efekcie zmiany muszą dodatkowo dostosować się do całkiem nowego środowiska.

Pierwszy rok w gimnazjum można nazwać przystosowawczym. Ma wówczas miejsce zarówno wzajemne poznawanie się przez młodzież, jak i wzajemne poznawanie się uczniów i nauczycieli. Do szkoły podstawowej chodzą z reguły dzieci z jednego rejonu, więc w ciągu 6 lat można dogłębnie poznać ich problemy, środowisko, z jakiego się wywodzą oraz – szczególnie w przypadku mniejszych szkół – mieć faktyczny wpływ na ich wychowanie. Natomiast w gimnazjum ten wpływ staje się iluzoryczny. Gimnazja są szkołami zbiorczymi, spotykają się w nich dzieci wywodzące się z różnorodnych środowisk. Zanim nastąpi integracja, mija rok. Klasa druga to w zasadzie jedyna, w której młodzież osiąga jako taką stabilność, bowiem w klasie trzeciej zaczyna się stres związany z egzaminami końcowymi.

Szkoła ponadgimnazjalna to znów ten sam schemat: rok na przystosowanie, rok spokojnej pracy i rok stresu przedmaturalnego. Te częste zmiany środowiska szkolnego na pewno nie wpływają korzystnie na emocjonalny rozwój dzieci i młodzieży. System ten nie daje żadnej stabilności, a w szkołach gimnazjalnych, które są obowiązkowe, młodzieży jest dużo, klasy liczne, zajęcia kończą się często późnym wieczorem. Taka sytuacja stwarza możliwość występowania różnego rodzaju patologii. W wielu przypadkach, o czym słyszymy coraz częściej, ani nauczyciele, ani rodzice, nie są w stanie poradzić sobie z narastającymi problemami.

POMIESZANIE Z POPLĄTANIEM

Istotną sprawą są podstawy programowe i podręczniki. Podstawa programowa jest w zasadzie obowiązująca w całej Polsce. Piszę “w zasadzie”, bowiem od nauczyciela zależy, które podręczniki wybierze i jakie elementy programu będą omawiane szerzej, a co “po łebkach”. Podręczników jest ogromna różnorodność i wydaje mi się co najmniej dyskusyjne dopuszczenie tak wielkiej ich ilości do użytku.

W klasach 1-3, w których dzieci zdobywają podstawy wiedzy, korzystają one z ogromnej ilości podręczników, zeszytów ćwiczeń, kart pracy itd. Tak wielkiej, że dziecko gubi się w nich, nie mówiąc już o tym, że ma problemy z udźwignięciem tornistra. Podręczniki są piękne, kolorowe, zeszyty ćwiczeń jeszcze piękniejsze i jeszcze bardziej kolorowe. Ale w tym natłoku barw, schematów i gotowych wzorów brak miejsca na jakąkolwiek samodzielną pracę, na rozwijanie wyobraźni – jest jeden wielki szablon, i chyba o to chodzi.

W klasach 4-6 podręczniki znów są barwne, urozmaicone rysunkami, fotografiami, podsumowaniami, wnioskami – wydawałoby się wspaniałe. I znów brak miejsca na rozwijanie myślenia, na dopingowanie do samodzielnego zdobywania wiedzy. Po co myśleć, po co zdobywać się na jakikolwiek wysiłek, skoro wszystko jest pokazane jak w komputerze, wystarczy “kliknąć myszką” i gotowe.

WSZYSTKO, CZYLI NIC

Weźmy do ręki podręcznik i program do języka polskiego. Odnosi się wrażenie, że umieszczone tam treści zostały wprowadzone wg zasady “na kogo wypadnie, na tego bęc”. Jeszcze ciekawszy jest przedmiot stworzony przez “reformatorów”, a mianowicie “przyroda”, czyli zlepek fizyki, chemii, biologii, geografii i astronomii. Wiem, że kierowano się tu wzorem krajów zachodnich, ale te wzory, jak już wielokrotnie zdążyliśmy się przekonać, nie zawsze są dobre. To, który z elementów “przyrody” będzie szerzej i dokładniej omawiany, zależy od specjalizacji nauczyciela i doboru podręczników. Oczywiście “uczyć” tego przedmiotu można tylko po uzyskaniu kwalifikacji na podyplomowych studiach z “przyrody”. Ukończyłam takie studia i nie będę się wypowiadać na temat poziomu większości zajęć, ale poziom studiów podyplomowych i wszelkich kursów dokształcających to problem odrębny. Kończąc ten trzyletni cykl “przyrody”, uczeń nie ma pojęcia ani o geografii, ani o biologii, ani o fizyce, ani o chemii, ani o astronomii – czyli ma w głowie coś, co nazywamy “grochem z kapustą”.

Z kolei przedmiot “historia i społeczeństwo” to prawdziwy fenomen. Twórcy programu wyszli z założenia, że teraz musimy uczyć inaczej, a więc nie mając żadnej wiedzy faktograficznej uczymy dziecko na podstawie uogólnień, a potem w bardzo krótkim czasie przedstawiamy mu całą historyczną faktografię. Wprowadzane są treści, w których brak jest podstaw, brak elementarnych wiadomości, serce rośnie, a w głowach dzieci powstaje wielki chaos, mieszają im się pojęcia, mieszają się epoki…

Nie można tu pominąć przedmiotu pod nazwą “sztuka”, czyli muzyki z plastyką, raz traktowanych zbiorczo, raz oddzielnie, w zależności od każdorazowych decyzji ministerialnych.

Nie bardzo znam się na matematyce, ale z opinii nauczycieli tego przedmiotu wnoszę, że zarówno podstawa programowa, jak i podręczniki są na dobrym poziomie. Odnoszę jednak wrażenie, że stało się tak tylko dlatego, że logika matematyczna nie bardzo chciała ulec manipulacjom reformatorów i że na tej płaszczyźnie chcąc nie chcąc zawsze trzeba zacząć od tabliczki mnożenia.

W efekcie, dziecko kończące sześć klas szkoły podstawowej umie czytać i pisać, lecz nie zawsze ortograficznie, bo gramatykę i ortografię z programu języka polskiego usunięto prawie całkowicie, na względnie dobrym poziomie zna matematykę, z pozostałych przedmiotów coś wie, ale zupełnie wyrywkowo, bez żadnego usystematyzowania.

SZTUKA DLA SZTUKI

Aby zakończyć proces edukacyjny w szkole podstawowej, dzieci piszą test kompetencyjny. Komu jest on potrzebny, dokładnie nie wiadomo, bo gimnazjum jest obowiązkowe. Mogliby wyniki testów wykorzystywać nauczyciele gimnazjalni, aby zapoznać się z możliwościami swoich wychowanków – ale nie wykorzystują. Dlaczego? Po prostu ministerstwo takiej opcji nie przewidziało. Natomiast nauczyciele szkół podstawowych bardzo szczegółowo i pod każdym możliwym kątem analizują testy. W jakim celu? Dokładnie nie wiadomo, bo przecież dzieci piszące test już przeszły do gimnazjum. Oczywiście nauczyciel szkoły podstawowej może na podstawie testów wyciągnąć wnioski odnośnie do swojej pracy, ale tylko ogólnikowe, gdyż kolejne zespoły klasowe są inne i z reguły mają zupełnie odmienne problemy.

Po napisaniu tego stresującego testu, który jest poprawiany przez specjalnie przeszkoloną komisję (ministerstwo zakłada, że nauczyciele są oszustami i fałszowaliby wyniki testów swoich wychowanków), dzieci przechodzą do gimnazjum.

Warto przeczytać corocznie wydawane kilkunastostronicowe instrukcje przeprowadzania testów. Raz nauczyciele muszą siedzieć jeden z tyłu, a inni z przodu, kolejnym razem wszyscy z przodu, a jeszcze innym mogą chodzić; testy należy włożyć do koperty tak, by wystawał dolny prawy róg itp. Raz pełniłam rolę eksperta w małej wiejskiej szkole i serce mi się kroiło, gdy patrzyłam na grobowe miny komisji i na te biedne, zestresowane dzieci. Do szkoły tej uczęszczali uczniowie z bardzo ubogich rodzin, takich, gdzie problemem jest porządne ich nakarmienie. Panie Ministrze, nie szkoda pieniędzy?

ŻARTY SIĘ SKOŃCZYŁY

W gimnazjum kończy się zabawa, zaczynają się konkretne przedmioty. Ale znów odbywa się to “po łebkach”, ponieważ materiał realizowany w podstawówce sprzed reformy w klasach od 4 do 8, teraz należy zrealizować w ciągu trzech lat, a w zasadzie w 2 i pół roku. Oznacza to wiele godzin w szkole (po 7-8 godzin lekcyjnych dziennie), a w domu, jeżeli ktoś chce osiągnąć jako takie wyniki, znowu kilka godzin pracy. Jest to wiek, w którym dorastająca młodzież powinna mieć wiele ruchu, ale na to z reguły już nie ma czasu. Nasi wybitni reformatorzy pominęli to, co znali i stosowali już starożytni Grecy – rozwój umysłowy musi iść w parze z rozwojem fizycznym.

Choć niemal wszystkie przedmioty mają dosyć sensowny, chociaż bardzo skondensowany program, to język polski wzorowany jest na programie ze szkoły podstawowej i wygląda na to, że ułożony został na zasadzie zupełnej przypadkowości.

Każdy nauczyciel musi zrealizować podstawę programową w całości i określonym czasie, ale nie jest powiedziane, które treści ma realizować wcześniej, a które później. To zależne jest od nauczyciela i od doboru podręczników, których jest znowu ogromna różnorodność.

W II semestrze klasy trzeciej młodzież przystępuje do pisania kolejnych testów. I tu znów pojawia się problem. Reformatorzy nie przewidzieli, że program może być realizowany w różnych szkołach, a nawet klasach w dowolnej kolejności, więc układając testy zakłada się, że młodzież ma opanowaną całość materiału na mniej więcej 2 miesiące przed zakończeniem roku szkolnego.

O ile po napisaniu testów kompetencyjnych w szkole podstawowej dzieci i tak idą do gimnazjum, o tyle testy po ukończeniu gimnazjum są ogromnie ważne, bowiem ich wyniki determinują przyszłość uczniów.

Po owych testach przystępujemy do kolejnego etapu edukacyjnego. Programy nauczania znów – jak w gimnazjum – zostały ułożone tak, żeby w trzy – a w zasadzie dwu i pół letnim cyklu nauczania zmieścić wszystkie treści realizowane przed reformą w cyklu czteroletnim. Oczywiście nie jest to możliwe, bo albo realizujemy materiał “po łebkach”, albo nadmiernie przeciążamy młodzież. I jeden i drugi sposób nie przynosi efektów, co niestety dało znać o sobie w wynikach tegorocznych matur. Wniosek nasuwa się jeden – zdecydowanie obniża się poziom wiedzy naszej młodzieży.

PRACY DUŻO – SENSU MAŁO

Warto wspomnieć także o obowiązkach nauczycieli, oczywiście nie tych podstawowych, do których należy nauczanie i wychowanie.

Każdy nauczyciel ma obowiązek przygotować rozkłady materiału zgodne z obowiązującym programem nauczania, ale teraz rozkład materiału nazywa się “planem wynikowym”, w którym prócz tematu, celu, sposobów w jaki zakładany cel chce osiągnąć oraz różnego rodzaju pomocy, które zamierza wykorzystać – musi on zanotować umiejętności, jakie uczeń po każdej lekcji powinien posiadać oraz co powinien wiedzieć on na poziomie podstawowym i rozszerzonym po każdej jednostce lekcyjnej. W każdym planie wynikowym powinny być zaznaczone “ścieżki”, np. ekologiczna, medialna itp., które w dzienniku należy zapisywać przy temacie lekcyjnym kolorowym długopisem, najlepiej zielonym…

Oczywiście plany pracy mają być opracowane dla wszelkich kółek, jakie prowadzi dany nauczyciel, a tematy zajęć winny być odnotowane w specjalnym dzienniku do zajęć dodatkowych. Prócz tego nauczyciele poszczególnych przedmiotów mają opracowywać tzw. “kontrakty z uczniami”, z którymi muszą zapoznać się zarówno rodzice, jak i uczniowie i które powinny zostać wklejone do zeszytu przedmiotowego. W klasach 1-3 oceny mają być opisowe, a ocen cząstkowych nie wolno dawać. Należy natomiast przybijać pieczątki, np. słoneczko uśmiechnięte, słoneczko smutne itd.

Nauczyciele na posiedzeniach Rady Pedagogicznej mają obowiązek przedstawiać różnego rodzaju sprawozdania z realizacji wszystkich powierzonych im zadań, a także wspólnie opracowywać Kalendarz imprez. RP pod kierunkiem dyrektora szkoły ma również przygotować “Pięcioletni perspektywiczny plan rozwoju szkoły” oraz zgodny z nim szczegółowy plan pracy na dany rok szkolny.

Szkoła musi posiadać Statut szkoły, który ciągle powinien być uzupełniany aneksami, ponieważ np. następuje zmiana jakiejś nazwy, pięciostopniowa skala ocen ze sprawowania zostaje zastąpiona sześciostopniową itd. Prócz tego szkoła musi opracować własny wewnętrzny system oceniania, a założeniami tego systemu muszą się kierować nauczyciele poszczególnych przedmiotów, opracowując np. kontrakty z uczniami.

Rada Pedagogiczna wspólnie z dyrektorem musi przygotować “Plan mierzenia jakości pracy szkoły”, w którym zawarte są obszary, jakie w danym roku będą poddane mierzeniu, a na zakończenie roku należy przedstawić raport z realizacji planu mierzenia jakości pracy szkoły. Jeżeli coś wyszło nie tak lub analiza testów wykazała, że uczniowie w jakimś obszarze mieli braki – należy pisać programy naprawcze. Oczywistą sprawą jest, że każda szkoła musi mieć opracowaną swoją misję i wizję.

Dwa razy do roku należy przygotować sprawozdanie tzw. SIO (System Informacji Oświatowej), w którym zawarte są m.in. dane o uczniach, dane o nauczycielach, dane o salach lekcyjnych, wypadkach, dożywianiu itd. Powstanie SIO miało zastąpić sprawozdania pisane przez szkoły do GUS, ale niestety nie zastąpiło – pisane są więc sprawozdania i do SIO, i do GUS. Co jakiś czas szkoły lub gminy dokonują zakupów doskonałych programów komputerowych, które teoretycznie mają ułatwić pracę placówkom oświatowym. Niestety, często ją utrudniają, gdyż programy sobie, a całe wyżej wymienione wymogi sobie.

CEL ZAGUBIONY

Należałoby również poruszyć sprawę doskonalenia zawodowego, na różnego rodzaju kursach, studiach podyplomowych itp., a także problem tzw. awansu zawodowego. Są to tematy bardzo szerokie, więc powiem tylko, że nauczyciel musi się permanentnie dokształcać – mniej istotne jest dokształcanie się samemu, natomiast najważniejszą sprawą jest uzyskanie jak największej ilości dokumentów i zaświadczeń mówiących o ukończeniu kolejnego kursu. Radziłabym zajrzeć do opracowań dotyczących wymogów stawianych nauczycielowi chcącemu uzyskać kolejny stopień awansu zawodowego. Nie jest ważne to, czy jest po prostu dobrym nauczycielem, lecz to, ile kursów ukończył, ile konkursów opracował i w jaki sposób potrafi to zaprezentować.

Rośnie ilość dokumentów, placówki oświatowe zajmują się tworzeniem kolejnych sprawozdań nie służących niczemu i nikomu. Wszyscy piszą, piszą, piszą… Naczelnym, nadrzędnym zadaniem szkoły jest nauczanie i wychowanie – pytanie tylko, czy na to zostaje czas?

Należy jeszcze dodać, że w wyniku reformy nie zostały wcale zwiększone nakłady na szkolnictwo, a te skromne sumy przeznaczone na oświatę znikają, pożerane przez coraz bardziej rozbudowaną biurokrację.

Nauczyciele widzą wszystkie przeze mnie poruszane zagadnienia. Ważne jest, by zobaczyli je także rodzice i całe społeczeństwo.

Autor: Urszula Duda
Źródło: “Obywatel” nr 6 (32) 2006


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.