Prawo do powrotu, a prawo do istnienia?

Opublikowano: 30.04.2009 | Kategorie: Polityka

Liczba wyświetleń: 776

Żydzi i Palestyńczycy nie prowadzą już nawet rozmów pokojowych. Czy największym problemem jest przynależność Strefy Gazy czy Zachodniego Brzegu Jordanu? Zdecydowanie nie, pokój jest niemożliwy, bo Izraelczycy nie mogą zaakceptować palestyńskich roszczeń do powrotu, a Palestyńczycy – wysuwając takie żądania – nie chcą uznać izraelskiego prawa do istnienia. To klasyczny przypadek, gdy historia jest już rzeczywiście historią i jedynie spojrzenie w przód może przynieść odpowiednie skutki. Bez postępowych przywódców, któych tak brakuje na Bliskim Wschodzie, żadne hasło w stylu „yes, we can” nie ma żadnej szansy powodzenia.

Izrael wypędził około 700 tysięcy Palestyńczyków. Teraz – wraz z rodzinami – to ponad 4 miliony. Status uchodżcy, podobnie jak w przypadku niemieckiego wysiedleńca, zdobywa się dziedzicznie. Historii nie oszukają ani Żydzi, ani Arabowie. Ci pierwsi wypędzili Palestyńczyków z ich ziemi, ale ci drudzy nie mieliby litości dla Żydów, nawet po II wojnie światowej. Albo my albo oni. Raczej też nie należy szukać pozytywów w humanitarności obu stron w czasie pierwszej wojny izraelsko-arabskiej.

Świat arabski krzyczy bardzo głośno w sprawie palestyńskiej, ale jednocześnie nie robi nic, by pójść do przodu. To tak, jakby próbować pchać tira z zaciągniętym ręcznym pod górkę i celowo nie nalewać paliwa. Muskuły są, co prawda, napręzone, ale samochód nadal stoi w tym samym miejscu. Arabowie nie tylko nie kwapili się z roztoczeniem opieki nad Palestyńczykami. Oni ich – często nie bez powodu – wyganiali (Jordania, Liban). Uchodżcy żyją w fatalnych warunkach, elita palestyńska oczywiście opłwa w luksusy, a nienawiść izraelsko-arabska rozkwita. Arabowie wykorzystuje konflikt propagandowo. Palestyńczycy nie mają prawdziwego domu, a w dodatku kłocą się między sobą. Mało kto wierzy w to, że w najbliższym czasie coś się zmieni. Zwłaszcza, że Izrael ma wszelkie instrumenty, by gospodarczo i militarnie zamienić Palestynę w XIX-wieczną wieś.

Sprawa wypędzonych Palestyńczyków jest wyjątkowa. Izrael, wpuszczając ponad 4 miliony uchodżców, popełniłby efektowne harakiri. Nagle państwo żydowskie zamieniłoby się w arabskie. Już teraz władze izraelskie bardzo niepokoją się wysokim przyrostem naturalnym wśród arabskich obywateli Izraela, przy niskim przyroście wśród rodzin żydowskich. Teraz tego nie widać, ale za 20 lat? Na Bliskim Wschodzie to walka o istnienie, a nie o statystyki.

Mahmud Abbas zapowiedział, że nie uzna Izraela jako „państwa żydowskiego”. Prezydent Autonomii Palestyńskiej ma nieporównywalnie słabszą pozycję, niż niegdyś Jaser Arafat. Więcej w tym jest teatru, niż realnej politycznej deklaracji. Abbas nie mógł pójść na takie ustępstwo, gdyż w jakiś sposób wyrzekłby się „prawa do powrotu”. Izraelczycy nie zaproponowali mu zresztą nic w zamian, więc zupełnie nie może to dziwić. Tym samym po raz kolejny na drodze pojawiła się ta olbrzymia kłoda, której nie cbce pokonać żadna ze stron. Abbas nie wyrzeknie się nierealistycznego prawa do powrotu, a Netanjahu nie zaproponuje np. odszkodowań i pomocy w osiedlaniu się w państwie palestyńskim, które mogłoby powstać za kilka lat. Izraelski rząd na pewno wie, że Palestyńczycy nie mogą porzucić tego żądania w zamian za nic.

W przypadku „prawa do powrotu” chodzi o izraelskie być albo nie być. Palestyńczycy mogliby wykorzystać ten punkt, by uzyskać korzyści w innym miejscu. Niestety, raz, że nie chcą się zgodzić na rezygnację z tego żądania, argumentując, że sama zgoda na istnienie Izralea w granicach z 1967r jest już gigantynczym ustępstwem, a dwa, Izrael do żadnych rozmów na ten temat nie dąży. Prawo do powrotu i Jerozolima, to najtrudniejsze z problemów.

Patrząc w tył wspomniane narody widzieć będą głównie cierpienie i nienawiść. Palestyńczycy muszą się pogodzić z tym, że żadnego masowego powrotu nie będzie, bo żaden iraelski polityk nie podpisze takiego samobójczego porozumienia. Z drugiej strony Palestyńczyom potrzeba naprawdę ogromnej i smakowitej marchewki, by zrezygnowali z tego roszczenia. Interwencją w Strefie Gazy nie zawrze się pokoju. Chociaż, jeśli szczerze oceniać intencje sił rządzacych w Izraelu i Strefie Gazy – nikomu na pokoju nie zależy. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, do ciągłego życia w niepewności również.

Brakuje siły moralnej, by zrobić krok naprdzód. Nie osobno – razem. Palestyńczycy i Żydzi patrzą na siebie przez pryzmat zasady „ja zyskuje – on traci, ja tracę – on zyskuje”, co znacząco utrudnia wszelkie rozmowys. Amerykański wysłannik na Bliskim Wschodzie jest bezradny, chociażby dlatego, że nie ma z kim rozmawiać, bo np. Palestyńczycy nie mają jednolitej reprezentacji. Nowy rząd izraelski z kolei celowo zaognia sytuację – prawdopodobnie nowy Minister Spraw Zagranicznych doskonale odnajduje się w sytuacji, w której żąda od Palestyńczyków zrezygnowania z „prawa do powrotu”, a sam wycofuje się z deklaracji z Annapolis, która wielkiego znaczenia nie miała, ale była jednym z ostatnich aktów dobrej woli.

Autor: Patryk Gorgol
Źródło: Kącik Dyplomatyczny


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. salman 30.04.2009 11:28

    Bzdury!Arabowie i mniejszosc zydowska zyli w Palestynie przez wieki w zgodzie dopiero powstanie idei syjonizmu doprowadzilo do pierwszych rozlewow krwi.Pierwsze zamachy terrorystyczne rowniez byly dzielem syjonistycznych terrorystow.Zydzi przemoca stosowana wobec miejscowej ludnosci arabskiej oraz polityka wspolczesnego holokaustu,podpierajac sie syjonistycznymi ideami,sami doprowadzili do obecnej sytuacji.Rasistowski pomysl oddzielnych panstw,zydowskiego i arabskiego to rowniez ich idea.Zydzi sa obecnie w trudnej sytuacji gdyz nie ma zbyt wielu chetnych do zamieszkania w kraju toczacym nieprzerwana wojne.Wielu mlodych emigruje a poza zydami z Rosji i Etiopii ostatnio nikt sie tam nie osiedla.Nawet i ci ostatnimi czasy niezbyt tesknia za zyciem w Izraelu.Biorac pod uwage niski przyrost naturalny panstwo syjonistyczne ma raczej kiepskie perspektywy.Arabowie lub Persowie preczej czy pozniej zdobeda bron atomowa a wtedy i ten ostatni atomowy artgument syjonistow straci znaczenie.Gdy nastapi rownowaga czyli swiat arabski bedzie mogl odpowiedziec na kazdy atak nuklearny izraela,nastapi koniec syjonistycznego panstewka.Zeby zniszczyc swiat arabski trzeba duuuuuuzo rakiet z glowicami nuklearnymi na zniszczenie Izraela wystarczy JEDNA!

  2. Velevit 30.04.2009 11:42

    @Salman

    Nie zapominaj, że Izrael ma potężnych sojuszników, głównie mam na myśli USA, którzy jak wiadomo bardzo chętnie atakują kraje arabskie. Nie wiem czy taki Iran zaryzykował by wojnę z państwami tzw.”koalicji antyterrorystycznej” dla “jakiejś tam” Palestyny.

  3. Miś 01.05.2009 06:57

    No nie był bym tak przekonany do wielkiej zgody w której żyli, poczytaj o rzezi w Hebronie z 26 roku którą zainicjował późniejszy imam Jerozolimy Al Hussaini (na marginesie inicjator legionu muzułmańskiego SS który pacyfikował Warszawę w Powstaniu i osobisty przyjaciel Adolfa H)

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.