Posmoleńskie rozczarowanie – niski poziom debaty publicznej

Opublikowano: 19.10.2010 | Kategorie: Media, Polityka

Liczba wyświetleń: 545

Minęło trochę ponad 6 miesięcy od katastrofy polskiego Tu-154 pod Smoleńskiem. Rozumiem mnóstwo kontrowersji, emocje, a nawet polityczne kłótnie związane z tą narodową tragedią, ale nigdy nie będę w stanie pojąć insynuacji, nienawiści, a przede wszystkim – żenująco niskiego poziomu debaty publicznej.

SZUMY WAŻNIEJSZE OD MOŻLIWEGO BRAKU BOR-OWCÓW NA LOTNISKU

Przykład pierwszy z brzegu. Reporterzy RMF FM dotarli do informacji, które przeczą oficjalnemu stanowisku Biura Ochrony Rządu – na lotnisku miało rzekomo nie być żadnych funkcjonariuszy BOR. To jest rzeczywiście oburzające, bo oni tam mieli obowiązek być, niezależnie od tego, czy prezydent leciał na oficjalną państwową wizytę, prywatną podróż, czy na grzyby. Zaniedbanie to nie było oczywiście przyczyną upadku samolotu (spadłby przecież niezależnie od obecności BOR-owców), ale pokazuje niekompetencję oraz uniemożliwiło brak błyskawicznej reakcji po katastrofie. Jeżeli okazałoby się to prawdą (a tego nie przesądzam), dymisja generała Janickiego to konieczność, nawet jeżeli nie ponosił za to osobistej odpowiedzialności.

Zamiast zajmować się wspomnianą, według mnie ważną, kwestią, nasze media i politycy bardziej przejmują się tym, że polski minister sprawiedliwości odsłuchał trochę szumów, z których nic nie wynika. Do wyjaśnienia pozostanie, czy miał do tego prawo, czy był to materiał z prowadzonego postępowania, czy materiał poglądowy (itd), ale zadajmy sobie pytanie – ma to jakikolwiek wpływ na śledztwo? Nie. Jak w takiej sytuacji można nawoływać do dymisji Kwiatkowskiego, a Janickiego zostawić w spokoju? Czy fakt, że minister odsłuchał trochę szumów jest naprawdę ważniejszy niż to, że na lotnisku mogło nie być BOR-owców, bo tak – według dziennikarzy RMF FM – zeznali inni funkcjonariusze w warunkach odpowiedzialności prawnej za własne słowa?

MNIEJ POLITYKÓW, WIĘCEJ EKSPERTÓW? UTOPIA

Kolejnym absurdem jest oburzanie się na długość trwania badania i śledztwa w tej sprawie. Od katastrofy minęło 6 miesięcy, a postępowania w sprawach o co prawda mniejszej randze, ale teoretycznie łatwiejszych, trwają od kilkunastu miesięcy do nawet kilku lat. Chcemy mieć sprawę zbadaną szybko, czy dobrze? Można krytykować zarówno polską prokuraturę, jak i MAK za złą współpracę z mediami i brak pełnej przejrzystości. Ponadto, zdecydowanie za wiele spekulacji, nie jest “gaszonych” od razu – np. plotka o tym, że autor filmiku spod Smoleńska został zastrzelony, co okazało się kompletną bzdurą, czy informacja medialna (mój faworyt do dziennikarskiej Hieny Roku), że niby któraś z ofiar dodzwoniła się swojej rodziny już po upadku samolotu i nadawała dramatyczną relację… W naszej rzeczywistości nawet takie absurdy przydałoby się zdementować.

Do mediów powinno się zapraszać nie polityków, lecz ekspertów od prawa, zwłaszcza międzynarodowego. Uniknęlibyśmy wtedy wielu głupich wypowiedzi, a uzyskalibyśmy odpowiedzi na nurtujące pytania. Nikt nie oburzałby się z tego powodu, że to Rosjanie prowadzą śledztwo i nie powstałby argument o rozbijającym się “Air Force One”. Po pierwsze, amerykański prezydent nigdy nie lądowałby nie tylko na takim lotnisku, ale również w takich warunkach atmosferycznych, a po drugie, nie przypominam sobie sytuacji międzynarodowej, w której – pomimo nacisków – Rosjanie oddaliby jakiekolwiek śledztwo, pamiętam za to mnóstwo, w których pokazywali światu figę z makiem. Pamiętać też powinno się, że pozycja międzynarodowa Stanów Zjednoczonych, a Polski, to inny wszechświat.

Każdy znający prawo międzynarodowe publiczne wyjaśniłby nam też, że Tu-154, w myśl Konwencji Chicagowskiej (artykuł 3) nie miał prawa być traktowany jako statek cywilny (taką tezę głosi minister spraw wewnętrznych – Jerzy Miller). To był statek państwowy i stosowanie tej konwencji automatycznie byłoby niezrozumiałe z punktu widzenia prawa. W tym przypadku doszło do szybkiego polsko-rosyjskiego porozumienia. Tłumaczyłem to, jak i dużo różnych rzeczy, w artykule “Wypadek w Smoleńsku – zdrowego rozsądku ubywa”. Tutaj dopiero można byłoby rozpocząć dyskusje – jaka alternatywa, co można było innego zrobić, czy stosowanie Konwencji Chicagowskiej w tej sytuacji było dla nas korzystne? Niestety, naszych elit chyba nie stać na taką rozmowę – lepiej się babrać w błocie i z jednej strony, nie tłumaczyć stanu prawnego, a z drugiej, bredzić o możliwości przejęcia śledztwa. Powiedzmy sobie także szczerze – ludzi takie rzeczowe dyskusje nie interesują, bo są mniej przyswajalne niż kolejna polityczna awantura.

ZAMACH? W SENSIE WYMACH

W filmie “Killerów-2″ komisarz Ryba przesłuchuje Jerzego Killera. Podejrzewa, że za zamachem na prezydenta stoi główny bohater filmu.

– Wziąłem zamach…

– O, dobrze, że nazywasz rzeczy po imieniu Jurek, a więc jednak to był zamach.

– Ale nie to nie był zamach w sensie zamach, tylko zamach w sensie wymach, serwis ręką.

To komedia, ale pokazuje polską rzeczywistość po 10.04. Każde słowo, zachowanie, wypowiedź rosyjskiego dysydenta ma być dowodem na zamach, filmik, na którym nic nie ma, dowodem na rozstrzeliwanie. Poseł Macierewicz już na pierwszej konferencji prasowej powiedział, że tragedia smoleńska była zbrodnią, a jak wiemy z polskiego Kodeksu Karnego – zbrodnię popełnić można tylko umyślnie (sprawę omawiałem w osobnym tekście). Gdy Jarosław Kaczyński wytłumaczył, że chodziło o “zbrodnię w sensie potocznym” to z tego zrobiła się już prawdziwa komedia, której nie wymyśliłby już sam Juliusz Machulski. Koncepcję “zamachu” omawiałem już w linkowanym wcześniej tekście, więc nie będę się powtarzał, ale generalnie nie ma na to żadnych dowodów, a Rosjanie nie mieli w tym nie tylko motywu, ale przede wszystkim, interesu.

Nie znaczy to oczywiście, że nie należy Rosjanom patrzeć na ręce. Zaufanie i kontrola – jak w dobrym małżeństwie. Oczywiście, że Rosjanom będzie zależało na tym, by wieża była jak najmniej winna, ale z krytykowaniem wstrzymajmy się, bo tak nakazuje przyzwoitość. Dlaczego?

Nie mamy raportu MAK-u i bez sensu jest komentowanie badania rosyjskiego, dopóki nie poznamy jego wyników. To tak, jakbyśmy komentowali wynik meczu, przed jego rozpoczęciem. Poza tym – po to Polska prowadzi własne śledztwo, by przejąc materiały od Rosjan i samodzielnie ocenić przyczyny katastrofy. Będziemy dysponować tymi samymi dowodami, co Rosjanie. Nasza ocena nie musi być identyczna. Główne dowody to nagrania z czarnych skrzynek, przy których otwarciu komisyjnie przebywał polski przedstawiciel, Edmund Klich. Przepisy są tak skonstruowane, by wszelkich podejrzeń o manipulację i nikomu, w przypadku czarnych skrzynek, to się jeszcze nie udało. Wiele również powinny wyjaśnić rozmowy polskich pilotów z wieżą, ale również to, czego domagają się Polacy, czyli rozmowy kontrolerów z “centralą”. Klich był obecny przy badaniu katastrofy, miał dostęp do materiału dowodowego, a sami Polacy mogą zgłaszać zastrzeżenia do rosyjskiego raportu.

Te wszystkie czynności muszą trwać i zarzucanie złej woli Polakom czy Rosjanom jest w tym przypadku nikczemnością. Jak można oskarżyć polską prokuraturę o to, że nie stara się wyjaśnić przyczyn katastrofy? Bez dowodów? Przynajmniej przed końcem postępowania? Może warto uwierzyć we własne państwo, jego organy i obywateli, bo wypadek Tupolewa był tragedią dla wszystkich Polaków.

Autor: Patryk Gorgol
Źródło: Kącik Dyplomatyczny


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. mk 19.10.2010 11:52

    @Maurycy. Więcej artykułów patryka gorgola, a z WM zrobi się obora. @Maurycy, miej trochę szacunku dla swojej pracy. Dbałeś o dobry wizerunek stronki, nie psuj tego.
    .
    Prof. M. Dakowski złożył u Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremata zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej. Dakowski pisze: “informuję, że 1. jako profesor zwyczajny fizyki, zajmujący się zawodowo oraz jako dydaktyk dynamiką ruchu i prawami zachowania (pędu, momentu pędu itp.), a także wytrzymałością materiałów, wykonałem i posiadam obliczenia wskazujące, że przyspieszenia przy zetknięciu się z ziemią czy drzewami kadłuba samolotu wynosiły od 0,4 do 4 g (g – przyspieszenie ziemskie), co czyni skrajnie nieprawdopodobnym, przy ujawnionym sposobie zetknięcia kadłuba z przeszkodami, zejście śmiertelne wszystkich osób na pokładzie w trakcie i na skutek hamowania. Niemożliwe też było, przy ewentualnej utracie kawałka skrzydła znanej wielkości na wysokości paru metrów, wykonanie przez płatowiec pół-beczki nad gruntem.

    2. Kadłub, traktowany w obliczeniach jako rura, głównie z duralu wzmocniona żebrami, musiał przy ślizganiu się po zagajniku pozostać w całości, lub rozpaść się na dwie, najwyżej trzy części. Rozpad jego na dziesiątki tysięcy części jest sprzeczny ze znaną z mechaniki wytrzymałością materiału kadłuba. Wskazuje to na pewność, iż rozpad kadłuba nastąpił z innych przyczyn, łatwych do jednoznacznego znalezienia.

    3. Wykonane obliczenia, na podstawie ujawnionych zapisów ścieżki dźwiękowej z czarnej skrzynki, wskazują na różne, wahające się i zmienne prędkości płatowca w powietrzu (przykładowo np. 59 km/h lub 158 km/h; jest to sprzeczne z zasadą zachowania pędu), przy katalogowej minimalnej możliwej prędkości Tu 154 w stabilnym locie rzędu 270 km/h. To jest jednoznaczny, pewny dowód, iż osoby czy firma przekazująca stronie polskiej te zapisy, fałszowała oryginalne zapisy skrzynki.Prawa fizyki, jak i prawa logiki, obowiązują bezwzględnie. Nie da się ich zmienić, bo są to prawa natury; stoją one ponad “prawami” geo-polityki czy socjologii.

    Proponuję Prokuraturze udział mój i znanych mi specjalistów z mechaniki i dynamiki ruchu oraz elektroniki i informatyki (w dziedzinie trajektorii 3D) w części merytorycznej śledztwa smoleńskiego. Strona polityczna nas nie interesuje.

    Mirosław Dakowski
    profesor zw. fizyki, dr hab.

  2. Chytry lis 19.10.2010 12:34

    Jedne sytuacje Pan relatywizuje, inne jednoznacznie rozstrzyga,a jeszcze innym nie daje racji bytu – co kumu wygodne…

  3. mk 19.10.2010 13:01

    “np. plotka o tym, że autor filmiku spod Smoleńska został zastrzelony, co okazało się kompletną bzdurą.”
    .
    Patryczku, autor filmu Andriej Mienderiej, faktycznie nie żyje, i to informacja pewna, nie zginął w sposób jaki opisywała plotka, ale zgon to zgon. Później specsłużba podstawiała różnych tak zwanych autorów filmu, ale to już była ściema i część wojny dezinfo.
    .
    “czy informacja medialna (mój faworyt do dziennikarskiej Hieny Roku), że niby któraś z ofiar dodzwoniła się swojej rodziny już po upadku samolotu i nadawała dramatyczną relację.”
    .
    Patryczku, Kwestia telefonu do żony, jest zbyt delikatna i poważna, aby dziennikarze mogli sobie ją wymyślić. Jest to wątek takiego kalibru, że musieli mieć pewność, że jest autentyczny.
    Nie ulega wątpliwości, że wdowa została zastraszona. Gdyby zaczęła biegać od dziennikarza do dziennikarza, pokazywać biling rozmów, i mówić że jej mąż przeżył, to donek z ekipą, już musieliby sie pakować i uciekać z kraju.
    W podobny sposób ucisza się, grozi i zastrasza wdowy po wojskowych, którzy zginęli w wypadku CASY pod Mirosławcem. Dwie wdowy zostały zamknięte w zakładach psychiatrycznych, ponieważ zadawały za dużo pytań.
    .

    Małgorzata Wassermann, córka śp. Zbigniewa Wassermanna, zwróciła uwagę, że osoby dzwoniące niedługo po katastrofie do jej ojca słyszały w słuchawce komunikat po rosyjsku (potwierdza to dziennikarz jednej z gazet, który także próbował po tragedii skontaktować się z posłem). Oznaczać to może jedno: telefon komórkowy musiał zalogować się do sieci rosyjskiej, a byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby został przez polityka PiS włączony na terenie Rosji. Jak twierdzi Małgorzata Wassermann, jej ojciec nigdy nie włączał telefonu na pokładzie samolotu. ‘Mój ojciec latał samolotami kilka razy w tygodniu przez przeszło dziesięć lat i nigdy nie zdarzyło mu się zapomnieć wyłączyć telefonu w samolocie’ – powiedziała w rozmowie z RMF FM córka posła. I dodała: ‘Nie tylko mój ojciec miał włączony telefon na terenie państwa rosyjskiego’.
    Podobnie wypowiedział się w TVP Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Podkreślił, że z ustaleń zespołu wynika, iż większość telefonów komórkowych na pokładzie Tu-154 101 przed katastrofą była czynna. – A byli to ludzie, którzy bardzo skrupulatnie przestrzegali przepisów. W związku z tym musiało się zdarzyć coś niezwykłego, że zdecydowali się włączyć komórki, i jeszcze zdążyli to zrobić. A przecież włączenie komórki nie odbywa się w ciągu sekundy, lecz co najmniej piętnastu sekund’.
    .
    Poza tym, wątek telefonu BORowca, Jacka Surówki, jest zbieżny, z potwierdzoną wcześnie informacją o trzech karetkach odjeżdżających na sygnale z miejsca “katastrofy”.
    .
    Dodatkowo motyw telefonu, wpisuje się w obraz filmu ze strzałami, zarejestrowany przez Andrieja Mienderiej. Autentyczność filmu zostało potwierdzona przez ABW, a mamy najlepszych dźwiękowców na świecie. ABW stwierdziło, że polscy eksperci nie znaleźli nic co by kwestionowało wiarygodność tego filmu.
    .
    Głowa polskiej komisji od wypadku lotniczego Tu-154 Edmund Klich wyjaśnił: ‘niektórzy pasażerowie prawdopodobnie skonali jakiś czas po katastrofie, jednak w czasie upadku ulegli obrażeniom, niedającym szans na przeżycie’. Co zrobił Edmund Klich po tej porażającej wypowiedzi? Kolejny raz skłamał. Mianowicie, zdementował doniesienia polskich mediów o tym, że kiedykolwiek wypowiedział powyższe słowa. Tymczasem prawda jest taka, że ten wywiad Klich udzielił rosyjskiej gazecie Moskiewski Komsomolec pięć dni przed zacytowaniem jej przez polskie media.
    .
    Patryczku, nie możesz o tym wszystkim nie wiedzieć, nie mogłeś tego przegapić. Wszystkie twoje wypociny, powyższe jak i wcześniejsze artykuły, to żałosna papka żywcem wzięta z polsatu.
    .
    @Maurycy, czy w ramach wolnych mediów, teraz zaczniesz wrzucać dezinfo z tvn24 ?

  4. mk 19.10.2010 16:01

    “WM opublikowały masę tekstów krytykujących oficjalną wersję wydarzeń katastrofy smoleńskiej.”
    .
    To fakt, i zwracam honor, ale mam alergie na manipulacja, a takowe występują zawsze w artykułach patryka gorgola. Zwykła zakłamana, propagandowa papka.
    .
    “Artykuły Patryka Gorgola publikowane są na WM od dawna i nie przypominam sobie, byś na nie narzekał.”

    Narzekałem zawsze, czasami również dając temu wyraz w formie pisanej. Pamiętam nawet mój wpis: “panie Gorgol, ludzie się z was śmieją.”
    .
    “Pogódź się z tym, bo sam możesz kiedyś znaleźć się pod ostrzałem osób, które będą chciały cię uciszyć.”
    .
    Na WM, to akurat hasbara próbowała mnie uciszać w sposób notoryczny.
    .
    “Dyskutuj więc z autorem na argumenty, wykazuj mu błędy.”
    .
    Co powyższym uczyniłem.
    Na zmianę poglądów autora jednak nie liczę, bo uprawia manipulacje w sposób świadomy.

  5. Slawomir 20.10.2010 11:07

    A ja tam nie polemizuję z prostych porzyczyn. Jeśli to głupota, to od polemiki inteligencji nie przybędzie. Jeśli świadoma działalność, to taki gość nie zasługuje sobie na to, aby przyzwoity człowiek rozmawiał z nim o czymkolwiek.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.