O jaką Europę walczyli Kaczyńscy

Opublikowano: 24.06.2007 | Kategorie: Polityka

Liczba wyświetleń: 672

To już typowe dla polskich negocjatorów na szczytach unijnych, żeby przywdziewać szaty obrońców biednych i uciśnionych. Leszek Miller w 2002 w Kopenhadze przyjął niesprawiedliwe dla polskich rolników warunki, ale został okrzyknięty bohaterem. Kaczyńscy kreują się na bohaterów negocjacji w Brukseli, w których zapadła decyzja o systemie głosowania państw członkowskich Unii. Polscy politycy z lubością korzystają z takich momentów, gdy rzekoma „waleczność” na arenie międzynarodowej może odciągnąć uwagę od ich nieudolności w kraju. Na tą okazję nawet konkurujący z nimi politycy odkładają na chwilę wzajemne ataki, by chwalić postawę dzielnego rycerza powracającego z boju. Szczwani politykierzy dobrze wiedzą, że kreowanie całkowicie fikcyjnego wizerunku „wspólnego frontu walki” o wpływy Polski w Unii opłaca im się bardziej, niż doraźne ataki na partię konkurencyjną.

Ludność – wykarmiona na bajkach o dobrym marszałku Piłsudskim, wielkich czynach Dmowskiego i ogólnie na bredniach o dobrych, lecz surowych mężach, którzy w krytycznych chwilach ratowali Polskę i Polaków – łyka to bez popitki.

Wystarczy chwilę się przyjrzeć faktom, by zobaczyć jak głupie i gołosłowne są te pretensje.

Polscy negocjatorzy domagali się na szczycie w Brukseli, by przyjęty w eurokonstytucji system podwójnej większości państw i obywateli zastąpić tzw. systemem pierwiastkowym, gdzie głos każdego kraju jest obliczony na podstawie pierwiastka kwadratowego z jego liczby ludności. Ten system miał, według naszych bohaterów, ograniczyć potęgę Niemiec i pomóc małym krajom, nowym członkom Unii. Prosta tabelka w arkuszu kalkulacyjnym pokazuje, jakie wyniki osiągnęlibyśmy w istocie.

W porównaniu z rozkładem głosów z Nicei, jedynie Łotwa i Słowenia miałyby więcej głosów niż do tej pory. Słowacja, Dania i Finlandia zachowałyby swoją obecną liczbę głosów. Wszystkie pozostałe kraje – oprócz Niemiec – straciłyby głosy. Polska miałaby 20 głosów zamiast 27.

W końcu biurokraci państw UE uzgodnili, że do 2014 roku będą obowiązywały dotychczasowe zasady głosowania w Radzie UE, jakie przewiduje Traktat z Nicei. Później zacznie obowiązywać system podwójnej większości państw (55 proc.) i obywateli (65 proc.), który zapewni rządowi Niemiec bezkonkurencyjną przewagę w dziedzinie głosowania według większości obywateli (rzekomo przezeń reprezentowanych), która nigdy nie będzie zrównoważona przez głosowanie według większości państw, gdyż rządy tych państw nie będą stanowiły monolitu.

W istocie dyskusja dotyczyła tylko terminu całkowitej kapitulacji przed politykami najliczniejszego państwa w Unii. Nie jest to przecież nawet kapitulacja przed najliczniejszym narodem, bo głosy o których mowa nie są głosami społeczeństwa, ale głosami rządów nie mających kontaktu ze społeczeństwem.

Źródło: C.I.A.


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.