Morawy to nie „Czechia”

Opublikowano: 28.04.2016 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 798

Niedawna dziwaczna zagrywka PR-owa ze „zmianą nazwy państwa” przypomniała, że obecna Republika Czeska nie jest bynajmniej podmiotem jednolitym etnicznie (ani w pewnych aspektach kulturowo), jak zdarza się uważać nie tylko turystom, ale i niektórym mniej uważnym analitykom politycznym, ignorującym istniejący, a właśnie ożywiony morawski regionalizm, czy wręcz separatyzm.

Warto zauważyć, że już od lat 1990. na obocznościach czesko-morawskich kapitał zbijała prozachodnia (czyt. przeważnie proniemiecka) chadecka centro-prawica. Jednak pomysł „oficjalnego przemianowania Republiki Czeskiej w języku angielskim”, jak określiły międzynarodowe publikatory (także w Polsce) usankcjonowanie (?) terminu „Czechia”, obudził i uaktywnił środowiska bardziej autentyczne i faktycznie odwołujące się do narodowego, a także katolickiego dziedzictwa Moraw. Region ten uznawany jest wprawdzie za część historycznej Korony Czeskiej, ale z pewnością jednak nie jest Czechami, a tym bardziej nie uważa się za „Czechię”. Skądinąd Morawianie (a ściślej raczej marginalna dotąd partia „Morawianie”) upomnieli się także o trzeci człon regionalny państwa zarządzanego z Pragi, czyli Śląsk (a raczej jego fragment, znajdujący się w granicach Republiki). Ten aspekt, choć „Morawianie” są partnerami ślązakowców w ramach Europejskiego Wolnego Sojuszu, w jakiś sposób kwestionuje pojawiającą się okresowo narrację części działaczy Ruchu Autonomii Śląska w kwestii rzekomej wyższości Republiki Czeskiej nad Rzecząpospolitą Polską w uznawaniu odrębności Ślązaków.

Podczas zeszłoweekendowej manifestacji w Brnie działacze „Morawian”, śpiewając hymn narodowy (którym, wbrew popularnemu w czasach komunistycznych dowcipowi, nie jest bynajmniej chwila ciszy, którą w CSRS rozdzielano ogrywanie „Kde domov můj” i „Nad Tatrou sa blýska”) i skandując „Morawy, Morawy!”, podkreślali swój sprzeciw wobec pomysłów Pragi.

„Wysiłki praskich polityków, zmierzające do narzucenia nazwy “Czechia”, postrzegamy jako poważny atak na tożsamość Moraw i Śląska. Pojęcia “Czechia” czy “Bohemia” odnoszą się wyłącznie do samych Czech, a więc nie powinny być używane w odniesieniu do sąsiednich Moraw i Śląska. Mamy do czynienia z alarmującym, kolejnym już dążeniem do usunięcia świadomości dawnych krajów koronnych, które wcześniej utraciły już swe ziemie, rządy, granice, symbole i elity” – mówił wiceprzewodniczący „Morawian” Andrew Hýsek.

Protesty trwają od kilku tygodni, a ich uczestnicy coraz głośniej pytają „czemu nie CzechoMorawia”? Albo „Ziemie Czeskie”? Tym samym potwierdza się stara zasada, że poczucie odrębności budzi się nawet z głębokiego uśpienia niekiedy dopiero w poczuciu zagrożenia, po przekroczeniu przez zwolenników ujednolicania na siłę ostatniej, wydawałoby się już zupełnie nieistotnej, granicy. Działa to jak katalizator, tworząc klimat do wysunięcia również dalej idących postulatów. Należą do nich m.in. stale wysuwane przez regionalistów żądanie „przywrócenia rządu morawskiego, istniejącego od 1182 r. na terytorium Marchii, a nawet w ograniczonej formie w niepodległej Republice Czechosłowackiej, a zniesionego nielegalnie przez komunistów w 1949 r.”, co podkreśla wiceprzewodniczący „Morawian” Ondřej Mlejnek.

Powyższa koncepcja ma charakter dużo poważniejszy niż historyczny. Zmierza bowiem do zmiany struktury państwa w kierunku powstania obdarzonych dużym stopniem niezależności (autonomii?) ziem, w miejsce obecnych („niewydolnych” – jak twierdzą „Morawianie”) 14 krajów. Przy okazji zaś wypomina się Pradze i „złodziejską prywatyzację” (tak, tak, to nie tylko polska specjalność!) i traktowanie Moraw jako… „Republiki B”. No i jeszcze pomysł, by reprezentacja hokejowa występowała tylko z czeskim lwem, tracąc z kostiumów Wielki Herb Republiki z orłami Czech i Moraw – co, u lekceważących politykę, za to poważnie traktujących sport naszych południowych sąsiadów, wzbudziło dużo bardziej gniewne protesty, niż kwestia nazwy państwa (i co ważne – ten akurat zdecydowany sprzeciw okazał się skuteczny). Czyż bowiem w sprawach etnicznych symbole i emocje nie nabierają niekiedy szczególnego znaczenia?

Inne organizacje i stronnictwa morawskie zajmują przeważnie stanowisko mniej radykalne, to jednak akcja zbiórki podpisów przeciwko planom Pragi, a za uwzględnieniem w oficjalnej nazwie państwa członu morawskiego ma już zasięg znacznie szerszy, niż „rekordowe” 1,5%, jakim „Morawianom” zdarzyło się cieszyć w najlepszych dla siebie wyborach w południowej części Moraw.

Autorstwo: Konrad Rękas
Źródło: Geopolityka.org


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. kozik 28.04.2016 11:24

    Kłania się sygnalizowana przez Grzegorza Brauna “suwerenność wyspowa” i to, o czym pisał dr Jerzy Jaśkowski: kraje mają podzielić się na mniejsze jednostki do kilku mln mieszkańców – jak niegdyś wielkie Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego podzieliło się na księstewka…

  2. dagome12345 28.04.2016 13:32

    Teoretycznie jakieś takie ruchy “separatystyczne” wydają się niewinną zabawą i wywołują co najwyżej uśmiech ( często obojętność) reszty społeczeństwa.
    Sytuacja zmienia się gdy na danym obszarze jest przemysł , surowce itd.
    Obecna Europa jest jako tako ustabilizowana, ale wystarczy dekada dobrze za sponsorowanej propagandy , która “niespodziewanie” zakończy się np: światowym kryzysem i nagle pojawia się możliwość odłączenia “separatystycznego” regionu od macierzy i oczywiście owy region całkowitym przypadkiem przyłączy się do tego silniejszego “sponsora”.
    Powyższy wywód jest teoretyzowaniem, ale dopuszczenie do radykalizacji pewnych regionów może się odbić wielką czkawką pewnych siebie państw – w imię starej zasady “papier przyjmie wszytko” (traktaty obowiązujące od dekad mogą ulec zmianie).

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.