Ernest Wilimowski – geniusz czy zdrajca?

Opublikowano: 12.02.2010 | Kategorie: Historia

Liczba wyświetleń: 862

Ernest Wilimowski to bez wątpienia najlepszy polski piłkarz przedwojennej Polski. Ci, którzy mieli okazję widzieć jego grę, mówili jedno słowo: Geniusz.

LEGENDA FUTBOLU

Ernest Otton Wilimowski (Ezi) urodził się w 1916 roku w Kattowitz (obecne Katowice) na Górnym Śląsku. Sam o sobie mówił, że jest Górnoślązakiem. Nie zmienia to faktu, że ten region po I Wojnie Światowej został przyłączony do Polski, a Wilimowski grał w polskiej lidze i w polskiej reprezentacji. Pomimo że wystawiany był na pozycji lewego łącznika (więc nominalnie za napastnikami) zasłynął z niesłychanej wręcz skuteczności. Dość powiedzieć, że w 86 meczach w lidze (grał w barwach Ruchu Wielkie Hajduki – obecnie Ruch Chorzów) strzelił 112 bramek, a w 22 spotkaniach reprezentacji Polski zdobył goli 21. Do legendy przeszły jego wyczyny na Mistrzostwach Świata w 1938 roku, kiedy to w meczu z Brazylią strzelił aż 4 gole doprowadzając bramkarza „canarinhos” do furii, a naszej drużynie zapewniając wyrównaną walkę do samego końca (wynik 5:6 po dogrywce).

Nie mniej spektakularnym wyczynem „Ezi” popisał się na kilka dni przed wybuchem II Wojny Światowej, kiedy to 27 sierpnia 1939 roku polska reprezentacja pokonała bardzo silną ekipę węgierską 4:2, a on sam strzelił 3 gole, a czwartego wypracował. W lidze zaszalał na przykład w czasie meczu z Union-Touring Łódź, w którym strzelił aż 10 bramek! Głównie dzięki niemu Ruch zdobywał w tym okresie czterokrotnie tytuł mistrza Polski (1934, 35, 36 i 38 rok).

W REPREZENTACJI NIEMIEC

Niestety jego przekleństwem stała się II Wojna Światowa. Ernest Wilimowski podpisał volkslistę i wyjechał w głąb III Rzeszy. Tam kontynuował swoją karierę i dalej zadziwiał skutecznością – w 8 meczach w reprezentacji Niemiec zdobył 13 bramek. Nie zmienia to jednak faktu, że w komunistycznej Polsce był traktowany jako renegat i zdrajca.

Jednak im więcej czasu upływa od tych wydarzeń, tym mniej czarno-biała zaczyna być postać Ernesta Wilimowskiego. Trzeba pamiętać o specyfice Górnego Śląska, regionu mającego bardzo silne związki nie tylko z Polską, ale głównie właśnie z Niemcami i dodatkowo mocne tendencje autonomiczne. Warto wiedzieć, że np. na Śląsku w czasie wojny można było grać w piłkę, a sam rząd RP na uchodźstwie namawiał Ślązaków do podpisywania volkslist, żeby się maskować. Polski trener reprezentacji Józef Kałuża nie widział nic złego w tym, że wielu Ślązaków grało (czy starało się o grę) w reprezentacji Niemiec. Udało się tylko Wilimowskiemu. Co więcej, na początku wojny Wilimowski musiał ukrywać się przed Niemcami. Jednym z notabli NSDAP na Śląsku była osoba, która nienawidziła go za to, że w 1934 roku przeszedł z FC Kattowitz do będącego symbolem polskości Ruchu Wielkie Hajduki. Po wybuchu wojny Wilimowski jednak wrócił do FC Kattowitz, gdzie grali praktycznie sami Ślązacy – Ruch został zlikwidowany. Zmieniał później kluby jeden po drugim, strzelał mnóstwo bramek i trafił do reprezentacji Niemiec. I podobno udało mu się tam zdobyć respekt trenera i piłkarzy. Najlepszy występ w tej drużynie zanotował w Bernie przeciwko silnym Szwajcarom – Niemcy wygrali 5:3, a Wilimowski strzelił 4 gole. Trafił jeszcze raz, główką po rzucie rożnym, ale sędzia… dopatrzył się spalonego! W tym samym czasie armia generała Paulusa szturmowała Stalingrad…

Co ciekawe wielkim entuzjastą talentu Ernesta Wilimowskiego był inny Ślązak, Gerard Cieślik. Już jako kilkunastoletni chłopak podziwiał go na treningach i meczach, również tych w reprezentacji Niemiec (np. podczas meczu z Rumunią rozegranym w 1942 roku). Osoby, które znały Wilimowskiego podkreślają jego całkowitą apolityczność i to, że on zawsze był przede wszystkim piłkarzem. I interesowała go wyłącznie gra w piłkę. Taka postawa była nie do zaakceptowania przez wielu Polaków po wojnie. Według nich Wilimowski okazał się oportunistą i świadomie wyrzekł się Polski. Zapominają one jednak, że Wilimowski czuł się przede wszystkim Ślązakiem, grając zarówno dla Polski, jak i dla Niemiec. Po wojnie Ernest Wilimowski został w Niemczech, do Polski nie miał po co wracać. Grywał jeszcze do 1959 roku, potem osiadł w Karlsruhe. Odmówił pracy w Niemieckim Związku Piłkarskim.

Jedno nie ulega kwestii. Po wojnie mieliśmy jeden talent, który moglibyśmy porównywać z Wilimowskim – Włodzimierza Lubańskiego. Niestety Lubańskiego karierę złamała koszmarna kontuzja. Tym bardziej należy pamiętać o sportowych wyczynach Ernesta Wilimowskiego.

Autor: Tomasz Szatański
Źródło: iThink


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. sqan 13.02.2010 15:52

    “podpisał volkslistę i wyjechał w głąb III Rzeszy”
    Bardziej warto pamiętać o tych, którzy nie podpisali.

    Ad. tytułu.
    Chyba i jedno i drugie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.