Błędne koło pomocy dla Palestyny

Opublikowano: 15.10.2012 | Kategorie: Gospodarka, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 512

Rozmowa z Ibrahimem Shikaki, palestyńskim ekonomistą, wykładowcą na Uniwersytecie Al-Quds w Jerozolimie.

ANETA JERSKA: Zacznijmy od ogólnego pytania, jaki jest koszt okupacji? Czy możemy go jakoś oszacować?

IBRAHIM SHIKAKI: Aby zacząć rozmowę na temat kosztu okupacji, musimy wrócić do sytuacji sprzed okupacji, czyli przed 1967 roku. Nawet jeszcze przed powstaniem państwa Izrael w 1948 roku, Mandat Brytyjski stosował preferencyjną politykę w odniesieniu do przemysłu żydowskiego w Palestynie, tantiemy z surowców naturalnych były kierowane jedynie do żydowskich zakładów, nakładano wysokie taryfy na dobra podobne do tych produkowanych przez przedsiębiorstwa żydowskie, a niskie na te, które były podobne do tych wytwarzanych przez Palestyńczyków.

Samo powstanie państwa Izrael w 1948 roku wiązało się z ogromnym kosztem ludzkim, ¾ Palestyńczyków zamieszkujących Izrael ( czyli ponad 700 tysięcy osób) zostało wypędzonych ze swoich ziem i zmuszonych do szukania schronienia w sąsiednich krajach (Jordanii, Libanie i Syrii) oraz na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy. 78% obszaru Palestyny znalazło się pod kontrolą nowo utworzonego państwa.Według szacunków UNRWA liczba uchodźców palestyńskich wynosi obecnie około 5 milionów osób.

Okupacja Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy wiąże się z ogromnym kosztem ekonomicznym, jaki ponoszą Palestyńczycy żyjący na Palestyńskich Terytoriach Okupowanych. Oszacowanie ilościowe kosztu okupacji jest bardzo złożone. Na przykład postępująca grabież ziemi połączona z kontrolą jaką Izrael sprawuje nad naszymi granicami zmniejszyła udział w produkcji sektorów rolnictwa i przemysłu. Gdyby nie było okupacji prawdopodobnie w Palestynie rozwinąłby się silny sektor przemysłowy i rolno-przemysłowy. Utracone dochody z branży turystycznej, szczególnie w Jerozolimie Wschodniej szacuje się na setki milionów dolarów, a uwolnienie wszystkich, którzy byli i nadal są więzieni dodaje kolejne koszty do naszej kalkulacji.

Więc mówiąc w skrócie – okupacja zniszczyła jakąkolwiek szansę na utworzenie niezależnej palestyńskiej gospodarki, zwiększyła zależność od Izraela i bezpośrednio oraz pośrednio zniekształciła gospodarkę palestyńską, tak, źe potrzeba wielu lat aby mogła funkcjonować bez ciągłej pomocy międzynarodowej.

– Kiedy mówimy o kosztach okupacji możemy usłyszeć różne opinie – z jednej strony mówi się rosnących wydatkach, które ponosi Izrael ze względu na ciągłe dotacje na utrzymanie osiedli izraelskich i rozwój infrastruktury, z drugiej jednak strony pojawiają się głosy mówiące o tym, że Izrael czerpie korzyści z okupacji, chociażby z tego tytułu że cała pomoc fundowana przez donorów międzynarodowych jest kupowana w Izraelu…

– Jeśli chcemy spojrzeć na problem z czysto ekonomicznego punktu widzenia, istnieje kilka oszacowań ilościowych. Z jednej strony Izrael z pewnością ponosi ekonomiczny i finansowy koszt z tego tytułu. Ostatnie szacunki z 2010 roku wskazują, że łączny koszt netto okupacji wynosi 88,5 miliardów dolarów, czyli roczny koszt to 6,3 miliarda dolarów. Liczby te obejmują dotacje do osiedli izraelskich, koszty bezpieczeństwa, infrastruktury etc. Z drugiej strony szacunkowy koszt okupacji dla gospodarki palestyńskiej z 2010 roku wynosił 6,9 miliarda dolarów (lub 85% PKB) co jest wynikiem sytuacji, w której Izrael sprawuje kontrolę ujęciami wody i zasobami naturalnymi oraz blokuje Strefę Gazy. Ale należy wspomnieć że koszty okupacji to o wiele więcej niż tylko kwestie ekonomiczne i finansowe. Izrael sprawuje kontrolę nad surowcami naturalnymi, granicami, rynkami zbytu, oddziela od siebie poszczególne enklawy na Zachodnim Brzegu oraz Strefę Gazy od reszty świata, nie wspominając o kontroli sieci elektromagnetycznych (telefonicznych)

Istnieje również koszt tzw. społeczny czy polityczny, bardzo ważną sprawą jest na przykład rola aparatu okupacji w ułatwianiu grabieży ziemi i kontynuowaniu rozbudowy nielegalnych osiedli izraelskich na Palestyńskich Terytoriach Okupowanych z Jerozolimą Wschodnią włącznie. Działania te doprowadziły do obecnego impasu politycznego i ułatwiają postępującą ekonomiczną czystkę etniczną poprzez wykreowanie ciężkich warunków społecznych i ekonomicznych.

Reasumując, Palestyńczycy codziennie zmagają się z konsekwencjami i kosztami okupacji. Polityka izraelska razem z wewnętrzną polityką palestyńską doprowadziły do impasu politycznego i ciężkiej sytuacji gospodarczej. Ostatnie protesty wymierzone w politykę ekonomiczną władz Autonomii Palestyńskiej pokazują, w jakim stopniu sytuacja stała się nie do zniesienia.

– Dużo się mówi ostatnio o nieefektywności pomocy międzynarodowej, która trafia do Palestyny. Jaka jest Twoja opinia na temat tzw. projektów rozwojowych?

– Termin “rozwój”, podobnie zresztą jak “pokój” paradoksalnie mają negatywny wydźwięk dla Palestyńczyków, pomimo tego, że obiektywnie rzecz biorąc powinny mieć pozytywne konotacje. To dlatego, że nadrzędnym celem tych tzw. projektów rozwojowych jest zapewnienie ciągłości „procesu politycznego”.

Projekty rozwojowe zamiast przyczyniać się do zrównoważonego rozwoju palestyńskiej gospodarki poprzez wspieranie bazy produkcyjnej mają dwie charakterystyczne cechy. Pierwszą z nich jest „współpraca” z izraelską gospodarką i biznesem (wspólne projekty, wspólne obszary przemysłowe) która w rzeczywistości pogłębia tylko istniejące zależności, A po drugie cechuje je ograniczenie pomocy ekonomicznej do marginalnych codziennych gestów raczej niż przyczynianie się do poprawy sytuacji ekonomicznej jako całości, projekty te koncentrują się na poprawie sytuacji indywidualnych jednostek i sprawiają, że wspólnotowe cele polityczne i ekonomiczne mają mniejsze znaczenie.

Projekty rozwojowe nie są kontrolowane przez Palestyńczyków, nie udało się osiągnąć celów zaplanowanych przez pierwsze projekty rozwojowe wdrażane w latach 1993-2000, od pierwszych lat Drugiej Intifady było jasne, że ta struktura ekonomiczna rozpadnie się przy pierwszym kryzysie.

82% pomocy humanitarnej jest kierowanej do ONZ-u i jej agend, i chociaż jest to normalne w przypadkach kryzysu humanitarnego, dylematem jednak jest to, że kryzys ten trwa już od dłuższego czasu, a ONZ nie wprowadziła żadnej skutecznej strategii, w ramach której fundusze mogłyby być stopniowo przekierowane do palestyńskich organizacji społecznych, a nie do ONZ-u i organizacji międzynarodowych.

– Skoro więc pomoc międzynarodowa nie trafia tak naprawdę bezpośrednio do Palestyńczyków i przyczynia się do utrzymania okupacji, czy w takim razie powinniśmy z niej zrezygnować?

– Nie, w żadnym wypadku nie należy z niej rezygnować, w szczególności kiedy mówimy o pomocy humanitarnej. Pomoc ta pomaga zapewnić Palestyńczykom schronienie, jedzenie, żywność, wodę, pomoc sanitarną, w sytuacji gdy zostali przymusowo wysiedleni lub ich domy wyburzono. Najpierw powinniśmy skończyć z hipokryzją wspólnoty donorów. Stany Zjednoczone nie mogą zapewniać miliardów dolarów pomocy wojskowej dla Izraela, a następnie „pomagać” Palestyńczykom poprzez przekazanie kilku milionów dolarów na odbudowę dróg zniszczonych przez izraelskie wojsko! Dokładnie tak jak Niemcy nie mogą sugerować, ze chcą się przyczynić do rozwoju i pokoju w regionie w tym samym czasie sprzedając Izraelowi atomowe okręty podwodne. Tak się przedstawia sytuacja w większości państw-darczyńców.

Kolejnym krokiem powinna być presja polityczna. Unia Europejska rzekomo stoi na straży poszanowania prawa międzynarodowego, ale cały czas zacieśnia swoje polityczne i handlowe kontakty z Izraelem, krajem który jak orzekł Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości lamie prawo międzynarodowe codziennie! Połączenie pomocy rozwojowej i humanitarnej z presją polityczną i usunięcie Izraela z piedestału byłoby krokiem w dobrym kierunku, zwłaszcza dla Unii Europejskiej, jeśli zależy jej na poprawie sytuacji w całym regionie, a nie tylko w kontekście konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

– Jakie są w takim razie szanse na ustanowienie całkowicie niezależnej I samowystarczalnej gospodarki palestyńskiej?

– Zerowe. Ale to już było jasne kilka lat po podpisaniu porozumień z Oslo, 20 lat zajęło społeczności międzynarodowej zdanie sobie z tego sprawy. Obecnie żaden poważny i szanujący się obserwator sytuacji w regionie nie powie nic innego ( z wyjątkiem tych reprezentujących państwa i rządy oczywiście). Nawet twórcy idei rozwiązania dwu państwowego, którzy przewidywali utworzenie niepodległej Palestyny zdali sobie sprawę (i publicznie to przyznali) że to rozwiązanie jest martwe.

Od ponad 20 lat polityka okupacji jest źródłem wszystkich tych problemów, obecnie pół miliona obywateli Izraelskich mieszka na Okupowanych Terytoriach Palestyńskich, co stanowi oczywiste pogwałcenie międzynarodowego prawa humanitarnego, Izrael posiada kontrolę nad 62% obszaru Zachodniego Brzegu (Strefa C), kontroluje granice i jest jasne, że Dolina Jordanu nigdy nie zostanie włączona do przyszłego państwa palestyńskiego, o ekonomii wspominaliśmy już wcześniej.

Jedyną szansą na powstanie pewnego rodzaju państwa (oczywiście uzależnionego od Izraela), które prawdopodobnie zostanie utworzone w niedalekiej przyszłości jest utworzenie go w ramach małych enklaw na obszarze A i B i na tym co pozostanie po trwającej konfiskacie ziemi, ekspansji osadniczej i de facto anektowaniu obszaru C do Izraela. Czyli utworzenie takiego państwa z podziałem na bantustany, z którym mieliśmy do czynienia w latach 50 w RPA podczas ery apartheidu.

– Czy Autonomia Palestyńska mogłaby się utrzymać bez pomocy donorów międzynarodowych?

– Nie, na pewno nie obecnie. W 1993 roku Izrael wycofał się ze swoich zobowiązań jako okupanta, którego obowiązkiem jest zapewnienie dobrobytu chronionej okupowanej społeczności. Władze utworzonej Autonomii Palestyńskiej nie były w stanie wypełnić tej luki, zaczął się proces uzależniania Autonomii od pomocy międzynarodowej, który doprowadził do obecnej sytuacji, z której nie ma powrotu.

Palestyńczycy otrzymują najwięcej pomocy międzynarodowej na osobę na całym świecie, fundusze międzynarodowe są głównym źródłem rozwoju, miesiąc po miesiącu władze Autonomii Palestyńskiej są zmuszone zmieniać donorów, prosić o pomoc, pożyczać od banków aby być w stanie opłacić swoje zobowiązania. Nie wspominając o tym, ze znaczna część projektów rozwojowych jest finansowana z zewnątrz.

Taka sytuacja w połączeniu z okupacją i polityką społeczności międzynarodowej, która narzuca swoje rozwiązania Autonomii Palestyńskiej wykreowała taki stopień zależności od pomocy międzynarodowej, że potrzeba będzie co najmniej 10- u lat aby w ogóle zacząć rozmawiać o rezygnacji z tej pomocy, każdy dzień bez wprowadzonych zmian wydłuża czas, który będziemy potrzebowali aby naprawić obecną sytuację.

– Więc jakie jest rozwiązanie? I jakie może mieć ono związek z ostatnimi demonstracjami przeciwko rosnącym kosztom życia w Palestynie?

– Jakiekolwiek będzie rozwiązanie kryzysu gospodarczego, Palestyńczycy zdają sobie sprawę z tego, że musi być ono wynikiem pewnej krytycznej zmiany. Przekonanie to odzwierciedlają ostatnie protesty społeczne na Zachodnim Brzegu. Demonstranci wzywając do rezygnacji premiera i odrzucenia Protokołu Paryskiego (umowy gospodarczej z Izraelem) zdają sobie jednocześnie sprawę z tego, że są to jedynie symptomy szerszej politycznej choroby. Z tego też względu wzywają również do odrzucenia umowy z Oslo i obarczają odpowiedzialnością nie tylko rząd, ale również Autonomię Palestyńską i Organizację Wyzwolenia Palestyny.

Jednym z rozwiązań bieżącej sytuacji może być przetasowanie liderów palestyńskich, czy to w drodze legitymacji rewolucyjnej, gdzie grupa lub partia realizuje program popierany przez społeczeństwo (tak jak podczas Pierwszej Intifady) czy też poprzez prawomocne wybory, w których bezpośrednie wybory do Palestyńskiej Rady Narodowej obejmowałyby Palestyńczyków na całym świecie, a nie tylko mniejszość palestyńską biorącą udział w głosowaniu do Palestyńskiej Rady Legislacyjnej na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy.

W sposób rewolucyjny czy drogą elekcji (lub na oba sposoby) realna zmiana jest tym, czego chcą obecnie Palestyńczycy, i nie wyrażą zgody na nic innego.

Ibrahim Shikaki – ekonomista palestyński, wykładowca na Uniwersytecie Al-Quds w Jerozolimie.

Z Ibrahimem Shikakim rozmawiała Aneta Jerska
Wywiad w skróconej wersji ukazał się w tygodniku „Przekrój”
Źródło: Kampania Solidarności z Palestyną


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. wycieczkowicz 1 16.10.2012 21:53

    Izrael to bezwzględny agresor ale …
    Żydzi na terenie Palestyny zaczęli się osiedlać od XIX w zagospodarowywali te obszary co robiła większość arabskich sąsiadów? spała? to żle bo powinna brać przykład i dzisiaj ta sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Politycznym błędem był brak zgody strony palestyńskiej w 1984 na utworzenie państwa palestyńskiego – w tamtej sytuacji wiadomo było że więcej nie utargują a mieliby swoje państwo
    Jeśli Jerozolima byłaby arabska to czy dostęp do chrześcijańskich miejsc kultu byłby możliwy – patrząc na inne kraje arabskie jest to wątpliwe

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.