Wolność? Po co wam wolność…

Opublikowano: 25.06.2014 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 664

…macie przecież telewizję – tak śpiewał w latach 1980. Kazik Staszewski w jednej ze swoich kultowych piosenek. Teraz mamy i jedną i drugą, tyle że o tej pierwszej dowiadujemy się najczęściej z tej drugiej. W 25. rocznicę „odzyskania wolności” polskie telewizje urządziły nam prawdziwy show wolności z Barackiem Obamą w roli głównej. W tych dniach gdyby ktokolwiek miał jakieś wątpliwości co do swojej wolności, wystarczyło włączyć jakikolwiek kanał telewizyjny, by je natychmiast rozproszyć. Takiej jedności, spójności i prostoty przekazu nie było chyba w polskiej telewizji od czasu śmierci Jana Pawła II. Polacy, zwykle podzieleni, mówili, zdaje się, jednym głosem – za swoim prezydentem i redaktorem naczelnym Gazety Wyborczej – że to najprawdopodobniej najlepsze 25 lat w historii Polski.

No cóż, być może to prawda, ale nie świadczy to moim zdaniem o niej najlepiej. Podobnie jak do obrzydzenia idealizowany okres międzywojnia, tak i ostatnie 25 lat to okres najlepszy… ale dla beneficjantów zmiany systemowej. Czyli właśnie dla oglądanych na ekranie telewizora polityków, dziennikarzy, artystów i komentatorów. Im rzeczywiście się udało, mogą korzystać do woli z wolności i mają za co dziękować milionom robotników z 1980 r. i wyborcom z 1989 r. Ale czy większości Polaków to ćwierćwiecze wyszło na lepsze? Tu mam wątpliwości. Nie mam ich, jeśli chodzi o upadek samego systemu „realnego socjalizmu”, który – podobnie jak ten na Ukrainie – prędzej czy później upaść musiał. Ale obecna Polska jest jednym z najbardziej nierównych, rozwarstwionych i najmniej innowacyjnych krajów Europy, w której młode pokolenie pozbawione szans na stabilną pracę i awans, w geście protestu głosuje na skrajną prawicę. W której połowa obywateli nie osiąga dochodów, które umożliwiają nie tylko zapewnienie wakacji swoim dzieciom, ale i opłacenia wszystkich niezbędnych należności za mieszkanie i media.

Co z tego, że nie ma kartek jak w latach 1980., i że – jak nam pokazuje telewizja – obecnie możemy za średnią pensję kupić nieporównywalnie więcej mięsa i jajek niż w 1988 r., skoro owa średnia jest nieosiągalnym marzeniem większości z nas, zaś opłaty za czynsz, gaz, elektryczność i wodę wzrosły tak niebotycznie (czego już nam telewizja nie przypomniała), że na to mięso i jajka już po prostu nie starcza.

Nasze ulice zmieniły się nie do poznania, to prawda, ale nie daj Bóg żeby nam dziecko w środku nocy zagorączkowało, albo żebyśmy musieli iść do lekarza specjalisty na konsultację onkologiczną czy endokrynologiczną – okaże się wtedy, że jesteśmy zdani sami na siebie, bo państwo umywa ręce (chyba, że mamy pieniądze na wizyty prywatne). O jakiej wolności mogą mówić kobiety, którym odmawia się ich podstawowego prawa – do aborcji – i każe ryzykować życie rodząc dzieci-potworki?

Luksusem dzisiaj nie jest kupienie na kredyt telewizora czy nawet wyjazd na Cypr, co kiedyś znamionowało sukces i stanowiło o prestiżu. Luksusem jest dziś znalezienie miejsca dla dziecka w państwowym przedszkolu, niezaleganie z opłatami za komorne, czy otrzymanie 800 zł renty za niezdolność do pracy (że o zasiłkach dla bezrobotnych wydawanych tylko na czas określony nie wspomnę).

A jednak w telewizji mówią co innego, podług słów Carlosa Fuentesa przypomnianych w bieżącym numerze LMD: „Niektórzy wierzą, iż żyją w najlepszym ze światów, ponieważ oznajmiono im, że to co niezbędne jest niemożliwe.”

W ogólnopolskiej ankiecie na „ludzi wolności” ostatnich 25 lat głosujący wybrali Lecha Wałęsę i Jana Pawła II. To też coś mówi o nas i o kraju, w którym żyjemy. To co przed laty pisali o Polsce Brzozowski, Gombrowicz i Miłosz, o Polsce infantylnej, zdziecinniałej, ksenofobicznej i głupiej po prostu, z integrystycznym panującym katolicyzmem hamującym postęp i rozwój – jest nadal, niestety, aktualne. Wałęsa, promotor Kaczyńskich i spec od „falandyzacji” prawa, bredzący dziś w telewizji, jak to Ameryka zawsze „robiła dobrze tam, gdzie było źle” i Wojtyła, którego fatalne skutki pontyfikatu widać wszędzie na świecie, ale nie w Polsce, gdzie jest totemem utwierdzającym rodaków w ich wyjątkowości, to przedstawiciele tej Polski, która nie ma nic do zaoferowania swoim obywatelom poza kojącym mitem otulającym szczelnie naszą ignorancję i pielęgnującym brak krytycyzmu. To symbole kraju, w którym żyjemy, ale nie tego, w którym chcielibyśmy żyć.

Autor: Stefan Zgliczyński
Źródło: Le Monde diplomatique


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.