Kto zapłaci za kryzys?

Opublikowano: 15.04.2008 | Kategorie: Gospodarka

Liczba wyświetleń: 988

Kryzys finansowy i coraz większe zagrożenie kryzysem realnej gospodarki globalnej pogłębia się od ponad pół roku. Początkowo usiłowano bagatelizować skalę niebezpieczeństwa, ale gdy w styczniu br. specjalista od błędnych prognoz Leszek Balcerowicz oświadczył wszem i wobec, że nie widzi żadnego kryzysu („Kryzys? Nie widzę kryzysu”, Dziennik 23.01.2008) nawet najbardziej naiwni optymiści stracili złudzenia. Od kiedy w sierpniu zeszłego roku załamał się amerykański rynek hipoteczny sprawy zaszły już bardzo daleko. Kolejne fale giełdowych spadków w listopadzie, styczniu i marcu uderzyły w największe banki i instytucje finansowe globalnego kapitalizmu. Citigroup, Lehman, UBS, Merrill Lynch a nawet szacowny Dresdner Bank musiały spisać na straty dziesiątki miliardów dolarów. Ogół strat poniesionych w sektorze finansowym nie jest jeszcze znany, ale niektóre szacunki (prognoza Goldman Sachs) przewidują, że może to być nawet 1,2 biliona dolarów. Wielbiciele wirtualnego pieniądza i równie wirtualnej gospodarki uciekają do dawno już zapomnianej rzeczywistości i inwestują w… zboże, ropę naftową, złoto. Sytuację powszechnie porównuje się do Wielkiego Kryzysu z 1929 r., który dotąd cieszył się wątpliwą sławą najgorszego krachu w dziejach kapitalizmu. Dlaczego obecne wydarzenia są tak groźne, a procesy uruchomione pęknięciem bańki hipotecznej tak trudne do opanowania? Dlatego, że przyczyny kryzysu narastały długo i nie mają charakteru li tylko koniunkturalnego, ale strukturalny.

Od prawie trzech dekad deregulacja rynków finansowych pozostaje lokomotywą gigantycznych zysków największych giełdowych graczy w rodzaju funduszy hedgingowych czy private equity’s poszukujących coraz to nowych rynków oraz instrumentów zwiększania korzyści w jak najkrótszym czasie. Jednocześnie jednak ta bezprecedensowa w dotychczasowej historii gospodarczej świata hipertrofia finansowa karmi się postępującą degradacją kondycji ekonomicznej pracowników, a na globalnym Południu nawet całych narodów. Pracownicy codziennie ponoszą koszty giełdowych wzrostów, ich płace, prawa pracownicze i usługi publiczne, z których korzystają są przecież głównym przedmiotem cięć, których domagają się akcjonariusze wyczekujący ciągłego wzrostu rentowności, czyli własnych dywidend. Ta permanentna punkcja przeprowadzana na dochodach pracowniczych narasta w chwilach krachów, gdy bańki wielkich spekulacji pękają z hukiem pod ciężarem własnej logiki zysku za wszelką cenę.

Zjawisko kryzysu finansowego, a za nim gospodarczego, które w złotym trzydziestoleciu powojennego kapitalizmu (1945-1975) wydawało się wyeliminowane powraca obecnie pociągając za sobą miliony ofiar – wepchniętych w nędzę, pozbawionych pracy, wyzutych ze środków utrzymania i poczucia bezpieczeństwa. Tak było w Meksyku w 1994 r., Azji i Rosji 1997-8 r., Argentynie 2001 r. Mniej niszczycielskie, ale nie mniej negatywne skutki pociągnęły za sobą krachy w 1987 r., 1990 r., 1994 i 2000-2002 r. Tak może być dziś gdy świat stoi w obliczu kryzysu finansowego i recesji w USA oraz konsekwencji, jakie może to przynieść w Chinach, Azji Wschodniej i Europie, czyli w gospodarkach finansujących ogromne amerykańskie deficyty i w tym sensie uzależnionych od sytuacji ekonomicznej USA.

Zwykli obywatele, którzy stracą nadzieje na własny dom, wieloletnie oszczędności czy część przyszłych emerytur będą musieli zacisnąć pasa. W odpowiedzi na pytanie jak przeciwstawić się kryzysowi eksperci domagają się tego co zawsze – cięć w wydatkach socjalnych i obniżek podatków dla najbogatszych. Ponoszenie kosztów kryzysu nie grozi natomiast różnym giełdowym funduszom i korporacjom.

Finansowe giganty zawsze zostają wynagrodzone. W czasach wzrostów korzystają z politycznego wsparcia państw liberalizujących przepływy finansowe, prywatyzujących usługi publiczne i systemy ubezpieczeniowe, destabilizujących stosunki pracy, i w ten sposób kierujących na giełdy stały strumień pieniędzy zwykłych obywateli. W czasach perturbacji otwierają się przed nimi publiczne budżety państw spieszących przywracać stabilność na rynkach, czyli mówiąc wprost – chronić największych prywatnych spekulantów przed skutkami ich własnych ekscesów.

Zgodnie z tą logiką w styczniu br. amerykański system finansowy został zasilony sumą kilkudziesięciu mld dolarów pochodzących w dużej części z publicznych banków naftowych emiratów znad Zatoki Perskiej. Z kolei w marcu amerykański Federalny Bank Rezerwy (Fed) obiecał wpompować do kieszeni prywatnych inwestorów zawrotną sumę 200 mld dolarów. Europejski Bank Centralny woli dmuchać na zimne – w przewidywaniu nadejścia finansowego tsunami zza oceanu chce zasilić system finansowy starego kontynentu 50 mld dolarów.

Rzecz jasna pryncypialni neoliberałowie, którym doskwiera darmowa edukacja, służba zdrowia i wzrost płac nie widzą nic złego w tym drenowaniu publicznych budżetów dla ratowania prywatnych biznesów finansjery. Czy można się dziwić, że w takiej sytuacji tylko w styczniu banki w USA wypłaciły swym urzędnikom 38 mld dolarów premii (był wśród nich Bear Stearns, który upadł dwa miesiące później)? Prywatyzacja zysków i uspołecznianie kosztów nigdy nie były tak ostentacyjne jak obecnie.

Autor: Przemysław Wielgosz
Źródło: “La Monde diplomatique” nr 4 (26) 2008


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.