Jego problemy zdrowotne mógł wywołać preparat na COVID-19

Opublikowano: 16.11.2023 | Kategorie: Wiadomości z kraju, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 5138

Damian Glinka, influencer, podcaster i dziennikarz plotkarskiego serwisu „Pomponik”, ma problemy ze zdrowiem. Od lekarki usłyszał, że może mieć to związek z przyjęciem covidowej szczepionki.

„Nikt nie wie, co mi jest. Wszyscy mnie odsyłają z miejsca do miejsca. Jestem totalnie senny, kręci mi się w głowie, mam dreszcze, zapominam to, co chcę, co mówię. Boli mnie wszystko. Nie chcę robić z siebie jakiejś biduli strasznej, ale to jest naprawdę bardzo męczące” – relacjonował kilka dni temu na „TikToku” Glinka. Następnie wykonał wskazane przez lekarzy badania. Najgorzej wspomina rezonans magnetyczny głowy. „To było jedno z moich najgorszych przeżyć” wspomina.

Konkretnej diagnozy wciąż nie usłyszał. Najwyraźniej medycyna jest w tym momencie bezsilna i nie potrafi postawić diagnozy. Jedna z lekarek zasugerowała natomiast, że mogą być to objawy niepożądanych odczynów poszczepiennych.

„Jedna lekarka zapytała mnie tak: A czy Pan się szczepił? Ja, że tak. A ona, że teraz wychodzą te wszystkie rzeczy. Guzy, nie guzy. Ludzie, którzy się nie szczepili, nie chorują, a ci, którzy się szczepili, to wszyscy chorują” – streszcza rozmowę z lekarką, nie przytaczając zapewne dokładnych słów. Następnie od lekarki usłyszał, że masowe covidowe szczepienia to „był eksperyment na ludziach”, który „się nie udał”. Oczywiście w tym miejscu warto podkreślić, że nie potwierdzają tego żadni oficjele zdrowotno-rządowi.

„Nie wiem, co mam na ten temat myśleć, ale tak mi powiedziała. Powiedziała też, że moją chorobę upatruje gdzieś w szczepionce. Dziwne, ja byłem zszokowany, zwłaszcza że lekarze namawiali” – podsumował Glinka. Zaznaczył, że nie chce wchodzić w temat szczepionek, bo „nic na ten temat nie wie”, przekazuje tylko to, co usłyszał od lekarki.

Autorstwo: KM
Na podstawie: TikTok.com, Twitter.com
Źródło: NCzas.info


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. Baltazar Bombka 16.11.2023 15:06

    Eksperyment się udał. Wnioski zostały wyciągnięte. 90% społeczeństwa to stado baranów. A barany są po to, żeby je golić do gołej skóry. Nie mają nic do gadania, jak pasterz karze szprycowac to nie ma dyskusji. A jak barany przestają być potrzebne, są stare, chore albo niewydolne, to do utylizacji.

  2. MasaKalambura 16.11.2023 19:47

    Nie, tylko ok 60%.

  3. radical3dom 17.11.2023 09:33

    Ja bym powiedział przynajmniej 74%

  4. Irfy 17.11.2023 10:54

    Wszystko skończy się tak samo, jak z azbestem czy DDT. Początkowo obie substancje były ogłaszane jako panaceum, kolejno na pożary budynków i owady. W Polsce eternitowe pokrycia dachowe przeżywały boom jeszcze w latach 80 ubiegłego wieku, kiedy już zaczęto przebąkiwać o rakotwórczości azbestu.

    W obu przypadkach cały świat zdecydował się na radosne milczenie. Owszem, DDT przestało być produkowane i stosowane. Owszem, azbestowe elementy i produkty również były stopniowo wycofywane. Ale to wszystko, na co świat był w stanie się zdobyć. Odpowiedzialności nie ponieśli ani producenci (część z nich świadomie utrącała niekorzystne raporty i badania naukowe), ani “naukowcy”, którzy ręczyli za bezpieczeństwo substancji.

    Natomiast koszty leczenie skutków wykorzystania obu substancji zostały standardowo przerzucone na podatników. W przypadku dekoktów na C19 będzie tak samo, z domieszką radzieckiej zmowy milczenia. W ZSRR również umierały dziesiątki tysięcy żołnierzy, którym kazano maszerować przez “strefy zero” próbnych wybuchów jądrowych. I lekarze nie byli w stanie im pomóc, bo oficjalnie na chorobę popromienną nie cierpieli, gdyż oficjalnie w żadnych atomowych ćwiczeniach udziału nie brali.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.