Wegetarianizm – etyczny czy ekonomiczny wybór?

Opublikowano: 02.10.2012 | Kategorie: Ekologia i przyroda, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 711

Obecnie rocznie wykorzystuje się blisko 60 miliardów zwierząt, hodowanych na mięso, mleko i jaja. Do roku 2050 liczba ta może się podwoić, co będzie miało druzgoczący wpływ na stan środowiska. Czy jedynym krokiem, by zahamować niekorzystne zmiany jest ograniczenie produkcji i konsumpcji mięsa oraz innych produktów odzwierzęcych. Pozostaje pytanie: czy motorem napędowym tych zmian będą względy etyczne, środowiskowe czy może czynniki ekonomiczne.

Przemysłowa hodowla zwierząt i produkcja mięsa mają niebagatelny wpływ na kondycje środowiska, zużywanie zasobów gruntowych i wodnych, a także zagrażają bioróżnorodności. Intensywny chów nastawiony na wydajność wymusza konieczność stosowania antybiotyków i hormonów wzrostu u zwierząt. Istnieje także udokumentowany związek pomiędzy jedzeniem mięsa a zapadalnością na nowotwory, cukrzycę czy choroby serca.

Przytoczone powyżej argumenty można uznać za głos „antymięsnej” propagandy, gdyby nie fakty. Szacunki ekspertów służby zdrowia sugerują, że ograniczenie o 60 procent konsumpcji mięsa w krajach rozwiniętych przyczyniłoby się do znacznej redukcji takich problemów zdrowotnych jak nadwaga czy otyłość. Badania prowadzone od lat 90. przez naukowców z Uniwersytetu w Oksfordzie, wykazały, że osoby stosujące dietę wegetariańską i wegańską znacznie rzadziej chorują na raka niż osoby spożywające mięso. Potwierdza to raport Światowego Funduszu Badań nad Rakiem, który zaleca ograniczenie spożycia mięsa i wędlin, uznając je za udokumentowaną przyczynę nowotworów jelita grubego. „W drugiej połowie XX wieku i w wieku XXI badania pokazały, że prawidłowo zbilansowana dieta roślinna może mieć znaczenie w prewencji niektórych chorób i korzystnie wpływać na długowieczność” – przyznaje specjalistka medycyny żywienia Małgorzata Desmond.

Ryzyko zachorowania na raka żołądka było u wegetarian trzy razy mniejsze niż u osób jedzących mięso. Podobnie, jak ryzyko szpiczaka mnogiego, nowotworu układu krwiotwórczego, było mniejsze o 75 proc. Jednak przyczyny tych zależności nie są jasne – mówią naukowcy.

Z trwających 20 lat badań nad zależnością między różnorodnymi sposobami odżywiania chińskich społeczności a nękającymi je dolegliwościami, opublikowanych pod nazwą „The China Study”, wynika, że społeczności żywiące się głównie produktami roślinnymi są zdrowsze od społeczeństw żywiących się w przeważającym stopniu pożywieniem pochodzenia zwierzęcego. Tę drugą grupę charakteryzuje duża zapadalność na większość typowych chorób cywilizacyjnych, jak cukrzyca, choroby wieńcowe, nowotwory, choroba Altzheimera.

Jednak naukowcy są zdania, że badania nie są jeszcze dowodem na to, że osoby spożywające mięso powinny z niego zrezygnować. Jak wiadomo ważny jest zdrowy rozsądek, a tym przypadku – zdrowa i zrównoważona dieta.

WZGLĘDY ŚRODOWISKOWE

Coraz więcej mówi się o tym, że tzw. produkcja zwierzęca jest szkodliwa dla środowiska. Niedawno rząd duński nawoływał do zmniejszenia spożycia mięsa, co w efekcie miało zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych. Jak argumentują naukowcy, masowa hodowla jest głównym i jednym z największych źródeł metanu. Ponadto wpływa na rozpowszechnienie chorób zakaźnych. Dużą rolę pełni także transport, ponieważ za nim idzie zużycie paliw oraz emisja spalin.

Według badań naukowców z Institute for Ecological Economy Research, zmiana diety na bezmięsną może ograniczyć emisję związków węgla do atmosfery nawet o połowę. Bowiem dieta bogata w tłuszcze zwierzęce przyczynia się do wyprodukowania w ciągu jednego roku takiej samej ilości gazów cieplarnianych, jak przejechanie 4758 kilometrów samochodem średniej wielkości.

Naukowych dowodów potwierdzających szkodliwość hodowli mięsnej jest więcej. Z badań Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), opublikowanych w 2006 roku w raporcie „Livestock’s Long Shadow”, wynika, że przemysłowa hodowla zwierząt jest źródłem 18 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych (mierzonej w ekwiwalencie CO2). Daje to wynik większy niż udział w emisji całego transportu lądowego, morskiego oraz powietrznego, szacowanego na 14 proc. Większość z tych 18 proc. stanowią emisje podtlenku azotu (pochodzącego z nawozu zwierzęcego oraz nawozów mineralnych stosowanych w uprawach pasz) oraz emisje metanu z procesów trawiennych zwierząt i nawozu zwierzęcego. Hodowla zwierząt odpowiada za 64 proc. światowej emisji podtlenku azotu oraz 37 proc. światowej produkcji metanu.

Jak wskazuje raport stowarzyszenia Compassion in World Farming z 2009 roku pt. „Globalne ostrzeżenie: zmiany klimatyczne a dobrostan zwierząt hodowlanych”, przemysłowa hodowla zwierząt zużywa istotną część światowych zasobów. Uprawy paszowe zajmują jedną trzecią wszystkich gruntów ornych na świecie. Ponad 90 proc. światowych upraw soi oraz 60 proc. kukurydzy i jęczmienia przeznacza się na paszę dla zwierząt. Gdyby uprawy te przeznaczyć bezpośrednio na pożywienie dla ludzi, problem głodu na świecie byłby rozwiązany – czytamy w raporcie. Istnieje jeszcze problem deforestacji – nowe uprawy, przeznaczane do karmienia zwierząt, niosą za sobą konieczność wycinania kolejnych połaci lasów. W Ameryce Południowej aż 70 proc. terenów, które poddano deforestacji, przekształcono w pastwiska, pozostałe zaś wykorzystuje się pod uprawy paszowe. Poza tym negatywny wpływ ma sama produkcja mięsa i mleka. Przykładowo w Europie proces samej produkcji mięsa odpowiada za 13 proc. ogólnej emisji.

No i jeszcze amoniak. Z produkcji zwierzęcej pochodzi aż 64 proc. jego emisji, co ma niebagatelny wpływ na zanieczyszczenie powietrza, gleb i wód. Według FAO „sektor hodowlany wywiera tak głębokie i różnorodne oddziaływania, że powinien stanowić jeden z wiodących obszarów zainteresowania polityki ochrony środowiska”. Także Agencja Ochrony Środowiska Stanów Zjednoczonych za główne przyczyny wzrostu emisji gazów cieplarnianych podaje „wzrost populacji żywego inwentarza oraz trend w stronę większych, bardziej skomercjalizowanych przedsięwzięć hodowlanych”.

Z drugiej strony należy zwrócić uwagę czym się mięso zastępuje. Grupa naukowców z brytyjskiego Cranfield University udowodniła, że zastępując wołowinę czy jagnięcinę jedzeniem przetworzonym w postaci produktów sojowych, to możemy jeszcze bardziej przyczynić się do deforestacji na rzecz pól uprawnych. – Przez niektórych ludzi tofu i inne substytuty mięsa są uważane za przyjazne dla środowiska naturalnego, ale wcale tak nie jest – powiedział na łamach „The Times” Donald Murphy-Bokern autor badań. Rezygnacja z mięsa na rzecz wysoko rafinowanych produktów, takich jak np. tofu mogą w gruncie rzeczy zwiększyć areał pół uprawnych koniecznych do zaopatrzenia Wielkiej Brytanii w potrzebne produkty zastępcze – informuje dailymail.co. – Jeśli chcesz przyczynić się do zmniejszenia negatywnego wpływu na środowisko, stając się wegetarianinem, to nie jest dobrym pomysłem, abyś opierał swoją dietę na produktach wysoko przetworzonych – tak skomentowała wyniki badań Liz O’Neil ze Stowarzyszenia Wegetarian w Wielkiej Brytanii.

WZGLĘDY EKONOMICZNE

Wraz ze zmniejszaniem się światowych zasobów wodnych, utrzymywanie zwierząt hodowlanych staje się coraz droższe i uciążliwe. A ludzi przybywa – jak podaje Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Rolnictwa i Wyżywienia (FAO), w 2050 roku Ziemię będzie zamieszkiwać dziewięć miliardów ludzi. Co wiąże się z tym, że światowy popyt na mięso stale rośnie. Jak podaje „Agra Europe”, spożycie mięsa na świecie w 2015 roku wzrośnie do 315 mln ton, czyli zwiększy się o 20 procent w stosunku do roku 2008.

– Powoli zaczynamy odczuwać kryzys w produkcji mięsa. Zwiększająca się populacja ludzi na całym świecie, spożywa coraz więcej produktów pochodzenia zwierzęcego, a możliwości produkcji powoli się wysycają. Jeszcze dwadzieścia lat temu średnie roczne spożycie mięsa wynosiło 20 kg na osobę, teraz 50 kg, a w ciągu 20 lat wrośnie do 80 kilogramów (…) Nadejdzie dzień, kiedy Big Mac będzie kosztował 120 euro – alarmuje holenderski entomolog i Konsultant ds. żywności w FAO, profesor Arnold van Huis.

CZYSTSZE ŚRODOWISKO I CZYSTSZE SUMIENIE

Niewielu z nas zastanawia się, jaką drogę musiało pokonać mięso, zanim trafiło na nasz talerz. Rzadko zdajemy sobie sprawę z tego co jemy i czym to jest okupione. Dlatego dla wielu osób najważniejszym argumentem na rzecz rezygnacji z jedzenia mięsa jest cierpienie, jakiego każdego roku doznaje 60 miliardów zwierząt hodowlanych. A takich argumentów jest sporo. Wspomniany wcześniej raport „Globalne ostrzeżenie: zmiany klimatyczne a dobrostan zwierząt hodowlanych”, wymienia m.in. szybkie rozprzestrzenianie się infekcji wskutek stłoczenia i stresu w warunkach intensywnej hodowli, ograniczenie możliwości lub uniemożliwienie matkom naturalnego gnieżdżenia się; problemy zdrowotne powodowane skrajnie wybiórczym krzyżowaniem oraz nastawieniem na szybki wzrost i wysoką wydajność, a także systemy ciasno ograniczające przestrzeń (klatki, kojce) lub zamknięcie w pomieszczeniach na całe życie. Poza tym eksplozja przemysłowych metod hodowli niszczy inne sposoby stosowane na całym świecie od wieków, uwarunkowane kulturowo, takie jak chów zagrodowy i chłopski, pasterstwo i małe gospodarstwa.

Autor: Joanna Szubierajska
Na podstawie: dailymail.co, Raport „Globalne ostrzeżenie: zmiany klimatyczne a dobrostan zwierząt hodowlanych”, Wegetarianie.pl
Źródło: Ekologia.pl


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

17 komentarzy

  1. -chris 02.10.2012 13:31

    “Nadejdzie dzień, kiedy Big Mac będzie kosztował 120 euro – alarmuje holenderski entomolog i Konsultant ds. żywności w FAO, profesor Arnold van Huis”
    dowcipniś

    Nasza cywilizacja jest cywilizacją śmierci.
    Jeżeli, przechodząc obok lady z mięsem, widzisz potencjalny pokarm dla siebie a nie pocięte kawałki zwierząt jako wynik zbrodni; jeżeli dajesz zbrodniarzom przyzwolenie kupując kawałki poćwiartowanych zwłok….
    nasza cywilizacja musi runąć!

  2. obserwatorek 02.10.2012 14:48

    “Jeżeli, przechodząc obok lady z mięsem, widzisz potencjalny pokarm dla siebie a nie pocięte kawałki zwierząt jako wynik zbrodni; jeżeli dajesz zbrodniarzom przyzwolenie kupując kawałki poćwiartowanych zwłok…nasza cywilizacja musi runąć!”

    -chris@ ewidentnie masz problem. Roślinka to nie życie? Cóż za osąd. Ja nie miałbym odwagi tak stwierdzić. Wegetarianizm to filozofia jedzenia i bycia a nie wkręcanie sobie i ludziom o “poćwiartowanych zwłokach” Słabą masz argumentację. Chyba nawet siebie nie przekonujesz co?

  3. Jedr02 02.10.2012 16:46

    Redukcja spożycia mięsa mogłaby być korzystna dla wielu, ale w ogóle pozbycie się produktów od zwięrzęcych no już nie koniecznie… Białko zwierzęce jest “pełniejsze”, tłuszcze też nie koniecznie są tak bardzo straszliwe. Z tym że do tego nie potrzeba mięsa, starczą jaja, prawdziwe mleko, sery.

  4. Hanah 02.10.2012 18:08

    Ja nie jem mięsa od dłuższego czasu. Moja decyzja nie była podyktowana ani względami ekonomicznymi, ani ekologicznymi, ani żadną modą – po prostu na diecie bezmięsnej czuję się o wiele lepiej: choroby ustąpiły, nie mam problemów w WC ani bóli brzucha jak dawniej. Z mojego otoczenia kilka osób jest już na takiej formie odżywiania i każda z tych osób mówi to samo, do tego dochodzi jeszcze unormowanie się wagi, wygładzenie cery i ogólnie lepsze samopoczucie.
    Moja znajoma, która je mięso mówi wprost: wiem, że po mięsie źle się czuję, boli mnie brzuch, na WC mogę całą książkę przeczytać, ale uwielbiam mięso i wolę je zjeść i wziąć potem jakąś tabletkę niż nie jeść (mimo, że kilka razy była na diecie bezmięsnej i sama potwierdza,że czuła się lepiej, ale brakowało jej mięska).
    Mi też nie było łatwo na początku, smakowity schabowy, albo karczek z grilla, ale cały “problem” leży – jak zwykle – w głowie, w naszym mózgu. Potem już nawet nie przeszkadzał mi zapach mięsa. Skoro czuję się lepiej to czemu mam jeść mięso, po którym czuję się gorzej. Niniejszym nie zamierzam nikogo przekonywać do nie jedzenia mięsa, bo już kiedyś taką dyskusję prowadziliśmy i o mało nie doszło do wojny, prawda realisto 🙂

    Z całego tekstu śmieszy mnie tylko jeden fragment: “..Dużą rolę pełni także transport, ponieważ za nim idzie zużycie paliw oraz emisja spalin..” – tu akurat każdy transport na tym polega, bez znaczenia czy będziemy przewozić zwierzęta, mięso czy pomidory albo proszek do prania. W tym temacie dodam tylko małą dygresję – kolejny argument za produktami lokalnymi, abyśmy jedli to co mamy wokół siebie, a nie zwozili z czosnek z Chin i jabłka z Chile, skoro wokół nas tyle jabłoni i w każdym prawie ogródku czosnek!
    ..a to że hamburger może kosztować 120 Euro to akurat by niektórym na zdrowie wyszło 🙂
    Pozdrawiam

  5. Il 02.10.2012 18:15

    Wegetarianizm to etyczny i ekonomiczny dobry wybór tymczasowy w trakcie przestawiania się na jeszcze bardziej etyczny i bardziej ekonomiczny VEGANIZM (dieta bez mięsa, nabiału, jaj i bez składników pochodzących od zwierząt; veganizm to brak wyrzutów sumienia w związku z odbieraniem zwierzętom ich dzieci oraz brak wyrzutów sumienia w związku z okradaniem kur z ich poczętych nienarodzonych “dzieci” (piskląt).
    “Mądrość danego narodu można poznać po tym jak traktuje swoje zwierzęta” – Mahatma Gandhi.

  6. Il 02.10.2012 18:30

    Po zmianie diety na wegetariańską nie bolała mnie głowa tak jak po pożarciu części rażonych w łeb zwłok zwierzęcych.
    Po zaprzestaniu pożerania ciała i krwi Jezusa Animalusa nie miałem już więcej lejdy zgagi.

    Po zaprzestaniu picia odzwierzęcego mleka i po zaprzestaniu pożerania przetworów z płynu z wymion zwierzęcych (nabiału) przestała mnie boleć głowa.

    Po zaprzestaniu pożerania nienarodzonych poczętych istnień w postaci jaj drobiu moje ciało przestało śmierdzieć kurnikiem, syfiastymi paszami drobiowymi i kurzym więzieniem klatkowym (zniewoleniem zwanym hodowlą klatkową).

    Argument dotyczący transportu jest bardzo dobry. Żywność roślinna jest w najbliższym otoczeniu i nie cuchnie tak jak hodowle zwierzęce i przetwórnie zwierzęcych zwłok.

  7. me2 02.10.2012 18:44

    Wydaje mi się,że cierpienie,strach i stres zwierząt rodzi większe ‘wyrzuty’ niż jedzenie kurzych jaj,jeżeli w ogóle tworzy.Poza tym wydaje mi się,że jaja kurze podobnie jak u samic ssaków w tym ludzi-kobiet to zwykłe jajeczkowanie,czyli okres kury a nie zarodek…
    Zdaje się,że sęk w tym czy jemy żeby być zdrowi i silni,czy żeby nam smakowało?Prawda też jest taka,że mnóstwo syfskiego i dobrego jedzenia wydaje nam się dobre z racji substancji uzależniających,czy pobudzających pewnie sfery mózgu doprowadzając do swego rodzaju uzależnienia.
    Pomijając temat smaku,który w mojej opinii jest kwestią przyzwyczajenia nie podlega dyskusji,że to co naturalne jest najzdrowsze i to nie tylko dla jednostki,a bynajmniej zwierzę podobnie jak człowiek nie jest jedzeniem-jedynie ziarno,owoc czy warzywo.Ideałem byłby breatharianizm czyli niejedzenie jednak tutaj potrzebny jest długi proces samorozwoju od odżywiania się ,wegetarianizm->weganizm->breatharianizm,po rozwój świadomości poprzez chociażby ćwiczenia oddechowe przyswajanie prany medytacje itd.

  8. Il 02.10.2012 19:11

    pomiędzy weganizmem a bretharianizmem są jeszcze: witarianizm i fruitarianizm

  9. Raptor 02.10.2012 19:31

    “Szacunki ekspertów służby zdrowia sugerują, że ograniczenie o 60 procent konsumpcji mięsa w krajach rozwiniętych przyczyniłoby się do znacznej redukcji takich problemów zdrowotnych jak nadwaga czy otyłość.”

    Całe szczęście znam ekspertów twierdzących zupełnie odwrotnie. A że wiarą w czyjeś twierdzenia się nie kieruję i sprawdziłem na sobie, toteż lamentem powyższego artykułu przejmować się nie muszę i mogę jeść obiad wspólnie z moim psem… z czystym sumieniem i w zdrowiu 😉

    Pozdro.

  10. Raptor 03.10.2012 00:15

    Spoko, u mnie koty jedzą z tej samej miski co pies… a raczej odwrotnie 🙂

  11. elim 03.10.2012 11:38

    najlepszym sposobem na odżywianie jest dieta zróżnicowana, bez przesady w żadną stronę. Wiem to po sobie i mojej ´miłości´ do ogórków kiszonych (kiedy jest na nie sezon to nie schodzę z kibla, a przecież to nie mięso). A co do kotów, to kiedy mojego próbowałem przestawić na dietę bezmięsną, to podkradał jedzenie z miski psa sąasiada.

  12. Murphy 03.10.2012 15:04

    Tylko jaki teraz człowiek ma wybór jak jeśli chodzi o żywność pochodzenia roślinnego to dominuje GMO dodawane do wszystkiego w postaci zagęszczaczy sojowych czy kukurydzianych + konserwanty.

    Dodatkowo soja wcale nie jest dobra dla organizmu ludzkiego czy zwierzęcego. Jakiś czas temu był tu artykuł na ten temat.

    Jedzenie mąki, cukru i mleka też jest szkodliwe. Obecne mięso jest nafaszerowane hormonami wzrostu i antybiotykami też zdrowe nie jest.
    W takim razie co zostaje do jedzenia?

  13. Murphy 03.10.2012 15:09

    @Hanah & @Il: Może byście napisali jakie to diety stosujecie?

  14. Il 04.10.2012 00:39

    dieta bez interneta.
    wystarczy odłączyć się od technocywilizacji i od razu lżej na duszy, ciele i umyśle.

    nasze życie zaczyna przypominać scenariusze napisane przez kogoś innego. Nawet jeśli jesteś bogaczem finansowym to możesz być nieświadomym aktorem w “spektaklu” bardziej wyrafinowanego psychomanipulanta.

    Każda niby cenna odpowiedź internetowa zniewala do niby dużo wiedzącego ekranu. Każdy z nas to niewolnik usługujący finansowym psychopatom.

    Osobiście stosuję dietę “dog, cat and all” i pożeram psy, koty i inne zwierzęta :]
    A na serio to florawą.

    Do tych co żrą z psem lub kotem:
    smakuje Wam ta trupia, śmierdząca karma z psich lub kocich misek ?

  15. Hanah 05.10.2012 09:12

    @Murphy
    artykuł – no właśnie. Jakiś czas temu mówiono, że soja jest super, teraz pojawia się artykuł, że jednak nie! Moje pytanie: KTO pisze te artykuły i w jakim celu, tzn. napisać może każdy tylko trzeba sprawdzić kim jest autor bo może być zarówno lobbystą na rzecz pacjenta/obywatela, a może równie dobrze lobbować na rzecz jakiejś korporacji czy organizacji..
    Tu następuje dysonans – komu wierzyć?
    Jedyne co mnie przeraziło w tym artykule o soi, to to, że FDA “nakazuje” jedzenie soi (nawet w stołówkach szkolnych), a więc to już “śmierdzi”, tyle, że jeżeli założymy,że 90% upraw soi jest GMO to nie dziwię się, że FDA zaleca jej jedzenie. Moje pytanie: czy soja nie-GMO też jest szkodliwa? Na pewno nie jest produktem tak prostym jak pomidor czy sałata, które możesz zerwać w ogrodzie i od razu zjeść. Soję musisz przetworzyć, aby powstało tofu czy “sojowe parówki” – wszystko musi zostać wysoko przetworzone by uzyskało oczekiwaną formę.. a więc sama forma przetwarzania jest już “mniej ekologiczna”.

    Ja jem wszystkie warzywa, owoce, zboża, ryby i co najważniejsze – kombinuję w kuchni tak by każda potrawa była urozmaicona (nie np codziennie chleb z pomidorem i sałata z rzodkiewką bo w ten sposób nie zajadę za daleko). Poza tym – w sklepie wybieram eko, mimo,że są droższe, ale smakują lepiej i nie są pryskane oraz produkty lokalne, a nie takie, które przyjechały do nas z drugiego końca świata. Inna sprawa to to,że nie jesteśmy w stanie uniknąć w 100% zagrożenia bo nie każdy produkt jest opisany i np będąc na urlopie – kupuje się w “nie swoim sprawdzonym sklepie” lub jada w knajpach, a tam to już nikt nie wie co je. Co najwyżej można przypuszczać, że jeżeli potrawy są bardzo tanie to raczej nie były produkty do nich użyte kupione w sklepie ekologicznym 🙂
    Z drugiej strony próbuję nie zwariować i nie panikować, ale bardziej uważać na to co się kupuje.
    W mojej diecie na pewno wyeliminowane zostały wszelkie puszki, które mają całą masę konserwantów,cukier itp, leczę się ziołami i naturalnymi metodami i nie jem leków, więc ciężko jest sprowadzić zdrowy tryb życia tylko do jedzenia, trzeba jeszcze dołączyć pozostałe elementy.
    Nikogo nie zamierzam przekonywać, ale ja widzę znaczną poprawę zdrowia (wcześniej w mojej diecie też było mięso, sery, słodycze – może nie było chipsów i tego typu g****, ale ciasta z ciastkarni, po których pojawiała się zgaga!) Teraz mam miód, rodzynki i orzechy, a i od czasu do czasu nie pogardę domową babką. Oczywiście raz w tygodniu głodówka oczyszczająca..

  16. Roots Chant Rising 05.10.2012 09:38

    Panowie i Panie. Ci mięsożerni i nie. Mięsko, warzywa oraz podroby TYLKO od rolnika 🙂 Polecam zaprawdę zacne jedzonko. Ja ze znajomym kupuję na spółę świnkę, szyneczki co tam sobie wymyślimy to kupujemy i to nie za jakiś bezcen. Polecam tak jak i polecam roślinki z małych gospodarstw. Rolnicy są na prawdę otwarci na taką współpracę, wystarczy się zapytać 🙂
    Wcale nie trzeba robić z siebie Kriszny.
    Pozdrawiam.

  17. Hanah 05.10.2012 15:27

    @Roots Chant Risin
    zgadzam się, ja tak właśnie robię – bezpośrednio od rolnika, jaja od kur z wolnego wybiegu, świeże.., mleko od krowy, a nie z kartonika. Im mniej pośredników tym lepiej, a poza tym rozwijają się więzi międzyludzkie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.