Egzorcyzmy

Opublikowano: 01.11.2008 | Kategorie: Paranauka

Liczba wyświetleń: 1021

Obiecałam kiedyś napisać kilka słów na temat egzorcyzmów. Nie jestem ekspertem, ale ponieważ lubię wiedzieć wszystko o wszystkim, wtykam swój nos gdzie się tylko da i staram się dowiedzieć, co jest prawdą, co fałszem, a co oficjalne czynniki usiłują przed nami ukryć.

Rzeczy zatajanych jest dużo więcej, niż zwykły obywatel może podejrzewać. A co więcej, jest mnóstwo spraw, które przedstawiane są w sposób kłamliwy, za to zgodny z obowiązującym obecnie światopoglądem naukowo-racjonalistycznym.

Kościelne egzorcyzmy zawsze mnie śmiertelnie przerażały. Odprawiał je ubrany na czarno ksiądz lub zakonnik o płonącym spojrzeniu, a osoba poddawana jego działaniom miotała się w konwulsjach po podłodze, nierzadko tocząc pianę z ust, potwornie przewracając oczami, wydając z siebie straszliwe dźwięki i bluzgając niczym diabeł.

Potworne i przerażające widowisko. Wolałam żyć nic o tym nie wiedząc, więc omijałam ten temat szerokim łukiem. Ale kiedyś ktoś mądry powiedział mi, że egzorcyzmy wcale nie muszą wyglądać w taki sposób i że wcale nie chodzi w nich o wyganianie diabła, lecz o uwalnianie człowieka od obcego ducha. Zaczęłam czytać na ten temat i dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy.

Wyjaśnienia zacznę od tego, że człowiek to nie ciało.

Ciało zbudowane jest z materii, ale gdyby nie przebywała w nim iskierka duchowości, zwana przez religie „duszą” człowiek byłby po prostu martwy. Ciało bez duszy to zwłoki. Inaczej mówiąc: ciało jest tylko materialnym pojazdem (powłoką lub przebraniem) dla niematerialnej duszy.

To właśnie owa dusza stoi na straży homeostazy, panującej w żywym organizmie. Gdy jej zabraknie (czyli gdy opuści ona ciało), natychmiast zaczyna się proces rozkładu. Obecność duszy sprawia, że procesy chemiczne w materialnym ciele pozostają pod kontrolą.

Niemiecki ezoteryk, Thorwald Dethlefsen o duszy pisze tak:

“Jeśli przyjrzymy się nieco bliżej temu mikrokosmosowi, jakim jest człowiek, to najpierw dostrzeżemy ciało. Ciało to, w przypadku człowieka żyjącego, nie jest wyłącznie zwykłą sumą konkretnych związków chemicznych, są one bowiem podporządkowane wspólnej idei i pełnią służebną rolę wobec nadrzędnego pojęcia, jakim jest „człowiek”.

Nie jest to tak zupełnie oczywiste. O wiele bardziej zrozumiałe jest zjawisko, które obserwujemy na przykładzie rozkładu zwłok: wszystkie związki chemiczne podporządkowują się własnym prawidłom (własnej woli) i nie podlegają już żadnemu porządkującemu i łączącemu je zamysłowi. Jeśli w przypadku żyjącego człowieka tak się nie dzieje, to znaczy to, że musi w nim istnieć pewna instancja, która posiada zdolność do koordynowania różnych składników materialnych. Instancja ta musi być właściwa wyłącznie człowiekowi żyjącemu, ponieważ jej działania nie obserwujemy u zmarłego.

(…)

Religie, ludzie posiadający status wtajemniczonych czy też okultyści z dawien dawna wiedzieli o istnieniu duszy i jej zdolności do przetrwania śmierci człowieka. Mimo to nasze społeczeństwa i przedstawiciele świata nauki odbierają to jako sensację, gdy uczeni (jak np. Amerykanin dr Moody) publikują relacje osób, które zostały reanimowane i przeżyły śmierć kliniczną. W zwierzeniach tych zawsze jest mowa o tym, jak „opuścili swoje ciało, niewidoczni dla pozostałych przebywali w dalszym ciągu w pomieszczeniu, mogli wszystko widzieć, słyszeć i czuć”.”

Nie będę się wdawać w spory z materialistycznymi „racjonalistami”, którzy opisane wyżej zjawisko wyjaśniają procesami chemicznymi, zachodzącymi w niedotlenionym mózgu konającego. Przekonanie to jest wyłącznie kwestią (ateistycznej) wiary, bo przekonujących, a zwłaszcza niezbitych dowodów naukowych na jej potwierdzenie brak.

Ludzie o ateistycznym światopoglądzie są święcie przekonani, że śmierć oznacza koniec ich egzystencji, a więc przede wszystkim zanik świadomości. Dlatego, gdy umrą, a w dalszym ciągu posiadają świadomość, są przekonani, że żyją dalej i że nic się nie zmieniło. Nie przyjmują do wiadomości faktu, że umarli, ale frustruje ich brak reakcji otoczenia na ich słowa i samą ich obecność. W końcu wpadają na pomysł, że można „wypożyczyć” cudze ciało i działać poprzez nie. Niestety, ciało to jest już zajęte przez duszę prawowitego „właściciela”, zaczyna się więc walka o prawo do jego używania.

Zasiedlenie jednego ciała przez dwie (lub więcej) dusze nazywamy opętaniem. Egzorcyzmy powinny więc polegać na przekonaniu duchowego intruza, żeby zechciał odejść w zaświaty, gdzie jest jego miejsce. I tu zaczynają się problemy, ponieważ uparty duch nie chce uwierzyć w swoją śmierć. Próby przekonania go do tego pomysłu mogą sprawić, że wpadnie w furię i zacznie rzucać przedmiotami, demolować pomieszczenie lub bić ludzi.

Jeszcze gorsza jest sytuacja, gdy rodzina wzywa księdza, a ten uznaje, że intruzem jest diabeł i próbuje przepędzić go do piekła. Dusza słysząc o piekle wpada w panikę i staje się nieobliczalna, a wtedy sytuacja łatwo może się wymknąć spod kontroli. Dlatego właśnie w takim przypadku ksiądz może więcej zepsuć niż pomóc.

Opiszę teraz historię egzorcyzmowania pacjentki szpitala psychiatrycznego, opowiedzianą przez brytyjskiego emerytowanego psychiatrę, obecnie uznawanego za psychiatrycznego eksperta i często wzywanego na konsultacje do trudnych do zdiagnozowania przypadków. Niestety, nie pamiętam jego nazwiska.

Lekarz ten zmagał się z dziwnym przypadkiem młodej kobiety, która od urodzenia zdradzała objawy rozdwojenia osobowości. Raz była sobą: miłą i łagodną dziewczyną, a innym razem starszą złośliwą i nieżyczliwą damą. Dla lekarza było oczywiste, że to nie jest schizofrenia. Ale co w takim razie?

Zaczął więc szukać wiedzy i tym sposobem natknął się na opis opętania. Na szczęście był otwarty umysłowo, więc nie odrzucił tego jako zabobony. Opisany przypadek był nieco podobny do tego, z którym miał do czynienia, postanowił więc spróbować niekonwencjonalnej terapii.

Wprowadził pacjentkę w stan hipnozy i zaczął pytać, kto przebywa w jej ciele. Po chwili odezwała się bardzo poirytowana starsza pani. Spytał więc: „kim jesteś”, a ona odpowiedziała, że jest ciotką pacjentki. Lekarz chciał się dowiedzieć, dlaczego przebywa w ciele siostrzenicy i skąd się tam wzięła. Starsza pani na początku nie była zbyt rozmowna, ale po kilku seansach hipnozy nabrała nieco zaufania i zaczęła odpowiadać na zadawane jej pytania.

I co się okazało…

Była to bardzo nieszczęśliwa osoba, która została wydana za mąż za mężczyznę, którego nie kochała. Co więcej, jej mąż pił, a gdy się upił strasznie ją bił. Miała z nim syna, którego kochała nad życie, niestety, chłopak zginął w wypadku samochodowym, gdy miał 18 lat. Potem spotkały ją inne nieszczęścia, co sprawiło, że zapiekła się w złości i nienawiści do całego świata. I w takim stanie ducha zmarła. Zamiast jednak iść w zaświaty (nie wierzyła w życie po śmierci ani w Boga), została na ziemi i dokuczała swoim krewnym. Kiedy w rodzinie urodziła się dziewczynka, starsza pani doszła do wniosku, że zasiedli ciało noworodka i będzie w nim dalej żyć.

Lekarz próbował ją przekonać, że tak nie można i że powinna uwolnić ciało siostrzenicy, ale nie chciała go słuchać. Zaczął się więc zastanawiać, co powinien w tej sytuacji zrobić. I w końcu wpadł na pomysł, żeby poprosić o pomoc jej zmarłego, ukochanego syna.

W czasie następnej sesji zaczął mówić, że syn przebywa w niebie, że jest tam szczęśliwy i że na pewno chciałby spotkać się tam ze swoją ukochaną matką. Po chwili spytał: „widzisz swojego syna?”, a ona odpowiedziała łagodnym głosem, że tak, że stoi niedaleko, uśmiecha się i wyciąga do niej rękę. „No to podaj mu rękę i idź za nim” – powiedział. Kiedy po chwili wybudził pacjentkę z hipnozy okazało się, że duch ciotki ją opuścił. A co najważniejsze nigdy więcej nie wrócił. Obecnie (20 lat po egzorcyzmach) kobieta ta jest w pełni zdrowa, ułożyła sobie życie i jest bardzo szczęśliwa.

Powtarzam jeszcze raz: tę historię opowiedział lekarz psychiatra z tytułami naukowymi, a nie nawiedzony szaman z dżungli.

Ordynator szpitala psychiatrycznego w Krakowie również miał dość odwagi cywilnej, żeby publicznie przyznać, że do niektórych pacjentów wzywani są egzorcyści, a sztuka medyczna polega między innymi na tym, żeby umieć odróżnić przypadki opętania od chorób psychicznych.

Autor: Maria Sobolewska
Źródło: Astromaria


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.