Liczba wyświetleń: 614
Rodziny ciężko chorych pacjentów przenoszonych z oddziału na inny oddział szpitalu w Chrzanowie otrzymywały do wykupu recepty na dalsze leczenie ich bliskich. Musieli płacić za leki choć to lecznica powinna zapewnić medykamenty za darmo – opisuje to zdarzenie gazetakrakowska.pl.
“W dniu wypisu Eugeniusza z neurochirurgii i przenosin na sąsiedni oddział rehabilitacji neurologicznej, pani ordynator wręczyła nam receptę na trzymiesięczną dawkę lekarstw i pieluch” – opowiada Irena Wałach, która zdziwiła się, że szpital ich nie zapewnia. Ponieważ dyrektor szpitala był nieuchwytny poszła na rozmowę do pani ordynator poprosić ją o wyjaśnienia, która powiedziała, że “rehabilitacja jest jak sanatorium i trzeba płacić”, a wykup recept kosztował Irenę Wałach ponad 600 zł.
Po interwencji Wałach w NFZ, szpital przysłał jej pocztą oficjalne przeprosiny “za pomyłkę”. Po okazaniu rachunków za wykup lekarstw oddał też pieniądze. Wątpliwości budzi jednak nadal wymóg przynoszenia pieluch, mleka modyfikowanego i witamin na oddział dziecięcy szpitala. Monika z Chrzanowa, która trafiła tam z chorą na zapalenie oskrzeli córeczką, musiała zaopatrzyć ją w pełną wyprawkę. “Kazano mi przynieść pampersy, mleko, witaminę D, którą kilkumiesięczne maluszki muszą codziennie zażywać, a nawet syropek przeciwgorączkowy i herbatkę ziołową. Sami podawali tylko antybiotyk” – mówi Monika, która uważa, że w szpitalu wszystkie leki powinny być zapewnione.
Dyrektor szpitala Krzysztof Kłos uważa jednak, że lekarze mają obowiązek podawania na oddziałach tylko tych leków, które są niezbędne do leczenia przypadłości, z którą chory trafił do szpitala. “Jeśli dziecko trafiło z zapaleniem oskrzeli to leki na tę chorobę są mu podawane. O dodatkowe witaminy, które regularnie połyka, powinna zadbać już rodzina” – uważa Kłos – informuje w gazetakrakowska.pl.
Autor: JW
Na podstawie: gazetakrakowska.pl
Źródło: Niezależna.pl
Ale nowość, od dawne wiadomo, że w polskich szpitalach nie ma niczego – nawet sztućce i papier toaletowy trzeba mieć swoje!
Pamiętam to jeszcze gdy jakieś 20 lat temu zawieźliśmy mamę do szpitala to na dzień dobry (jeszcze nie dostała łóżka) lekarka dała listę rzeczy, które trzeba było kupić “dla szpitala” (lignina szt.2, termometr szt.1, igły i strzykawki gdzieś po 20szt itp, itd), no i jeszcze jakieś cegiełki wciskali, że na szpital, a o płatnej TV nie wspomnę..
Jeżeli dziś rodzina nie żywi chorego w szpitalu to takiemu borokowi grozi śmierć głodowa, bo szpitale nie mają niczego. Teraz jest jeszcze gorzej niż kiedyś.