Władze USA zajrzały w listę kontaktów współpracownika Wikileaks?

Opublikowano: 11.10.2011 | Kategorie: Prawo, Wiadomości ze świata

Liczba wyświetleń: 615

Władze USA prosiły firmy Google i Sonic.net o informacje z kont e-mailowych Jacoba Appelbauma – aktywisty i zwolennika Wikileaks. Odbyło się to bez nakazu przeszukania, a wspomniany aktywista nie jest podejrzany o żadne przestępstwo. To kolejny dowód na to, że władze USA wykorzystują wady krajowego prawa, aby grzebać w elektronicznej korespondencji obywateli.

Jacob Appelbaum to specjalista od bezpieczeństwa i aktywista walczący o prawa człowieka, który otwarcie popiera Wikileaks. Nie jest to przestępca ani nawet podejrzany, ale władze USA interesują się nim w związku ze śledztwem dotyczącym Wikileaks. Była to jedna z tych osób, którą władze USA prześwietlały za pomocą danych z Twittera.

Z doniesień Wall Street Journal wynika, że amerykańskie organy ścigania postanowiły zajrzeć również do e-maili Jacoba Appelbauma i to bez nakazu przeszukania. Do ujawnienia danych na podstawie specjalnego nakazu zostały zobowiązane firmy Google oraz Sonic.net. Dziennikarze WSJ widzieli dokumenty, które to potwierdzają.

Firma Google nie skomentowała sprawy. Przedstawiciele Sonic.net powiedzieli WSJ, że walczyli z nakazem. Ponadto Sonic.net i Google prosiły o prawo do poinformowania Jacoba Appelbauma, że dane dotyczące jego kont zostaną przekazane władzom. Organy ścigania miały prosić o listę adresów, z którymi Appelbaum korespondował w ciągu ostatnich dwóch lat.

Najbardziej niepokojące w tej sytuacji jest to, że władze USA wciąż wykorzystują niedociągnięcia swojego prawa, które zapewnia prywatność tylko niektórym formom komunikacji. Ustawa Electronic Communications Privacy Act powstała ćwierć wieku temu i nie przewidziano w niej, że ludzie będą przechować niektóre dane o charakterze prywatnym w smartfonach lub w ramach usług takich, jak Gmail.

Obecnie w USA władze muszą się bardzo postarać, aby uzyskać dostęp do czyjejś papierowej korespondencji. Mniej trudności jest z uzyskaniem e-maili lub danych geolokacyjnych z telefonu. Nie trzeba wykazywać, że istnieje powód do dokonania przeszukania i popełnione zostało przestępstwo. Wystarczy mieć “uzasadnione podstawy”, by sądzić, że dane mają związek ze śledztwem. Przy tej uproszczonej procedurze użytkownik poczty elektronicznej może nawet nie wiedzieć, że władze przejrzały jego korespondencję.

Wady amerykańskiego prawa były nie raz przedmiotem krytyki, ale wygląda na to, że władze chętnie z nich korzystają i wcale nie śpieszą się, by sytuację zmienić. Kwestia ta była często podnoszona właśnie przy okazji śledztwa w sprawie Wikileaks.

Warto przypomnieć, jak było z inwigilacją przez Twittera. W grudniu ub.r. sędzia Theresa Buchanan wydała nakaz udostępnienia władzom informacji związanych z kontami kilku osób powiązanych z Julianem Assange. Nakaz dotyczył m.in. Appelbauma, ale także Birgitty Jonsdottir, islandzkiej posłanki, co było szczególnie kontrowersyjne.

Inwigilowani użytkownicy Twittera wystąpili do sądu o cofnięcie nakazu oraz upublicznienie wszystkich związanych z tą sprawą dokumentów. Mówiono, że naruszona została czwarta poprawka do konstytucji USA, która określa zasady nakazów i rewizji. Inni komentatorzy mówili o naruszeniu praw wynikających z pierwszej poprawki, gdyż działanie władz miało związek z wolnością słowa.

W marcu br. sąd odrzucił wniosek o cofnięcie nakazu i nie zgodził się na odtajnienie rządowego wniosku dotyczącego jego wydania. Szkoda, bo mówiono, że wniosek ten mógł dotyczyć także Google’a, Facebooka i Skype’a. Choć wniosek o wydanie nakazu pozostał tajny, sąd zgodził się na odtajnienie samego nakazu, co wcale nie musiało nastąpić.

Opracowanie: Marcin Maj
Na podstawie: Wall Street Journal
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. 8pasanger 11.10.2011 22:27

    Nikt kto miał odrobinę oleju w głowie nie mógł wątpić w ścisłą współpracę np.:Google i CIA.Ale spoko wielki brat ginie pod stertą siana.Wyobraźcie sobie ,że oficer prowadzący musi przebrnąć przez stertę przygłupich komentarzy na WM-ciężka dola ubeka.Ale nie tak źle płatna.A komentarzy na portalach e-maili i kompletnych bzdur mogących mieć znaczenie-przybywa nawet użycie najnowszych filtrów niewiele daje.Powszechna kontrola Wielkiego Brata to iluzja i tak możesz wrzucić dowolną rzecz do sieci i nie będą w stanie ustalić ,że to ty.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.