Szczęśliwa Sarmacja od Bałtyku po Morze Czarne – opowieść o poszukiwaniu własnej drogi

Opublikowano: 06.05.2009 | Kategorie: Historia

Liczba wyświetleń: 576

Dalej bracia do bułata
wszak nam dzisiaj tylko żyć
pokażemy że sarmata
umie jeszcze wolnym być
(pieśń z XIX w.)

Aby zrozumieć wydarzenia XVII stulecia trzeba co nieco wiedzieć o tym niezwykłym zjawisku jakim jest sarmatyzm. Klasyfikowany jest on jako formacja kulturowa, jako nurt myślowy, jako pogląd na świat, styl bycia, jako ideologia… Na przestrzeni wieków podejście do sarmatyzmu diametralnie się zmieniało, od sympatii do skrajnej wrogości. Jednak koncepcja sarmatyzmu była swoistego rodzaju fenomenem na skalę światową – połączeniem tego co niemożliwe – zachodnich wartości z niektórymi wschodnimi formami, a jednocześnie stworzeniem zupełnie nowych zasad życia publicznego. Nie obyło się też bez paradoksów…

EUROPA SZUKA WŁASNEJ TOŻSAMOŚCI

Europa wkraczająca w okres renesansu ponownie szukała swoich korzeni. Czas papieskiego lub cesarskiego uniwersalizmu dobiegał końca i choć Europa nigdy nie była w praktyce „republiką chrześcijańską” to jednak owe pojęcie miało doniosłe znaczenie w polityce średniowiecznych monarchów. Od XIV – XV stulecia poszczególne państwa coraz większą wagę przywiązywały do tego co je od siebie różni a nie co je łączy. Język narodowy zaczynał dominować z początku w literaturze, potem w kancelariach i urzędach. Odrodzenie idei antycznych sprawiło, że całe narody czuły potrzebę odnalezienia (a raczej stworzenia sobie) starożytnej genealogii. We Francji rodził się frankogallikanizm, odcinający się od pobratymstwa z Niemcami, w Niemczech teutonizm eksponujący dawną historię Wandalów i Sasów, w Szwecji nordyzm podkreślający ekspansywność wojowniczych Gotów. Nie trzeba wspominać, że mieszkańcy Italii czuli się spadkobiercami starożytnych Rzymian i nawet Osmanowie po zdobyciu Konstantynopola nawiązywali do odnowienia starożytnego imperium pod ich panowaniem.

Jakich przodków mieli sobie znaleźć mieszkańcy Europy – a więc również chrześcijanie partycypujący w dziedzictwie cywilizacji łacińskiej – żyjący na peryferiach świata znanego starożytnym?

IDYLLA SARMACJI

Francuski kronikarz z X wieku określał Słowian mianem Sarmatów, ale społeczność odrodzenia sięgała do dawniejszych czasów i opublikowane w 1475 roku dzieło starożytnego geografa Ptolemeusza było jedną z głównych inspiracji. W swojej Cosmographii dzielił on Sarmację na dwie części – europejską i azjatycką i ten podział był znany braci szlacheckiej.

Można powiedzieć, że termin Sarmacja był XVI-wiecznym odpowiednikiem pojęcia „Europa Wschodnia”, gdyż Maciej z Miechowa w swoim sztandarowym dziele “Tractatus de duabus Sarmatiis Asiana et Europiana” jako Sarmację Europejską rozumiał całą monarchię Jagiellonów, oraz Moskwę zaś ziemię Tatarów pojmuje jako Sarmację Azjatycką. Dantyszek i Decjusz zawężali znaczenie tego pojęcia do monarchii Zygmunta I lub nawet do samego Królestwa Polskiego. Kronika Bielskiego i Kromera stawia już jasno tezę, że ludy słowiańskie pochodzą właśnie od Sarmatów – wojowniczych ludów koczowniczych i świetnych jeźdźców, z którymi (podług ówczesnej wiedzy) nawet Rzymianie nie potrafili wygrać.

CZYM DLA RZECZYPOSPOLITEJ BYŁ SARMATYZM?

Tak przez XVI stulecie rodził się mit sarmatyzmu – utarty wzorzec zachowań dla „Polaków”, czy właściwie szlachty Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Dzieje tego mitu są jednak zastanawiające skoro prawzorem byli krwawi wojownicy, zaś ich rzekomi protoplaści są uwielbiającymi sielskie życie ziemianami. Mit ten jednak stał się fundamentem świadomości obywatelskiej. Dlaczego? W obrębie narodu politycznego (szlachty) byli ludzie biedniejsi od chłopów (gołota) lub bogatsi od Książąt Rzeszy (królewięta), w obrębie zaś nawet tej samej warstwy byli katolicy, luteranie, kalwini, prawosławni i nawet arianie, a w obrębie tej samej religii niekiedy różne pochodzenie etniczne i różne języki (polski, ruski, niemiecki, ormiański, tatarski). Cóż więc spajało tę nieprawdopodobnie różnorodną mozaikę religii, języków, grup etnicznych? Sarmatyzm pełnił rolę ideologii państwowej i społecznej, scalał państwo i budował tożsamość obywateli Rzeczypospolitej. Tak różnorodne społeczeństwo potrzebowało spoiwa i jak się okazało sarmatyzm idealnie się do tego nadawał. Warto przy tym podkreślić, że ideologia ta nie była w żaden sposób narzucana, ale będąc ideologią tolerancyjną i otwartą na różne wzorce (włoskie, niemieckie, francuskie, tureckie) nie wymagała wyrzekania się swojej tożsamości, ale ja uzupełniała. W Polsce wielu zasłużonych obcokrajowców zdobywało indygenaty, nie musieli się wyrzekać przy tym swojej kultury narodowej, choć z biegiem czasu dobrowolnie się polonizowali…

Jak tu rozumieć nowożytnych Sarmatów – obrońców chrześcijaństwa przed zalewem Muzułmanów z Azji, prześcigających się w zewnętrznym do nich upodabnianiu – noszących krzywe jak półksiężyc szable, pełne ornamentów pasy kontuszowe i uwielbiających sukna z Bakczysaraju czy Stambułu? Jak rozumieć kulturę jednocześnie synkretyczną, a więc otwartą, którą cechuje megalomania, ale nierzadko niechęć do nowości i do cudzoziemców? Te paradoksy, czy raczej sprzeczności są wyrazem epoki, na którą przypada apogeum sarmatyzmu – baroku. Węgierski badacz Andre Angyal określa sarmatyzm słowiańskim barokiem. Pamiętajmy jednak, że sarmatyzm świadomie przynależał do cywilizacji łacińskiej! W szkołach uczono się na klasykach literatury starożytnego Rzymu (w oryginale! A na czym uczy się współczesna młodzież?), odwołowywano się do wartości chrześcijańskich, nawiązywano do tradycji chrześcijańskiej Europy. Sarmatyzm nie wykluczał nas z dziedzictwa Europy lecz starał się wnieść do niej nowe wartości (prawdziwą tolerancję, pojęcie wolności jednostki itp.).

HISTORIOZOFIA SARMATYZMU

Pewne aspekty naszego życia są dla nas tak oczywiste, że nie zdajemy sobie z nich sprawy. Któż dziś zaprzeczy, że czas płynie, nie da się go zawrócić a z każdym minionym odcinkiem czasu możemy mówić o jakimś postępie? Tymczasem w Chinach ludzie nie liczą lat, bowiem dla nich wszystko się cyklicznie powtarza, podobnie jest u hindusów i było tak u starożytnych Greków, czego wyrazem był mit o Kronosie, który strącił swego ojca z piedestału sam zaś został strącony z niego przez swojego syna.

Nowożytni Sarmaci wierzyli, że ich złoty wiek, czas największej świetności już minął, wszystkim (sarmatom oczywiście) żyło się dobrze, a ich ojczyzna przeżywała okres największej świetności – a to wszystko dzięki pierwotnym cnotom – umiłowaniu ojczyzny, równości szlacheckiej, odwadze itp. Kiedy miał miejsce ten najlepszy dla ojczyzny czas? Cóż, każde pokolenie idealizowało przeszłość i tak dla XVIII wiecznej szlachty były to czasy saskie, poddani Wettinów wzdychali za Sobieskim, za Sobieskiego wychwalano początek stulecia, a w XVI wieku czas fikcyjnego „rokoszu gliniańskiego”, kiedy to szlachta miała stawić opór Ludwikowi Węgierskiemu. Z biegiem czasu nie dokonywał się zatem postęp, ale regres. Dopiero XVIII wiek przyniósł ludzkości pojęcie „postępu”. Można powiedzieć, żę walka ideologiczna się zaostrzyła gdy światopoglądy zaczęto postrzegać w kategorii tych „postępowych” i tych „zacofanych”. Nic więc dziwnego, że filozofowie oświeceniowi (nie „oświeceni”!) wyjątkowo niechętnie postrzegali sarmatyzm (za wyjątkiem jednego może Rousseau), a za nimi przejęli to niektórzy rodzimi myśliciele zapatrzeni we wzorce z zewnątrz.

Sarmatyzm nieodwołalnie wiązał się z wolnością, a nawet wolnościami. Niewiele wspólnego miała wolność Sarmatów nowożytnych ze starożytnymi, jednak rzekomi potomkowie lubili się do niej odwoływać. Sarmatyzm był podszyty wolnościami szlacheckimi i całym arsenałem przywilejów. Kiedy owe wolności (a w szczególności źrenica tejże wolności – liberum veto) blokowały reformę państwa, albo paraliżowały sejm, kiedy monarchowie chcieli cokolwiek zmienić (postęp!) każdy prosty szlachcic umiał ripostować wykorzystując powszechnie znany argument: dawniej obywało się bez nowych praw, wystarczały tylko stare cnoty, lepiej więc zamiast wprowadzać reformy przywrócić dawne poczucie obowiązku i miłości ojczyzny. Paradoksem jest, że na bazie tej – zdawałoby się wstecznej – teorii wyrósł cały ruch egzekucyjny – najbardziej reformatorski program reformatorski który udało się w dużej mierze przeforsować! Postulaty ruchu egzekucyjnego były podparte wiarą, że dawniej tak właśnie musiało być. Należy zatem uważać nazywając ideologię sarmacką zacofanym nurtem myślowym, bowiem brak poczucia „postępowości” przynosił właśnie postęp prawdziwy!

Z sarmatyzmem łączył się też republikanizm szlachty – w myśl przysłowia: „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie” szlachta dbała by nikt się nie wywyższał ponad swój stan – nawet król. Nie zgadzała się na tytuły książęce noszone przez niektórych magnatów – poza tymi uznanymi w akcie unii lubelskiej. Nie godziła się szlachta na order wprowadzany przez króla Władysława by monarcha nie mógł nikogo wywyższać. Jednak sama uwielbiała każde wyróżnienie, choć w ramach własnego systemu wartości. Herby i tytułu, choćby niedające żadnej pragmatycznej korzyści nadawały splendor będący podstawową wartością szlacheckich wyobrażeń. Znana jest anegdota o Jędrzeju Szydłowskim, który klęcząc u stóp Zbawiciela pytał „Chryste Panie, czy kochasz mnie?” na co Pan Jezus odpowiedział: „A jakże, jaśnie wielmożny kanclerzu płocki, (…) kocham cię”. Powstała za czasów Zygmunta Augusta „Rzeczpospolita Babińska” wyśmiewała to umiłowanie godności nadając fikcyjne tytuły – hetmana Rzeczpospolitej Babińskiej największemu tchórzowi, sekretarza – analfabecie itp. Tylko króla nowego nie obrano w Babinie, a kiedy Zygmunt August spytał, czemuż nie wybierają monarchy usłyszał w odpowiedzi: Królujesz dobrze w Rzplitej, króluj i nam w Babinie! Wokół wszystkich herbów, klejnotów i rodowych pamiątek powstawał cały kult- szereg legend pielęgnowanych przez następne stulecia. Tytuły były tak ważne, że w pamiętnikach i diariuszach odnotowywano działalność ludzi nie wymieniając ich nazwisk lecz właśnie tytuły.

CHRONOLOGIA SARMATYZMU

Mimo wzmianki o Sarmatach u Długosza sama ideologia powstaje w XVI wieku i rozwija się aż do początku następnego stulecia. Dla historyka sztuki Ignacego Chrzanowskiego okres najbardziej dynamicznego kształtowania się sarmatyzmu możemy zawrzeć mniej więcej od uchwalenia aktu konfederacji warszawskiej do rokoszu Zebrzydowskiego. Konfederacja Warszawska miała być wyrazem, ziszczeniem się jednej z cech ideologii sarmackiej – wolności sumienia, która była „integralnym składnikiem narodowej” kultury. Punktem zwrotnym , uznanym przez Chrzanowskiego za kres dynamiki sarmatyzmu jest rokosz Zebrzydowskiego. To wtedy miało dojść do przegranej… właściwie i szlachty i króla, wtedy miał nastąpić pat pomiędzy dwiema siłami próbującymi zmodernizować kraj – a z walki tych dwóch sejmujących stanów zwycięsko wyszła magnateria wygrywająca jedną stronę przeciw drugiej. Według Chrzanowskiego nastąpiło wtedy pewne zwichnięcie tej ideologii w której głównym komponentem miała być od tamtej pory „złota wolność”. Sam historyk sztuki przyznaje jednak, że także później istniały okresy szczególnie mocno rozwijającej się kultury sarmackiej. Te okresy, czy właściwie przebłyski – gdyż takie wrażenie odnosimy z lektury „Wędrówki po Sarmacji Europejskiej” – przypadają na wymieniony już rokosz Zebrzydowskiego, później na czasy Sobieskiego („sarmatyzm oświecony”) a następnie – wbrew stereotypom – na czasy saskie.

SARMACKIE WYOBRAŻENIA O ŚWIECIE

Kultura sarmacka stworzyła cały szereg wyobrażeń mistycznych, historiozoficznych i futurologicznych. Niekiedy wyobrażano sobie Polskę jako „ogromny obóz otoczony zewsząd nieprzyjaciółmi: Niemcami, Moskalami, Turkami, Tatarami i Wołochami”, albo też jako wyspę katolicyzmu na morzy heretyków i muzułmanów. Pojawia się tu słynne określenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów jako „antemurale christianitatis”, choć jak dowodzi Janusz Tazbir ów frazes powstał jako kontrargument na oskarżenia krzyżackie, że Polska wspiera pogańskich Litwinów a sama oddaje cześć bałwanom. Ówcześni Polacy wierzyli niejednokroć, że są narodem wybranym przez Boga podobnie jak Żydzi, lecz muszą uważać by nie skończyć jako wieczni exulowie – czyli ich starsi w wierze bracia. Czyżby proroctwo rozbiorów? Szczególnie w XVIII wieku utarło się przekonanie, że Rzeczpospolita jest tak Europie potrzebna, ustrój zaś tak doskonały, że wszelkie zmiany są burzeniem idealnego porządku, a trwanie w niezmienności zapewni państwu byt a społeczeństwu dobrobyt. Łączyło się to idealnie z doktryną spichlerza karmiącego Europę nadwiślańskim zbożem.

Nie tylko w wizjach politycznych pojawiały się sarmackie metafory – również postrzeganie świata magicznego i eschatologicznego było odbiciem sarmackiej codzienności. Diabeł nieraz był przedstawiany jako Niemiec, ale częściej Turek podgrzewający piekielne kotły. Postacie pozytywne jak na przykład trzej królowie byli zaś ubierani w stroje podobne polskim (co też niekiedy przyjmowało się na zachodzie, choć bardziej jako wyraz egzotyki a nie uznania sarmackiej ideologii).

Do tego wstępnego, ogónego portretu sarmatyzmu należy dodać, że była to kultura atrakcyjna zarówno dla mieszkańców Rzeczypospolitej jak i jej sąsiadów. W zmodyfikowanej formie przekraczała ona także granice stanów objawiając się w mieszczańskich gmerkach jako odmianie szlacheckich herbów czy chłopskiej sukmanie jako uproszczonym kontuszu. Druga połowa siedemnastego wieku to szczyt ekspansji kutlry sarmackiej – polskie książki czytane powszechnie wśród bojarów czy carów Moskwy, bojarów i hospodarów Mołdawii i Wołoszczyzny, polska mowa obecna w niemieckojęzycznych Inflantach czy Prusach Książęcych a także w dużej mierze na Śląsku czy Pomorzu Zachodnim są tej ekspansji sarmatyzmu niezbitym dowodem. Była też przecież Rzeczpospolita schronieniem dla emigrantów politycznych – kniaziów z Rosji, całych rodzin z Mołdawii, szlachty z Prus Książęcych itp.

APOGEUM SARMATYZMU

Nieprzypadkowo właśnie za Sobieskiego nastąpił największy rozkwit sarmatyzmu. Sam król nie stronił od mody sarmackiej, na Krymie utrzymywał posła, który oprócz wieści politycznych informował go o nowych trendach w modzie tatarsko–tureckiej. Od osoby króla zawsze emanowała moda i styl życia, zatem Sobieski znacznie przyczynił się do rozpowszechnienia mody sarmackiej. Dodatkowo wojny z Turcją ułatwiły szlachcie kontakt z Orientem. Przed odsieczą wiedeńską Sobieski wspomniał, że „łatwo będzie w Polsce o tureckie konie” ale jak się okazało nie tylko konie ze wschodu napłynęły do Rzeczypospolitej. Rozmaite sukna, ozdoby i naczynia stały się polską specyfiką na skalę znacznie większą niż za poprzedników Jana Sobieskiego. Przeniesienie działań wojennych poza granicę kraju umożliwiło rozwój budownictwa, jak grzyby po deszczu wyrosły na terenie kraju nowe rezydencje magnackie w stylu nieco innym niż poprzednie – tak rodził się „sarmatyzm oświecony”, zjawisko niewytłumaczalne dla człowieka, którego wiedza opiera się na stereotypach…

ZMIERZCH SARMATYZMU

Samo pojęcie Sarmatyzm narodziło się dopiero w XVIII wieku kiedy to oświeceni chcieli wykpić stare obyczaje. Wtedy też starano się uwypuklić złe cechy sarmatów takie jak pijaństwo, awanturnictwo, dewocyjność czy nieokrzesanie, jednak w walce „wstecznego” sarmatyzmu z „postępowym” oświeceniem to raczej ci pierwsi wyszli zwycięsko. W XIX wieku to mit dobrego sarmaty zajmuje poczesne miejsce w szeregu narodowych sympatii, a w czasach kongresówki powstaje wśród romantyków cały nurt neosarmatyzmu. Paradoksalnie to prowincjonalne dworki chowające wiele rodzinnych pamiatek, pielęgnujące opowieści o przodkach i protoplastach rodu kultywują narodowe tradycje a oświeceni intelektualiści tacy jak Tadeusz Czacki czy Jan Potocki założyli, że rozpłynięcie się narodu polskiego w rosyjskim żywiole jest jedyną słuszną drogą. Znowu więc „postępowcy” nie zdali egzaminu?

Było coś faktycznie egzotycznego w sarmackich zwyczajach – tłuczenie kryształowych kielichów na własnej głowie na znak, że nikt już po tak godnym i szlachetnym gościu z tego naczynia napić się nie może, horrendalna wystawność czy wręcz marnotrawstwo budziły niechęć wśród XVIII wiecznych filozofów. Władysław Łoziński pisze o ubogim szlachcicu który utrzymywał sługę strojnego w srebrne kontusze i chodził z nim wpraszać się na byle posiłek bo samego go nie było stać na utrzymanie.

Podobnie słynny wjazd Ossolińskiego do Rzymu gdzie konie gubiły złote podkowy, czy kapiące od złota wjazdy triumfalne rujnujące magnatów sprawiają dziś wrażenie zbędnego przepychu, symbolizują dziś pychę i upadek państwa. Jak się jednak okazuje wiele stereotypów jest poddawane rewizji tak jak to miało miejsce w przypadku pierwszej sarmackiej encyklopedii autorstwa Benedykta Chmielowskiego (Nowe Ateny). W tym dziele, tak często wyśmiewanym i wręcz używanym jako sztandar ciemnoty, pojawia się pierwsza w polskiej historiografii próba zestawienia różnych autorów, próba odkłamania sarmackiej mitologii i sporo krytycyzmu wobec innych historyków.

SARMATYZM DZISIAJ

Jednak sarmatyzm wciąż jest okraszony rozległą warstą stereotypów – szczególnie w szkołach średni uczymy się o sarmatyzmie z literatury… „oświeceniowej”! Jakiż obraz może nam wyjść z lektury przeciwników sarmatyzmu? Dlaczego przeciętny uczeń polskiej szkoły nie potrafi skojarzyć sarmatyzmu z niczym innym jak tylko z pijaństwem?

Spójrzmy jeszcze na polityczność sarmatów. Ile kubłów pomyj wylano na szlacheckie Liberum Veto, na rokosze szlacheckie i osławione „warcholstwo”? W historiografii niekiedy rozprawiano się z bracią szlachecką językiem podobnym do tego, którym tępiono podziemie antykomunistyczne po II wojnie światowej. Krótko i dosadnie czarną legendę sarmatyzmu obalił profesor Andrzej Sulima Kamiński (Uniwersytet Georgtown) na spotkaniu ze studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego 25.III 2009 r. Profesor Sulima Kamiński grzmiał w lokalu Koła Naukowego, że dojrzałości politycznej to my możemy się uczyć własnie od tej szlachty. Stwierdził, że my wszyscy, żyjący w Polsce, jesteśmy poddanymi a nie obywatelami własnego kraju. I tutaj warto myśl Profesora rozwinać – kto z nas wie dzisiaj na co idzie każda jego złotówka oddana fiskusowi? Czy sami wpływamy na gospodarowanie pieniędzmi podatników czy robi to za nas ktoś inny? Czy na bieżąco wpływamy na politykę własnego kraju czy tylko od czasu do czasu chodzimy do wyborów? To oczywiście pytania retoryczne – my dzisiaj nie posiadamy ani tej odpowiedzialności, ani kompetencji naszych przodków, właściwie w bardzo małym stopniu gospodarujemy własnym krajem. A dziwimy się szlachcie, że broniła własnych praw! Czy gdyby jakiejś grupie społecznej chciano odebrać prawa wyborcze, ta grupa by si.ę zbuntowała to dzisiaj nazwalibyśmy ich warchołami i ciemnotą? A przecież o swoje prawa walczyła szlachta – robiła to, o czym społeczeństwa Zachodu nie mogły pomarzyć. Trzeba jednak przyznać, że wydolność machiny państwowej kierowanej przez jej obywateli okazała się dalece mniej skuteczna niż zdyscyplinowane państwa militarno – fiskalne. Zachodni poddani przynosili swoim monarchom więcej podatków niż sarmaccy obywatele. Można też było ich dowolnie wcielać do wojska, wysyłać do innych krajów, wystawiać naprzeciw armatom wrogich armii. Czy jednak absolutystyczna Rzeczypospolita (oksymoron!) potrafiła by zwyciężyć trzy wzrastające imperia?

Autor: Jakub Augustyn Maciejewski
Kontakt z autorem: [email protected]
Źródło: Wielki Sobieski

OD AUTORA

Przeczytawszy niniejszy esej można mieć poczucie niedosytu. Wypadałoby wspomnieć jeszcze o postrzeganiu sarmatów przez społeczeństwa zachodnie, o porcelanowych figurkach saskich przedstawiających polską szlachtę, a znakomicie rozchodzących się po Europie, o portretach trumiennych, o zamiłowaniu do jazdy konnej, szerzej o tolerancji, ideach politycznych, o pamiętnikarstwie, nawet o wąsach! Nie mogąc tego rozległego tematu ogarnąć jednym tekstem gorąco zachęcam do samodzielnego wejścia w świat sarmatów (bez pośredników!). Lektura Benedykta Chmielowskiego, pamiętnikarzy staropolskich, listów Sobieskiego do Marysieńki, książki Jędrzeja Kitowicza, oglądanie obrazów z epoki – prawdziwy świat sarmatów zdaje się wyrastać ponad rzetelne opracowania naukowe i najbarwniejsze fikcje literackie.


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. zderzak 06.05.2009 11:24

    swietny tekst, dobrze zescie go wylowili

  2. siristru 06.05.2009 11:36

    Dobre, dobre. Velika hvala 🙂

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.