Nestle próbuje złamać związki zawodowe w Alima Gerber Rzeszów

Opublikowano: 15.10.2008 | Kategorie: Gospodarka, Prawo

Liczba wyświetleń: 550

We wrześniu br. Jacek Kotula, przewodniczący komisji zakładowej NZSS Solidarność w Alima Gerber S.A. w Rzeszowie (obecnie przedsiębiorstwo należy do Nestle) został zwolniony dyscyplinarnie. To jeden z wielu przypadków łamania praw pracowniczych przez wielkie koncerny działające w Polsce. Nie jest to też pierwszy przypadek, gdy pracownicy muszą walczyć z Nestle o przestrzeganie podstawowych praw w fabrykach koncernu rozsianych po całym świecie. Nadal trwa np. spór pracowników w Rosji o prawo do negocjowania płac.

Poniżej przedstawiamy wywiad z panem Jackiem, przeprowadzony dla portalu CIA przez członka Związku Syndykalistów Polski.

CENTRUM INFORMACJI ANARCHISTYCZNEJ: Oficjalnym powodem Pana zwolnienia była rozmowa z polskim plantatorem, w której poinformował Pan, że firma importuje jabłka z Włoch zamiast skupować je od lokalnych plantatorów. W ocenie zarządu firmy, rozmową tą zadziałał Pan na szkodę firmy. Czy uważa Pan, że to była prawdziwa przyczyna zwolnienia?

JACEK KOTULA: Oczywiście jest to tylko pretekst do pozbycia się mnie. Prawdziwą przyczyną było aktywne działanie moje i komisji zakładowej Solidarności, której od trzech lat przewodniczyłem. Nadmienię tylko, że od stycznia do lipca 2008r. przybyło nam 50% nowych członków związku, rozszerzyliśmy działalność na Nestle Polska SA w Warszawie. Żądałem negocjacji podwyżek dla pracowników o 500 zł miesięcznie, gdyż obecnie zwykły pracownik zarabia ok. 1250 zł na rękę.

Pracodawca nie był zainteresowany negocjacjami. Zaproponowałem podpisanie porozumienia dotyczącego walki ze stresem. Dyrekcja odpowiedziała, że nie ma podstaw prawnych do jego wprowadzenia, co jest nieprawdą. Przedstawiłem fakty dotyczące dyskryminacji naszych pracowników w porównaniu do innego zakładu Nestle w Polsce, gdzie pracownicy na podobnych stanowiskach zarabiają ok. 50% więcej niż w Rzeszowie.

Wobec braku reakcji zgłosiłem tę sprawę do ONZ. Wskazywałem wielokrotnie na łamanie prawa przez dyrekcję naszego zakładu, co potwierdzały liczne kontrole PIPu. Prosiłem prezesa Nestle w Polsce o spotkanie w bardzo ważnej sprawie, która przedstawiłem pisemnie w liście do niego. Za każdym razem był mur obojętności. W końcu zdecydowano się mnie pozbyć w najbardziej brutalny sposób – poprzez dyscyplinarne zwolnienie.

Rozmowa z plantatorem, który jest wieloletnim przewodniczącym związku plantatorów Alima Gerber SA oraz rzekome namawianie go do negocjowania przez plantatorów wysokich cen owoców i warzyw jest tylko smutnym pretekstem do pozbycia się mnie z zakładu po 16 latach pracy.

– Jak na wieść o decyzji zarządu zareagowali Pana koledzy z pracy i komisji związku? Czy lokalna komisja zakładowa podjęła jakieś działania w Pana obronie?

– Decyzja o zwolnieniu mnie była dla wszystkich szokiem. Koledzy z komisji zakładowej Solidarności zbierali podpisy pod protestem w mojej obronie. Podpisało się 2/3 całej załogi. Komisja nie wyraziła zgody na moje zwolnienie. Również rada pracowników, której byłem przewodniczącym, nie wyraziła zgody na moje zwolnienie. Pomimo tego, pracodawca świadomie złamał prawo zwalniając związkowca podlegającego szczególnej ochronie. Jest to wykroczenie przeciwko prawom pracownika i Państwowa Inspekcja Pracy w Rzeszowie wszczęła odpowiednie postępowanie przeciwko dyrekcji.

– W jaki sposób otrzymał Pan dyscyplinarne zwolnienie?

– Po informacji o zamiarze rozwiązania ze mną stosunku pracy i piśmie z 5 września o wyrażenie zgody na moje zwolnienie skierowanym do związków i rady pracowników rozchorowałem się z nerwów i wylądowałem w szpitalu na oddziale kardiologii. Leczyłem się tam tydzień. W tym czasie dyrekcja Alima Gerber SA nachodziła kilkakrotnie moją rodzinę. Najbardziej smutne było najście w dniu 13 września o 7 rano. Czwórka moich dzieci w wieku szkolnym, z których najmłodszy ma 7 lat, które samotnie przebywały w domu, gdyż żona była w pracy na nocnej zmianie, zostały obudzone wielokrotnym dzwonieniem dzwonka do drzwi. 12 letni syn otworzył drzwi i dyrektor próbował wręczyć mu dokument-zwolnienie.

Gdy syn nie chciał przyjąć żadnego pisma dyrektor zażądał od niego zawołania starszego rodzeństwa. Starszy 13-letni syn zamknął drzwi na klucz nie przyjmując żadnego dokumentu. Dyrektor stał przed drzwiami domu do godz. 9.00 i co chwilę dzwonił i stukał do drzwi i okien. Dzieci były przerażone, poinformowały telefonicznie rodziców o całym incydencie. Najmłodszy 7-letni syn płakał cały czas mówiąc: “dlaczego oni chcą wziąć tatusia do więzienia?”.

Po odjeździe dyrektora dom był obserwowany do godz. 12.00 przez mężczyznę w czerwonym samochodzie stojącym 50 m od domu. Poinformowali nas o tym sąsiedzi. Po wyjściu ze szpitala poleciałem 16 września do Bułgarii na szkolenie organizowane przez European Trade Union Institute z Brukseli. Zgodę na szkolenie podpisał miesiąc wcześniej dyrektor zakładu.

Byłem jedynym przedstawicielem z Polski. Na lotnisku Okęcie w Warszawie po odprawie bagażowej zobaczyłem mojego dyrektora i panią z działu personalnego idących do mnie. To był szok ich tam zobaczyć. Pobiegłem do odprawy paszportowej i więcej ich nie widziałem. Po powrocie ze szkolenia nie wpuszczono mnie do zakładu, mówiąc, że zostałem zwolniony na… lotnisku.

– W jaki sposób zarząd naświetlił sprawę załodze? Czy próbowano nastawić pracowników przeciwko Panu? Czy okazało się to skuteczne?

– Zarząd firmy poinformował, że jestem wielkim przestępcą ponieważ działałem na szkodę firmy, rzekomo namawiając plantatora do negocjowania jak najlepszych cen na owoce. Miałem według zarządu w ten sposób spowodować, że zyski firmy się obniżą, a zatem pracownicy nie mają co liczyć na wysokie podwyżki. Poza tym komisję zakładową próbowano zastraszyć tym, że związkowcy będą musieli chodzić po sądach. Czy to okazało się skuteczne? Myślę, że w pewnym sensie tak.

– Kiedy rozpocznie się proces sądowy?

– Pozew złożyłem 25 września w sądzie pracy w Rzeszowie. Termin rozprawy wyznaczono na 10 listopada. Wierzę, że wygram tak jak wygrałem pół roku wcześniej, gdy pracodawca ukarał mnie bezprawnie karą nagany za to, że wszedłem razem z inspektorem BHP na kontrolę na nocną zmianę. Nic złego nie zrobiłem. Inspektor uznał ponadto, że działałem na korzyść zakładu informując przewodniczącego związku plantatorów, że sprowadza się jabłka z Włoch. Niech nikt mi nie mówi, że jabłka z Włoch są tańsze niż spod Rzeszowa. Poza tym plantatorzy są akcjonariuszami zakładu, to nie jest jakaś konkurencja, lecz jedna wielka rodzina, bez której zakładowi byłoby ciężko funkcjonować.

– Zwolnienia aktywnych związkowców są w Polsce na porządku dziennym. Klimat polityczny dla działalności związkowej jest bardzo niekorzystny. W tym roku miały już miejsce m.in. zwolnienia związkowców na Poczcie Polskiej w Gdańsku, w wielonarodowej firmie tłumaczeniowej Lionbridge w Warszawie i w Nestle w Rzeszowie. Próbowano też zwolnić związkowców w General Electric w Łodzi. Pracodawcy zdają się być bezkarni. Jak Pana zdaniem można odwrócić ten niekorzystny trend?

– Po pierwsze trzeba nagłaśniać przypadki łamania prawa przez pracodawców. Trzeba pokazywać ludziom jakie draństwo popełniają firmy, które świadomie łamią prawo zwalniając chronionych działaczy związkowych. Po drugie trzeba zmienić prawo, aby ochrona działaczy związkowych, którzy narażają się na pierwszej linii frontu walki z pracodawcą o prawa pracowników, nie były iluzoryczne. Wszystkie związki zawodowe muszą działać razem w tej materii.

– Praca tymczasowa jest zjawiskiem coraz bardziej powszechnym. Jakie trudności napotkał Pan próbując walczyć o równe traktowanie pracowników zatrudnionych na stałe i pracowników pracujących na umowach tymczasowych za pośrednictwem zewnętrznych agencji?

– Od trzech lat nasz zakład wynajmował pracowników od agencji Impel. Pracownicy ci wykonywali te same prace co nasi, lecz za prawie połowę mniejszą stawkę. Nie otrzymywali dodatku za pracę w hałasie, nie mieli pranej odzieży roboczej, nie mieli posiłków profilaktycznych.

Byli gorzej traktowani od naszych pracowników, co jest niezgodne z ustawa o agencjach pracy tymczasowej. Sprawę tę zgłaszaliśmy do dyrekcji zakładu, lecz bez rezultatów. Zgłosiliśmy dwa lata temu do PIPu. Po kontroli okazało się, że nasze uwagi się potwierdziły. Zakład przyjął później na stałe ponad 70 pracowników agencji na stawkach takich jak pracownicy Alima Gerber. Co więcej, kilku pracowników złożyło pozew do sądu przeciw Impelowi, że było gorzej traktowanych i adwokat wyliczył ich szkodę na ok. 12 tys. zł rocznie. Sprawa jest cały czas w sądzie.

– Międzynarodowy charakter wielu firm działających w Polsce daje pewne szanse prowadzenia międzynarodowych akcji nacisku w przypadkach łamania praw pracowniczych. Jakie ma Pan doświadczenia we współpracy z organizacjami w innych krajach?

– Doświadczenia mam bardzo dobre. Szczególnie dobrze układała mi się współpraca ze związkowcami z krajów “starej” Unii. Tam jest całkiem inna kultura związkowa. Np. w 2006 r. napisałem skargę do centrali w Szwajcarii na głodowe zarobki w naszej firmie. Przedstawialiśmy, że za pensję którą otrzymywał nasz pracownik nie da się utrzymać nawet on sam, nie mówiąc już o jego rodzinie. Otrzymywaliśmy wyrazy wsparcia od Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych z Brukseli, IUF (Międzynarodowy Związek Pracowników Przemysłu Spożywczego) z Genewy, Europejskiej Rady Zakładowej oraz od wielu związkowców z Francji, Hiszpanii, Włoch, Szwajcarii. Przyjechał specjalnie do nas dziennikarz ze Szwajcarii z “Basler Zeitung” i napisał duży artykuł w tej gazecie. W innej gazecie (“Input”) opublikowano o nas artykuł na cztery strony.

Media i zachodnie organizacje to tak naprawdę jedyna broń polskich związkowców.

– Dziękuję za wywiad. Życzymy powodzenia w dalszej walce i sukcesu w dążeniu do przywrócenia Pana do pracy!

Źródło: Centrum Informacji Anarchistycznej


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. godlark 15.10.2008 08:08

    Mam pewien pomysł. Można stworzyć specjalną stronę, na której będą umieszczane nazyw firm, które łamią prawa pracowników.

  2. Marek Miłek 16.02.2009 16:06

    Na pierwszym miejscu należałoby umięścić Alimę Gerber i Nestle! Wstyd ,że takie zakłady jeszcze istnieją na świecie!

  3. Raptor 16.02.2009 16:38

    Dlatego nie kupuję ich produktów. Poza tym szkoda zdrowia, bo to nie ma nic wspólnego z naturalną żywnością.

  4. tomek_krk 16.02.2009 16:55

    Jal ubie nesquik, ale przecież są też podróbki niewiele gorsze. Pozatym Nestle wspiera Izraelski biznes 😛

  5. qazsew 16.02.2009 18:35

    Jaj na ironię Państwowa Inspekcja Pracy mieści się na przeciwko zakładu Alimy.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.